niedziela, 31 maja 2009

Komuna

Przywołany nieco do tablicy pewną dyskusją na temat komunizmu i oczywiście „nowej świeckiej tradycji” czyli czczenia 20 rocznicy jego obalenia pragnę w sposób precyzyjny i jasny wyrazić swój pogląd na tę sprawę.
Muszę stwierdzić, iż wiać tam pewną niespójność, polegającą na opisie założeń komunizmu i jego stronie funkcjonalniej, państwowej i organizacyjnej.
Dla mnie komunizm jako system społeczny i sposób organizacji państwa nigdy nie istniał. Bo nie mógł z uwagi na utopijny charakter ideologii. Państwa zakłada określoną strukturę organizacyjną aparat nacisku, co wywołuje już w założenie nierówności społeczne. Państwo komunistyczne podobnie jak państwo Platona nie mogły nigdy istnieć. Dlatego można mówić o ideologii komunistycznej lecz o państwach komunistycznych nie. Inna sprawa, że takie państwa jak ZSRR oficjalnie deklarowały komunizm, lecz jak wiemy na deklaracjach się kończyło. Kolejna kwestia wywołująca nieporozumienie to potoczne określenie ustroju panującego w np. w Polsce jako komunizmu. Państwa komunistyczne oficjalnie deklarowały przywiązanie do tej ideologii jednak sam fakt wprowadzenia w państwie radzieckim waluty musiał oznaczać odejście o utopijnej ideologii. W Polsce tzw. partia komunistyczna nazywała się partią robotniczą bo na słowo komunizm większość ludzi dostawała gęsiej skórki. W tej chwili używa się terminu „partia komunistyczna” jako synonimu PZPR. Ciekawe prawda?

Określeniem bardziej precyzyjnie oddającym czym były w rzeczywistość tzw. „kraje demokracji ludowej” jest nazwanie ich „realnym socjalizmem” lub „krajami totalitarnymi odwołującymi się do komunistycznej ideologii”.

"W partiach komunistycznych kładziono duży nacisk na bezwzględną dyscyplinę wobec celów formułowanych przez elitarnych i kadrowych przywódców. W partiach - zależnie od kraju - dopuszczano w różnym stopniu wewnątrzpartyjną dyskusję, jednak zabroniona była krytyka partii na zewnątrz. Po dojściu do władzy, partia komunistyczna stawała się jednolita z aparatem państwowym. Na ogół szybko zatracała swoją ideowość i stawała się często tylko środkiem do podniesienia statusu społecznego osób z kręgu partii."
"Ustrój komunistyczny - jako ustrój bezklasowy, uwolniony od instytucji państwa, najwyższe stadium rozwoju społeczeństwa socjalistycznego - nigdzie nie został zrealizowany. Był natomiast uznawany za cel, do którego miały dążyć społeczeństwa socjalistyczne.
W praktyce państw rządzonych przez partie komunistyczne i robotnicze występował (i w niektórych krajach nadal trwa) ustrój nazywany od lat 70. XX wieku, stworzonym w ZSRR propagandowym określeniem realnym socjalizmem (który zastąpił wcześniej stosowane określenie dyktatura proletariatu).”
„Rządy partii określanych jako komunistyczne były jedną z przyczyn zacofania gospodarczego wielu państw świata. Po wyczerpaniu łatwo dostępnych zasobów i wskutek narastania zjawisk biernego oporu oraz korupcji, nastąpiła faza utraty atrakcyjności ideologicznej i praktycznej. Pojawiły się zorganizowane ruchy emancypacyjne ("Solidarność").”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Komunizm

Z pozoru nic a jednak. Bo czym innym jest mówienie że komunizm to utopia, która nigdy nie może zadziałać w praktyce, a ci którzy tego chcą to kretyni, marzyciele lub populiści. A czym innym jest mówienie, że system komunistyczny był i miał swoje wady, ale był alternatywą dla kapitalizmu. Był oczywiście zbrodniczy i totalitarny, ale był. Więc może za jakiś czas pojawi się kilku jegomości, którzy stwierdzą: „O.K. odrzućmy totalitarnym i zbrodnię i będziemy mieli wspaniały system równości społecznej”. A to już jest niebezpieczne, zwłaszcza w systematyzacji gdy obecny korporacyjny kapitalizm – też chory – staje się de facto także państwem totalitarnym i to w skali globalnej. Za chwilę ktoś gotów wziąć gotowe wzorce i mamy powrót do przeszłości. Dlatego trzeba mówić jasno: system komunistyczny (zwany tak czy inaczej) jest niemożliwy (utopijny), a próba jego stworzenia to tylko totalitaryzm i zbrodnia.
Więc co się stało 20 lat temu? Nastąpiła mówiąc językiem giełdowym „korekta” systemu. PRL przedyktował do III RP odrzucając to co i tak było tylko „zasłoną dumną” czyli ideologię, której i tak nikt nie traktował poważnie. Była to swojego rodzaju „restrukturyzacja”: pozbyto się tego co ciąży najbardziej – ideologi, biorąc to co najbardziej porządne – własność. Ciekawe czy entuzjaści nowego święta, zaproszą na nie generała Jaruzelskiego? W końcu Prezydenta III RP i żywy, chodzący dowód na ułudę owej transformacji. W tej chwili pod spodem mamy nadal stare. Czy ktoś rozliczył jakieś PRLowskie zbrodnie, czy ktoś przeprowadził lustrację? Za to uwłaszczono starą nomenklaturę, jeszcze bardziej tym razem naprawdę nierozerwalnie łącząc partię z narodem. Skoro nie było w Polsce komunizmu więc nie można było go obalić. Ale to oczywiście tylko symbole, mitologia.

http://wylaczsystem.salon24.pl/107236,wolni-zniewoleni
http://www.rp.pl/artykul/2,313051_Ziemkiewicz__Wolnosc_na_folwarku.html

środa, 27 maja 2009

Kawał z brodą

Dowcipy zawsze odzwierciedlały nastroje społeczne lepiej niż jakiekolwiek badania ankietowe. Dziś usłyszałem remake starego PRL'owskiego dowcipu:

„Przychodzi baca do siedziby Platformy Obywatelskiej w Zakopanem i mówi, że chce się do partii zapisać. Zaskoczeni ale i uszczęśliwieni działacze witają go z otwartymi rękami. Pytają bacę o motywy tej decyzji. A on na to: „Przychodzę do domu, patrzę stara z gachem w wyrze. Idę do córki a ta też z gachem po pierzyną. To se pomyślołem: „Czekaojcie ku..y, to ja wam teraz dopiero wstydu narobię!””

Dowcip jak dowcip. Sądzę, że powrót tego dowcipu nie jest przypadkowy. Nastroje społeczne są wbrew pozorom zbliżone do tych z połowy lat 80'tych. Ludzie poszli „w prywatność”. Czują odrazę do polityki i polityków. Gdzieś głęboko pozostaje świadomość robienia społeczeństwa przez elity w „beżowego”. W czasach PRL'u naród generalne także popierał partię, dając temu wyraz w wyborach. Ale zawsze PZPR pozostawała ciałem obcym, podobnie jak w tej chwili PO – zbudowana na jej wzór i podobieństwo. Sojusz PO z PSL też nie jest czymś przypadkowym. Dla ideału brakuje tylko jeszcze drugiej satelity czyli Stronnictwa Demokratycznego. Ale Paweł Piskorski oddelegowany do SD, aby wpuścić w to ugrupowanie nieco świeżej krwi, robi co należy. I będzie jak dawniej.
Czasami się jednak zdarza, że pomimo iż operacja się udała – pacjent nie wytrzymał. Na szczęście w Polsce są jeszcze bacowie. :-)

poniedziałek, 25 maja 2009

Orwell a sprawa polska

Mobilność polityków między teoretycznie zwalczającymi się ugrupowaniami czyli PO i PiS może świadczyć o jednolitej ideologii obu ugrupowań lub (co bardziej prawdopodobne) o jej braku.
Zyta Gilowska – działaczka Platformy Obywatelskiej swojego czasu znalazła się w PiS. Z kolei Paweł Zalewski – były wiceszef PiS, wstąpił kilka dni temu do klubu parlamentarnego PO. Czy to, że dwie gazety należą do jednego koncernu medialnego zwalnia je z rywalizacji o reklamodawców? Oczywiście, że nie!

„Władza to nie środek do celu; władza to cel. Nie wprowadza się dyktatury po to, by chronić rewolucję; wzmacnia się rewolucję w celu narzucenia dyktatury. Celem prześladowań są prześladowania. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza.”
George Orwell - Rok 1984

Nowe święto: 4 czerwca zwane: „20 rocznicą Odzyskania Wolności i Upadku Komunizmu w Europie Środkowej” - do złudzenia przypomina działania orwellowskiego Ministerstwa Prawdy. Cieszmy się i radujmy. Będą cieszyć się zarówno zwycięscy owego obalenia, jak i pokonani. Radość i optymizm wyleje się z ekranów telewizorów i głośników radiowych. A wszystko na kilka dni przed Eurowyborami. Dla równowagi przyjdzie też kolej organizację „tygodnia nienawiści”. Wcześniej należy tylko precyzyjnie określić swoich wrogów. Ale to już po wyborach.

„Jeżeli ktoś chce rządzić, rządzić nieprzerwanie, musi umieć burzyć w poddanych poczucie rzeczywistości.”
„Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość.”

George Orwell - Rok 1984

niedziela, 24 maja 2009

Prowokacja

Obszar wschodniej Polski w doktrynach obronnych NATO traktowany jest jako potencjalne pole walki. Na takim obszarze nie opłaca się inwestować – oczywiście poza działaniami mającymi na celu podniesienie jakości życia tubylczej ludności. Wiedzą także o tym stratedzy w dużych korporacjach odpowiedzialni za plany inwestycyjne. Kryzysowa atmosfera dopełnia w tej chwili obraz miernoty. Ewentualne poważne inwestycje, zarówno te publiczne (np. autostrady) jak też typowo komercyjne i nie nastawione wyłącznie na penetrację rynku wewnętrznego odbywają się do tzw. linii Wisły. Wisła jest także uważana przez niektórych za symboliczną granicę stref wpływów w Europie, a Polska jako kraj za bufor – czasami potrzebny a czasami kłopotliwy.
Co w takim razie można z tym począć? Proponuję spłatanie pewnego psikusa. Nazwijmy rzekę Bug - Wschodnią Wisłą. Wtedy Lubelszczyzna znajdzie się po zachodniej stronie, co prawda Wschodniej, ale zawsze Wisły. Może ktoś się pomyli i zacznie w końcu nas traktować nie tylko jako obszar przemarszu wojsk? Aspekt promocyjny murowany.

Oby Bóg dał kiedyś Polsce takiego Prezydetna


Aby tak się stało musi oczywiście najpierw ta Polska przetrwać. Z niepodległością jest jak z powietrzem: jak jest, wydaje się niezauważalne - gdy go zaczyna braknąć, dusimy się. Oby tak dalej, a za chwilę w Kraju nad Wisłą zrobi się bardzo duszno... Może już jest?

wtorek, 19 maja 2009

Lapidarium

ZUS chce wypłacać emerytury i renty przelewami. I pewnie nie chodzi wcale o ułatwienie życia emerytom, lecz o to, że gotówka w systemie finansowym państwa jest w tej chwili na wagę złota.
Trochę "pary" w tej sprawie puściła Zyta Gilowska w wywiadzie przyznając, że mogą być kłopoty z wypłatą środków budżetowych. Jednocześnie sprytnie uniknęła odpowiedzi na pytanie czy wypłaty rent i emerytur są zagrożone. Co ciekawe, cytowany wywiad ukazał się w wersji elektronicznej "Kuriera Lubelskiego" na pierwszej stronie. Po godzinie z niej zniknął...



Medialna nagonka na Libertas z jednej strony może rzeczywiście zmierzać do osłabienia pozycji PiS'u, przed wyborami do Europejskiej Rady Komisarzy Ludowych. Z drugiej zaś strony widać wyraźnie, że "salon" wpadł w panikę. Koalicja pro-kolonialna PO-PiS-SLD-PSL czuje oddech na plecach? Unia potrzebuje reform, ale nie da się ich osiągnąć bez pogonienia lewaków. Z drugiej zaś strony trzeba zacząć inaczej definować scenę polityczną. Ale o tym już było...


W radiu usłyszałem, że jakiś prokurator zwalczał "opozycję demokratyczną". To znaczy, że opozycja dzieliła się na demokratyczną i tą niedemokratyczną. O ile ta demokratyczna (Kuronie, Michniki i Drogi Bronisław) jest mi znana aż nad to, o tyle o tej drugiej wiem nie wiele. Może chodzi o Kornela Morawickiego i Solidarność Walczącą? Bo skoro istniała demokracja ludowa, a lud generalnie miał system w d.p.e, o tyle opozycja też mogła być oficjalna (salonowa) i ta prawdziwa.



Zaczynam dochodzić do wniosku, że film Matrix (oczywiście część 1) jest alegorią naszych czasów: Nie wszyscy nadają się do wybudzenia. Ostatnio obejrzałem ten film ponownie po 10 latach i powalił mnie.
Mój syn zacytowałby Choudera: "Czasami trudno odróżnić jest dobry ser od brudnych nóg" :-)

niedziela, 17 maja 2009

4 czerwca - nowa świecka tradycja. W związkach im się urodziła?

Szykuje nam się nowe święto - 4 czerwca. "20 lat temu został obalony komunizm w Polsce. Należy świętować i cieszyć się z odzyskanej wolności" - głosi propaganda. Sądzę, że niechcący twórcami tego święta lub uświadomienia władzy potrzeby jego obchodzenia są Andrzej Horubała i Wojciech Klata, autorzy programu "System 09" (antycypowali?). Program ten pod wieloma względami odpowiada moim poglądom. Jedyna kwestia z którą jestem skłonny polemizować, to afirmacja pomocy unijnej kierowej na polską wieś. Dla mnie to nie proch tylko zasypka i skuteczna próba zatkania buzi ewentualnym adwersarzom. Ale do rzeczy.

Więc co z tym świętem?
Jaka wolność? Jaki upadek komunizmu? Komunizmu w Europie, może poza Albanią nie było. Wolności Polska nie odzyskała i ciągle jest rządzona - z jedną krótką przerwą - przez tą samą ekipę. Wybory 4 czerwca nie były w pełni demokratyczne, więc co tu czcić? Z czego się cieszyć? Bo to, że trzeba było to rozmontować to oczywistość. Ale jak to zrobić, bez zamieszek i jeszcze tak aby zachować władzę? W końcu ZSRR miało parę bombek - niekoniecznie na choinkę, które mogły dostać się w niepowołane ręce. Może święto Teem Work'u (Klata) Partia, SB, Przywódcy Solidarności?
Jeśli ktoś chce nie zrobi Święto Transformacji Ustrojowej - proszę bardzo, ale nie Wolności? Kolejny zabieg socjotechniczny rodem z dialektycznego marksizmu?
Spróbujmy wyznaczyć granice początku i końca owej transformacji lub teem work'u - jak kto woli.

Początek
Kiedy została rozpoczęta transformacja starego systemu w nowy system - bo to, że nasz obecny "bałagan" jest kontynuacją starego PRL'u jest oczywistością. Kiedy zdano sobie sprawę, iż to wszystko nie ma sensu? Czernobyl? Wybór Wojtyły na Papierza? A może jeszcze wcześniej?
Kiedy towarzysze w Moskwie zaczęli organizować opozycję w krajach satelickich? Kiedy Adam Michnik dostał ostatni raz pałą od policjanta? Sądzę, że był to początek lat 70-tych. Ale ludzie lubią symbole, potrzebny jest fakt, data. Nic mi w tej chwili nie przychodzi do głowy.

Koniec
To, że owa transformacja się jeszcze nie skończyła i za wcześnie jest aby świętować jest dla mnie absolutnym pewnikiem. Mamy całą masę praw i instytucji rodem ze stalinizmu - i NIKT przez ostanie 20 lat nie zrobił NIC aby to zmienić. Tak więc demontaż sytemu będzie trwał z pewnością jeszcze jedno pokolenie. Socjalistyczna Unia umacnia w Polsce socjalizm ten stary i ten nowy. Tak więc PRL będzie miał się nadal świetnie.

Ale czczenie nowej świeckiej tradycji będzie, choć nie bardzo wiadomo po co? Będą obchody, będą płomienne przemówienia i będzie.... strach przed związkowcami. No cóż podobno rewolucja pożera własne dzieci. Tylko jaka rewolucja? Najważniejsze, że to wszystko na kilka dni przed wyborami do europarlamentu. Kolejna sztuczka? Jeśli tak jest i ta impreza ma tylko instrumentalny charakter wobec wyborów, to z naszą władzą jest naprawę źle. Jak mówi przysłowie: „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”.



Jak widzą nas amerykanie?

sobota, 16 maja 2009

Dwie reklamy napojów - analiza porównawcza

Tradycja w służbie korporacji

Tradycja walczy z korporacją.

Wykorzystano stary radziecki numer: kwas chlebowy w opozycji do imperialistycznej coca coli.
Oczywiście u nas coś takiego z uwagi na politykę politycznej poprawności by nie przeszło. Mówią wprost: "nie kolonizacji, masz wybór, nasze jest lepsze". Nasze "autorytety moralne" powiedzieliby: "nacjonalizm, szowinizm". Tak było z reklamą SKOK'ów, która bardzo szybko zniknęła z naszych telewizorów, choć wyjątkowo subtelnie podkreślała pochodzenie kapitału... Inna ich reklamówka chyba w ogóle się nie ukazała (choć ja jestem tu mało reprezentatywny, bo staram się nie oglądać reżimowej telewizji).
Nie kolonizacji - piękne! Dlatego Rosjanie odeprą atak globalistów, a my nie.

Nie zmienia to faktu, że jedni i drudzy chcą coś sprzedać...

piątek, 15 maja 2009

Zdrada

"To natrętne serce wciąż mi zapomnieć nie daje,
Że mu obcy mój język, moje garnitury,
Że te europejskie moje obyczaje
I te czucia tutejsze są mu jak tortury.
Czy ogranie ktoś ogrom mojej desperacji,
Mojej nie wyrażonej boleści i żalu,
Że mi przyszło słowami co rodem są z Francji,
Obłaskawić to serce, które mam w Senegalu?"


Leon Laleau
przekład Zbigniew Stolarek

czwartek, 14 maja 2009

RINN czyli Ranking Instytucji Nikomu Niepotrzebnych


Wstęp do RINN
System administracji publicznej w Polsce pochłania olbrzymie koszty. Jest w dużej mierze tworem absurdalnym i samoistnym. Już od dawna społeczeństwo nie jest jej do niczego potrzebne, a niektóre organy i instytucje funkcjonują jedynie dlatego, że na wniosek tejże administracji jakieś kretyńskie przepisy zatwierdzone przez polityków powołały je do życia. Między administracją a politykami istnieje pewna symbioza i ścisły związek. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to jeden twór. Partie polityczne przejmując władze po kolejnych wyborach, zatrudniają tam tzw. „swoich ludzi”. Po czym ci swoi ludzie zatrudniając kolejnych „swoich ludzi”, a ci następnych w zależności od szczebla. Tworzą się dzięki temu hierarchiczne nieformalne struktury podległe konkretnym politykom i ugrupowaniom odrobinę na wzór feudalny. Oczywiście jak to w feudalizmie, czym niżej w strukturze, tym związki z suwerenem są słabsze. Nic tu nie pomogą konkursy, ani Korpusy Służby Cywilnej. Po prostu sposób wejścia na stołek będzie trochę trudniejszy, ale za to zejście z niego także, więc wszystko pozostaje w normie. W praktyce walki poszczególnych koterii urzędniczych w urzędach przypominają walki frakcji w PZPR, więc stąd można odnieść wrażenie, że tak naprawdę mamy do czynienia w Polsce z jedną partią polityczną, posiadającą tylko zwalczające się frakcje. Generalnie polityka pozostaje ta sama: stworzyć jak najwięcej stołków i przez to przejąć jak najwięcej władzy. Ponieważ zwolnienie funkcjonariusza publicznego nie jest sprawą prostą, urzędy, uczelnie i wszystkie inne budżetowe instytucje zaczynają puchnąc. Proces ten postępuje powoli i w pierwszej chwili trudno go dostrzec. Zwiększenie w budżecie instytucji wydatkami na administrację tłumaczy się zwykle nowymi zadaniami. A jakież to zadania? Unia polityczno - biurokratyczna na rzecz wyrwania jak największej ilości pieniędzy z kieszeni obywateli jest jedną z najbardziej pilnie strzeżonych tajemnic PRL 2.0, albo III czy IV RP - jak kto woli.

Np. w ramach zadań powiatów, (które nikt nie wie po co naprawdę istnieją) jest utrzymanie etatu Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów. A co to za ustrojstwo? Ano urzędnik, który siedzi za biurkiem i gdy ktoś zadzwoni albo przyjdzie to mu "rzecznikuje". Wszystko jest pięknie i słuszne, tylko dlaczego ma robić to administracja, a nie organizacja konsumentów? Czyniąc to "dobrodziejstwo" obywatelom i tworząc taki "stołek" administracja blokuje jednocześnie naturalny proces tworzenia organizacji konsumenckich, które byłyby "biczem Bożym" na nieuczciwych producentów i sprzedawców. A tak jest jak jest.
Sam jak najbardziej słuszny przepis o Biuletynie Informacji Publicznej zwiększył zatrudnienie w samych gminach pewnie o jakieś 2500 urzędników. Dlaczego? Ktoś BIP prowadzić musi więc niech powstanie ok. jeden etat na gminę, a gmin jest 2478. Oczywiście innej administracji nie liczę.
W procederze tym aktywnie uczestniczą politycy nie wyłączając posłów.
Wnioski:
· Mafia polityczna, podobnie jak i administracja publiczna odseparowały się od społeczeństwa tak bardzo, że widać już to gołym okiem.
· Politycy i administracja są tak samo winni „chorej” sytuacji w Polskim państwie. Wszelkie działania Rządzącej od 20 lat w Polsce koalicji w zakresie odbiurokratyzowania administracji to działania pozorowane, pogłębiające jeszcze procesy biurokratyczne (patrz Komisja Przyjazne Państwo).
A teraz RINN
kryteria wyboru, do RINN:
1. Kompletny brak społecznej użyteczności danej instytucji
2. Zadania realizowane przez instytucję z powodzeniem mogłyby zostać powierzone organizacjom pozarządowym bez finansowania z budżetu, lub organizacjom i związkom o charakterze gospodarczym.
Moje typy:

  1. Biura Planowania Przestrzennego - nikt nie wie po co komu jest potrzebny Plan Zagospodarowania Przestrzennego na poziomie wojewódzkim.
  2. Inspektoraty nadzoru budowlanego - nikt też nie wie po co są pozwolenia na budowę jeśli istniałyby lokalne plany zagospodarowania. Wystarczy wprowadzić odpowiedzialność architektów i wykonawców za bezpieczeństwo wybudowanych przez siebie budynków.
  3. Agencje rządowe – oddzielny temat.
  4. Związki sportowe – to wszytko się utrzymuje za pieniądze podatników. Gdy Kubica zaczął startować w F1. Ktoś podobno wpadł na pomysł założenia Polskiego Związku Formuły 1. Zawsze parę stołków.
  5. Znaczna część tzw. administracji zespolonej. instytucje związane z rolnictwem, wojewódzkie ośrodki informatyki. Zadania te z powiedzeniem mogą realizować – w przypadku instytucji rolniczych – organizacje branżowe. Po co istnieje WOI – nikt już nie pamięta.
Lista oczywiście jest otwarta, wymaga aktualizacji i dokładania do niej kolejnych absurdów. Należy domniemywać, iż w stolicy tego typu instytucji jest bez liku. Czym niżej tym ich występowalność maleje, bo obywatel jest tu najlepszym sposobem weryfikowania ich przydatność.

Przypomina mi to jedno z opowiadań guslarskich nieodżałowanego rosyjskiego pisasza SF Kir'a Bułyczow'a: Wylądował kosita w okolicach Guslaru swym uszkodzonym tależem. Towarzysz Udałow - jako spec od latających statków - podjął się naprawy. Po oględzinach stwiedził, iż nie da rady jej dokonać. Części należy sprowadzić z Moskwy (oczywiśie wszyscy czytelnicy wiedzieli, że w Moskwie istnieją takie części, bo radziecka technika jest kosmiczna!). Części mały przyść na wiosnę. Latający tależ przykryto więc plandeką, a kosmitę wsadzono do działu księgowości w pobliskiej fabryce. Gdyby tak przejść po niektórych pokojach w niektórych naszych instytucjach, możnaby było z pewnością zaleźć paru zielonych jegomości... :-)

środa, 13 maja 2009

Myśl globalnie, działaj lokalnie

Należy obejrzeć całość!
Polecam zwłaszcza część nr 5 od 7 minuty do końca.

1.


2.


3.


4.


5.


6.


7.



dzięki Ci Riddickerr, dobra robota.

niedziela, 10 maja 2009

master/slave

Minął 8 i 9 maja. Czyli w zależności od tradycji i sposobu liczna upadek III Rzeszy Niemieckiej. Czekałem aż do dzisiaj, ale nie zauważyłem w ramówce programowej w TV żadnych związanych z tym uroczystości ani wspominkowych programów. Jak wasal może czcić zwycięstwo nad swoim panem? Pani historia nigdy się nie kończy. Wszystko zależy kiedy ktoś postawi kropkę. Po co frustrować społeczeństwo? Przecież powszechnie wiadomo, że Niemcy wyszły z wojny obronną ręka, a po zjednoczeniu zaczęły dyktować Europie swoje warunki. Przecież jesteśmy w Unii, więc po co rozdrapywać state rany? Anszlus stał się faktem. Więc ta data powoli zostanie wymazana z publicznej świadomości. Za to będziemy mieli nową świecką tradycję czyli obchody rocznicy obalenia komunizmu, którego w Polsce nie było więc nie mógł upaść. Ale to tylko mitologia.
Gdy świat próbuje o tym czasie zapomnieć my Polacy powinniśmy o tym pamiętać. Powoli wymiera pokolenie tych co własnoręcznie pokonali narodowy socjalizm w Niemczech. Mam nadzieję, że Rosjanie nie zapomnieli. Chociaż rurociąg i wspólne geszefty, może są ważniejsze od śmierci dziesiątków milionów obywateli Kraju Rad? W końcu to było kiedyś, a teraz jest teraz... W dzisiejszych czasach jestem w stanie we wszystko uwierzyć.

sobota, 9 maja 2009

Félix Morisseau-Leroy

"Bardzo dobrze
Bardzo dobrze, sędzio
Bardzo dobrze, pośle
Bardzo dobrze, królu
Bo co mam powiedzieć...
Mówię to co mogę
Bardzo dobrze...
Dajcie mi po karku
Objedzcie do reszty
Zajmijcie mi łóżko
Jakżeby inaczej, córka poda kawę
Pewnie wam się nada
Bardzo dobrze...
Oho, jest policja
Policzy mi kości
Bardzo dobrze
Wsadźcie mnie za kratki
Co mam więcej mówić
Mówię: bardzo dobrze
Ale się upiję jak przyjdą wybory...
Bardzo dobrze, księże
Niech ksiądz powie: bracie
Niech ksiądz to powtórzy
Bardzo dobrze...
Zasadźcie mnie w folklor
Piszcie o mnie książkę
Kupcie mnie za grosze
Sprzedajcie mnie drogo
Bardzo dobrze"

Félix Morisseau-Leroy, Haiti

Wanda Leopold, Zbigniew Stolarek „Antologia poezji afrykańskiej”, s.17, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1974

Kłamstwa i kłamstewka

Jadąc samochodem z rodziną słucham radia i od czasu do czasu spoglądam na otaczające drogę bilbordy.
Z plakatów spozierają twarze tych, co byli i znowu by chcieli, i tych co jeszcze nie byli, ale też by chcieli. Musi być przed wyborami duża koniunktura na rynku, bo co poniektórzy nawet bilbordy na lawetach pozamawiali, tak jakby nie było już miejsc na tych przydrożnych. Na większości z nich obietnice, że oni dla Lubelszczyzny to i tamto. Nawet jedna, co to ją z Warszawy w teczce przywieźli też tak se napisała. A co? Tylko, że po pierwsze, Parlament Europejski generalnie regionami się nie zajmuje. Ustala prawo w Eurosojuzie na meta poziomie, a prawo dotyczy wszystkich. Najwyraźniej władza wykonawcza z ustawodawczą się komuś pomyliła, ale czego się spodziewać? Po drugie, Lubelszczyzny tak naprawdę nie ma poza obszarem administracyjnym, więc znowu pudło.
Pogłaśniam radio. I co słyszę? Premier Mazowiecki został człowiekiem dwudziestolecia. O.K. Natyrał się biedaczek przez te pół roku nic nierobienia jako premier. Potem jeździł przez następne 19 i pół jako tzw. "mebel" po różnych konferencjach, odczytach i sympozjach, gdzie prawił "słowo boże" za oczywiście godziwą rekompensatę. (A swoją drogą, dlaczego się już nie urządza plenów i egzekutyw? Takie to fajne słowa były...). Nagle słyszę co mówi spiker i zapominam na starych terminach: "Mazowiecki to pierwszy demokratycznie wybrany premier." Może i demokratycznie wybrany, tylko że przez niedemokratycznie wybrany parlament. Czyli legitymacji społecznej do sprawowania tej funkcji nie miał. To tak, jakby ktoś ukradł coś ze sklepu, przyniósł mi, powiedział, że ukradł, a ja całkiem legalnie na fakturę sprzedałbym to coś komu innemu informując, że towar nie jest kradziony - bo ja go nie ukradłem. Z demokracją jest jak z koszernością: aby coś było demokratyczne to od początku do końca. Ale nic to.
Radio gada: Olejniczak uczestniczył w jakiejś rozbieranej sesji zdjęciowej. Powiedział, że robi to dla Europy. Biedna ta Europa jak trzeba się dla niej rozbierać. Globalne ocieplenie, czy co? Jak widać, po przekazaniu realniej władzy do Brukseli Polski Sejmik Samorządowy na Wiejskiej się nudzi, a co poniektórzy jego radni nie potrafią sobie znaleźć miejsca. Wbrew pozorom polityk i striptizerka to bardzo podobne profesje.
Jedziemy dalej. Kolejny „nius”: Parda Schuman'a. Gdyby ten porządny człowiek, gorliwy katolik i być może przyszły święty Kościoła Katolickiego widział co lewactwo zrobiło z jego Unią, przewróciłby się w grobie. Słysząc relację z parady przypominającą sprawozdanie z Dnia Przyjaźni Polsko - Radzieckiej, moja żona skwitowała krótko: „Każda idea, nawet najbardziej szczytna przejmowana jest potem przez łotrów.” Kocham moją żonę.
„Więc może pora na stworzenie idei bez idei?” Już kiedyś próbowali i wyszedł z tego tylko komunizm, więc od razu próbuję zapomnieć o tej myśli.

Dojeżdżamy na miejsce. Wysiadamy z samochodu. Patrzę na otaczający mnie tłum. „Dawniej ludzi skazywano na galery. Teraz sami skazują się na platformę. Bynajmniej nie wiertniczą” - pomyślałem.

piątek, 8 maja 2009

Manipulować też trzeba umieć...


Dziennik Wschodni opublikował badanie internetowe pt. "Z kim PO powinna stworzyć koalicję?"
"Życie stawia przed nami wile niespodzianek" - powiedział jeden SBk do drugieg0 w "Misiu" Barei
Wybory za miesiąc, ludzie mają je gdzieś, a niektórym mołojcom na froncie walki ideologicznej już puszczają nerwy z przepracowania. Tak by się chciało do koryta a tu jeszcze wybory trzeba wygrać. Ale jak widać dla niektórych to tylko formalność... Oczywiście nikt nie zakłada ewentualności, że przewodnia siła narodu może wybory przegrać. Samo spełniająca się przepowiednia?
Przypomina mi to legendarny temat na maturze z przed ćwierć wieku: "Kto jest twoim autorytetem moralnym i dlaczego właśnie Lenin?"
Stare przyzwyczajenia pozostają?

Karuzela historii

Oto Premier polskiego rządu zapowiedział już jakiś czas temu zorganizowanie hucznych obchodów 20 rocznicy obalenia w Polsce komunizmu.

Po pierwsze w Polsce nigdy prawdziwego komunizmu nie było, i nawet część aparatu partyjnego twierdziła, że to nie jest możliwe.

Po drugie żaden system nie upadł. Reformy gospodarcze zapoczątkowane pod koniec lat 80-tych były tak radykalne, że tylko pozazdrościć. Jak nauczał Pitrim Sorokim, system społeczny nie jest w stanie zreformować się sam; albo musi upaść, albo zostać zreformowany przez system nadrzędny. Ponad dwadzieścia lat temu stworzono oryginalny wariant tego pomysłu, otóż system nadrzędny doprowadził do pseudoupadku istniejącego systemu. Wywołano procesy „dryfowania” czy „miękkiego opadania”, samoreformy tego, co i tak nie dało się zreformować, zachowując przy tym realną władzę .

Po trzecie, nim jeszcze nie opadł kurz bitewny po owym rzekomym przewrocie sprzed 20 lat, a już od pięciu lat wstąpiliśmy do drugiego tym razem europejskiego związku socjalistycznych republik, bez ukrywania już w tej chwili rozmiaru anszlusu. Wielu politycznych figurantów powtarza przed eurowyborami jak mantrę, że 60 - 80 % decyzji ważnych dla Polski będzie podejmowanych w Brukseli i co by iść głosować bo to takie ważne. PRL był chociaż formalnie niezależnym państwem. Miał w miarę niezależny system gospodarczy, a wielu ludzi aparatu tamtejszej władzy to jak się okazuje z biegiem czasu to byli dość porządni ludzie. Mówiło się, że partia kradła, ale po „prywatyzacji” z lat 90-tych maleńkie złodziejstwa starszych towarzyszy przypominają wyrwanie staruszce torebki przy napadzie na bank dokonanego przez młode pokolenie tychże towarzyszy.

Organizowanie takiej uroczystość jest moim zdaniem z założenia wpisanie w politykę propagandową i budowanie mitologii. Po co to wszystko? Jak to po co? Aby znowu ludzi utwierdzić w przekonaniu jakie to szczęście, że odzyskaliśmy niepodległość, tak naprawdę ją jeszcze bardziej tracąc.

Obchody będą w Krakowie, bo w Gdańsku „dymią” niedobitki stoczniowców. Tych stoczniowców, którzy stali się symbolem procesu zwieńczonego 20 lat temu rzekomą zmianą. Historia zatoczyła koło. W tej chwili nikt się z nimi już nie liczy, Polsce nie są potrzebne stocznie, bo budowanie statków to przeżytek. Budujemy teraz gospodarkę oparta na wiedzy – cokolwiek to znaczy. W tej chwili stoczniowcy jak i inne duże grupy zawodowe likwidowane skutecznie w Kraju Nadwiślańskim przez ostatnie 20 lat są nikomu nie potrzebne. A to że one ową zadymę wywołały? To dziś już nikogo nie obchodzi. Mówi się, że rewolucja pożera własne dzieci. Zawsze na czoło wysuwa się zaplecze, a zdobywcy barykad? Ideały? Jakie ideały?

Jak w PRLu: Na wybory do Europarlamentu pójdzie kilkanaście procent uprawnionych. Wybiorą tych co trzeba wybrać. Oczywiście zwycięży Front Jedności Narodowej z awangardą postępu w postaci Platformy, W sejmie znowu zaczynają grzebać przy konstytucji, więc może nadszedł czas, aby wzorem starszych braci wpisać tam przewodnią rolę partii? PO rozmawia z elektoratem przy pomocy bilbordów i spotów w TV. PIS robi tak samo. A kto rozmawia z ludźmi? Mnie interesuje te osiemdziesiąt kilak procent ludzi którzy nie pójdą głosować. Wali im to i w pewnym sensie to akceptuję. „Jest super, jest super więc o co ci chodzi?”

Polska czeka wybuch niezadowolenia społecznego. Owe niezadowolenie będzie miało może nawet wymiar Europejski? Nie wiem. W każdym razie coś wisi w powietrzu. Potrzebna jest tylko iskra. Oby nie jak w przypadku buntów w PRL, ktoś w ten sposób nie kanalizował tylko prawdziwego wkurzania tak jak miało to miejsce Poznaniach, Ursusach, Radomiach. W końcu Samoobrona już w III RP nie założyła się sama.

P.S.

Leczę się ze zmieniania świata. Co nie znaczy, że nie przestaję marzyć o lepszej Polsce.

czwartek, 7 maja 2009

Stabilna lokata na czas kryzysu

Podobno jest kryzys. Ludzie szukają stabilnych możliwości ulokowania swoich oszczędności, dlatego ceny złota biją rekordy. A tu niespodzianka!
Może ten kryzys to ściema, bo jest w TV a nie na ulicach?

Nie wypada jednocześnie jeść i mówić. Zwłaszcza, gdy jedzonko jest smaczne.

Sukces Unii w naszym kraju i masowe, bezkrytyczne i ślepe poparcie dla tej koncepcji to zjawisko złożone i wynikające z dobrze zaplanowanej inżynierii społecznej. Jednak istnieją pewne prawidłowości pokazujących pewne prawidłowości. Przede wszystkim zatroszczono się o poparcie elit, zwłaszcza politycznych i ich klienteli, „kupując je”. W wyniku integracji z Unią na obecnych zasadach powstało wiele nowych instytucji, etatów i synekur zapewniających zarówno politykom jak i ich urzędniczej klienteli dostatnie życie. Trudno, więc spodziewać się, iż z tej stron zostanie przepuszczony choćby najmniejszy atak na podstawę funkcjonowania tego systemu. Drugie w kolejności są organizacje pozarządowe o dużym oddziaływaniu i ich liderzy, dla których skierowano spore środki na realizację różnego rodzaju prospołecznych projektów. To że te pieniądze poza doraźnymi efektami nie przynoszą większych rezultatów jest oczywistością. Trzecią grupą dopuszczoną do stołu, są rolnicy. Dopłaty do produkcji rolnej – zwłaszcza te trafiające do małych gospodarstw – to „pieniądze za nic”. Często zresztą jedyne jakie obok rent i emerytur trafiają do wiejskich gospodarstw domowych, bo nieopłacalność jakiejkolwiek produkcji jest oczywistością. Pokrzykiwania pewnych grup rolniczych są oczywiście marginalizowane. Procesowi temu towarzyszą dwa tożsame zjawiska: „rozbicie” wielkich zakładów przemysłowych a co za tym idzie robotniczych środowisk nacisku, (czego obrazem jest marginalizacja związków zawodowych w życiu publicznym) oraz odpowiednia jednolita polityka medialna.

Sytuacja ta przypomina nieco tworzenie przeszło 500 lat temu struktur państwowych w wyniku kolejnych unii litewsko-polskich. W ich wyniku elity litewskie przyjęły polską kulturę. Nie było żadnego podboju, żadnej eksterminacji. Po prostu naturalny proces.

Nauczka z różnych tego typu integratorskich przedsięwzięć zostaną wyciągnięta i nikt nie próbuje już wzorem ostatnich 500 lat narzucać jedynie słusznej kultury. Wystarczy kolonializm gospodarczy i podporządkowanie produkcji krajowej w stosunku do „państw centralnych”.

Wzorem jest bardziej Cesarstwo Rzymskie, które za bardzo nie interesowało się sprawami wewnętrznymi prowincji. A mimo top upadło. Musimy także pamiętać, że Rzym był kiedyś republiką. Wyciągnięto również wnioski i z tego faktu. W tej chwili buduje się od razu cesarstwo lecz z demokratyczną fasadą. Kiedyś władcy mieli tyle odwagi, że sprawowali władzę personalnie. W tej chwili wystarcza im pociąganie za sznurki. Jednak to także może się zmienić, czego uczy przykład pakietu telekomunikacyjnego, do którego PE ma wrócić po wyborach. Głosowanie do skutku, jak w przypadku irlandzkiego referendum.

Nie znaczy to, że Unia to samo zło. Wręcz przeciwnie! Lecz Unia wolnych zwłaszcza gospodarczo, a nie niewolników i panów. Sfera wolność jest więc podstawową kwestą, o którą należy się dopominać. Pomysł na europejską integrację polegał pierwotnie na stworzeniu wspólnego rynku na nie budowie struktur państwowych.

środa, 6 maja 2009

Znowu ograniczenie praw

http://www.rp.pl/artykul/16,300963_Skazani_nie_wystartuja_w_wyborach.html
Czyli to niezawisłe sądy i organy ścigania będą miały pośredni wpływ na możliwość lub niemożliwość wyboru konkretnej osoby do parlamentu. To kogo chcę poprzeć nie powinno być tylko moją decyzją. Oczywiście jak zwykle ktoś miał dobre intencje, ale jak wiemy to właśnie nimi wybrukowane jest piekło. W semie znalazł się w zeszłej kadencji (i pewnie w obecnej też) plankton różnej maści. Ale to niestety jest jest wada demokracji z która powinniśmy nauczyć się żyć. Stwarza to pole do najróżniejszych manipulacji. Poseł to trybun ludu i tylko głos ludu powinien decydować o tym kogo sobie ten lud na takiego trybuna wybierze.
W czasie wojny Polacy ratowali Żydów z narażeniem życia i łamiąc w ten sposób obowiązujące w Generalnym Gubernatorstwie prawa. Czy robili dobrze czy źle? Oczywiście że dobrze, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Prawo - jak pokazuje historia - może być różnie a ludzie powinni kierować się etyką. A od oceny tego zwłaszcza w przypadku wyborów powinien być wyborca. Tak więc wszystkie zwierzątka są równe - ale jak to bywa w "nieprzewietrzanej" demokracji - niektóre są równiejsze.

poniedziałek, 4 maja 2009

Globaliści i lokaliści

Wcześniej już o tym wspomniałem. Proponuję inne kryterium podziału sceny politycznej. Nie lewica i prawica, bo coraz mniej to znaczy. Ugrupowania polityczne dzielą się na zwolenników globalizacji i lokalisów. Globaliści dążą do jak największej koncentracji władzy i kapitału, co zaczyna zagrażać podstawom wolności i demokracji w Europie. Lokaliści to ci, którzy chcą aby większość problemów była rozwiązywana na poziomie krajowym i lokalnym, a więc aby była zachowana jak największa kontrola społeczna nad działaniami polityków. To właśnie sfera wolności gospodarczej, wolności praw jednostki i jej wpływu na decyzję władz jest największym skarbem Europy, który należy pielęgnować. Potrzebne jest wyznaczanie sfery poza, którą jakakolwiek władza nie ma prawa wstępu. Lokaliści chcą aby bogacili się ludzie a nie koncerny.
To kultura polityczna wbiła nam do głowy podział na lewo i prawo. W grupie lokalistów z pewnością znajdzie się trochę osób o poglądach lewicowych, lecz generalnie to raczej prawica. Ważne jest to co dzieje się w najbliższej okolicy, a nie zbawianie świata na siłę. W tej chwili światem nie rządzą politycy, lecz bezimienne wielkie korporacje. Jest coraz mniej ludzi bogatych i coraz mniej biednych. Nie ma to nic wspólnego oczywiście z wolnym rynkiem, ani i ideałami socjalizmu. Problem jest po prostu ponad tym wszystkim co do tej pory uznawaliśmy za przedmiot walki politycznej.
Tylko gdzie owych lokalistów szukać na Polskiej scenie politycznej? W parlamencie ich nie uświadczysz. W samorządach i owszem. Ludzie rozumieją to instynktownie. Dlatego wielu działaczy samorządowych z powodzeniem startuje w wyborach do parlamentu. Tylko co z tego jak poddani dyscyplinie partyjnej stają się z reguły „kolejną cegłą w murze”. Problem w tym aby ludzie zadali sobie sprawę, że nie chodzi tu o wolność: osobistą, gospodarczą, słowa i wolność samą w sobie. Człowiek to zwierze polityczne jak nauczał Arystoteles i potrafi się samo zorganizować. Poziom przesterowana w Unii osiągnął chyba apogeum, a głosowany jutro pakiet telekomunikacyjny być może jest kroplą, która przeleje szalę społecznego niezadowolenia. Jest to zresztą świetny przykład typowo globalistycznego działania. Pod petycją do Eurodeputowanych podpisało się 55 tys. ludzi, czyli ludzie potrafią się jeszcze zorganizować w obronie ich praw. To dobry znak na przyszłość.

niedziela, 3 maja 2009

Babilon płonie

W ostatnim felietonie Stanisława Michalkiewicza znalazłem fragment, wobec którego nie można przejść obojętnie. Nie dziwi mnie bynajmniej fakt, iż w reżimowych mediach fakt ten przeszedł bez echa. Ale oddajmy głos Mistrzowi z Bełżyc:
"[...]Otóż generał Kiszczak zeznał przed niezawisłym sądem, że „Solidarność” nie wywalczyła niczego, czego by on jej przedtem nie podarował. Że tak naprawdę, to on właśnie jest dobroczyńcą narodu i twórcą historii, a nie Kuroń Michnik (Michnik to nazwisko), Wałęsa, a nawet – horrible dictu! – „drogi Bronisław”! I to w momencie, gdy w Brukseli odsłonięto tablicę ku czci „drogiego Bronisława”, jako jednego z ojców całej postępowej Europy, a kto wie – może nawet i świata! W tej sytuacji Lech Wałęsa ze swoimi legendarnymi skokami przez płot, Kuroń Michnik ze swoimi płomiennymi manifesty i „drogi Bronisław” ze swoimi kalkulacjami wychodzą, jeśli nie na durniów, to w każdym razie – na żałosnych figurantów, manipulowanych przez generała Kiszczaka i jego podwładnych. Słowem – wszystkie legendy na nic! A to ci dopiero siurpryza, a to ci dopiero cios poniżej wszelkich pasów cnoty! Nic dziwnego, że w środowisku autorytetów moralnych rewelacje generała Kiszczaka przyjęto głuchym milczeniem; nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał – ale dopiero w świetle tych rewelacji można zrozumieć zaskakujący zwrot dokonany przez Adama Michnika, żeby otworzyć wszystkie archiwa IPN. [...]"

sobota, 2 maja 2009

Ile tata Marka ma sadzonek?


W ćwiczeniach dla pierwszej klasy szkoły podstawowej mojego syna, wprawne oko mojej małżonki wypatrzyło pewne zadanie. Patrz obrazek obok.
No tak dziecko musi wiedzieć ile ma sadzonek, aby za kilka lat diler go nie oszukał
Najlepsze jest: "uzasadnij działanie". Co tu uzasadniać? Śmiechawka, rozszerzone źrenice...
To taki absurdzik przy weekendzie.