wtorek, 29 maja 2012

Wojenna partia szachów


Pytanie: po co komu taka wojna? Po to aby na gruzach nowego świata zbudować ten nowszy i wspanialszy. Po to, aby zwiększyć posiadane wpływy do władzy globalnej i absolutnej. W takiej sytuacji opłaca się być krajem peryferyjnym i bez znaczenia. Czy zatem rządy III RP to strategiczny wybieg? Nie wydaje mi się.
"Prawda jest ekstremalna, wyśrodkowanie jej sprawa, że jest kłamstwem."

niedziela, 27 maja 2012

czwartek, 24 maja 2012

środa, 23 maja 2012

Cover lepszy od orginału

Szkoda, że John odszedł z Red Hot Chili Peppers, a Donna z tego świata. To pierwsze jest na szczęście odwracalne.

Cover:

Oryginał:

niedziela, 20 maja 2012

Opuszczone oczy władzy


Cały program

Władza ucieka. Politycy nie potrafią się przyznać przed społeczeństwem, że stracili kontrolę nad tym krajem. Ludzie małych geszeftów, potrafią dopuścić do tego, że firma, która wygrała przetarg na budowę autostrady robi osiemset milionów długu bez żadnego nadzoru, nie potrafią znaleźć winnych zaniedbać, czy sami przyznać się do błędu. Nic tylko polityczny bełkot, stara zdarta płyta o unijnych funduszach w bankrutującej Unii. Jesteśmy krajem peryferyjnym, który nie potrafi wyłonić nowych widzących realne problemy elit.

poniedziałek, 14 maja 2012

Dekalog obywatela

Ktoś w sieci opublikował komiks z 1947 roku pt. "Is This Tomorrow", prezentujący Amerykę pod rządami komunistów. Przerażająca to wizja, gdy na Capitolu pojawia się czerwona flaga z sierpem i młotem. Komunizm zmienił metody i już nie prowadzi rewolucji. Wykorzystuje polityczną poprawność i zmianę obyczajowości aby zmienić ludzką świadomość, a właściwie ją uśpić i wtedy zatryumfować. Ale nie to zainteresowało mnie najbardziej. Na końcu komiksu znajduje się "Dekalog obywatela". Oto on:
  1. Znaj swój rząd.
  2. Znaj problemy przed nim.
  3. Obserwuj co się dzieje na świecie.
  4. Bądź tolerancyjny dla innych ras, religii i narodowości.
  5. Praktykuj swą religię.
  6. Czytaj krytycznie gazety i czasopisma.
  7. Rób użytek ze swojego głosu.
  8. Patrz na ręce swym politycznym reprezentantom.
  9. Przystępuj do politycznych organizacji.
  10. Bądź przede wszystkim Amerykaninem (Polakiem).
Trafne zawsze i pod każdą szerokością geograficzną.

niedziela, 13 maja 2012

W poszukiwaniu szczepionki

Można powiedzieć, że wykrakałem. Ludzie przestają ufać politykom i mają rację. W internecie pojawiają się coraz ostrzejsze komentarze i to nie w stosunku do konkretnych polityków i partii lecz do wszystkich. Mądrale nazwą to być może "kryzysem zaufania do demokracji" albo "utratą autorytetu przez klasę polityczną" - jak zwać tak zwać, ale w obu tych frazesach jest odrobina prawdy. Wszyscy do złudzenia powtarzają, że demokracja nie jest doskonała, ale nie wymyślono nic lepszego. Aż trudno w to uwierzyć, ale ludzie tak przyzwyczaili się do tego przypisywanemu Churchillowi frazesu, że traktują go jako dogmat. Trudno też uwierzyć w to, że ludzie przez setki tysięcy lat nie wymyślili nic bardziej doskonałego. Świadczy to nie najlepiej o afirmowanej na prawo i lewo ludzkości. Faktem jest, że ludzie w swej zbiorowości nie poczynili specjalnych intelektualnych postępów od zarani swych dziejów. A być może masowa demokracja - historycznie sprawdzająca się tylko w małych społecznościach - jest tak świeżym wynalazkiem, że nie nauczyliśmy się jeszcze jej stosować?
Być może warto byłoby odsunąć od władzy wszelkich utracjuszy i ich ideologię generowania długu i bazowania na naiwności i niedojrzałości wyborców?

Kluczem do demokracji jest niezrozumienie nie tylko mechanizmów funkcjonowania gospodarki czy życia społecznego przez większość populacji. Idąc tym tokiem rozumowania można by było uznać, że rodacy nie rozumieją znacznie więcej, a zwłaszcza słowa pisanego. Od lektury gazet począwszy na czytaniu umów kredytowych skończywszy. Nawet ostatnio pewien bank postanowił zrobić sobie z nas jaja w swej promocyjnej kampanii. Znany aktor udaje prowadzącego teleturniej, w którym dzwoniący nie jest w stanie odpowiedzieć na banalne pytanie. Bardziej jednak obiektywną miarą ekonomicznych postaw i zachowań Polaków jest ich wielkość zadłużenia. Podobno kilka milionów z nas nie radzi sobie ze spłatą swych zobowiązań.

Ale to tylko jedna z możliwych interpretacji. Problem ten może mieć również i etnologiczne tło. My ludzie - jak już wspomniałem - jako zbiorowość nigdy nie byliśmy i pewnie nie będziemy zbyt bystrzy. Dlatego kultura wyposażyła nas w tradycję, którą budowali nasi przodkowie przez pokolenia. To ona pozwala nam przetrwać i zachować się wobec wyzwań, które stawia przed nami życie. Mądrości te przybierały niekiedy formę powiedzeń, czy przesądów. Na przykład słynny przesąd z czarnym kontem przebiegającym drogę to nic innego jak gotowy przepis zachowania w ekstremalnej sytuacji. Do dziś w myśliwskim języku mianem kota określa się zająca. "Gdy idąc przez las zauważysz przebiegającego ci pod nogami w poprzek drogi zająca, - głosiła prastara instrukcja - może to oznaczać to, że i ty musisz zmykać, gdyż ów zając nie boi się ciebie ale jakiegoś potężniejszego niebezpieczeństwa." Ta uniwersalna przestroga przez setki, a być może tysiące lat utrwaliła się w formie przesądu, odrywając się od jej praktycznego pierwowzoru. Problem polega na tym, że we współczesnym świecie zmiany zachodzą tak szybko, że nasza zbiorowa świadomość nie zdążyła przygotować nam odpowiednich kulturowych "szczepionek", co więcej reklamowe przesądy, do tego stopnia wypaczają rzeczywistość, że od kilu lat obserwujemy kolejny trend. Mianowicie coraz więcej - zwłaszcza młodych ludzi - pozbywa się z domów telewizora. W zeszłym roku uczyniło tak podobno ok. 2% Polaków.

Ludzie zatem przestali ufać politykom. Czy jest to zapowiedź powolnego procesu uodparniania na psujące demokrację socjalistyczne mrzonki, czy też początek odejścia od samej demokracji, która zaczyna jest cywilizacyjnym tabu współczesnego zachodniego świata? Być może po rekonwalescencji demokracja przybierze pierwotną formę? Aby tak się stało należy unicestwić dominujący obecnie model mediów i wmawiania ludziom co mają myśleć. Nie będzie to łatwe. Poza tym jest mało prawdopodobne, że obecny porządek zmieni się w sposób ewolucyjny. Natomiast dość prawdopodobnej jest to, że lewacy i drukarze pieniędzy przygotowują właśnie kolejną krwawą korektę swej utopi. Musimy zatem cierpliwie czekać na kulturową szczepionkę.

Logorama

Niewinna zabawa znakami towarowymi czy przerażająca alegoria otaczającego nas ze wszystkich stron świata korporacji?
Korporacje tworzą w tym filmie świat kompletny, niemal doskonały. Gdy wymarzysz sobie coś okaże się, że pseudo rynek zoptymalizowanych produktów już na to wpadł i szuka tylko sposoby, aby ci ten produkt dostarczyć. Nie ma w tym wszystkim miejsca dla człowieka jest tylko product placement.

poniedziałek, 7 maja 2012

Manewry

Wczoraj Francuzi wybrali Prezydenta, a Grecy nowy parlament. Gdybyśmy byli suwerenni, wiadomości takie nie robiłyby na nikim szczególnego wrażenia. Ale żyjemy w „europejskiej rodzinie narodów” i system naczyń połączonych ma znaczenie. Zarówno nad Sekwaną jak i obok Akropolu tryumfowali socjaliści. Czyli ideologia, która wprowadziła zarówno jeden jaki drugi kraj w tarapaty staje się w opinii wyborców panaceum na problemy. Przypomina to sytuację, w której niesforne dziecko zdemolowało swój pokój, a rodzice ukarali je kupnem kolejnej zabawki. Wybory przypominają także faceta, który notorycznie bije swoją żonę, zaś powiadomione o tym organy ścigania dają w formie kary owemu delikwentowi przewiązaną piękną wstążką policyjną pałę. Ponieważ specyfiką „europejskiego system naczyń połączonych” jest to, że można łatwo przewidzieć nastroje i w innych krajach, możemy się więc spodziewać, że kolejne wybory parlamentarne w naszym kraju wygra niejaki Palikot. Już zrobił w tej kwestii pierwszy ruch obiecując wszystkim Polakom pracę. Nie sprecyzował co prawda gdzie i jaką, ale zawsze wielkie budowy socjalizmu charakteryzowały się etatochłonnością, więc wszystko przed nami. 
Zupełnie inną kwestią jest to, że przegrani to raczej dymani prawicowcy. Gdyby byli nimi naprawdę już dawno opowiedzieliby się przeciwko Unijnemu i bankowemu zamordyzmowi. Tym czasem Unia ma nowy pomysł na samą siebie. Nie jest to pomysł nowy, a polityka oszczędności ma być ponownie zastąpiona polityką wzrostu. Czyli utrzymania rozdawnictwa i biurokratycznego statu quo. Problem polega jednak na tym, że nie ma co rozdawać, więc czeka nas wyłącznie dryf i powrót do frazesów. Wszyscy zatem czekają nadal na ostateczne rozwiązanie.
Wczoraj odbyło się także referendum, w którym Serbowie zdecydowali o swoim przystąpieniu do wspólnoty bankrutów. I to chyba pokazuje jaką Unia ma realną nową strategię. Jak każda piramida finansowa będzie się rozrastać do chwili, aż znajdą się frajerzy, którzy będą gotowi finansować wyższe szczeble piramidy naiwne licząc, że i im przyjdzie konsumować owce pracy tych, którzy przystąpią po nich. Nowych kandydatów na razie nie widać. No chyba, że dojdzie do zbliżenia z Rosją i stworzenia wielkiej Unii od oceanu do oceanu. Aby zrealizować ten plan trzeba będzie najpierw przekabacić Ukrainę. Wydaje się to jednak na razie mało realne biorąc pod uwagę zapowiedziany przez Niemcy bojkot Euro w tym kraju. Jednak polityka długofalowa różni się w sposób znaczny od tej doraźnej. Najprawdopodobniej w bojkocie chodzi o to, aby niemieccy kibice nie zobaczyli na własne oczy ile może kosztować wódka i benzyna. Jakiś czas temu słyszałem wypowiedź pewnego prezesa dużej firmy, który powiedział, że rozważa przeniesienie części produkcji swego przedsiębiorstwa na Ukrainę właśnie, gdyż nie trzeba tam płacić ekologicznych haraczy. Czyli polityka polityką, a życie życiem. O ile w takiej sytuacji w ogóle można mówić o polityce.

niedziela, 6 maja 2012

Koko koko – Czerska spoko

Opadł już bitewny kurz związany z wyborem naszego hiciora na Euro. Już wypowiedziały się na ten temat wszystkie gadające głowy, już wszyscy przedstawiciele branży wylali swe krokodyle łzy nad bezguściem ludu tubylczego, który miast kulturalnych raperskich postękiwań wolał starsze panie spod Tomaszowa. Pamiętam sprzed kilku lat podobne gęgana amerykańskich treserów od gustów, gdy okazało się, że nagrodę Grammy w kategorii contry otrzymał jakiś stary pieśniarz śpiewający a capella piosenkę o umieraniu. Ileż to było gęgania i wyrywania włosów.
Widowo przecież nie od dziś, że inżynierostwom Maoniom podobają się tylko te kawałki, które już słyszeli. A tu zdziwienie! Lud pozostawiony na chwilę sam sobie urwał się z uwięzi i żaden „wybitny” nie zarobił.

Ale oto w sprawie piosenki przemówiło także nasze czołowe gęgadło.
I co powiedziało?
Ano, że sami jesteśmy sobie winni. Bo: „Oddanie wyboru w ręce widzów w ostatnich latach zawsze oznacza ryzyko.” No tak. Święte słowa! Bo demokracja jest dobra tylko wtedy, gdy ludziska zagłosują na tego na kogo powinni zagłosować. A jak niedaj Boże bez odpowiedniej medialnej tresury i głosu autorytetów wybiorą się do urn wyborczych i wybiorą nie tak jak trzeba, znowu trzeba będzie organizować jakieś nocne zmiany.

Ciekawe co tylko w przerwie jakiegoś finałowego meczu powie nam kolejny Towarzysz Winnicki.



A swoją drogą sądzę że, przed dziewczynami z zespołu Jarzębina kariera stoi otworem. Ich hicior - po niewielkiej korekcie teksu - będzie jak znalazł na kampanię promującą wśród tubylców koncepcję wprowadzenia Euro:
Koko - Koko Euro spoko,
Złoty stoi za wysoko.

sobota, 5 maja 2012

Patologia transformacji



Oglądając ten materiał warto obserwować zachowanie Prof. Bugaja.

czwartek, 3 maja 2012

No to mamy koleją zarazę

Bojkot

Nigdy bym nie przypuszczał, że będę kiedykolwiek popierał Angelę Merkel. Tak jestem za bojkotem Mistrzostw Europy na Ukrainie. I to wcale nie dlatego, że zmieniłem poglądy, czy uległem stadnemu współczuciu dla pewnej kobiety z sikaniami na rękach. Ja po prostu nie cierpię piłki nożnej, więc im jej mniej, tym dla mnie lepiej. 
O piękniej Julii, która swoją biznesowo – polityczną karierę zaczęła od wypożyczalni pornosów i o jej uwięzieniu pisałem już kiedyś. Nadal nie widzę najmniejszych powodów dla których rząd Ukrainy nie mógłby skazać i uwięzić osoby, która szkodziła swojemu krajowi, o ile rzecz jasna stawiane jej zarzuty były prawdą. 

Nikt jednak nie ma pewnie złudzeń, że nie chodzi w tej całej sprawie o jakąś biedną podstarzałą kobiecinę, lecz o jakąś inną rozgrywkę. Mam w tej kwestii kilka hipotez. 
1. Rosyjscy i Niemieccy harcownicy zaczynają propagandową przymiarkę do korekty swych stref wpływów. A to może oznaczać tylko dalszą eskalację napięć
2. Możemy mieć do czynienia z tematem zastępczym, którego rolą jest odciągnięcie ewentualnego zainteresowania opinii publicznej realnymi problemami, takimi jak chociażby brak pomysłu na reformę Unii.
3. Trzecia, bardziej prawdopodobna hipoteza dotyczy niedopuszczenia do zacieśnienia Polsko – Ukraińskich więzi. Nie od dziś wiadomo, że ewentualny naturalny sojusz naszych krajów mógłby stać się realnym zagrożeniem dla strategicznego partnerstwa Niemiec i Rosji. Agentura wpływu nie może zatem pozwolić nawet na wyłonienie się tego typu myśli politycznej w naszych krajach, bo odtworzenie Rzeczypospolitej jako przestrzeni życia Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów mogłoby doprowadzić do powstania daleko idącej alternatywy dla jedynie słusznej Unii. Wspólna organizacja igrzysk to zbliżenie między naszymi krajami, a przy braku własnej polityki zagranicznej proces ten mógłby mieć charakter oddolny i spontaniczny. 

Najbardziej zadziwiająca jest postawa Jarosława Kaczyńskiego, który dziś - najprawdopodobniej na przekór rządowi - postanowił przyłączyć się do bojkotu. Poza Angelą muszę tym razem poprzeć także Tuska. W naszym interesie geopolitycznym, jest przynajmniej milczenie w tej sprawie. Rzecz jasna rząd milczy nie dlatego, bo widzi jakiś geopolityczny interes, tylko dlatego, że jak zwykle nie mam za wiele do powiedzenia. Ale to już inna historia. Moje zaskoczenie postawą lidera PiS jest o tyle duże, że jest ona sprzeczna z ideą ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Ale co tam sentymenty i długofalowa polityka, gdy należy robić swoje. Ja w końcu też dołączam nie do bojkotu. A być może po prostu Jarosław, podobnie jak ja, także nie lubi piłki?

Dziś postanowiłem bojkotować także rocznicę konstytucji, która nie dość, że była zamachem stanu, to sprowadziła na nasz kraj kolejne nieszczęścia. Ale Polacy mają chyba skłonności do masochizmu. 

środa, 2 maja 2012

Logika owczego pędu

Jakiś czas temu miałem okazję uczestniczyć w pewnym spotkaniu. Tak się złożyło, że uczestniczyło w nim kilku zamożnych ludzi prowadzących najróżniejsze biznesy i pewien profesor od samochodów. Początkowa ogólna dyskusja na temat chwały polskiej motoryzacji i niezrewaluowanych wspaniałych konstrukcji zeszła na jeden konkretny modle samochodu. Chodziło o CWS T-1. Polską przedwojenną konstrukcję autorstwa inżyniera Tadeusza Tańskiego. Samochód wspaniały i porównywalny z Rolls-Royce’m, który można było rozebrać i złożyć przy pomocy jednego klucza.
Bardzo szybko przypominałem sobie, że Tadeusz Tański został zamordowany przez Niemców w Oświęcimiu i że ostatnio była nawet 70 rocznica jego śmierci.
- Szkoda człowieka, mógł wiele jeszcze dokonać – powiedział jeden z rozmówców – Ale chwileczkę. Oznacza to, że wygasły prawa autorskiej do jego konstrukcji i stała się właśnie domeną publiczną. – Jak nie trudno się domyśleć był to prawnik specjalizujący się w prawach autorskich, który przysłuchiwał się dyskusji.
- Oznacza to, że w przypadku odtworzenia produkcji nikt z rodziny inżyniera nie może rościć sobie praw do konstrukcji. Otwórzcie więc panowie ten samochód i sprzedawajcie za ciężkie pieniądze. – Rzuciłem mimochodem. - Zapanowała cisza. Po chwili profesor od samochodów powiedział, że to dobry pomysł i że wie skąd zdobyć oryginalne plany. Biznesowa grupa popatrzyła się po sobie. Jeden z panów stwierdził, że ma halę w której można by było umieścić produkcję, drugi stwierdził, że może i watro byłoby w to zainwestować.
Jaki jest finał tego epizodu? Nic z tego nie wyszło. Po pewnym czasie i ostudzeniu emocji panowie stwierdzili, że biznes nie jest tak świetny jak się wydaje, bo gdyby był na to jakiś grant – to co innego.
Morał
Panoszący się duch interwencjonizmu, tzw. unijne fundusze i giełdowy anonimowy ciułacz sprawiły, że inwestycja w cokolwiek ma teraz sens tylko wtedy, gdy nie jest dokonywana za swoje pieniądze. Obniżył się być może zatem próg ryzyka, który do niedawna charakteryzował tylko wielkie korporacje. Tego typu podejście w dramatyczny sposób obniża koniunkturę i paraliżuje większość możliwych w małym biznesie niszowych inwestycji. Teraz opłaca się wziąć kasę na coś, a nie wydać i pomnożyć swoją. No chyba, że powyższy przykład nie jest reprezentatywny.
A może nie warto robić interesów w których w tle są ofiary Oświęcimia? Nie sądzę. Są tacy za oceanem, którzy w tej kwestii nie mają najmniejszych skrupułów.

P.S.
Wczoraj oglądałem w TV program o źródłach kryzysu. Jeden z uczestników programu wspominał o tykającej bombie nowego – tym razem azjatyckiego – zarzewia kryzysu na rynku nieruchomości. Powiedział, że nie tak dawno temu w Pekinie było całkowite zaćmienie słońca. Przejechał się samochodem po mieście chcą zobaczyć, czy pracujący w biurowcach ludzie pozapalają światła. Okazało się, że w sporej część budynków nie płonęła ani jedna żarówka. Po prostu nabudowano wiele biurowców na które nie ma popytu. Po analizie statystyk okazało się także, że w samych Chinach stoi 65 milionów pustych mieszkań, na które nikogo nie stać. Najprawdopodobniej jednocześnie wielu inwestorów niezależnie od siebie uznało, że w tak dynamicznie rozwijającej się gospodarce jak chińska najlepszą intestacją będzie deweloperka. Zatem musi nadejść korekta i refleksja, że najmniej pewny interes to ten, który wszyscy uznają za pewny. 

wtorek, 1 maja 2012

Cześć pracy

Przypadające na dzisiejszy dzień święto pracy ponoć po raz pierwszych na ziemiach polskich było obchodzone w 1940 roku, a więc w czasie, gdy nasi "strategiczni partnerzy" po raz kolejny rozdrapali nasz kraj. Nic więc dziwnego, że po mimo zmian systemowych i przeróżnych transformacji święto pozostało świętem. Po pierwszej zdobycze socjalizmu nie tak łatwo odłożyć do lamusa. Po drugie pokazuje to w sposób dobitny jaką farsą były te zapowiadane transformacje.

Sądzę, że praca sama w sobie i pozbawiona kontekstu jest absurdem. Z tego co koniecznie, instrumentalne i często mało przyjemne, bolszewicy uczynili swój symbol i obiekt afirmacji. To tak jakby ważny był kilof, łopata oraz kopanie dołu a nie potrzeba umiejscowienia w nim rury doprowadzającej wodę czy prąd do jakiegoś domostwa. Ważny jest przecież cel do którego się dąży, a im da się go osiągnąć prostszymi metodami tym lepiej. Dlatego zawsze jako urodzony leń, będę miał prace w pogardzie w odróżnieniu od umiejętność twórczego, abstrakcyjnego myślenia i sztuki osiągania celów. „Ludzie chcą mieć pieniądze, a nie pracę” - śpiewał niegdyś Kazik. Ludzie powinni się rozwijać i realizować siebie, a nie zapieprzać dla samego zapieprzania. Gdy życiowe powołanie pozwoli zarobić na chleb – mamy chyba pełnię szczęścia.

Ale jak święto - to święto. Postanowiłem je uczcić. Dzisiejszy dzień poświęcę na pracę w ogrodzie, czy się to komu podoba czy nie. Bo jak najlepiej uczcić święto pracy? Oczywiście pracą.