poniedziałek, 26 maja 2014

Wybory dróżnika

Ludzie w jakiś instynktowny sposób wyczuwają kiedy chce ich się zrobić w balona. Tak jest z wyborami do Europarlametu. Ludzie albo wiedzą, albo wyczuwają, że „to coś” ma tyle do powiedzenia co kurczak na rożnie, więc nie chce się prawie nikomu iść głosować. Parlament Europejski nie ma żadnych istotnych uprawień, nie wybiera nawet Komisji Europejskiej (zatwierdza wybór Komisji i jej przewodniczącego), a jego przełożenie na los obywateli jest znikome. Stąd być może niska frekwencja w wyborach do owego „listka figowego”. Równie dobrze można by było zrobić na kolei wybory powszechne na wybór dróżnika, a każdy z kandydatów mógłby przekonywać o swoim unikalnym stylu podnoszenia szlabanów. Dyrdymały, które opowiadają zwykle przed tymi wyborami kandydaci z prawa czy lewa są chwilami równie kuriozalne. 
Jeśli ktoś myśli, że wyniki tych wyborów przełożą się na samorządowe – jest w dużym błędzie. Tam frekwencja będzie zdecydowanie wyższa.

niedziela, 25 maja 2014

Czasy mamy dość teatralne

Kilka dni temu siedziałem w samochodzie na parkingu przed jednym ze sklepów w oczekiwaniu na żonę. Podszedł do mnie jakiś mężczyzna, przywitał się i już wiedziałem co mnie czeka. Spodziewałem się standardowej gadki: „kierowniku, na bułkę”, albo „suszy mnie, poratuj bracie”, a tu nic z tego. Gość wyciągnął z reklamówki konserwę rybną i powiedział ze łzami w oczach, że jest głodny, na konserwę wydał ostatnie pieniądze, a teraz nie ma na bułkę. Zaintrygował mnie innowacyjnym podejściem do tematu więc zacząłem się dopytywać co i jak. Forma była mistrzowska, ale treść już nie bardzo, bo uzasadniając swoje dramatyczne położenie zaczął nieco plątać się w zeznaniach ale lał przy tym łzy niczym zawodowy żałobnik. Nie ukrywam ujął mnie za serce. Rzecz jasna nie swoją „bajerą” tylko kunsztem aktorskim i dałem mu ze dwa złocisze. Był po prostu świetny. Tak łgać i płakać na zawołanie. Chętnie zobaczyłbym go w jakimś dramacie, najlepiej w roli Hamleta. Ten artyzm i dramaturgia. Zarobił chłop na swoją gażę nie ma co. 
Po przybyciu żony ruszyliśmy do domu oglądając po drodze plakaty wyborcze z całą masą podobnych ściemniaczy. Muszę przyznać na przykładzie spragnionego mistrza autorskiej improwizacji i oglądanych facjat na plakatach, że ostatnimi czasy poziom aktorskiego kunsztu w społeczeństwie podniósł się znacząco. Być może wzrost umiejętności ściemniaczy to jedyne co w naszym kraju rośnie bezustannie, pomimo wzrostu zadłużenia i demograficznej tragedii. Widoczne było to szczególnie teraz. Wystarczy choćby pobieżnie postudiować zadania jakie ma Parlament Europejski aby dojść do wniosku, że to demokratyczny kwiatek do niemal dyktatorskich rządów Komisji Europejskiej, że ciało to ma nie wiele do powiedzenia, a już na pewno nie w kwestiach regionalnych. Gdy jadąc samochodem wiedzę czyjąś facjatę, a pod spodem napis: „Więcej dla Lubelszczyzny”, to muszę przyznać, że przysklepowy wyłudzacz jest lepszy w swej profesji, bowiem nie łże tak bezczelnie. 
Za sklepową szybą w czasie oczekiwania zauważyłem okładkę Wyborczej. Zdjęcie Marka Kondrata i tytuł z nim wywiadu: „Polska się zmienia. Z mendowatej w zachwycającą”. Śmiem osobiście twierdzić, że jest odwrotnie. Stajemy się bardziej mendowaci, o czym świadczą chociażby powyższe przykłady. Ale panu aktorowi wypada tak sądzić z racji na wykonywaną profesję. Aktorowi wypada powiedzieć każdą bzdurę. Gorzej gdy polityk czy mąż stanu są tak naprawdę aktorami o czym nie zdążyli nas jeszcze poinformować. Dawniej aktorów nie chowano na cmentarzach jako ludzi niegodnych i żyjących z blagi. Było to dość niesprawiedliwie, bo jeśli ktoś kłamie, gra i oszukuje, a my wiemy, że tak jest, to jest to po prostu świetna rozrywka. Ale jeśli ktoś wykorzystuje swój talent do wciśnięcia nam kitu, powinien sczeznąć.

środa, 7 maja 2014