środa, 13 marca 2019

W poszukiwaniu celu czyli grillowanie we wstydzie

Od pewnego czasu ciągle jako Polacy jesteśmy utwierdzani w poczuciu winy, a to za nie swoje zbrodnie, a to, że śmiemy być sobą. Co więcej od wielu dekad widoczny jest proces intelektualnej kolonizacji naszych elit, którego przejawem jest gloryfikowanie trendów i mód przychodzących z zewnątrz. Nie ważne czy wiatr wieje od wschodu czy od zachodu. Ważne aby zachwiać naszą autonomię i poczucie wartości. Dla uczciwości warto podkreślić, że ten proces nie dotyczy tylko nas. Od dawna bowiem społeczeństwa zachodu są „grillowane” w poczuciu wstydu. Kino amerykańskie pełne jest filmów w których niedobrzy biali gnębią dobrych i uczciwych murzynów, a homoseksualista albo jest postacią pozytywną albo nie ma go wcale. To także odprysk tego samego procesu.
Z innego nieco punktu widzenia patrząc na wydarzenia ostatnich miesięcy i lat wydaje się, że można próbować je klasyfikować w przeróżny sposób. Mamy wojnę na różnych poziomach kosmopolitów z patriotami, lokalistów i globalistów, lewaków i prawaków. Mamy wreszcie tych, który mają ciągle nowe roszczenia i tych, który na te roszczenia muszą wypracować środki. Ktoś powie, że każdy konflikt ma dwie strony. Lecz czy wywoływanie konfliktów nie jest instrumentem do budowy homogenizowanego społeczeństwa przyszłości? Jeśli tak, to dla inspiratorów tego wrogiem jest każda wspólnota. Marksizm – ktoś powie. Być może tak, ale czy on także nie jest swego rodzaju instrumentem? Inni powiedzą, że w grę wchodzi powstanie idealnego konsumenta, który bez oparcia w wartościach będzie łykał wszystkie mody i trendy, które podpowie mu wirtualne stado. A być może tenże idealny konsument, bezrefleksyjna idealne hodowana tylko na propagandowych przekazach odseparowana od innej wizji społecznego ładu jednostka ludzka  ma za zadanie potępić się sama i imię narzuconej ideologii dokonać aktu samounicestwienia? Do tego potrzeba jest nowa religia eko-panteizmu i religijny guru, który polegnie w imię idei. Za jego przykładem podążą miliony wyznawców widząc w tym jedyny sposób zbawienia swych dusz i uratowania świata przed zagładą. Warunkiem koniecznym tego wszystkiego jest rozłożenie na łopatki religijnej konkrecji. Na pierwszy ogień idzie chrześcijaństwo, a szczególnie zżerany od środka i targany konfliktami i skandalami katolicyzm. Wydaje się więc, że Nowy Wspaniały Świat ma być światem pustym – nie licząc wąskiej elity i oddanych im sług. Świat niewyczerpanych zasobów i rajskiego ogrodu, który jest jednocześnie bogiem. Już nie bóg absolutny – jak w pierwszym etapie, już nie bóg człowiek – jak w etapie drugim, lecz bóg ekosystem. Czy nie jest tak, że wszystkie wstydy współczesności łączą się w jednym generalnym wstydzie – wstydzie bycia człowiekiem.