niedziela, 28 czerwca 2015

Co powinni antysystemowcy?

Jeżeli prawdą jest, że na listach partii pana Kukiza ma znaleźć cała wesoła menażeria polityczna od Korwina do Ogórek to znaczy, że może nas czekać niezła mizeria. Możliwy jest scenariusz Wierzy Babel, w której zamknięci parlamentarzyści z jednej partii nie będą mogli znaleźć wspólnego języka. Oczywiście rozumiem, że współczesny podział na lewice i prawicę ma charakter sztuczny i że wyzwania przed jakimi stoi Polska i świat wymykają się z tej klasyfikacji. Rozumiem też, że Polska potrzebuje głębokich reform ustrojowych z odejściem od modelu opartym na długu i odzyskaniem kontroli przez państwo nad emisją pieniądza już na wstępie. Rozumiem też, że praprzyczyna wszystkiego jest podporządkowanie polityki państwa korporacjom, które mają więcej wspólnego w tej chwili z radzieckimi kombinatami niż z wolnym rynkiem, a samo państwo staje się wyłącznie fasadą dla nieznanego w historii wyzysku. Rozumiem też, że realne kryterium podziału polityki przebiega na linii lokaliści - globaliści. Rozumiem, że potrzebujemy zmiany modelu redystrybucjonistycznego państwa na taki, w którym to obywatel decyduje o tym co zrobi ze swoimi pieniędzmi i że dzięki temu powstanie w Polsce klasa średnia.  Rozumiem, że należy otworzyć wreszcie SBckie archiwa, aby nikt nie miał agentury wpływu i nie mógł szantażować ludzi ujawnieniem kompromitujących ich informacji. Rozumiem, że trzeba pozamykać złodziei. Rozumiem, że to wszystko wymaga zmiany konstytucji. To co napisałem to jednak moje postulaty a nie pana Kukiza, ale mam nadzieję, że on rozumie, że każdy wyborca ma prawo poznać postulaty programowe jego ugrupowania przed wyborami. Mam też nadzieję, że pan Kukiz rozumie, że postulaty programowe należy pierwej wyartykułować w programowej deklaracji, a nie dobierać sobie „wesołą kompanię” w nadziei, że jakoś to będzie. Cała banda cwaniaków, którzy chcą załapać się właśnie na łatwe życie parlamentarzysty także ogląda sondaże i wie, że teraz należy zostać antysystemowcem, bo to teraz „trendi”, aby załapać się na biorące miejsce na dobrej liście.
Nie stać na improwizację i eksperymenty. Obym się mylił i oby z tego zamieszania wyłoniła się nowa oddana sprawie polityczna jakość, którą będzie interesowała realna reforma naszych instytucji i prawa oraz dekolonizacja naszej gospodarki.

sobota, 27 czerwca 2015

Nie ma to jak

  • Nie ma to jak kupić za grosze od swego przyjaciela świetny samochód, który miał od nowości i którym wiózł moją panią i mnie piętnaście lat temu do ślubu.
  • Nie ma to jak odkryć, że owe cudo ma odtwarzacz na kasety magnetofonowe i całkiem przyzwoite nagłośnienie.
  • Nie ma to jak przypomnieć sobie o swojej kolekcji kaset, która czekała cierpliwe dwadzieścia lat na ponowne odkrycie.
  • Nie ma to jak cieszyć się jak dziecko, gdy słucha się przegranej przez profesora od geografii tydzień po premierze płyty Rogera Watersa "Amused to death"* i gdy nie wiadomo co jest bardziej cenne: to wspomnienie, czy ta muzyka. A może nad podziw aktualne jej przesłanie?
  • Nie ma to jak znalezienie pretekstu do wspomnie. I nie ważne, że szumi.
  • Nie ma to jak pisząc posta dowiedzieć się, że Roger Waters przygotował po 23 latach nową wersję tej genialnej płyty nie tylko dlatego, że chce poprawić jej brzmienie. Mówi o tym jak jeszcze bardziej przez te dwie dekady świat się znieczulił i jak ludzie stracili na własną prośbę kontakt z rzeczywistością. I to mówi on - były lider Pink Floyd, a nie jakiś oszołom.
  • Nie ma to jak odkryć, że twój idol ze szczenięcych lat nadal jest twoim idolem.

*Dla młodzieży spieszę donieść, że drzewiej zrażało się, że nauczyciele i uczniowie lubili tą samą muzykę. Co więcej ludzie dzielili się nią legalnie, istniały nawet firmy kopiujące z płyt na kasety i nie było wtedy internetu ani mp3.

czwartek, 18 czerwca 2015

Moda, Uroda i Startupy

Odrobina zdrowego rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Warto czasami zejść na ziemię i zacząć od nazwania rzeczy po imieniu.

wtorek, 16 czerwca 2015

O obrotach ciał politycznych

„Miałem pewne podstawy, aby sądzić, że planeta, z której przybył Mały Książę, jest gwiazdą B-612. Ta gwiazda była widziana raz tylko, w 1909 roku, przez tureckiego astronoma, który swoje odkrycie ogłosił na Międzynarodowym Kongresie Astronomów. Nikt jednak nie chciał mu uwierzyć, ponieważ miał bardzo dziwne ubranie. Tacy bowiem są dorośli ludzie.Na szczęście dla planety B-612 turecki dyktator kazał pod karą śmierci zmienić swojemu ludowi ubiór na europejski. Astronom ogłosił po raz wtóry swoje odkrycie w roku 1920 - i tym razem był ubrany w elegancki frak. Cały świat mu uwierzył. Opowiedziałem wam te szczegóły o planecie B-612 i podałem numer ze względu na dorosłych. Dorośli są zakochani w cyfrach.”
Antoine de Saint-Exupery, Mały Książę

Pan Stonoga wślizgnął się do medialnej świadomości, a więc i do świadomości większości Polaków choć realnie istniał już wcześniej, ale nie świecił aż tak jaskrawym światłem. Oto nagle ten meteor zaczyna mówić rzeczy prawdziwe i przerażające, lecz czyni to w sposób szokujący. Jest niczym ów turecki astonom z Małego Księcia: forma (w tym przypadku wulgarna) decyduje o odbierze treści. Skoro forma jest nie do przyjęcia, same prawdy dla wielu też. I nie jest ważne, że w wielu kwestiach ma rację. Czy przywdzianie w odpowiednim momencie fraku przez tego astronoma coś zmieni? Może i tak ale nie koniecznie. Świadczy o tym przykład pana Palikota, który na pajacowaniu zbił poważny kapitał polityczny ale także niczym meteor, który spala się w atmosferze szybko utracił animusz, energię i poparcie ludu. Co ciekawe, panu Palikotowi pomagał pan Tymochowicz - wybitny kreator politycznych ciał niebieskich, który jest obecnie wspólnikiem i doradcą pana Stonogi.
Pojawiają się zatem kluczowe pytania: 
1. Czy szokujący strój astronoma nie jest przypadkiem celowym zabiegiem zmierzającym do tego, aby ludzie jeszcze przynajmniej przez jakiś czas nie uwierzyli w istnienie opisanej przez niego planety? 
2. Kto jest dyktatorem nakazującym zmieniać stroje astronomom, bo przecież nie pan Tymochowicz?

Teatr astronomiczny w odróżnieniu od tego ludzkiego różni się cyklicznością, przewidywalnością i monotonią. Ale ludzie także mają swoje cykle i prawidłowości. Na przykład lubą krążyć wokół większych obiektów. Kochają także cyfry. Zwłaszcza te astronomiczne.

niedziela, 14 czerwca 2015

Antysystemowców dziwne rozmnożenie

Gdy patrzę na dynamikę sytuacji w naszym politycznym teatrzyku absurdu, mam przed oczami książkę Jean Raspaila pt. "Sire". Opowiada ona o tym, jak w ogarniętej wszelkim możliwym syfem współczesnej Francji szefowie tajnej i jawnej policji, kleru, dyplomacji i wszystkiego co stanowi kręgosłup normalnego państwa doszli do wniosku, że tak dłużej być nie może. Rozwiązanie było tylko jedno. Postanowili wyświęcić króla. Ale tak na poważnie, nie po angielsku. Odnaleziono ostatniego potomka rodu uznanego już za wymarły, znaleziono ostatnie śladowe ilości świętych olejów, odszukano rozproszone insygnia i przypomniano sobie zapomniane formuły. Nocą w szczelnie otoczonej przez policję katerze w Paryżu dokonało się cudowne misterium, po którym wszystko było już proste. W tym miejscu jeden z najgenialniejszych pisarzy XX i XXI wieku przerywa swą opowieść. To najbardziej optymistyczne zakończenie jakie sobie można wyobrazić. Francuzi mieli znów Najjaśniejszego Pana i wszyscy podporządkowali się woli tego, który wszędzie jest u siebie i nie musi kraść bo wszystko jest jego. Nie jest bowiem trudno zostać łajdakiem w systemie, który wymusza i preferuje łajdactwo. Z chwilą pojawienia się króla skończyły się te preferencje, a cała banda filutów musiała poszukać nowego zajęcia.
U nas być może także ktoś zdał sobie sprawę, że postPRL wyczerpał swe możliwości. Jednak po naszych prawdziwych władcach nie spodziewałbym się aż do tego stopnia wyższych uczuć i intencji.
To dobrze, że stare rozpada się na naszych oczach, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś za dużo tych antysystemowców i nie zdziwiłbym się gdyby na czele połączonych ich sił pod szyldem Polskiej Zjednoczonej Partii Antysystemu stanął jakiś prominentny funkcjonariusz systemu właśnie. Nie od dziś wiadomo, że wykwintny polityczny gracz jak judoka wykorzystuje siłę swego przeciwnika aby obrócić ją przeciwko jemu samemu. Ktoś bierze zamach aby z całej siły pięścią przywalić w twarz przeciwnika, a ten zamiast blokować cios ciągnie rozpędzoną rękę przez co agresor dzięki własnej sile rozbija się o ścianę. System może dla swego przetrwania zaprzeczyć zatem swojej istocie aby odzyskać wiarygodność. Siła buntu jest wtedy legitymizacją na następne dekady trwania i grabieży. Czyż nie na tym opierał się Okrągły Stół? System ma nie tylko sto nóg, oczu, uszu i rąk. On umie planować i uruchamiać mechanizmy, dzięki którym musi się zmienić wiele, aby wszystko pozostało po staremu. Dopóki różni ludzie, z różną przeszłością mają wspólny cel - obalenie obecnego chorego porządku - jest dobre. Pytanie jednak brzmi: jaka będzie ta nowa Polska po ich zwycięstwie? Bo jeśli nie będzie ona Polską równych szans, obywatelskiej wolności, prostego prawa i silnej gospodarki bez starych układów, a przy tym bez skrupulatnie rozliczonej przeszłości, to nie ma sensu tej nowej budować. Będzie ona kolejną ściemą jak postPRL. Powrót króla byłby gwarantem powrotu do normalności. Czy jednak stać nas na to? Czy stać nas na gruntowne „odnowienie oblicza tej ziemi”? Przekonamy się i to już niedługo.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Subtelne przełożenie wajchy

Na wstępnie pragnę przeprosić za źródło do moich dzisiejszych dociekań, ale bez wiwisekcji materiałów źródłowych byłby one bez sensu. Dotyczą one bowiem dwóch opiniotwórczych tekstów opublikowanych w Gazecie Wyborczej. Pierwszy to wywiad z prof. Kozakiem, drugi z prof. Zielonką. Oba ukazały się w mniej więcej tygodniowym odstępie i oba na różnych płaszczyznach podważają całą serię dogmatów przeciętnego leminga o Unii, jej funkcjonowaniu oraz o "korzyściach" wynikających z członkostwa we wspólnocie. 

Jeśli takie medium publikuje tego typu teksty to nie może być w tym przypadku. Po latach piania z zachwytu... Czyżbyśmy mieli do czynienia z propagandowym zaczątkiem zwijania jedynie słusznej idei? Nie wykluczone, że na naszych oczach rodzi się nowy paradygmat. Czyżby Niemcy - prawdziwi władcy Europy postanowili zwinąć ten cały odrobinę drogi cyrk i przejść do ręcznego rządzenia? Nie wykluczone. Pan prof. Zielonka wcale tego nie ukrywa. W końcu Niemcy osiągnęli już swoje geopolityczne cele, a teraz trzeba przygotować ludzi do tego, że za chwilę coś się zmieni. Atrapa stanie się bardziej widoczna, a wszyscy "umiłowani przywódcy" za przykładem pana Sikorskiego będą prosić Republikę Federalną o bycie liderem... A manipulacja medialna w tej skali rządzi się jak zwykle swoimi prawami. Najpierw pokazany zostanie problem i utarta "oczywista" opinia, a potem lansowane będzie jedynie słuszne rozwiązanie...
Mówiłem o tym lata temu tylko, że jak powiedział Nicolas Gomez Davila: "Nikogo nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne – ani po kilku latach, bo wówczas wydaje się to oczywiste." Coraz więcej będzie przychodziło poleceń, a nie zaleceń i coraz więcej będzie ręcznego sterowania. Najgorsze jest to, że Europa staje się w coraz większym stopniu w wymiarze globalnym gospodarczym i technologicznym skansenem. A tego problemu nie rozwiąże zaklinanie rzeczywistości jak w historii o radzieckich umiłowanych przywódcach.
Kres kolonializmu po II WŚ miał swoje drugie dno. Powstały w Afryce niepodległe państwa ale ich system społeczno - gospodarczy do dziś opiera się na uzależnieniu od dawnej centrali. O ile dawniej kolonizatorzy musieli łożyć na utrzymanie kolonii czerpiąc z nich zyski, o tyle po fazie przejścia niepodległe już państwa za inwestycje musiały już zapłacić, a wyzysk - tym razem nie państwowy a korporacyjny trwał w najlepsze. Nadchodzi więc być może epoka niepodległych europejskich państewek. Niepodległych w sensie formalnym, a tak naprawdę pozbawionych gospodarczej suwerenności. 
Czyżby zmiana frontu mediów "głównego ścieku" była zapowiedzą nadchodzących zmian? Nie ma się z czego cieszyć. Nikt nikomu nigdy nie podarował wolności. Postkolonialna Polska po rozpadzie wspólnoty z postpeerelowskimi elitami i częścią styropianu będzie nadal tym samym czym była wcześniej: pozbawioną złudzeń prowincją. Ale urabianie świadomości "elity" co do obecnego okresu błędów i wypaczeń trwa w najlepsze. Unikajmy zatem mogących za chwilę się pojawić piewców narodowo - wyzwoleńczej frazeologii z namaszczenia Gazety Wyborczej. Unikajmy tabunów "lepszych narodowców". To, że się pojawią szczególnie w czasie wzrostu nastrojów patriotycznych jest pewnikiem.

czwartek, 4 czerwca 2015

Dwudziesta szósta okrągła rocznica

Dziś obchodzimy kolejną symboliczną rocznicę tak zwanego odzyskania przez nas tak zwanej niepodległości. Warto z tej okazji przypomnieć pierwszy odcinek serialu dokumentalnego "System 09", który przemknął przez nasze telewizory niczym meteor i słuch o nim zaginął.
 

Dlaczego zaginął? Świetnym tego wyjaśnieniem jak i metaforą ostatnich dwóch dekad jest fragment poematu Janusza Szpotańskiego "Gnomiada" z 1976 roku:

"O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym,
gdzie — jak w złej bajce — ludźmi rządzą osły,
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji — coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się staje miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel —
niewielki wybór, jak sami widzicie,
choć niejednemu kuszącym się wyda.
Ach, prawda, można być Gęgaczem jeszcze,
lecz ja w tym gronie nie bardzo się mieszczę."

wtorek, 2 czerwca 2015

Nowocześni czyli skąd my to znamy?

Zastanawia mnie nowa inicjatywa polityczna pana Petru i spółki. W moim przekonaniu mamy tu do czynienia z perfidną grą, która jest czytelna dla każdego, kto choć trochę miał do czynienia z cybernetycznym sposobem patrzenia na świat. Nie chodzi tu o szyldy ani osoby lecz o interesy danego środowiska. PO jest już zepchnięta na śmietnik historii bez względu na to co zrobi. Inicjatywa pana Petru (o ile to rzeczywiście jego inicjatywa) ma za zadanie dobić Platformę, ale sprawić aby środowisko i struktury pozostały w szyku zwartym pod nową marką czekające jak poczwarka na ponowne wejście do gry. Tak. Środowisko PO musi przegrać te wybory, ale pozostać w szyku zwartym. Nie wykluczone, że w najbliższym czasie czeka nas kilka dość prawdopodobnych katastrof z niewypłacalnością ZUS, znaczącymi podwyżkami cen energii i nową odsłoną finansowego kryzysu na czele. Będzie to wtedy w powszechnym społecznym odbierze wina PiSu lub czegoś co po jesiennych wyborach będzie w stanie stworzyć rząd. PO pracowicie w tej chwili rozmontowuje wszystkie instytucje państwa mogące wyciągnąć wobec nich konsekwencje za osiem lat nieudolności, korupcji i rozwojowego dryfu. Życzliwie dotychczas dla PO media grają nastojami wyborców odsłaniając kolejne absurdy i afery w taki sposób, aby PiS na jesieni miał zwycięstwo w kieszeni. Potem nastąpi okres oczekiwania co zrobi nowa władza, a ona będzie miała tylko jedno wyjście: zdecydowane radykalne reformy kraju niemal od pierwszego dnia swych rządów. Gdy panowie z nowego układu zasiądą w gabinetach swych poprzedników i zaczną konsumować frukty władzy, będzie to już ich koniec. Wtedy wróci stare pod nowym szyldem, a szyld właśnie został wywieszony i zaprezentowany.
Skąd my to znamy? Przecież podobną strategię zastosowali komuniści w 1989 roku i tak czyniono przez całe 25 lat postPRLu. Dlaczego tym razem ludzie nie mieliby nabrać się na te sztuczki? A no właśnie mogą się nie nabrać, gdyż międzyczasie wyrosło nowe pokolenie ludzi, który nie widzą różnicy między komuną a styropianem. Wiedzą jedno, że odziedziczyli kraj zadłużony, zrujnowany i zadają pytanie dlaczego muszą szukać szczęścia za granicą a nie u siebie? Wyrosło pokolenie ludzi, który zobaczyli życie na zachodzie poznali jego uroki i wady i wiedzą, że nie trzeba wiele, aby u nas było podobnie. Trzeba tylko na początek odrzucić okrągłostołową ściemę, otworzyć archiwa bezpieki pozbywając się w ten sposób oręża bezpieczniackie watahy i doprowadzić do kompleksowej reformy państwowych instytucji. Trzeba też obniżyć podatki i wywołać koniunkturę tak, aby wszelka aktywność małego biznesu opłacała się w stopniu dotychczas niespotykanym. Dzieciaki już to wiedzą. Sam im o tym mówię, gdy tylko mam okazję.

A pan Petru i jego wesoły teatrzyk indywidualności? Jeśli ktoś organizuje kongres przedstawia na nim kilka banałów jakby chciał zostać bankierskim alter ego Kukiza musi improwizować, a więc może popełnić wiele błędów. Poza tym jeśli ktoś odwołuje się do pojęcia nowoczesności znaczy to, że wyrasta z oświeceniowej ściemy i zakłamanej wizji człowieka. Ktoś kto nowoczesnością i ponowoczesnością wyciera sobie buty nie jest ideologicznie obojętny, wierzy bowiem w to, że jest czas stary i czas nowy, a więc wierzy w nowego człowieka... Skąd my to znamy?