środa, 2 sierpnia 2023

Ogród i twierdza

Domena tego bloga została zainspirowana pewnym wierszem pewnego niesamowitego poety. Postanowiłem za jego wzorem w sowiej głowie uprawiać ogrody. Ogrody te to mój bastion, moja twierdza, do której nie wpuszczam prawie nikogo. Kiedyś zapisywałem uprawianie tam myśli i ich owoce ale w pewnym momencie gdzieś podświadomie uznałem, że jest mi to do niczego nie potrzebne. Myśli i idee rodzą się i giną. Ostatni fragment mojej fortecy to jej nieprzenikalność. Aby zaznać ukojenia trzeba porzucić wszelkie ziemskie przyzwyczajenia i nawyki. Unieść się wraz ze swym ogrodem ponad ziemski świat przyzwyczajeń i pokus. Wejść w swojego rodzaju ascezę. Dzięki tej glebie roślinność na grządkach mej wyobraźni i intuicji być może wystrzeli jeszcze bardziej. Kto wie? Czas jest nieubłaganym żniwiarzem, który wiąże nasze życia w snopy – to myśl pewnego pilota, który wyhodował w swej głowie księcia zakochanego w róży – nie moja. Nie zmienia to faktu, że każda chwila przybliża nas to pełni. 
"Bóg sprawia, że rodzisz się, rośniesz, że wypełniają cię kolejno pragnienia, żale, radości, cierpienia, wściekłość i przebaczenie - a potem bierze cię do siebie z powrotem. Nie jesteś jednakże ani uczniem, ani małżonkiem, ani dzieckiem, ani starcem. Jesteś tym, który szuka swojej pełni. A jeżeli będziesz umiał zobaczyć, że jesteś gałązką kołysaną wiatrem, ale mocno wszczepioną w drzewo oliwne, poruszany powiewem zakosztujesz wieczności. I wszystko dookoła ciebie stanie się wieczne. Wieczne będzie śpiewające źródło, co poiło twoich przodków, wieczny blask oczu, kiedy się będziesz uśmiechał do ukochanej, i wieczny chłód, i rześkość nocy. Czas nie jest wtedy klepsydrą przesypującą piasek, ale żniwiarzem, co wiąże snopy.” 
Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza 
przekład Aleksandra Olędzka - Frybesowa,

wtorek, 1 sierpnia 2023

O tym co najważniejsze

Odeszła Sinéad O'Connor. Artystka - niespokojny duch zagubiony w meandrach swojej duszy. Pamiętam jako dzieciak zakochałem się w jej drapieżności wyrażonej na pierwszej płycie. Potem bywało różnie, tak jak różne były jej duchowe fascynacje. Fantastyczne śpiewała o swoim synku, gdy się urodził i wypełnił jej poszarpaną duszę szczęściem. Gdy to szczęście odeszło zaczęła gasnąć i ona. Dla mnie szczytem jej artystycznych możliwości nie są wyświechtane przeboje z lat 90-tych, ale płyta „How About I Be Me (And You Be You)?”, którą nagrała w 2011 roku i którą przechowuję niczym relikwię. Obok wielu kapitalnie wykonanych i zaaranżowanych utworów znajduje się tam najcudowniejsza piosenka o miłości jaką słyszałem. Obłożnie chora kobieta przeklina i obraża swojego mężczyznę próbując zmusić do tego aby ją zostawił i ułożył sobie życie. Utwór zwie się „Queen of Denmark” autorstwa Johna Granta wydanym 2 lata wcześniej na płycie pod tym samym tytułem. Kawałek stał się przebojem, ale nie wszystko musi być przebojowe.

Przychodzimy na ten świat na chwilę i chyba tylko po to aby kochać. Gdy miłość ginie giniemy i my. Gdy trwa – jest silniejsza od śmierci.