Niezmiernie ciekawy tekst z 1930 roku, który znalazłem nieco przez przypadek, choć podobno nie ma przypadków. Wydaje się, że został napisany wczoraj. Pisownia oryginalna.
KWESTJA UKRAIŃSKA.
III. Ukraina w polityce niemieckiej.
Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miejscowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen) przeskoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną, austrjacką kwestję ruską zamieniły na międzynarodową ukraińską, była zadziwiająca. Byłaby ona wprost niezrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła współcześnie, pod koniec ubiegłego stulecia, w położeniu monarchji habsburskiej.
Związane od kilkunastu lat z Niemcami przymierzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślejszy, prowadzący z jednej strony do tego, żeby Niemcom i Węgrom monarchji. zagrożonym w swem panowaniu przez inne narodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z drugiej zaś do podporządkowania dyplomacji austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego. Już wtedy dla poruszeń polityki austrjackiej, których nie można było zrozumieć w Wiedniu, znajdowało się wyjaśnienie w Berlinie.
Otóż w owym czasie litaratura polityczna wszechniemiecka zaczęła się żywo zajmować wypracowaniem koncepcji nowego państwa: wielkiej Ukrainy. Jednocześnie utworzono konsulat niemiecki we Lwowie, nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było, ale do współpracy politycznej z Ukraińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione. Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ruskich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polskością.
Okazało się, że z chwilą zamiany kwestji ruskiej na ukraińską środek ciężkości polityki w tej kwestji przeniósł się z Wiednia do Berlina.
Pytanie teraz dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swem państwie, tak żywo się tą kwestją zajęły. Nie mogła to być idealistyczna, bezinteresowna chęć popierania odradzającej się narodowości, ile że zainteresowanie kwestją wychodziło od rządu i od sfer, reprezentujących zaborczą politykę niemiecką. Było to wygrywanie kwestji w interesach niemieckich. Przeciw komu?...
W okresie poprzedzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję, jako na pole swej eksploatacji ekonomicznej i sferę swych wpływów politycznych. Nawet inni traktowali Rosję, jako część szerszego imperjum niemieckiego*). Z tego stanowiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak gospodarczego: chodziło o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnem polu.
Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która główne bogactwo ziem małoruskich widziała w ich niesłychanie urodzajnym czarnoziemie, zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obfite pokłady żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nietylko na zapotrzebowania krajowe, ale i na obce rynki wschodnie. Dla Niemiec oznaczało to nietylko zmniejszenie w przyszłości rynku rosyjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawodnictwo na rynkach azjatyckich.
Z drugiej strony, Niemcy pod koniec ubiegłego stulecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania. Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na morzu Czarnem i dostęp jej do Bałkanów.
Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usuwał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej Ukrainy. Nadto, zważywszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na pobrzeżu morskiem różnorodnych żywiołów etnicznych, nic wspólnego nic mających z ukrainizmem, obfitość w kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszozyźnie i na Krymie) — można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce niemieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filja Niemiec.
Natomiast Rosja bez Ukrainy pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza, pozostałaby państwem wielkiem terytorjalnie, ale niesłychanie słabem gospodarczo, nie mającem żadnych widoków na gospodarczą samodzielność, skazanem na wieczną zależność od Niemiec. Odcięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przestałaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich.
Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, monarchji habsburskiej.
Z punktu widzenia celów* polityki niemieckiej względem Rosji największem niewątpliwie dziełem tej polityki byłaby wielka Ukraina.
Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny...
Gdy kwestja polska w drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną kwestję trzech mocarstw rozbiorczych. polityka niemiecka była jedyną, która miała otwarte oczy na całość kwestji polskiej. Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrji i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestji na grunt międzynarodowy Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bulów wyraźnie mówił, że Niemcy walczą nietylko ze swymi Polakami, lecz z całym narodem polskim. Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki na terenie światowym prowadzi do wielkiego konfliktu. Chwile zaś wielkich starć między mocarstwami mają to do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestje wdzierają się na teren międzynarodowy. Kwestja polska nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła; przeciwnie, pod koniec XIX stulecia, rozpoczął się w Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy, świadczący, że nowe pokolenia polskie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem naprawdę politycznym, którego oddawna już w Polsce nie słyszano.
Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zniszczyć, trzeba go było zrobić małym. Na to zaś najprostszym sposobem było stworzenie państwa ukraińskiego i posunięcie jego granic wgłąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej.
Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężnego ciosu jednocześnie Rosji i Polsce.
Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym papierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Litewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospolitej Ukraińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarję z drugiej.
Pozostał on na papierze, bo potężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać. Pozostał on jako testament cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.
Roman Dmowski,
* Świadczy o term najlepiej słynna powojenna książka J. M . Keynesa „ The Economic Consequences of the Peace (Londyn 1919)", w której marzący o powrocie do dawnych, dobrych czasów eksploatacji całego świata przez parę państw nie realny ekonomista angielski woła o ocalenie Rosji dla imperjum gospodarczego niemieckiego.
Wstęp redakcji
NIEMCY A SPRAWA BIAŁORUSKA.
Szczególnej uwadze Czytelników naszych polecamy dzisiejszy, trzeci z rzędu artykuł Romana Dmowskiego poświęcony kwestji ukraińskiej. W artykule tym wielki mistrz narodu naszego wykazuje, jak to główna sprężyna, kierująca ruchem ukraińskim, przed wojną jeszcze z Wiednia przeniesiona została do Berlina, który z lokalnej, „wschodniogalicyjskiej“ sprawy ukuł potężne
narzędzie swej zaborczej, krzyżackiej polityki.
Nietylko o wpływy ekonomiczne chodziło Niemcom, nietylko o osłabienie Rosji... plan ich sięgał znacznie dalej: przeczuwając, iż wcześniej lub później sprawa polska w tej lub innej formie wypłynąć musi na widownię europejską. Niemcy zawczasu starały się zaszachować Polskę przez stworzenie Ukrainy, jako państwa pozornie niezależnego, faktycznie będącego ekspozyturą Berlina.
Jest to plan bardzo stary okrążenia Polski, plan sięgający XIV i XV wieku, kiedy to niby dwa olbrzymie macki polipa z jednej strony Zakon Krzyżacki sięgał po ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego, z drugiej strony Austrja pod zdradzieckim królem Zygmuntem wyciągała pożądliwą dłoń po ziemie ruskie.
Po pięciu wiekach, wielka wojna światowa miała urzeczywistnić plan ten, który doczekał się je dynie „papierowego" załatwienia w traktacie brzeskim.
Niemcy przegrali wojnę skąd nie wynika jednak, iż wyrzekli się swoich zamiarów. „Co się odwlecze, to nie uciecze" jest to wprawdzie przysłowie polskie, które Niemcy obrali zda się za dewizę swej polityki zagranicznej. Jakoż skutkiem naszych błędów, naszej naiwności politycznej udało im się już z Litwy zrobić swoje posłuszne narzędzie, swoje dominium.
W sprawie ukraińskiej dopomagaliśmy Niemcom z całej siły podczas wojny 1919 - 1920 r., urządzając kawalerskie rajdy na Kijów pour le roi do Prusso, pomagamy im i dziś, popierając na
zewnątrz separatyzm ukraiński, tolerując wewnątrz bandytyzm bojowych organizacyj ukraińskich, kierowanych z Berlina i utrzymywanych za marki niemieckie.
Atoli łańcuch, który opętać ma od wschodu Polskę, nie byłby kompletny, gdyby w nim brakowało ogniwa białoruskiego. Tak zw. kwestja białoruska (o ile chodzi o jej stronę polityczną, nie etnograficzną) liczy zaledwo ćwierć wieku. Powstała ona w latach rewolucyjnych 1905 -1906, dziwnie tolerancyjnie traktowana przez rząd rosyjski, uległy na wpływy niemieckie. Wtedy już niejednokrotnie zwracaliśmy uwagę na to, że główna „kwatera" ruchu białoruskiego, mieszcząca się przy ul. Zawalnej, była ekspozyturą Berlina.
Czasu okupacji nie kryli się Niemcy z sympatjami białoruskiemi, wydawali pismo białoruskie, redagowane przez podoficera pruskiego, masowo kolportowane po wsiach, zakładali białoruskie szkoły, seminarja i t.p.
Po wojnie zdawało się, że wpływ Berlina na sprawę białoruską osłabł nieco, że kierownicy ruchu białoruskiego przeszli raczej pod komendę i na żołd czerwonej Moskwy.
Nie negując bynajmniej wpływów bolszewickich na sprawę białoruską, musimy dziś jednak stwierdzić, że dawne nici, łączące, zwłaszcza inteligencję białoruską z Berlinem w dalszym ciągu prowadzone są konszachty polityczne oczywiście ostrzem swym skierowane przeciwko Polsce.
[...]
Dziennik Wileński
Wilno, Wtorek 19-go sierpnia 1930 r.