wtorek, 23 listopada 2010

Potęga prostoty

Puls Biznesu opublikował informację o rankingu, według którego polski system podatkowy został uznany za jeden z najgorszych na świecie. Nie chodzi rzecz jasna o sam system, jego koszty funkcjonowania, poziom skomplikowania i organizacji, ale także o wielkość podatków. Bo jeśli znaczna część zebranych przez urzędy skarbowe podatków pochłania koszt funkcjonowania samego systemu skarbowego, to znaczy, że mamy do czynienia z niewydolną, zafundowaną nam przez polityków i urzędników machiną korupcji, wyjątków i uznaniowości. Bo jeśli o płaceniu lub nie płaceniu podatków przez podatnika lub przedsiębiorstwo decyduje to, jaką wynajmie do obsługi kancelarię prawną, to takiego czegoś nie można ocenić inaczej jak skandal. I nic dziwnego, że Papuasi z podatkami radzą sobie lepiej niż my. 

Mój bywały w świecie kolega, od wielu lat handlujący z Państwem Środka, opowiedział mi kiedyś o tamtejszej organizacji systemu skarbowego dla małych firm. W mieście powiatowym (jakieś 3 miliony mieszkańców) liczba urzędników skarbowych to jakieś 5 – 7 osób. Jak to działa? Zadziwiająco prosto. Wyobraźmy sobie firmę, która handluje rowerami. Do takiego sklepu przychodzi klient i kupuje rower. Uiszcza opłatę i bierze towar. Zamiast faktury klient otrzymuje wyrwane ze specjalnych bloczków kratki, na których jest już wpisana kwota – jak na banknotach. Jeśli coś kosztuje np. 120 juanów, klient od sprzedawcy otrzymuje dwa potwierdzenia zakupu: jeden na 100 juanów, a drugi na 20. Owe odpowiedniki faktur nie mają wskazanego towaru, stawek VAT, itd. Są po prostu dokumentem stwierdzającym, iż coś nabyto za określą kwotę. Gdy więc klienta rowerowego sklepu zatrzyma milicja i zapyta skąd go ma, to on powie, że kupił i pokaże na to dowód. No dobrze, ale mógł kupić kradziony rower, a dokument mieć z jakiejś innej transakcji, dokonanej znacznie wcześniej. Otóż niekoniecznie. Na każdej tego typu kartce jest zdrapka, a raz na tydzień jest organizowana loteria. Wygrywa ten kto ma odpowiedni numer na swojej karcie zakupu. Więc wszyscy klienci po przyjściu do domu i dowiedzeniu się jakie w tym tygodniu padły numery zdrapują pracowicie zdrapki z "faktur" z danego tygodnia. Innymi słowy zdrapana faktura jest już stara. A jak nakłonić Chińczyków do prowadzenia księgowości? Wystarczy raz na rok zrobić wielką loterię. Mamy dzięki temu pewność, że większość kupujących zatrzyma swe dowody zakupu w domu, licząc na wygraną. Ale to wszystko mało ważne. Najważniejsze jest to, że klient kupujący cokolwiek domaga się od sprzedającego dowodu zakupu ze zdrapką właśnie. Nie ma więc szarej strefy. 
A gdzie podatki? A no właśnie! Sprzedawcy rowerów faktury w bloczku kiedyś się kończą. Co wtedy? Idzie on do Urzędu Skarbowego po nowy bloczek. A oni nakazują mu zapłacić podatek za sprzedane wcześniej towary. Ot i cała filozofia. Pewnie większość zatrudnionych w owym Urzędzie pracowników to ci, którzy wydają bloczki i pobierają podatki. Podejrzewam, że niskie podatki...

Reasumując:
  • klienci chcą od sprzedawcy zdrapek,
  • ten musi więc je wydawać,
  • gdy wyda wszystkie musi zapłacić podatek.
System ten:
  • nie wymaga kontroli, 
  • steruje się sam, 
  • wykorzystuje naturalne skłonności Chińczyków do hazardu
  • jest prosty i skuteczny.
Chińczycy zdali sobie pewnie sprawę, że przy mnogości transakcji, żaden system biurokratyczny zorganizowany inaczej nie jest w stanie nad tym, żywiołem zapanować. I tam podobno jest komunizm... A to nie komunizm tylko wolny rynek. No cóż. Gdy po lasach rosnących na miejscu naszych dzisiejszych miast grasowały niedźwiedzie, oni tworzyli właśnie system służby cywilnej. Na tym polega ich wyższość nad nami? Oni nie myślą doraźnie.

Morał: bez wolnego rynku wszelkie socjalistyczne mrzonki zawsze będą nieefektywne.

7 komentarzy:

  1. ciekawe, prośba o ciut więcej szczegółów

    "Gdy więc klienta rowerowego sklepu zatrzyma milicja i zapyta skąd go ma, to on powie, że kupił i pokarze na to dowód. "

    - czy podatki są tylko na bardziej wartościowe przedmioty? czy trzeba przetrzymywać dokumenty zakupów? - to też uciążliwość

    "klienci chcą od sprzedawcy zdrapek...System ten nie wymaga kontroli, "
    niby dlaczego chcą? nie umieją liczyć, są uczciwi, czy za unikanie płacenia grozi rozstrzelaniem?
    dlaczego mieliby się nie dogadać i nie dokonać transakcji po cenie niższej o połowę podatku, ta loteria jest zdecydowanie mniej opłacalna od totka

    z czym to jest wygodniejsze od kasy fiskalnej i wystawienia paragonu? u nas klient płaci i dostaje paragon, a tam zamiast paragonu taką samą płatność tylko w kratkach (wydaje się, że wypłacenie kratek jest bardziej uciążliwe niż wystawienie paragonu)

    nie płacąc podatku dodatkowo oszczędzają czas na wydawanie kratek. a ile czasu pochłania ta loteria roczna, chyba niemożliwe żeby to było dla każdego zakupu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wróciłem z kolejnej mojej wyprawy do Azji. I NIGDZIE w drobnym handlu i usługach nie widziałem paragonów "Balcerowicza". Oni nas zjedli pałeczkami, a ilość małych firm, firmek i własnej zaradnej działalności może tylko przyprawić o zawrót głowy. Z naszymi przepisami nie było by nic tylko głód i choroby. Gdyby mieli nasz system podatkowy to ceny by były jak w Galerii Mokotów a obiad w hinduskiej knajpie nie kosztował by 85 PLN na 5 osób tylko 185 na jedną. Proszę zobacz Bali Restaurant w Wawie na Jasnej, tam jedno danie kosztuje tyle co cały prosiak na Bali. Kasy fiskalne w toaletach, nie ma oczym gadać, już po nas.

      Usuń
  2. Niestety nie znam więcej szczegółów. Ale dopytam u źródła. Istota całego pomysłu polega na tym, że ludzie chcą uczestniczyć w loterii. Można się oczywiście dogadać i pominąć płacenie podatku, ale czy u nas w sklepie się tak robi? Raczej nie. Czy u nas ludzie są świadomi tego jaką część kwoty wydanej na towar stanowią podarki? Zdecydowanie nie, bo kiedy komuś mówię ile wynosi akcyza na paliwo to przeważnie widzę zdziwienie. Takie rzeczy jak VAT to ludzie jeszcze rozumieją, bo ten podatek jest wskazany na paragonie.
    Jest jeszcze jedna kwestia, a mianowicie to, że podatek jest naliczany tylko raz. Księgowość jest prowadzona. Ale na jakich zasadach nie potrafię powiedzieć. Poza tym kasa fiskalna to wydatek ok. 1000, 2000 zł... Piechtą nie chodzi.
    Oczywiście chciałbym, aby nie było podatków lub były jak najmniejsze. A oni mają przecież do utrzymania pewnie ze 100 milionów wojska.
    Sądzę, że wiele kwestii po prostu wynika z różnic kulturowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spelling nazi: "pokarze na to dowód".

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej na temat... http://faculty.washington.edu/karyiu/confer/beijing06/papers/wan.pdf

    OdpowiedzUsuń
  5. Mija 5 lat od wpisu..Polska znów została uznana jako kraj z najgorszym systemem podatkowym. Dla osłody wprowadzono loterię paragonową..

    OdpowiedzUsuń
  6. Chiński system to nic innego, jak podatek obrotowy. Jednak w większości sklepów mają normalne kasy, jak u nas. System kuponów obowiązuje na małych targowiskach, w warsztatach naprawiających skutery, itp.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj