poniedziałek, 15 marca 2010

Ruch oporu czyli "spod serca kap kap..."

Straż miejska i policja pospołu ganiają chłopów przywożących na bazary swojską kiełbasę, jajka i mleko. A gdzie się taki jegomość pojawi zaraz ustawia się kolejka mieszczuchów pragnących spróbowania prawdziwych wędlin czy posmakowania prawdziwej jajecznicy.
Pierwsza komuna w porównaniu do dzisiejszej była na swój sposób uczciwa. Za pierwszej nie było mięsa w sklepach, bo go nie było w ogóle. Teraz niby jest ale podrabiane. Bo jeśli z jednego kilograma szynki robi się ponoć ponad 2 kilogramy wyrobu, to czym jest owa różnica jak nie oszustwem? Dodaje się masowo soję i środki utrzymujące wodę. No i wszyscy mają to czego chcieli – pełne półki i tanie żarcie. A to, że jemy na co dzień ścierwo dowiadujemy się próbując prawdziwych wiejskich wędlin. Więc chłop znowu jak za pierwszej komuny jest znowu wrogiem publicznym nr 1, bo stwarza precedens. Pokazuje inny świat. Dlaczego go ścigają? Bo nielegalnie sprzedaje wyroby z mięsa nie badanego przez weterynarza z nielegalnego pewnie uboju i bez stosownego certyfikatu, a w dodatku nie ma kasy fiskalnej.
Pierwsza komuna charakteryzowała się tym, że formalnie była krajem robotników i chłopów przy wsparciu tzw. inteligencji pracującej czyli w dużej mierze bandy urzędasów. Ponieważ w tej chwili klasa robotnicza jest na wymarciu (bo w Chinach jest taniej), a chłopi ledwo zipią, za chwilę zostanie osiągnięty pełna ideologiczna równość klas. W fabrykach i chlewniach pracować będą urzędnicy i wszystko będzie jak miało być…  Urzędniki chodzi zwykle w krawacie, a jak wiadomo "klient w krawacie jest mniej awanturujący się", więc władza będzie miała także z głowy ewentualne wybuchy niezadowolenia. Bo co to za chłop, który tkwi w tonach papierów, aby legalnie produkować wyroby ekologiczne? Ponoć uzyskanie samego certyfikatu trwa 2 lata…
A wystarczyłoby jegomościa wyposażyć w maszynkę do próżniowego pakowania i sprzedawać kiełbasę jako przedmiot kolekcjonerski. Jeśli można w Polsce w ten sposób sprzedawać dragi legalnie w sklepie, to dlaczego nie kiełbasę? Nikt przecież nie będzie oficjalnie takiej kiełbasy kupował ani sprzedał w celach konsumpcyjnych, tylko po to aby powiesić na ścianie, powąchać od czasu do czasu, nacieszyć się widokiem i schować do lodówki. Chłopi sprzedawaliby wtedy swoje wyrobu jako dzieło rękodzieła artystycznego!
I znowu miał rację Bareja. Oby nie trzeba było chodzić do teatru aby zobaczyć prawdzie wędliny….
- Zobacz synu tak wygląda baleron – mówi ojciec to swego syna w scenie w teatrze kultowego „Misia”. Według mnie Bareja powinien zostać uznany za narodowego wieszcza.
Trzeba zamiast dostosowywać się do chorych regulacji zbiorowo i  z premedytacją je omijać. Przyszła kolej na ruch oporu. Walka z systemem poprzez omijanie jego biurokratycznych i wewnątrz okupacyjnych meandrów staje się naszym obowiązkiem nie tylko patriotycznym ale i cywilizacyjnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj