wtorek, 1 października 2024

Abordaż

Ludzie chcą ładu. Jeśli rządzący rozsadzają porządek na którego szczycie stoją, to podcinają gałąź na której sami siedzą, a więc pozbawiają sami siebie statusu władzy. Istnieje zatem tylko jedna hipoteza: władza, która robi to co robi, nigdy nią nie była. Była projektem nastawionym na destrukcję. Trudno oczekiwać od torpedy, aby przejęła kontrolę nad statkiem, do którego zmierza. Tak samo trudno oczekiwać od piratów przejmujących statek, że chodzi im tak naprawdę o pracę w roli załogi i dowiezienie ładunku do właściwego portu.
Nie ważne czy destrukcja ma na celu destrukcję jako taką czy organizację nowego ładu. Najciekawsze jest to, że całość tego abordażu dokonuje się w systemie demokratycznym. Czy wybrańcy obiecali swym wyborcom totalną rozpierduchę? Najciekawsze jest to, że tak.
Jedyną nadzieją jest to, że suweren wypowie wynajętym politykom warunki umowy. Lecz na to jest już chyba za późno. Suweren jest najprawdopodobniej podobnie jak państwo ofiarą całego abordażu. Gdzie są i były narzędzia i instrumenty zapobiegające degrengoladzie? Podobieństwo do rozwalenia Jugosławii wydaje się wręcz modelowe. Zamiast nacjonalistycznych bytów podważających status quo systemu federacji mamy tożsamy konflikt na bazie instytucji w miarę zintegrowanym narodowościowo organizmie państwowym. To jedyna różnica. Niemieckie służby działają na sprawdzonych schematach. Czy w państwie nie było i nie ma bezpieczników zapobiegających tego typu akcjom? Jeśli są lub były to podobnie jak władza działają wbrew swym instytucjonalnym interesom, chyba że ich interes od dawna jest gdzie indziej, a sprawy już są dano przesadzone i za chwilę objawi nam się nowa mądrość etapu.