Gdy usłyszałem o górniczo – rządowym kompromisie, przypomniał mi się od razu stary dowcip o Icku, który przybył do rabina z prośbą o poradę. Dowcip pewnie słyszeli wszyscy, ale z uwagi na kronikarska rzetelność zmuszony jestem go przytoczyć.
- Rebe, mam straszenie ciasno w domu. A że moja Salcie za chwilę ma porodzić kolejne dziecię, nie ma nawet gdzie kołyski wstawić - żali się Icek.
- No to frasunek masz niemały – rzecze Rebe – ale jest na to sposób. Kup kozę i przyjdź za dwa tygodnie.
Tak też się stało. Za dwa tygodnie przychodzi Icek i żali się jak nigdy wcześniej.
- Rebe, teraz to już naprawdę nie ma miejsca w mojej chałupie. Koza nie dość, że zajmuje miejsce, to wyjada siano z sienników i śmierdzi jak nie wiadomo co.
- To teraz sprzedaj kozę – mówi ze spokojem Rebe. Icek posłusznie wykonał polecenie. Gdy przybył na drugi dzień do niego ponownie nie mógł ukryć entuzjazmu.
- Rebe, od razu lepiej. Jest tyle miejsca! Jak mam ci dziękować?
Sytuacja w górnictwie węgla i handlu nim jest patologiczna od wielu dekad, do tego stopnia, że przestało to dziwić kogokolwiek. Problem nie tkwi w samym wydobyciu, nadmiernym jego fiskalnym obciążeniu i górniczych przywilejach, lecz w całym systemie rodem z epoki Gierka. Nieprzygotowany rządowy plan „wygaszania” nie był odpowiedzią na problemy tego sektora, więc słusznie górnicy postanowili przeciw niemu zaprotestować. Gdy rząd podkulił ogon przestraszony rozmiarem protestu, wszyscy poczuli ulgę niczym Icek po sprzedaży kozy. Czy komukolwiek z obecnej ekipy zależy na realnej reformie polskiego górnictwa, której głównym celem byłoby rozpicie piętrowej i systemowej patologii w tym sektorze? Chyba nie. Tym ludziom wyczerpały się już pomysły. Śmiem twierdzić, że sami są patologicznym systemem. Nie mogę przy tym oprzeć się wrażeniu, że Śląsk został oszukany. W jaki sposób? Tego jeszcze nie wiem, ale wiem, że wykańczające naszą opartą na węglu gospodarkę limity emisji CO2, które zostały zaaprobowane przez rządzącą nami ekipę, będą musiały być spełnione jeśli nie w taki, to w innym sposób.
Ale na razie jest o.k. Tylko, że „nic nie k....a jest o.k.” - jak powiedział w Pulp Fiction Marsellus Wallace po tym, gdy Butch Coolidge wybawił go z kłopotliwej sytuacji. Jedyne co może pomóc górnictwu i temu krajowi i wizyta dżentelmenów z palnikami, którzy wszystkim zdrajcom, sprzedawczykom, kunktatorom i pożytecznym idiotom zrobią „jesień średniowiecza” z ich odwłoków. Na skutek decyzji rządu wizyta ta została jedynie odłożona na bliżej nieokreślany czas.
Tak też się stało. Za dwa tygodnie przychodzi Icek i żali się jak nigdy wcześniej.
- Rebe, teraz to już naprawdę nie ma miejsca w mojej chałupie. Koza nie dość, że zajmuje miejsce, to wyjada siano z sienników i śmierdzi jak nie wiadomo co.
- To teraz sprzedaj kozę – mówi ze spokojem Rebe. Icek posłusznie wykonał polecenie. Gdy przybył na drugi dzień do niego ponownie nie mógł ukryć entuzjazmu.
- Rebe, od razu lepiej. Jest tyle miejsca! Jak mam ci dziękować?
Sytuacja w górnictwie węgla i handlu nim jest patologiczna od wielu dekad, do tego stopnia, że przestało to dziwić kogokolwiek. Problem nie tkwi w samym wydobyciu, nadmiernym jego fiskalnym obciążeniu i górniczych przywilejach, lecz w całym systemie rodem z epoki Gierka. Nieprzygotowany rządowy plan „wygaszania” nie był odpowiedzią na problemy tego sektora, więc słusznie górnicy postanowili przeciw niemu zaprotestować. Gdy rząd podkulił ogon przestraszony rozmiarem protestu, wszyscy poczuli ulgę niczym Icek po sprzedaży kozy. Czy komukolwiek z obecnej ekipy zależy na realnej reformie polskiego górnictwa, której głównym celem byłoby rozpicie piętrowej i systemowej patologii w tym sektorze? Chyba nie. Tym ludziom wyczerpały się już pomysły. Śmiem twierdzić, że sami są patologicznym systemem. Nie mogę przy tym oprzeć się wrażeniu, że Śląsk został oszukany. W jaki sposób? Tego jeszcze nie wiem, ale wiem, że wykańczające naszą opartą na węglu gospodarkę limity emisji CO2, które zostały zaaprobowane przez rządzącą nami ekipę, będą musiały być spełnione jeśli nie w taki, to w innym sposób.
Ale na razie jest o.k. Tylko, że „nic nie k....a jest o.k.” - jak powiedział w Pulp Fiction Marsellus Wallace po tym, gdy Butch Coolidge wybawił go z kłopotliwej sytuacji. Jedyne co może pomóc górnictwu i temu krajowi i wizyta dżentelmenów z palnikami, którzy wszystkim zdrajcom, sprzedawczykom, kunktatorom i pożytecznym idiotom zrobią „jesień średniowiecza” z ich odwłoków. Na skutek decyzji rządu wizyta ta została jedynie odłożona na bliżej nieokreślany czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj