poniedziałek, 10 czerwca 2024

Msza demokracji

Pamiętam z dzieciństwa starszą sąsiadkę wracającą z niedzielnej Mszy Świętej, która spotkała inną sąsiadkę:

- Mówię pani, jak się dzisiaj ładnie odprawiało - powiedziała po rytualnym dzień dobry. 

Wczoraj się ładnie odprawiało. Miałyśmy „mszę demokracji”: rytuał wyborczy. I nie ma znaczenia, że większość ludzi nie poszła do kościoła demokracji, bo pogoda była grillowa. Ważne, że i tak wszyscy odtrąbili sukces: jedni, którzy podobno wygrali, zacierali ręce, że są niedościgłym wzorem europejskiej poprawności i zawstydzili całą Europę. Drudzy, że tak naprawdę to oni wygrali, a trzeci, że to oni wygrali, bo jeszcze nigdy tyle nie mieli. Sukces pierwszych to tak naprawdę powód do refleksji skąd w tym kraju tylu nieszczęśników i jak ono na co dzień radzą sobie z zakupami w osiedlowym sklepiku. 

Ale to tak naprawdę nie jest ważne. Ważnie, że można dalej podtrzymać mit o tym, że lud tubylczy ma wiele do powiedzenia, choć większość, która nie poszła ma najprawdopodobniej inne zdanie. Dopiero drukujące się właśnie rachunki za prąd przekonają wiecznie uśmiechniętych, że nie warto jest łazić jak większość. Ciekawe czy gdyby frekwencja wyborcza oscylowałaby w granicach 5 procent dalej nasza polityczna szlachta gołota do wynajęcia mówiłaby o trumfie demokracji i o tym, że teraz to oni tamtym pokarzą...

Nieodżałowany Janusz Rewiński miał jeszcze za pierwszej komuny skecz o strajkujących murzynach. Pasuje, jak ulał. 

Odnoszę wrażenie, że stoimy przed jakimś przesileniem, które musi nastąpić w miarę szybko, aby lud tubylczy znów mógł uwierzyć w jakiś mit założycielski, który nadejdzie po okresie błędów i wypaczeń. System się zresetuje, nadzieja podskoczy. Tylko realne odsetki za kredyty zaciągnięte na bzdety i podatek inflacyjny - pozostaną.

piątek, 7 czerwca 2024

Nie dam się czyli krótki poradnik gołębiarstwa dla opornych


Mój syn przywlókł gołębia. To nie ten, od którego przygody z kanarkiem rozpocząłem pisanie tego bloga lecz jego starszy brat. Ten sam, który w dzieciństwie myślał, że wydalił krąg z kręgosłupa w czasie porannej kupki.
Dziś chłopsko waży ze sto kilo i ma włosy na klacie. Przywlókł i już. Gołąb ma coś z nóżką i wyskubanych kilka piór ze skrzyła. Diagnoza: nie poleci. Okazało się, że ptak ma też trzy obrączki: jedną z ciągiem liczb, druga z numerem telefonu i trzecią z czymś dziwnym. Pewnie rasowe jakieś bydlę – pomyślał syn i zaczął dzwonić. Najpierw telefon na telefon, który nie odpowiadał, potem telefon do związku hodowców. Po numerze pan powiedział, że to gołąb nie z ich kręgu i generalnie to nie jego problem. Między czasie oddzwonił Pan, którego numer był na obrączce, czyli właściciel. Powiedział, że mieszka za Warszawą, a ta trzecia obrączka to nadajnik GPS. 
I tak sobie siedzi taki gołębiarz i obserwuje gdzie rozpełzły się jego latające szczury. No dobra, ładujemy bydlaka w pudełko z otworami i wieziemy na pocztę, bo pan właściciel tak polecił, a paczka miała być na jego koszt. Miła pani w okienku powiedziała, że taka usługa jak transport żywych zwierząt jest zawieszona nie wiadomo do kiedy. No i musiałem dostosować starą klatkę po chomiku do potrzeb tego dziobatego inwalidy dorabiając mu szczebelek i kilka gadżetów. Romek teraz przesiaduje na patyczku i patrzy na wszystkich podejrzliwym wzrokiem. Szczególnie na trzy suki i kotkę. Pełen łańcuch pokarmowy. Tak, Romek, bo co? Nazwałem go tak na cześć lokalnego, kulawego menela, który zerka na wszystkich dokładnie tak jak gołąb. Romek - gołąb czeka aż wydobrzeje i ruszy w lot do domu.
Co będzie jak jednak nie będzie w stanie odlecieć? Oby się nie skończyło jak w słynnym opowiadaniu Bułaczowa o kosmicie, który przyleciał do Wielkiego Guslara popsutym statkiem. Gdy okazało się po diagnozie towarzysza Udałowa, że części z Moskwy przyjdą na wiosnę kosmita wylądował w tartaku w dziale księgowości. Na razie Romek żre, sra i się oswaja. Syn ratownik za chwilę straci nim zainteresowanie, a ja będę latał z Romkiem po weterynarzach jak ostatnio z psem, którego dziabnął kleszcz. 
Gorzej jak na wiosnę przyleci do niego kumpel – niby, że od nasionek, a potem Romek wysiedzi pięć małych Romków medalistów. Oby za chwilę nie przyszedł czas na gołębnik i zalogowanie się w portalu dla gołębiarzy… O nie, będę twardy, tym razem nie dam się.