poniedziałek, 23 lutego 2015

Sokushinbutsu

Sokushinbutsu to starożytna i niepraktykowana już praktyka buddyjska. Polegała ona na samobójstwie przez zagłodzenie się ale w taki sposób aby zmienić się w mumię. Wtedy zdaniem wiernych mnichów człowiek dostępował stanu buddy i w chodził w wyższą formę medytacji. Najpierw przez tysiąc dni praktykowano wyczerpujące ćwiczenia fizyczne połączone ze złożoną z orzechów dietą po to, aby zmniejszyć tkankę tłuszczową. Potem przez kolejne tysiąc dni spożywano głodowe porcje jedzenia złożonego z korzonków drzew iglastych, które poza powolnym uśmiercaniem wycieńczonego organizmu konserwowały jeszcze żywe ciało. Gdy i ten etap uległ końcowi, wycieńczonego i odwodnionego człowieka umieszczano w specjalne przygotowanym kamiennym sarkofagu. Dźwiękiem dzwonka dawał codziennie znać czy pozostał jeszcze przy życiu. Gdy dzwonek zamilkł należało odczekać jeszcze określony czas, aby stwierdzić czy zwłoki zmumifikowały się odpowiednio przybierając postać świętą postać. Jeśli zdamy sobie sprawę, że cała mistyka tego makabrycznego zabiegu to bujda, sokushinbutsu urasta do miana symbolu. Jak bowiem pokierować wolą człowieka, aby dokonał na sobie czegoś równie potwornego? Ideologia jest intelektualnym wirusem zmuszającym ludzi do największych potworności. Na tym być może polega siła chrześcijaństwa, że zwolniło ono nas ze wszystkich guseł i krwiożerczych rytuałów? Chrystus został ofiarnym barankiem gładzącym grzechy świata i nakazał nam miłować się wzajemnie.
Ale czy sokushinbutsu odeszło w niepamięć? Nic podobnego. Wczoraj Oscara otrzymał film zrealizowany za pieniądze polskiego podatnika, a w istocie antypolski, bo nakładający na nas kłamliwą odpowiedzialność za wojenne zbrodnie i nakręcony na podstawie wspomnień osoby uznawanej za stalinowskiego zbrodniarza. Utrwalenie tego rodzaju narracji otwiera drogę do finałowych roszczeń i nikogo nie będzie obchodzić, że ofiary „dostateczniej kwestii” byli w przeważającej większości polskimi obywatelami i że jeśli ktoś zginął to na skutek zbrodni kryminalnej a nie świadomiej polityki polskiego państwa. Tego samego dnia Minister Rolnictwa ogłosił, że co prawda rolnicy będą musieli zapłacić kary za nadprodukcję mleka, ale zostanie ona rozłożona na raty. Płonący most odsłonił prowizorkę państwa, a wcześniej pani premier zgodziła się na zabijające polską gospodarkę normy emisji CO2, które przekładają się na politykę wydobywczą i energetyczną. Zajęci formatywnymi ćwiczeniami codzienności nie widzimy jak nasz zbiorowy organizm zatruwany jest powoli lecz systematycznie przez śmiertelne specyfiki sączone nie tylko do naszego narodowego organizmu ale i do naszych dusz. Czy jesteśmy już żywą mumią pozbawioną własnej woli, która jedyne co może to jeszcze zadzwonić dzwoneczkiem aby dać znać swego życia? A może jak oznajmił jeden z wpływowych polityków istniejemy tylko teoretycznie? Zamroczeni, oduraczeni, straciliśmy poczucie własnej godności. Ale będziemy tak trwać jako wysuszona mumia, bo będzie można na nas zarabiać jak na jarmarcznej atrakcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj