Kilka dni temu trafiłem do Sobiboru. W miejscu tym istniał niemiecki obóz zagłady zlikwidowany po buncie więźniów w 1943 roku. Wrażenia z takiej ekspedycji nie mogą być inne niż przygnębiające i to nie tylko dlatego, że w miejscu tym dokonano kaźni około 250 tysięcy osób głównie żydowskiej narodowości. Przeraża już sam dobór miejsca. Gdy zdamy sobie sprawę, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu teren otaczały niemal bezludne bagna i lasy oraz, że w tym miejscu kończy się kolejowy tor to dopiero wtedy uświadamiamy sobie całą niemieckiego planu.
Po dawnym obozie nie ma śladu. Jest tylko obelisk do którego nie ma dostępu i rozebrany po części i ogrodzony starannie biało - czerwonymi taśmami pomnik pod którym trwają prace archeologiczne to jedyne pamiątki zagłady, ale nie jej niemi świadkowie. Taka była perfekcja komanda rozbierającego obóz, które w końcu także zostało wymordowane. Ale o pracach archeologicznych dowiaduję się z sieci. Próżno szukać informacji o nich na miejscu. Są jeszcze tablice opowiadające historię zagłady i obozu i to one dodatkowo wprawiają w przerażenie. Oto na jednej z nich czytamy:
„Amerykanie i Brytyjczycy dysponowali również wiedzą o Zagładzie pochodzącą z innych źródeł. Nawet jednak i wtedy, gdy tragiczny los Żydów nie stanowił tajemnicy, nie podjęto żadnych działań. Z punktu widzenia Wielkiej Brytanii i USA sprawy te nie miały znaczenia strategicznego, a priorytetem było wygranie wojny. Podobnie było w przypadku Związku Sowieckiego. Na temat losu Żydów milczał też papież Pius XII, mimo posiadanych informacji o skali popełnianej zbrodni.”
Po dawnym obozie nie ma śladu. Jest tylko obelisk do którego nie ma dostępu i rozebrany po części i ogrodzony starannie biało - czerwonymi taśmami pomnik pod którym trwają prace archeologiczne to jedyne pamiątki zagłady, ale nie jej niemi świadkowie. Taka była perfekcja komanda rozbierającego obóz, które w końcu także zostało wymordowane. Ale o pracach archeologicznych dowiaduję się z sieci. Próżno szukać informacji o nich na miejscu. Są jeszcze tablice opowiadające historię zagłady i obozu i to one dodatkowo wprawiają w przerażenie. Oto na jednej z nich czytamy:
„Amerykanie i Brytyjczycy dysponowali również wiedzą o Zagładzie pochodzącą z innych źródeł. Nawet jednak i wtedy, gdy tragiczny los Żydów nie stanowił tajemnicy, nie podjęto żadnych działań. Z punktu widzenia Wielkiej Brytanii i USA sprawy te nie miały znaczenia strategicznego, a priorytetem było wygranie wojny. Podobnie było w przypadku Związku Sowieckiego. Na temat losu Żydów milczał też papież Pius XII, mimo posiadanych informacji o skali popełnianej zbrodni.”
Co uderza w sposób szczególny w tej informacji? Jej autor zdaje się dostrzegać milczenie „wielkich” i znajduje dla nich usprawiedliwienie w postaci „małego strategicznego znaczenia”, zaś milczenie papieża pozostaje nieusprawiedliwione...
Poza tym to wszytko prawda. Na tym polega urok manipulacji, że posługuje się odpowiednimi dla niej prawdami wyrwanymi z kontekstu, które razem tworzą dopiero fałszywy obraz. Pius Xll milczał tak samo jak "wielka trójka". Tak samo Ojciec Święty milczał i cierpiał w kwestii eksterminacji katolickiego duchowieństwa. Tylko dlaczego informacja o milczeniu całego świata w kwestii holocaustu jest ilustrowana właśnie zdjęciem papieża a nie zdjęciami Roosevelta, Churchilla i Stalina? Odpowiedź jest prosta: "papież nie ma dywizji" więc można ciosać mu kołki na głowie, a polityczni spadkobiercy pozostałych trzech panów dysponują nimi niewątpliwie. Papieżowi można zatem ciskać kołki na głowie i wywoływać wrażenie, że zagłada odbywała się za jego cichą aprobatą. Ale to tylko jedna z hipotez...
Ale skoro milczał Papież i przywódcy, to kto milczał jeszcze? Pelton milczących jest bowiem znacznie dłuży. Bo skoro milczał Papież, to milczał też i Dalajlama, o duchownych islamu nie wspominając. Zresztą udowodnienie tezy o współpracy Hitlera i arabskich przywódców w czasie II Wojny Światowej było jednym z wątków procesu Eichmanna w Izraelu podjętym na polityczne przywódców tego kraju. Pisze o tym Hannah Arendt w swej słynnej książce „Eichmann w Jerozolimie”. Ale posługiwanie się wymyśloną podobno przez NKWD czarną legendą Piusa XII w propagandzie to niebezpieczny miecz obosieczny, bo za chwilę komuś przyjdzie ochota zadać niebezpiecznie pytania lub jeszcze bardziej rozszerzyć listę „milczków”. Ktoś jeszcze gotów zapytać o milczenie amerykańskiej diaspory żydowskiej w kwestii zagłady. To niewygodne pytanie, a jeszcze bardziej niewygodna może być na nie odpowiedź. Oto w książce Grzegorza Eberharda „Świat jednak jest normalny” znajdujemy jedną z takowych. Autor cytuje nieautoryzowany wywiad z Jerzym Giedroyciem opublikowany wiele lat po śmierci redaktora Kultury w mikroskopijnym nakładzie. Giedroyć wspomina w nim jak w maju 1939 roku przebywał z ramienia polskiego rządu w USA z misją, która miała na celu pozyskanie środków od żydowskiej diaspory na ożywienie produkcji przemysłowej wśród ich współbraci w Polsce. Redaktor mówi:
Poza tym to wszytko prawda. Na tym polega urok manipulacji, że posługuje się odpowiednimi dla niej prawdami wyrwanymi z kontekstu, które razem tworzą dopiero fałszywy obraz. Pius Xll milczał tak samo jak "wielka trójka". Tak samo Ojciec Święty milczał i cierpiał w kwestii eksterminacji katolickiego duchowieństwa. Tylko dlaczego informacja o milczeniu całego świata w kwestii holocaustu jest ilustrowana właśnie zdjęciem papieża a nie zdjęciami Roosevelta, Churchilla i Stalina? Odpowiedź jest prosta: "papież nie ma dywizji" więc można ciosać mu kołki na głowie, a polityczni spadkobiercy pozostałych trzech panów dysponują nimi niewątpliwie. Papieżowi można zatem ciskać kołki na głowie i wywoływać wrażenie, że zagłada odbywała się za jego cichą aprobatą. Ale to tylko jedna z hipotez...
Ale skoro milczał Papież i przywódcy, to kto milczał jeszcze? Pelton milczących jest bowiem znacznie dłuży. Bo skoro milczał Papież, to milczał też i Dalajlama, o duchownych islamu nie wspominając. Zresztą udowodnienie tezy o współpracy Hitlera i arabskich przywódców w czasie II Wojny Światowej było jednym z wątków procesu Eichmanna w Izraelu podjętym na polityczne przywódców tego kraju. Pisze o tym Hannah Arendt w swej słynnej książce „Eichmann w Jerozolimie”. Ale posługiwanie się wymyśloną podobno przez NKWD czarną legendą Piusa XII w propagandzie to niebezpieczny miecz obosieczny, bo za chwilę komuś przyjdzie ochota zadać niebezpiecznie pytania lub jeszcze bardziej rozszerzyć listę „milczków”. Ktoś jeszcze gotów zapytać o milczenie amerykańskiej diaspory żydowskiej w kwestii zagłady. To niewygodne pytanie, a jeszcze bardziej niewygodna może być na nie odpowiedź. Oto w książce Grzegorza Eberharda „Świat jednak jest normalny” znajdujemy jedną z takowych. Autor cytuje nieautoryzowany wywiad z Jerzym Giedroyciem opublikowany wiele lat po śmierci redaktora Kultury w mikroskopijnym nakładzie. Giedroyć wspomina w nim jak w maju 1939 roku przebywał z ramienia polskiego rządu w USA z misją, która miała na celu pozyskanie środków od żydowskiej diaspory na ożywienie produkcji przemysłowej wśród ich współbraci w Polsce. Redaktor mówi:
„Dali w rezultacie pieniądze, ale pod jednym warunkiem, że rząd polski zobowiąże się do powstrzymania emigracji Żydów z Polski do Stanów Zjednoczonych. Na nasze zdziwienie odpowiedziano, że Żydzi z gett pogłębiają tylko antysemityzm w Stanach Zjednoczonych. Było to bardzo cyniczne i rzeczowe podejście. Podobnie było zresztą w czasie wojny, przecież nie było żadnej pomocy ze strony żydostwa amerykańskiego, jeśli idzie o pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej.”
Robi się więc ciekawie, nieprawdaż? Jeśli więc ktoś jest odpowiedzialny za milczenie w sprawie holocaustu to na pewno najmniej papież i katolicy. Problem jest jednak zupełnie gdzie indziej. Pytanie o milczenie wszystkich dookoła i wskazanie tego największego milczka to manipulacja, która przede wszystkim relatywizuje rolę samych oprawców i stara się w milczących wzbudzić poczucie winy. Tylko dlaczego to wszystko odbywa się za pieniądze katolickich podatników w katolickim kraju? W końcu jak każdy mało zamożny obywatel tego kraju składam się na podatki, za które utrzymywana jest owa muzealna placówka. Zamiast wtłaczać w głowy zapytanych zwiedzających określoną historyczną narrację warto byłoby zrobić niewielki parking, ustawić nawet prowizoryczne szalety lub zadbać o rzetelną informację odnośnie warunków i godzin zwiedzania miejsca kaźni, bo samo ogrodzenie wejścia biało - czerwonymi taśmami o niczym nie informuje. No chyba, że to kolejna aluzja, bo watykańskie motywy pojawiają się też i na innych tablicach zaprezentowanych na miejscu kaźni. Oto jeden z komendantów obozu miał otrzymać paszport watykański i dzięki temu dostać się do Ameryki Południowej. Oczywiście gdy się o niego starł miał wypisane na twarzy, że jest zbrodniarzem. A przecież niejaki Iwan Demianiuk ukraiński zbrodniarz i oprawca z Sobiboru uzyskał jakimś sposobem amerykańskie obywatelstwo i to bez pomocy Watykanu. Przykro, że tej informacji zabrakło.
Szkoda, że to wszystko takie przykre, niesmaczne i byle jakie. Chyba, że jesteśmy u progu nowej jedynie słusznej historycznie prawdy, w której polskie obozy zostaną zastąpione... watykańskimi. Żal tylko, że komuś przychodzi do głowy czynienie takich obrzydliwości w miejscu, które jest dowodem na to, do czego jest w stanie posunąć się socjalizm w drodze do lepszego człowieka.
Robi się więc ciekawie, nieprawdaż? Jeśli więc ktoś jest odpowiedzialny za milczenie w sprawie holocaustu to na pewno najmniej papież i katolicy. Problem jest jednak zupełnie gdzie indziej. Pytanie o milczenie wszystkich dookoła i wskazanie tego największego milczka to manipulacja, która przede wszystkim relatywizuje rolę samych oprawców i stara się w milczących wzbudzić poczucie winy. Tylko dlaczego to wszystko odbywa się za pieniądze katolickich podatników w katolickim kraju? W końcu jak każdy mało zamożny obywatel tego kraju składam się na podatki, za które utrzymywana jest owa muzealna placówka. Zamiast wtłaczać w głowy zapytanych zwiedzających określoną historyczną narrację warto byłoby zrobić niewielki parking, ustawić nawet prowizoryczne szalety lub zadbać o rzetelną informację odnośnie warunków i godzin zwiedzania miejsca kaźni, bo samo ogrodzenie wejścia biało - czerwonymi taśmami o niczym nie informuje. No chyba, że to kolejna aluzja, bo watykańskie motywy pojawiają się też i na innych tablicach zaprezentowanych na miejscu kaźni. Oto jeden z komendantów obozu miał otrzymać paszport watykański i dzięki temu dostać się do Ameryki Południowej. Oczywiście gdy się o niego starł miał wypisane na twarzy, że jest zbrodniarzem. A przecież niejaki Iwan Demianiuk ukraiński zbrodniarz i oprawca z Sobiboru uzyskał jakimś sposobem amerykańskie obywatelstwo i to bez pomocy Watykanu. Przykro, że tej informacji zabrakło.
Szkoda, że to wszystko takie przykre, niesmaczne i byle jakie. Chyba, że jesteśmy u progu nowej jedynie słusznej historycznie prawdy, w której polskie obozy zostaną zastąpione... watykańskimi. Żal tylko, że komuś przychodzi do głowy czynienie takich obrzydliwości w miejscu, które jest dowodem na to, do czego jest w stanie posunąć się socjalizm w drodze do lepszego człowieka.
Jedyne co nam pozostaje to brak obojętności na kłamstwo i manipulację bez względu na to jakich są one rozmiarów.