wtorek, 30 czerwca 2009

Wakacje

W uwagi na to, że jest sezon ogórkowy, a ja, jak każdy w miarę normalny człowiek też muszę odpocząć, przez najbliższy miesiąc posty będą ukazywać się nieco rzadziej. Myślę, że po zakończonym urlopie, który zaplanowałem na lipiec i po zapuszczeniu się w jakieś urocze miejsce, zapomnę trochę o kretynizmie otaczającego mnie świata i więcej czasu poświęcę swojej rodzinie.

sobota, 27 czerwca 2009

Rozważania medialno-eschatologiczne


O upadku i dryfowaniu


Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rząd i III RP straciła kontrolę nad krajem.

Znaki na ziemi:
Wywoływana „na siłę” dyskusja o zapładnianiu in vitro zdaje się być zasłoną dymną. Budżet się nie domyka ale kogo to obchodzi. Gdyby tak postępowała jakaś gospodyni domowa wszyscy już dawno poumieraliby w jej domu z głodu.

Znaki na niebie:
Leje deszcz. W Kotlinie Kłodzkiej znowu powódź, znowu przybrały rzeki, znowu ludzkie tragedie. To już było. Jak widać III RP nie zrobiła prze te kilkanaście lat nic aby uchronić ludzki dobytek. Wały w fatalnym stanie, nie ma programu małej retencji, nie ma planów zapobiegania stepowienia kraju. Rząd robi wiele w sprawach, którymi nie powinien się zajmować, a podstawowy obowiązek, czyli zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom – olewka.

Choć są znaki, które przeczą tezie o utracie kontroli. Choć nie wiadomo czy aby na pewno to rząd jest tym, kto kontroli może nie tracić. Przykład: ustawa medialna. Ileż to dymu, wersji i zacietrzewienia? I wszyscy: bo TV publiczna to, „coś tam, coś tam”.
Zniesienie abonamentu w przy fatalniej sytuacji budżetowej to z jednej stroni strzał w kolano, a z drugiej strony ostateczny i upadek telewizji publiczek. Czyli wzmocnienie telewizji komercyjnych, które są tubą propagandową PO. Więc strategia jak na te miernoty całkiem całkiem.
Jednak jakby przypadkiem zapomniano o Polskim Radiu, które bez abonamentu nie wytrzyma przyszłego roku. Zostaną wtedy stacje komercyjne grające w kółko jedną piosenkę i srające ludziom w głowy bardziej niż gazeta Jerzego U. Nie będzie już zmuszających choć do odrobiny myślenia audycji i słuchowisk, tylko bum, bum, bum. Paradoksalnie może się okazać, że jedyną wtedy stacją nadającą się do słuchania przez np. miłośnika niezależnej publicystyki będzie rozgłośnia z Torunia.
Gdyby komuś naprawdę zależało na porządnych mediach za niewielkie pieniądze, to UKE dawałoby koncesję za symboliczne pieniądze tzw. lokalnym rozgłośni obywatelskim. Same zalety: Wzmocnienie społeczności lokalnych, niewielkie koszty, społeczeństwo obywatelskie itp. Ale jak to kontrolować? Jak położyć na tym łapę? Jeszcze ktoś zacznie ludziom mówić prawdę, np. o kolonialnej strukturze naszej gospodarki. No way, więc stawki koncesji są zaporowe i nie nie ma obywatelskich rozgłośni.

O umieraniu

Michael J. „powiększył grono aniołków”. Już widać, że szykuje się w kryzysie ruch w medialnym interesie. To normalnie gdy zginie gwiazda. Ciekawe tylko, czy korporacje medialne zrobią z tego nieszczęśnika „świętego większego”, jak z Elvisa P., Johna L, czy Jimi'ego H? Czy może świętych mniejszych, jak np. Jim M.? Na razie strategia jest podobna do działań podjętych w przypadku „królowej ludzkich serc”. Z początku zadziało świetnie, ale że Diana nie śpiewała zyski byłyby mizerne gdyby nie Elton J. W przypadku Michaela jest co sprzedać, ale po aferach pedofilskich sprzed kilku lat, ciężko będzie zrobić z niego króla ludzkich serc, a zwłaszcza „dziecięcych serduszek”. Ale naukowcy z Bierutowic coś wymyślą.

Tydzień temu zmarł generał SB Zenon Płatek. Szef IV Departamentu MSW, odpowiedzialniejszego za walkę z kościołem. O zmarłych nic albo dobrze, ale jakoś mi nic dobrego do głowy nie przychodzi. Co najwyżej ciągle nie wyjaśnione pozostają jego związki ze sprawą zamachu na Papieża i śmiercią księdza Popiełuszki. Ale to nic dobrego, więc będę milczał.
Wiadomość o jego śmieci jakoś nie przebiła się na pierwsze strony gazet. Podobno przed śmiercią pojednał się z Bogiem i miał pogrzeb katolicki. Są w takim razie są trzy możliwości:
- Generał P. nie był złym człowiekiem. Ale to wie tylko on i Pan Bóg
- Generał P. był łotrem, który przejeżdżał na oczy.
- Generał P. był obłudnikiem. Kiedyś czynił zło wbrew swemu sumieniu, albo do końca pozostał gorliwym komunistą, który nawrócił się „na wszelki wypadek”. Ten wariant, budzi moją odrazę.

Ale jak widać w obliczu śmierci jesteśmy wszyscy równi. Nie są ważne miliony sprzedanych płyt w imię zysku, ani miliony krzywd i wyroków wydanych w imię utopijnych idei. Memento mori.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Irlandzkim targiem

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/06/21/irlandzkim-targiem/

A jednak można. Klaso polityczna; Platformo, PISie, SLD, PSL'u - nie wstyd wam?

Political fiction?

W drugim odcinku kultowego serialu „Zmiennicy” Stanisława Barei jest scena w której strażak Kuśmider kradnie z cysterny paliwo lotnicze i przelewa je do wozu strażackiego. Pochodzi do niego starszy kolejarz i pyta: co ten robi? A Kuśmider bez zażenowania odpowiada, że pompuje paliwo do strażackiego wozu.
- Ale przecież to na wodę! - protestuje kolejarz
- Na środki gaśnicze – odpowiada strażak, i na poczekaniu zmyśla następującą historyjkę:
- Naukowcy w Biertowicach opracowali ostano nową metodę gaszenia pożarów. Polega ona na polewaniu ognia benzyną. Wtedy płonący pożar zabiera tlen z całej okolicy i ogień sam gaśnie.
- Taki cug się robi – mówi kolejarz, którzy jak się okazuje „kupił” ową bzdurę. – Pompować!

Bo jak już coś opracowali naukowcy z Bierutowic to nie ma o czym dyskutować. Podobny plan wymyślono ok. pół roku temu w celu ratowania amerykańskiej gospodarki: wydrukujmy, wypuśćmy na rynek kolejną wielką partię fałszywych dolarów i zobaczymy co się stanie. Zapomnieli, że to właśnie nadmierna na rynku liczba dolarów bez pokrycia była praprzyczyną kryzysu. Aż trudno uwierzyć, że taki kretynizm można było wymyśleć i wdrożyć właśnie w stanach. W Unii bym się nie dziwił, ale tam? Oczywiście robiąc coś tak głupiego musieli mieć w tym jakiś cel. Czy zatem kryzys, który najprawdopodobniej jest głębszy niż się większości wydaje został wywołany sztucznie w jakimś celu? Niestety wszystko na to wskazuje. W pierwszej fazie - hipotecznej - największe straty poniosły gospodarki Rosji i Chin. Rosjanie szybko zwinęli interes, a Chińczyków specjalnie strata miliardów dolarów zainwestowanych w amerykańskie nieruchomości nie zabolała. Gospodarka dalej się rozwija, choć nie tak szybko jak przed rokiem. Jest kasa na inwestycje i na zbrojenia. Kolejny chwyt to inflacja. Ale to też nie powinno za bardzo zaszkodzić rozpędzonej Chińskiej gospodarce posiadającej przepotężny rynek wewnętrzny, którego potencjału nie doceniano. Już dawno Chińczycy rozważali odejście od dolara co lada chwila stanie się faktem.
Więc po co to wszystko? Jak to po co? Przygrywka do wojny. Amerykanom wystarczy, aby Chińczycy zaatakowali azjatyckie obszary Rosji, a oni mieli nadzieję na dostawy broni obu stronom konfliktu. Przemysł zbrojeniowy to w końcu jedna z niewielu rodzimych amerykańskich gałęzi gospodarczych. Koniunktura w tym biznesie potrzebuje wojny, a ta politycznego wsparcia. Poza tym amerykańska prawdziwa władza uspokoi w ten sposób konflikty wewnętrzne i jeszcze bardziej ograniczy prawa obywatelskie.
Inną kwestią jest to, że wszelkim wielki konfliktom militarnym ostatniego stulecia towarzyszył poprzedzający je kryzys lub bum gospodarczy, a po wojnie następował okres prosperity. I ci co mieli, będą mieli jeszcze więcej, a ci co mieli niewiele będą mieli jeszcze mniej.
Chyba, że tym razem będzie inaczej...

niedziela, 21 czerwca 2009

Sami swoi

- Jaśko wierzchem jedzie!
- Nie może być na kocie?

Tak więc się zebrało i ustaliło, że polskim komisarzem w Komisji Europejskiej będzie niejaki Lewandowski. O.K. Teraz się zastanawiają; komisarzem od czego będzie ten geniusz? To tak jakby się zastanawiać, czym pojedziemy w najbliższą podróż: samolotem, konno,koleją, autobusem, rowerem, czy na osiołku? Decydujemy się na osiłka. A potem zastanawiać się gdzie pojedziemy? Kamczatka, Nowy Jork, Odrzywołek? Osła już mamy...
Nie lepiej byłoby odwrotnie? Ustalić miejsce i cel podróży i dobrać odpowiedni środek lokomocji? Ale to tylko polityka. Nie jest ważne czy pojedziemy koleją czy samolotem, ważne, że mamy już maszynistę, a z samolotem sobie jakoś też poradzi. Gdyby taka logika obowiązywała w prywatnych firmach już dawno większość z nich poszłaby z torbami.

środa, 17 czerwca 2009

Syf, syf, syf

Od kilku dni oficer w mundurze Kirks Marine przekonuje mnie, że Sim Plus to najlepsza oferta na kartę. Następny etap? Oficer NKWD reklamujący dezodorant, bo przy rozstrzeliwaniu można się spocić, a antyperspirant t prawdziwe wybawienie.
Zmiękczanie historii trwa: przecież to nie Niemcy tylko hitlerowcy, bo nie narodowi socjaliści. Narodowi to też beee, ale socjaliści przecież są kool. A tak jeszcze ktoś pomyśli, że to to samo...
Pora nakręcić serial o polskiej załodze prowadzącej Oświeceniem.
Są nowe interesy nowe sojusze. A polaczki to banda frajerów, którzy nie potrafią nawet myśleć w kategorii swej racji stanu. Jak stwierdziła Zyta Gilowska: "Polacy zrozumieją, że coś jest nie tak,
gdy zabraknie im kiełbasy do grilla". W spawie chorej reklamy Sim Plusa nikt nie reaguje. Może rzeczywiście jesteśmy narodem podludzi i jako tacy powinniśmy ustalić miejsca silniejszym i mądrzejszym?
"Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy". Jeszcze żyjemy.

Znasz li ten kraj?

„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi… Ku..a, po co ja tu wracałem?” – powiedział kiedyś jeden z mych znajomych przebywający prawie 2 dekady poza PRL.

A jest taki kraj, gdzie 75% ludzi to katolicy, gdzie dochód na głowie mieszkańca to 130 tys. dolarów, gdzie panuje monarcha z pozoru konstytucyjna a tak naprawdę absolutna, gdzie obowiązuje nieomal pełny liberalizm gospodarczy, gdzie kobiety chcą rodzić dzieci i nikt nawet nie myśli o zmianie obecnego stanu. Tego kraju nie ma w mediach, choć to nie bajka, ani utopia. Taki kraj jest naprawę. Zowie się księstwo Liechtenstein. Nie ma go w mediach, bo po co tworzyć precedens i mówić, że ludzie mogą być szczęśliwi niekoniecznie w socjalizmie, że od jedynie słusznej drogi integracji europejskiej są jednak wyjątki i że monarcha to nie jest przeżytek. Po co poza tym informować ludzi o tym, że nie koniecznie płacenie wysokich podatków i funkcja redystrybucyjna państwa jest najlepszym rozwiązaniem? Co innego gdyby w tymże kraju odbywały się zamieszki niezadowolonych gejów, albo innych ekologów. Wtedy kamery całego postępowiec świata byłyby z pewnością zwrócone na ten „okruszek na mapie”. No i oczywiście wszystkiemu winien byłby książę.

- "Jak się macie?" - zażartował na spotkaniu z robotnikami towarzysz Gomułka
- "Dobrze!" - zażartowali robotnicy.

Tak jak w tym dowcipie: Oni sobie żyją dostatnio i spokojnie, a my sobie żyjemy. Więc po co drażnić kogokolwiek? Jeszcze ktoś chciałby zmian?

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Zgubne skutki słuchania bajek

Wczoraj wieczorem moja młodsza latorośl postanowił się obrazić. Ponieważ normalna obraza nie robi już na nikim w domu wrażenia postanowił obrazić się spektakularnie. Wzorem bajki o kocie w butach stanął na środku pokoju i z arcypoważną miną oświadczył:

- „Mamo, tato idę w świat.” – po czym wykonał zgrabny piruet i pełnym, dostojeństwa powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi.

- „Jak tych chcesz iść w świat taki goły? – skomentowała mama – „Włóż coś na siebie, zaczyna się robić zimno na dworze”

- „To mnie ubierz.” – oświadczył niedoszły wędrowiec. Potem było przytulanie, przeprosiny. Koniec końców spędziliśmy noc w namiocie rozbitym na podwórku udając piknik. Było fajnie.

Dziś rano usłyszałem wiadomość, że Premier JE Donald Tusk ma spotkać się z nowo wybranymi europosłami PO. Tematem spotkania ma być omówienie obsady stanowisk w PE, oraz co najważniejsze wybór kandydata na Komisarza. Kandydatów jest dwoje: Pani Hibner i Pan Lewandowski. Pani Hibner, obecnie perła w koronie PO wcześniej ozdoba salonów europejskich z ramienia SLD. O jej przywiązaniu do tradycji rewolucyjnych świadczą tradycje rodzinne, opisane wielokrotnie w prasie. Pan Lewandowski to były realizator programu prywatyzacji to znaczy grabieży polskich przedsiębiorstw – niegdyś publicznych. Sam ponoć przyznał kiedyś, że prywatyzacja w Polsce była złodziejska, ale inaczej nie można było. Teraz mamy dwoje kandydatów. Wybierać i przebierać jak w Fordem T.

Widać wyraźnie, że kandydaci są także pod wpływem bajki o kocie w butach. W bajce ten sprytny kot tak zakręcił czarownikiem, który powodowany ambicją i chęcią udowodnienia swych czarodziejskich umiejętności zmienił się w myszkę. Kot pożarł czarownika, czyli myszkę. Czyżby tą dwójkę także ktoś zaczarował, że uwierzyli iż są kim innym? W innej bajce z dyni powstała kareta, a ze szczurów rącze rumaki. Tylko, że po północy czar przestał. Wielu ludzi czeka na północ niecierpliwie patrząc na zegarki.

sobota, 13 czerwca 2009

Dwa wywiady z pewnym hodowcą owiec

Wywiad z Romanem Kluską nr 1. Polecam
Inny wywiad z tym Panem. Czyta się z wypiekami na twarzy. Niby nic. PRL 2.0...

piątek, 12 czerwca 2009

Dwie Unie

Często ostatnio z propagandowych między innymi pobudek przedstawia się analogię między Unią Lubelską, a Unią Europejską. Organizuje się koncerty, kręci filmy, nawet bije okolicznościowe monety. Wszystko pięknie. Gdyby autorzy tej propagandy chwilę pomyśleli, natychmiast zrzedłyby im miny. Analogia rzeczywiście jest olbrzymia! Całe zamieszanie świadczy o usilnej chęci zaistnienia, wejścia w łaski, tylko nie wiadomo czyje. Ale do rzeczy:
Unia Lubelska z 1569 była bardzo niekorzystania dla litewskiej racji stanu. Dwa organizmy państwowe były połączone wcześniej tylko unią personalną. Król Zygmunt II August był zarówno królem Polski jak i Litwy. W pozostałych kwestiach istniała pełna odrębność. Obawiając się realnego już wtedy braku potomka, Jego Królewska Mość postanowił połączyć dwa organizmy państwowe w jeden. Owe połączenie tylko w teorii odbywało się na równych warunkach. W praktyce można mówić wręcz o wchłonięciu Wielkiego Księstwa Litewskiego. przez Królestwo Polskie. Zdawali sobie z tego sprawę posłowie i senatorowie litewscy, którzy cichcem opuścili Lublin, obawiając się zapewne konsekwencji w swej ojczyźnie, poczucia hańby.
Nasze członkostwo w Unii zostało poprzedzone całą masą zabiegów socjotechniczych i propagandowych, więc trudno się dziwić, że tylko nie liczni mięli wątpliwości. Dodatkowo temu wszystkiemu towarzyszyło „kupienie” wszelakich elit politycznych, intelektualnych i społecznych poprzez wpuszczenie ich na wyimaginowane europejskie salony i stworzenie możliwości dorobienia.
Podobnie ma się spawa z naszym członkostwem w Eurosojuzie. Jest ono niekorzystne z uwagi na rację stanu, strategię ekonomiczną. Za chwile (oby nie) Traktat Lizboński połączy trwale wszystkie państwa Europy w jeden organizm odbierając nam istniejące jeszcze w tej chwili pozory suwerenności. Kolonializm gospodarczy i marginalizacja Polski będzie postępować. Za chwilę ktoś nam powie gdzie nasze miejsce: na zmywaku, przy miotle. Gdy inni będą żyć z wypracowanych przez całe pokolenia kapitałów, my będziemy lepiej lub gorzej opłacanymi wyrobnikami.
Dobrze jest widzieć i pamiętać, że nasi posłowie ze wszystkich ugrupowań parlamentarnych (PO, PiS, SLD i PSL) przyjęli w sejmie Traktat Lizboński. Co więcej; nawet Premier Polskiego Rządu przyznał, że głosował w ciemno, bez czytania. Co za wiara! A może brak odpowiedzialności? Litewscy posłowie chociaż uciekli, nasi nie mają nawet zamiaru. No chyba, że do Brukseli, ale tam tylko 50 miejsc w fikcji parlamentaryzmu zwanej Parlamentem Europejskim. W tej chwili nikt się hańby nie obawia, bo czymże jest hańba dla ludzi o zniewolonych umysłach?
Innymi słowy w duży uproszczeniu: Jedna Unia polegała na anszlusie Litwy przez Polskę, a druga na anszlusie Polski przez Niemcy.

A więc apeluję do wszelkiej maści lizusów i czcicieli kolejnej „nowej świeckiej tradycji”: dalej budujcie analogię między obydwiema Uniami! Robicie naprawdę świetną robotę.

Nie taki diabeł straszny czyli tak przy święcie


Podobno silniejsza kultura wypiera słabszą. Naturalne.

niedziela, 7 czerwca 2009

No i się powybierali...

Wygrali ci co mieli wygrać. Wszystkie zwycięskie partie odtrąbiły sukces. Frekwencja 27%. Ciekawe co myśli pozostałe 73% społeczeństwa?
"Nie ma na kogo głosować", "Mam to gdzieś" - słyszy się powszechnie. Farsa

sobota, 6 czerwca 2009

1984

Przy okazji tego filmu dokonałem niesamowitego odkrycia! Czy nie dałoby się zrobić tak, aby cisza wyborcza trwała 3 lub 4 miesiące przed każdymi wyborami? Może tak jakaś inicjatywa obywatelska? Gdy trwa cisza przed jutrzejszymi wyborami można nawet wiadomości obejrzeć. Nic nie zaśmieca umysłów, nic ani nikt nie mówi jak myśleć. Ludzie zaczęliby w końcu wymieniać idee, może wróciłaby republika? Jestem naiwny.

Trucizna

Wałęsa w Sejmie w ramach obchodów NŚT (Nowej Świeckiej Tradycji):
"Mamy szansę zbudować jedno państwo – Europę. Jest tylko parę pytań: czy wyciągnęliśmy wnioski z naszej historii? Jeśli oprzemy się na wartościach utrzymamy jedność europejską, mądrość europejską, solidarność i sprawiedliwość. A jeśli nie, to będziemy się - to już zaczęło się dziać - lekko cofać do nacjonalizmów, do zamykania się, do walki z mniejszościami. Albo ucieknijmy do przodu, albo się cofamy".
Czyli, że o wspólnym państwie i o przewodniej w nim ideologii można już mówić. Z propagandową manipulacją jest jak z trucizną: Można ja podawać tylko w małych, systematycznie powiększanych dawkach. Gdyby od razu podać ilość "właściwą" - pacjent zszedł, a jakby umierał jeszcze by coś rozbił i zapaskudził.
Ciekawe, czy gdyby w np. w Polsce pojawił się człowiek, który przy poparciu armii i części społeczeństwa dokonałby zamachu stanu obalił "demokratyczne" władze i zaczął prowadzić politykę separatystyczną, pojawiłaby się armia zaprzyjaźniwszy unijnego kraju i zrobiła tam porządek? Pewnie tak. Ale to już znamy - Czechosłowacja a.d. 1968, Węgry a.d. 1956... W tej chwili taki oddolny władca już się nie pojawi. Brak jest niestety w Polsce sił pokazujących jasną i precyzyjną alternatywę dla UE i pewnie się nie pojawią. Polska jest krajem peryferyjnym. Konieczna jest całkowita wewnętrzna erozja systemu. Wtedy może znowu jakiś tajne służby postanowią, że ma "zacząć się w Polsce", a całe armie figurantów będą wypinać piersi do orderów.
Na szczęście Unia Europejska jak wszelkie socjalistyczne utopie musi się zmienić - bardzo zmienić, albo rozpaść. Raczej spotka ją drugie. Tylko czy stary system nie przekształci się znowu w nowe?

czwartek, 4 czerwca 2009

Nadejszła wiekopomna chwila

Dziś jest ten dzień! Nowa świecka tradycja, wiekopomna chwila - 4 czerwca. Tego dnia cały naród wraz SB i funkcjonariuszami partyjnymi obalił tzw. komunizm. Włączyły się wszystkie propagandowe szczekaczki. Będą wieścić chwałę wolności. Warto uważnie śledzić to przedstawienie tym bardziej, że 4 czerwca to dość interesująca data. Tego dnia w 1992 roku obalono rząd Jana Olszewskiego. O ironio!

Platforma próbuje wbić do społecznej świadomości, iż jest jedynym spadkobiercą tzw. obalenia komunizmu i etosu solidarności. Mistrzowskie zagrywki socjotechniczne świadczą o tym, że nie jest wykluczone, iż w tej chwili na rzecz Platformy pracuje ten sam aparat, który przygotował rzekome obalenie komunizmu. Tylko dziwne, że jeszcze się ktoś przejmuje w epoce post-demokracji i inżynierii społecznej czymś takim jako poparcie społeczne. Ale jak ma się taką drużynę spryciarzy i media... PO to nadmuchany balon. Balony mają to do siebie, że lubią pękać.