poniedziałek, 30 listopada 2015

Suwerenność w ostatniej chwili

Ściema III RP polega na wmówieniu całej masie ludzi, że wszystko jest w porządku i że jesteśmy na jedynie słusznej drodze do świetlanej przyszłości. Już sama tego typu narracja powinna wywołać u wnikliwego obserwatora pewne wątpliwości. Bo jak powiedział kiedyś Stanisław Lem, nigdy nie jest tak, że dane społeczeństwo osiąga poziom rozwoju w którym nie ma już problemów. Problemy są zawsze tylko innego rodzaju. Dość przypomnieć, że pojawienie się samochodów ekolodzy końca XIX wieku przyjęli jak wybawienie. Problemem były bowiem złogi końskiego nawozu na ulicach wielkich miast. Rozwój motoryzacji stworzył nowe problemy. Tak więc już wizja europejskiej nirwany, w której rozpłynie się Polska była jedynie słuszną narracją, w którą wierzyli wszyscy, a ci którzy nie wierzyli chociażby dlatego, że uznawali taką wizję za utopijną i bezsensowną siedzieli cicho lub z dala od medialnych tub głównego nurtu. Gdy od czasu do czasu ktoś powiedział coś krytycznego w usłużnych mediach to tylko dlatego, że salon potrzebował takiego głosu, aby móc stwierdzić: proszę państwa, tak wygląda oszołom. Gdy jednak absurdalność i głupota rządzących wspólnotą zaczęła się stawać oczywista, ludzie poczuli się po prostu nabrani. I w tym upatruję jedną z głównych przyczyn klęski PO i zgromadzonego wokół niej ideologiczno - intelektualnego zaplecza. Oni także łgali, wierzyli w swą propagandę, a rzeczywistość skrzeczała. Uchodźcy, złodziejstwo, kunktatorstwo, zadłużenie, brak reform i dialogu z obywatelami czy realny brak obiecywanego i odmienianego przez wszystkie przypadki rozwoju, to tylko przejawy tego samego zjawiska. Dlaczego tak naprawdę w Niemczech w 1918 roku wybuchła rewolucja, która doprowadziła do abdykacji cesarza? Z bardzo prostego względu. Niemcy przez całą I Wojnę Światową byli przekonywani o rychłym jej zwycięstwie. I nagle w przeciągu kilku dni okazało się, że wojna jest przegrana a oni nie dość, że zostali upokorzeni zostali także bankrutami.
Czy zatem wielkie nagłe klęski rządzących obozów mają swoje źródło w demaskacji ich totalnej ściemy i w tym, że okłamywani dowiadują się jak jest naprawdę? Tak. Przecież nic innego jak słynne słowa byłego szefa węgierskiego rządu: „Przez ostatnie półtora roku kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy”, które usłyszeli jego rodacy doprowadziło do upadku lewicowego rządu. To dzięki słowom pyskatego poprzednika premier Orban rozpoczął nie tylko odnowę Węgier ale i Europy. PiS uzyskał władzę nie tylko dzięki programowi i krytyce opętanego aferami obozu PO, ale dzięki konsekwencji w głoszeniu swej wizji stając się jedyną wiarygodną siłą dla wielu. 
Być może zatem nadchodzi czas, aby pójść nieco za ciosem i powiedzieć coś o czym zdaje się wiedzieć część naszych elit? Nadszedł czas aby powiedzieć to jasno i wyraźnie. Nasze przystąpienie do Unii Europejskiej było katastrofą. Nie tylko w kategoriach ekonomicznych ale i cywilizacyjnych. Po krótkim okresie dobrobytu wywołanego konsumpcją tzw. unijnych środków, które miast rozwoju pozostawiają po sobie skolonizowaną gospodarczo i olbrzymi dług publiczny przychodzi czas katastrofy na wszelkich polach. UE będąca mieszaniną niemieckiej polityki i realnego socjalizmu zaczyna w tej chwili popełniać samobójstwo. 
Dziesięć lat temu nikt nie dyskutował. Wszystko było jasne. UE to zachód bogactwo, dobrobyt, a nie wejście do unijnych struktur to głód i Białoruś. Byliśmy jak idący przez pustynię spragniony człowiek, który dociera do morza. Rzuca się na fale, ochładza ciało i chłepce bez opamiętania morską wodę. Tak jak powiedział na szczęście były nasz premier, a obecnie uchodźca Donald Tusk liczy się "tu i teraz". Nie ważne, że na drugi dzień lub już za kilka godzin zacznie konać w bólach. Ważne, że w tym momencie poczuł ulgę... 
Choć nie wszystko w obecnym rządzie wywołuje mój entuzjazm, to chcę powiedzieć jedno: należy docenić wszelkie wysiłki prezydenta i rządu aby przywrócić naszą podmiotowość, wykorzystać geopolityczne położenie i prowadzić autentyczną, zgodną z naszą racją stanu politykę rozwoju nie tylko ekonomicznego. Wizyta Prezydenta w Chinach była tego najlepszym przekładem. Wystąpiliśmy jako drużyna krajów Europy Środkowej we własnym interesie, a nie interesie Niemiec. To doniosły fakt. Być może uda nam się odtworzyć politykę jagiellońską, która wraz z upadkiem cesarstwa austro-węgierskiego przestała mieć w naszej przestrzeni godnego reprezentanta? Można powiedzieć, że wreszcie. Ale czy spustoszenie kraju i uczynienie z większości obywateli niewolników oraz islamska inwazja na ideologicznie i duchowo bezbronną Europę musiały nastąpić, aby ludzie otworzyli oczy?

niedziela, 29 listopada 2015

Twory wirtualne czyli straszenie PiSem 2.0

Pamiętam kiedyś jak oglądając TV trafiłem na jakiś durny serial. Akcja działa się w jakiejś knajpie. Dwoje wpatrzonych w siebie ludzi mówiło sobie czułe słówka. Ale nie to mnie interesowało postanowiłem przez chwilę patrzeć na drugi plan całego widowiska. Przy stoliku obok jakaś pani w garsonce rozmawiała przez komórkę strasznie przy tym gestykulując. Po chwili siedziała już jednak obok innej pani trzy stoliki dalej. Wcześniej obie panie się przywitały pocałunkami w policzki. Wreszcie gdy się rozstały po paru minutach owa pani pojawiła się w kadrze tym razem bez garsonki ale z tacą wcielając się w rolę kelnerki. Co robiła? Ano sztuczny tłok. Grała tłum podobny do tego w filmie Truman Show, gdy główny bohater zdaje sobie sprawę, że samochody i ludzie przemieszczają się obok jego domu w określanej kolejności.
Pewnie nie napisałbym tego posta, gdyby nie pewne zdjęcie, a właściwie zbiór fotografii przedstawiających grupę młodych ludzi w różnych sytuacjach, które pojawiły się w sieci kilka dni temu. A to raz są zamknięci w klatkach i protestują przeciw ograniczeniu obywatelskich swobód wiadomo przez kogo, a to następnym razem zakładają Komitet Obrony Demokracji, by wreszcie znaleźć się w towarzystwie na szczęście byłego już prezydenta i jego małżonki. Nie można mieć nic przeciwko aktywności obywatelskiej szczególnie ludzi młodych, ale mamy tu raczej do czynienia z grupą zawodowych politycznych statystów do wynajęcia. No bo przecież tylko ostatni frajer chodziłby na jakieś debilne manifestacje organizowane przez „grube ryby” z wypchanymi portfelami za darmo. Dyskretnie i profesjonalnie. Nie powinno to dziwić. A jednak dziwi. Dlaczego? Ano dlatego, że w przypadku debilnego tasiemcowego serialu o niskim budżecie doskonale zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy nabierani, a w polityce jesteśmy nabierani tak samo, ale nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. 
Do tego, że demokratyczna polityka niezależnie od tego, czy to demokracja ludowa czy nie jest w dużej mierze ściemą na użytek patrzącej w telewizory lub internet gawiedzi powinniśmy się już dawno przyzwyczaić. Chociażby takie słynne przedstawienie telewizyjne zwane Okrągłym Stołem do dziś wydaje się wielu tworem realnym. Ale nie ma się co dziwić. Każdy nowy etap potrzebuje założycielskiej ściemy.
Prawnicy z Katowic niczym marynarze z pancernika Aurora odpalili salwę przeciw „bezprawiu” PiSu. Zagrzmiała ona dając sygnał do powszechnej lemingowej rewolucji. Nie byłoby w tym nic nadzywczajnego, gdyby nie fakt, że owi „naukowcy” to w z nacz niej mierze dawny PZPRowiski beton i były parlamentarzysta PO. O ile nie było to przedstawienie na zamówienie, to na pewno w obronie własnych kastowych przywilejów. Wyczuli widocznie dawni towarzysze, że uporządkowanie trzeciej izby parlamentu czyli upolitycznionego do szpiku kości Trybunału Konstytucyjnego stanowi zapowiedz porządków w palestrze i sądownictwie. Słusznie wyczuli. Ale z lokalnego buntu uniwersyteckich kauzyperdów pewna gazeta postanowiła uczynić zwiastun rewolucji, to ewidentne przegięcie. Wszak skończenie z prawniczą patologią i reforma niezmiennych od dziesięcioleci oddanych familijnym klikom całym połaci naszego państwa jest właśnie tym co w ustach wszelkich pięknoduchów o stalinowskich rodowodach urosło do miana frazesu. Jest niczym innym jak budową społeczeństwa otwartego. 
Można by było długo wyliczać kolejne nagonki, półprawdy i „spontaniczne” komitety w rodzaju KOD. Nie o to jednak chodzi. Z całego dymanego medialnego skowytu wyłania się przede wszystkim obraź klęski jak odniosła Platforma. Brak planu, chaotyczność, brak przywództwa wskazują, że PiS nie będzie miał przez najbliższe lata żadnej rzeczowej opozycji. PO i usłużne jej wciąż media zachowują się jak zamknięty w klatce mały zdziczały kotek. Siedzi przerażone w kącie i pokazuje pazurki. Obawia się najgorszego, gdy tymczasem ma zostać umyty, odpchlony i odrobaczony. Nie ma się co dziwić w umysłach przyzwyczajonych do uprzywilejowanej pozycji biznesowej, artystycznej lub społecznej ludzi odstawienie od koryta i potencjalne jego następstwa to prawdziwa klęska, ale aby od razu mówić o upadku demokracji i porównywać PiS do NSDAP? Komuś chyba puszczają nerwy. Ktoś zbyt mocno wierzył we własną propagandę. 
Niestety ta samobójcza dla łżeelit retoryka niedługo wygaśnie. Ludzie przestali łykać te kity i trzeba wymyślić coś nowego. Straszenie PiSem w wersji 2.0 czyli po tym jak już przejęło władzę zostało odebrane jako panika i było zdecydowanie przedwczesne. PO traci nawet pozycję racjonalnej opozycji i zaczyna topnieć jak kra na wiosnę w sondażach społecznego poparcia. Oczywiście można się było tego spodziewać. Sam znam kilku aktywnych działaczy i sympatyków tego ugrupowania, którzy w duchu czują się już PiSowcami i za wszelką cenę chcą o tym przekonać cały świat. 
Ale mam nadzieję, że PiS też się uczy. Jak długo będzie partią zapóźnionych o całe dekady reform i polskiej racji stanu, a nie stołków i układów może liczyć na poparcie nawet bolesnych decyzji. Mam także nadzieję, że skończył się wreszcie czas wirtualnych tworów. Potrzebni nam są polityce z krwi i kości, mężowe stanu odrzucający patrzenie na słupku poparcia jako jedyny wskaźnik jakości ich rządów.

Fraszka

Zaraz po kawie dziś o poranku,
dopadła mnie fraszka w domu na ganku.


Test lojalności
PiS jest dziki, PiS jest zły,
PiS ma bardzo ostre kły.
Kto nie straszy dziś PiSami,
ten jest przeciw, a nie z nami.

czwartek, 26 listopada 2015

Test na wyobraźnię

Wyobraźmy sobie, że jeden z sąsiadów w starej kamienicy tuż przed przeprowadzką ostentacyjnie i w biały dzień załatwił swe fizjologiczne potrzeby na klatce schodowej. Smród był straszliwy, a jednocześnie kopa utrudniała poruszanie się między piętrami. Właściciel kopy ani myślał posprzątać, gdyż właśnie wyniósł ostatnie graty i przeniósł się do innej dzielnicy. W końcu inny mieszkaniec kamienicy postanowił sprzątnąć przykrą pozostałość. Zaopatrzony w papierowy ręcznik i środki do czyszczenia udał się na klatkę schodową. Jakież było jego zdziwienie, gdy natrafił na połączone demonstracje ekologów, którzy protestowali przeciwko nadmiernej ilości zużytego przez niego papieru i artystów, którzy protestowali przeciw blokowaniu wolności artystycznej wypowiedzi. Według jednych to przez sprzątającego są wycinane lasy i niszczone środowisko, a według tych drugich owa kupa była dziełem sztuki pozostawionym dla potomnych. Trzeba zatem według nich być bucem i chamem aby niszczyć potencjalne kulturalne dziedzictwo.
Niestety, do większości mieszkańców kamienicy dotarł jedynie lament demonstrantów i skandowane przez nich hasła.

niedziela, 22 listopada 2015

Paryż 11/13

Warto poświęcić pół godziny chociażby po to, aby zrozumieć co się naprawdę stało i dlaczego. Media głównego ścieku mają to do siebie, że "szatkują" informacje w taki sposób, aby zaciemnić a nie wyjaśnić. 

piątek, 20 listopada 2015

środa, 18 listopada 2015

Czas klapek na oczy

I.
Europę zalewa fala uchodźców, którą wywołała interwencja militarna Zachodu w Północnej Afrycie i tak zwana Arabska Wiosna Ludów. Polegała ona na niczym innym jak tylko na wymianie jednych dyktatorów na drugich i stworzenia fasady demokracji w społeczeństwach, które z założenia nie mogą być demokratyczne, gdyż pozostają pod ścisłą kontrolą Islamu. Ten z kolei nie jest tylko systemem religijnym ale także politycznym żadnej demokracji nie uznającym, więc dolewając oliwy do ognia można była spodziewać się jakie ten zabieg przyniesie skutki. Jatka, spadające bomby i stworzenie próżni, którą wypełniło tzw. państwo islamskie można było przewidzieć. Nie dziwi więc, że ludzie, którym inni ludzie umożliwili przekraczanie europejskich granic skorzystali z tej możliwości. Nie dziwi także to, że wśród nich są także bandziory spod ciemnej gwiazdy i terroryści, których celem jest destabilizacja Zachodu i cywilizacyjny podbój nowych terenów. Zamach w Paryżu wywołały i wywołają nadal falę niezadowolenia. Nie mam na to rzecz jasna dowodów, ale odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z szerokim procesem wywoływania konfliktów w naszej części świata, którego celem jest wywołanie wojny lub skuteczny jej podbój. Odnoszę wrażenie, że ktoś bardzo miesza w kotle z gotującą się strawą i celowo dokłada żagwie do ognia. Niewątpliwie cały proces rozpoczęły Stany Zjednoczone i ich sojusznicy, ale czy na pewno oni go kończą. Być może ktoś jak w judo pociągnął za wymierzającą cios rękę przeciwnika, aby ten dzięki własnej sile roztrzaskał się o ścianę. Co może zrobić taki agresor? Gdy zda sobie sprawę, że jego siła jest wykorzystana przeciw niemu już nic nie może zrobić może tylko biernie patrzeć, a wszystko co zrobi będzie albo nie znaczące albo pogorszy tylko sprawę. Kto jest w tej rozgrywce mistrzem judo? Odnoszę wrażenie, że Chiny, które z uporem ale i spokojem dążą dalekosiężnie do politycznego i gospodarczego podporządkowania sobie „tego półwyspu na zachodzie” – jak niekiedy ponoć określają Europę.
A Rosja? Jest tu tylko wasalem i sprzedajnym najemnikiem, który za miskę ryżu i luksus pozostawienia jej w spokoju zdecyduje się poprzeć tego, który da więcej. Nasz poparty historią negatywny stosunek do tego kraju i czynienie z niego powodu wszystkich naszych nieszczęść pokazuje tylko na jak bardzo marginalną rolę odgrywamy w geopolitycznej rozgrywce i jak bardzo sami zawężamy swój horyzont myślenia redukując się do pozycji w której jesteśmy.
Wszystko to kwestia świadomości i sposobu myślenia. Kwestia uchodźców jest dla nas marginalna o ile pozostaniemy krajem chrześcijańskim świadomym swej narodowej tożsamości. Żaden „uchodźca” nie osiedli się w Polsce ze względu na brak socjalu i konieczność pracy na własne utrzymanie. O ile naszym rządom uda się zachować suwerenność w kwestach cywilizacyjnych i ekonomicznych…


II.
Dziś media podały, że Brytyjczycy zdecydowali wpisać leki homeopatyczne na czarną listę. Oznacza to, że nie można ich przepisywać i oficjalnie nimi leczyć. Rzeczywiście prawdą jest, że homeopatia pozostaje dziedziną z pogranicza szarlatanerii i jest nie zbadana naukowo a jej skuteczność jest przez wielu uznawana za efekt placebo. Niemniej jednak taka a nie inna decyzja jest na rękę koncernów farmaceutycznych. A być może celowo od wielu dekad powstrzymywano procesy badań klinicznych skuteczności alternatywnych metod i substancji w imię jedynie słusznych korporacyjnych rozwiązań?
Bliźniaczo podobna sytuacja ma miejsca w kwestii odsądzanej od czci i wiary energetyki jądrowej, która jest ponoć jedyną czystą, ekologiczną, wydajną i ekonomiczne uzasadnioną formą odnawialnej energii jaką znamy. Tu też podobno lobby węglowodorowe od wielu dekad hamuje proces rozwoju nauki w dziedzinach cywilnego wykorzystania energii jądrowej. Co więcej, wyśrubowane do granic absurdu normy ochrony środowiska wytresowały społeczeństwo niczym psy Pawłowa. Propaganda miesza się z ideologią pozostawiając nie wiele miejsca zdrowemu rozsądkowi i rzeczowej naukowej debacie.


Wbrew pozorom zamieszanie w kwestii energii ma zbliżone konsekwencje do islamskich hord zasiedlających Europę. Doprowadzi do zaniku naszej cywilizacji, bo każda cywilizacja uzależniona jest od energii. Wtedy lewackie hordy osiągną swój cel.

III.
Prezydent Andrzej Duda ułaskawił ministra Kamińskiego z nieprawomocnego wyroku. Zaraz podniósł się lament różnych gazet i portali. Nikt nie wspomniał, że Wałęsa ułaskawił Słowika, Kwaśniewski - kasjera lewicy i mordercę Vogla, a Komorowski - 5 zabójców. Prezydent Duda ułaskawił człowieka walczącego z korupcją z wyroku wydanego na polityczne zamówienie. Ale czy w medialnym skowycie ta wiedza dotrze do przeciętnego Kowalskiego?


Warto wiedzieć gdzie się kończy, a gdzie zaczyna propaganda i indoktrynacja aby móc odkrywać realne czyjeś cele. Ale cóż z tą wiedzą począć? Jak powiedział Nicolás Gómez Dávila: "[...] dziś przystoi tylko bezsilna jasność umysłu." To wartość sama w sobie.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Banki i inflacja

Drogie dzieci, z cyklu "świat dla opornych", pan Staś wytłumaczy wam dzisiaj jak działają banki
i czym jest inflacja. ;-)
A na poważnie, ostatnio przekonałem się jak bardzo potrzebna i ważna jest praca u podstaw. Dlatego umieszczam ten materiał, choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób tu zaglądających to co mówi Pan Stanisław nie jest żadną nowiną.

niedziela, 15 listopada 2015

Oko cyklonu

Nie chcę dziś pisać o zamachach w Paryżu, jego przyczynach i skutkach. Wyręczają mnie z tego wszystkie media i profesjonalni dziennikarze. Głos w sprawie tego nieszczęścia do którego doprowadziła krótkowzroczność i lekkomyślność (czy raczej bezmyślność) europejskich polityków zabrali już wszyscy. Mało kto jednak w medialnej paplaninie podkreślał, że zanim stało co się stało, ktoś zdestabilizował sytuację, na bliskim wschodzie, a jeszcze wcześniej przetrącił cywilizacyjny i religijny kręgosłup zachodowi czyniąc go podatnym na lewackie utopijne banialuki o równości i braterstwie. Nam po latach realnego socjalizmu i krwawej bolszewickiej okupacji ciężko jest łykać jak przysłowiowy pelikan lewicowe kity. W dodatku nasze jeszcze wcześniejsze historyczne doświadczenia sprawiły, że polskość utożsamiana jest z Kościołem, a ten mimo swoich wad i kryzysów przez całe dekady a nawet wieki był jedyną instytucjonalną ostoją dla polskości. Dlatego z nami nie pójdzie tak łatwo. Być może nawet (o ironio!) ziści się za chwilę propagandowa mara Donalda Tuska z wyborczej kampanii sprzed ośmiu lat, w której przekonywał, że Polacy będą tłumnie powracać z emigracji do Ojczyzny. Tylko, że wcale nie z powodu dobrych warunków życia ale w obawie o nie właśnie. 
Tego jakoś w mediach głównego ścieku nie było, a szkoda. Było za to coś innego: oko cyklonu. Zawiasko, które jest dla mnie koronnym dowodem na powszechną medialną manipulację. Gdy dzieje się jakaś nagła i nieoczekiwana tragedia wszystkie serwisy koncentrują się na relacjonowaniu faktów i jak ognia unikają interpretacji. Pierwsze komentarze są naiwne, a komentatorzy wytrąceni z równowagi plotą bzdury. Czasami nawet w odruchu jakiejś szczerości ktoś bąknie, coś o wojnie cywilizacji, albo że bandziory strzelały do swych ofiar z imieniem proroka na ustach. Niekiedy któryś z gości szepnie coś, że przyjmowanie tzw. „uchodźców” było błędem, lecz zaraz poprawiony łagodzi opinię. Telewizja pokazuje co pięć minut jakiegoś czarnoskórego jegomościa w jednym bucie, któremu podobno tandetny telefon uratował życie przyjmując na siebie impet pędzącego odłamka. W każdym razie panuje spokój i wyważenie. Ten krótki okres spokoju w szalejącej dookoła burzy zadziwia. Po kilku godzinach przychodzi czas, w którym redaktorzy otrzymują już jasną narrację, wytyczne od swych pryncypałów i zaczyna się propagandowa interpretacja pokazywanych obrazków. I wtedy już się okazuje, że nie można pozwolić sobie na islamofobię, że to kryminaliści i uchodźcy nie mają z tym nic wspólnego, zaraz pojawiają się oświadczenia islamskich duchownych, którzy łączą się w bólu i spontaniczne reakcje arabów, którzy na społecznościowych portalach zapewniają, że to nie ich wina i że „oni są cacy, a tylko tamci są be”. O tym, że nie ma umiarkowanego islamu, chyba nie trzeba nikogo uświadamiać. Ale nie to jest istotne. Ważny jest proces kucia narracji, szybkiego ustalania reżyserii przekazu. Wszystko dzieje się błyskawicznie. Jakaś domniemana centrala przekazuje wytyczne, a redaktorzy wysyłają reporterów i kują materiały. To musi trwać ale potem zaczyna się tresura i propaganda. Ciekawe, że przekaz jest jednolity niezależnie od mediów głównego ścieku. Musi więc istnieć koordynacja, jakiś lewacki dziennikarski Komintern. Niestety musi wydarzyć się tragedia, aby zobaczyć jak rozwiewa się oko cyklonu. Oczywiście tylko hipoteza, ale jeśli jest trafna to tylko w takich momentach widać skalę manipulacji. 
Co się stanie? Ugodowi politycy będą chcieli spokoju. Za chwilę powstanie polityczne ramię arabskie we Francji, które przy pomocy szantażu będzie domagać się od lewactwa kolejnych ustępstw. Niestety nie ma w tej chwili we Francji kogoś na miarę Jana III Sobieskiego. Gdyby był, natychmiast przejąłby kontrolę nad mediami, które usypiają ten kraj i robią ludziom w głowy, do tego stopnia, że zatracili oni już samozachowawcze instynkty. 

sobota, 14 listopada 2015

piątek, 13 listopada 2015

Wskaźnik władzy

    Najciekawszy w polityce demokratyczniej jest moment w którym jedna władza się zwija a druga przychodzi. Nie wiadomo kto wtedy rządzi. Podobno gdy prezydent USA złoży przysięgę, to facet mający walizkę z guzikami uruchamiającymi głowice nuklearne przechodzi zza pleców starego prezydenta i ustawia się za nowym szefem. W starym genialnym teatrze telewizji pt. „Selekcja” na podstawie opowiadania Waldemara Łysiaka realnym atrybutem władzy starego mafioza był posiadany na wyłączność oddział zawodowych morderców.
    Polska jak wiadomo broni nuklearnej nie ma i mieć nie będzie. Nawet zawodowi mordercy musieli zawęzić swoją profesję i stać się zawodowymi samobójcami. Kiedy następuje w Polsce przejęcie realnej władzy? Co może być jej symbolem? Nie jest to proste. Wydaje mi się, że przekazanie realniej władzy następuje u nas w chwili, gdy zaczynają formować się nowe koterie. Gdy hordy, wójtów, artystów, naukowców i wszelkiej maści ludzi podpiętych w taki lub inny sposób pod budżet zaczynają uwieszać się u nowej klamki, szukać wsparcia i pieniędzy. Mój przyjaciel powiedział kiedyś, że jedną z przyczyn upadku PRL było to, że stara PZPRowska władza nie miała już co dzielić i dawać. Podpięte więc pod nią łże-elity nie miały żadnego interesu w popieraniu coraz bardziej cuchnącego truchłem układu. Wbrew pozorom niewiele się w tej kwestii zmieniło, gdyż nadal w naszym kraju funkcjonuje redystrybucyjny system podziału narodowego dochodu w ramach, którego to państwo decyduje na co należy wydać pieniądze swych obywateli. Gdy zabraknie na jedynie słuszne cele – państwo socjalistyczne zaciąga kredyt. Pańska klamka jest zatem najlepszym sposobem egzystencji dla prawdziwych probierzy władzy w postaci klienteli, która to już doskonale wyczuwa kto, kiedy i gdzie podejmuje realne decyzje o przyznaniu środków. System ten wydaje się być dodatkowo wzmocniony przez dystrybucję tzw. środków unijnych, które nie są niczym innym jak powieleniem na wyższym poziomie systemu wewnątrzkrajowego z tą różnicą, że to Bruksela a nie rząd ustalają cele na które przekazywane są środki. Dodatkowo w ten sposób system unijnych funduszy utrwala neokolonialny system panujący w naszym kraju „korumpując” właśnie lokalne elity i skupiając ich uwagę na celach sprzecznych z realnymi potrzebami kraju. Dzieje się tak dlatego, że krajowe środki poza obsługą kredytowych zobowiązań i dofinansowaniu ZUS starczają realnie jedynie na pokrycie części wkładu własnego do realizowanych projektów unijnych, a więc nie ma miejsca w budżecie państwa na suwerenną politykę rozwojową. Redystrybucja dopóki ma miejsce decyduje o stabilności systemu.
    Czy nowej władzy uda się zmienić konstytucję i zlikwidować ów zły zarówno dla autonomii kraju jak i suwerenności obywateli system? Czy ten ambitny cel będzie w ogóle brany pod uwagę? Oby. Ale najpierw będziemy obserwować tasowanie koterii i przechodzenie z jednej pańskiej klamki do drugiej. Proces to powolny ale bardzo interesujący.

niedziela, 1 listopada 2015

Bajka o Kopciuszku

Wszystko zaczęło się od wpisu sprzed dwóch i pół roku, który umieścił na swym blogu czcigodny Toyah. Opisał on w nim historię z pewnego telewizyjnego programu w którym wystąpiła „szara myszka” o fenomenalnym głosie. Wyszła i zaśpiewała, że opadły szczęki. Zachwyceni jurorzy, prowadzący i rozentuzjazmowana publika. Oczywiście zdenerwowanej rodziny nie pominięto w sprawnym montażu tej sztampowej produkcji opartej na licencji. Jednym słowem to co ludziska przed telewizorami lubią najbardziej: historii Kopciuszka. Ową dziewoją była niejaka Marta Osińska. Super. Tylko wystarczyło zagooglać aby dowiedzieć się, że owa pani to nie żadna amatorka, ale zawodowiec z branży. Nim wystąpiła w owym telewizyjnym programie miała za sobą już kilka nagranych płyt, współpracę z całą plejadą zawodowców oraz wiele zagranicznych występów. Ale jaki odsetek telewidzów używa wyszukiwarki?

Ale jak wiemy historia lubi się powtarzać. 
Na kilka miesięcy przed parlamentarnymi wyborami nowy twór zaistniał na polskiej lewicy. Ale partia „Razem” bo o niej mowa, nie przebijała się do powszechnej świadomości. Dopiero debat na tydzień przed wyborami pozwoliła zaistnieć ugrupowaniu i jej liderowi. I wtedy okazało się, że pan Adrian, który wygłosił kilka banałów został okrzyknięty „mesjaszem lewicy”, „nową twarzą” i „liderem na którego polska lewica czekała od dawna”. Okazał się także dla niej nadzieją, która nie dźwiga na swym grzbiecie ciężaru PRL, ani afer III RP związanych z SLDowiskim „betonem”. Adrianek z brodą to nowe, niezależne od palikowego cyrku oblicze „nowej lewicy”. Ach ileż było cmokania i zachwytów. Szczególnie w gazecie mającej nie wiedzieć czemu wybory w nazwie. A tu podobnie jak w przypadku zawodowej szansonistki udającej Kopciuszka wystarczyło proste googlanie aby dowiedzieć się, że pan "blond el comandante" to nie żaden debiutant, tylko stary aparatczyk związany od lat z młodzieżówką Unii Pracy, której szefował i z gazetą z wyborami w tytule, do której pisywał. Po co to wszystko? A no po to, że ludzie lubią historie o Kopciuszku. Więc jak je lubią to trzeba im je dać. Pan Adrianek co prawda do sejmu się nie dostał, ale osiągnął dwa mniejsze taktyczne zwycięstwa: po pierwsze dostanie subwencję z budżetu na działalność, a pod drugie, to dzięki niemu koalicyjka Millera i Palikota do Sejmu nie weszła. To dość dużo jak na pierwszy raz. Był też i efekt uboczny całego zamieszania: bezprecedensowe zwycięstwo PiSu.
Aż trudno uwierzyć w zbiegi okoliczności. Jak nie dało się PiSu pokonać przez osiem lat wszelkimi sposobami, a on rósł w siłę, postanowiono go pokonać dając mu władzę absolutną i to w sytuacji totalnego rozkładu państwa, jego finansów, systemu emerytalnego administracji i demografii. Zdaniem „graczy” znających ciągoty prezesa i części jego drużyny  jest mało prawdopodobne, że dokona on realnej reformy kraju uwalniając jego gospodarczy potencjał. Ich zdaniem PiS skoncentruje się czyszczeniu PO i wyjaśnianiu Smoleńska. Jeśli więc na przykład za rok czy dwa okaże się, że ZUS jest niewypłacalny, na pewno nie będzie to wina lewicy wszelakiej lecz PiSu właśnie. Nie ważne będą wtedy cyrki przy OFE, makabryczne złodziejstwo dokonywane na funduszach emerytalnych przez całe dekady, czy strukturalne wręcz błędy samej idei przymusowych ubezpieczeń. Wtedy wszyscy przypomną sobie o brodatym Kopciuszku, który wejdzie na polityczną scenę wezwany refrenem piosenki z filmu Bagdad Cafe, a sam PiS rozpłynie się w odmętach społecznego niezadowolenia. Plan pokrętny ale prawdopodobny. Tym bardziej, że to jedyny możliwy plan dla lewicy, salonu i zaprzyjaźnionych mediów. Możliwy jest jednak tylko wtedy, gdy PiS zachowa się przewidywalnie, a nie w sytuacji gdy postawi wszystko na jedną kartę i dokona tego co niemożliwe: stworzy normalne państwo z prawdziwą gospodarką, odda pod sąd złodziei i aferzystów, a przy okazji zreformuje samo sądownictwo. Wreszcie uwolni media i zwalczy gospodarczy kolonializm. Innymi słowy jeśli PiS chce przetrwać i pokrzyżować plany cybernetykom musi stać się główną partią antysystemową z prawdziwego zdarzenia, która dokona niemożliwego także na arenie międzynarodowej integrując naszych sąsiadów tworząc i stając się geopolitycznym podmiotem. 
Jak tego dokonać? Ano wystarczy sprawić aby ludzie mogli się znów bogacić i nie zabierać owoców ich pracy. Trzeba też zatroszczyć się o to, aby nikt z zewnątrz nie rościł sobie praw do ich majątków. A wszystko to musi być oparte na solidnym informowaniu społeczeństwa o kolejnych działaniach i realnej sytuacji. Jeśli to nie stanie się dla PiS priorytetem „macherzy od losu” wygrają tę rozgrywkę i będzie ona ostatnią, bo przez następne dekady nie pojawi się już kolejna szansa na zmianę czegokolwiek, a Polska rozpuści się jak cukier w herbacie.

Jaki jest morał bajki o Kopciuszku? Nikt nie podzielił lewicy tylko po to aby przegrała. A jeśli PiS został we władzę „wrobiony” to tylko po to, aby ponieść przy jej sprawowaniu ostateczną klęskę. Chyba, że jest sprytniejszy i potrafi być nieprzewidywalny a więc zdolny do szybkiej zmiany celów i sojuszy.