piątek, 28 listopada 2014

Brak koordynacji...

Pogoda ducha, to jedyne co nam pozostało. Doskonały materiał.

czwartek, 27 listopada 2014

Problem drugiego etapu

10 kwietnia 2010 rozbił się na terytorium Rosji polski samolot wojskowy z Prezydentem RP i częścią państwowej elity na pokładzie. Ta tragedia zelektryzowała cały kraj. Nie wiemy do dziś co tak naprawdę się stało i jaka była jej przyczyna.
W 2014 roku doszło do fali dziwnych zbiegów okoliczności i nadużyć wyborczych, wywołanych rażącymi błędami popełnionymi przy konstrukcji samych wyborów.
Co łączą te dwie sprawy? Wydaje mi się, że chodzi tu o kwestię drugiego etapu z którą władza ma wyraźny problem. Bowiem w jedynym i w drugim przypadku zaczęto popełniać karygodne błędy próbując wmówić obywatelom, że wszystko jest w najlepszym porządku. W pierwszym przypadku przekazano śledztwo Rosjanom, wyrażono zgodę na procedowanie według niekorzystnych dla nas cywilnych procedur, przystano na rosyjską wersję wydarzeń i do dziś nie ściągnięto wraku. Co więcej oficjalne wersja jest dziurawa jak sito, a wszelkie próby jej kwestionowania uznano za oszołomstwo graniczące z szaleństwem.
W przypadku wyborów samorządowych rząd i przyjedna mu media czynią dokładnie tak samo próbując zbagatelizować lawinę fałszerstw, nadużyć i błędów. O ile bowiem same okoliczności wyborów przy odrobinie dobrej woli można byłoby uznać za straszliwy zbieg okoliczności wymagający szybkiej korekty i powtórnego głosowania, o tyle upór władzy świadczy już o fałszerstwie.
Dlaczego?
Wczoraj dowiedziałem się, że jeden gość rozpoczął licytację na pewnym portalu aukcyjnym pewnego bardzo drogiego zegarka. Osoba wtajemniczona w meandry tej branży od razu orzekła, że to ewidentne fałszerstwo. Nikt bowiem nie sprzedaje zegarka wartego 100 tyś zł za 5 tys., nie dołącza gwarancji od innego modelu i dla opisu przedmiotu nie korzysta ze zdjęć wziętych z jakiegoś bloga. Jeśli zatem nawet zegarek jest autentyczny istnieje dość duże prawdopodobieństwo że został komuś ukradziony. Gdyby sprzedawca zegarka napisał jasno, że mamy do czynienia z repliką wszystko było by w należytym porządku, on jednak przekopuje, że mamy do czynienia z oryginałem z legalnego pochodzenia. Kiedy bowiem mamy do czynienia z fałszerstwem? Nie wtedy, gdy sprzedajemy dany towar, lecz wtedy kiedy posiadając wiedzę o tym, że coś jest nie tak dalej próbujemy przekonać wszystkich dookoła, że wszystko jest cacy.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku rządu. Stały się tragedie ale zamiast nazwania rzeczy po imieniu próbuje nam się wcisnąć alternatywną wersję rzeczywistości, bajer – jak mawiają chłopcy z półświatka. Rząd niczym sprzedawca trefnego zegarka idzie w zaparte i bezczelnie szuka frajera, który go kupi. Czy ludzie nabiorą się na tą historyjkę po raz kolejny? Jeśli tak, to przyjdzie kolej na kolejny etap. Mianowicie próbę sprzedania nam cegły z zaznaczeniem, że jeśli jej nie kupimy, to możemy nią oberwać.

W wyborach samorządowych stała się rzecz straszna. Państwo oddało demokratyczny proces pod kontrolę lokalnych klik zapewniając im bezkarność późniejszymi deklaracjami liderów tego państwa. Do symptom już nie problemów, ale zapaści państwowego organizmu.

niedziela, 23 listopada 2014

Propoctwo? Oby nie.

"Kiedy już walniesz głową w dno
Wszyscy chcą, by w końcu to się stało
Kiedy już sparszywieją dni
A Tobie krwią za długi przyjdzie płacić
Kiedy już będzie pełno krwi
Wtedy nie krzycz mi bzdur
Że to dla mnie"

piątek, 21 listopada 2014

Entropia

Pamiętam jak w "Zostało z uczty bogów" Igor Newerly wspominał dzień, w którym abdykował car. Tego dnia w całej Rosji nie wyszedł na ulicę ani jeden policjant. Dlaczego? Bo ich władza pochodziła właśnie od Najjaśniejszego Pana, a on otrzymał ją od Boga. Nie ma cara - policyjna władza nie istnieje. Znika namaszczenie. Rozpada się niczym domek z kart cała hierarchia. 
W demokracji władza pochodzi od narodu, a najjaśniejsi panowie pozostają w ukryciu albo sprawują swoją władzę przez kolejne kadencje. W demokracji to wybory są aktem koronacji, uświęcenia władzy. Bez tego aktu kraj pogrąża się w chaosie, gdyż lud nie pewny swych wyborów kwestionuje władzę, czego początek właśnie obserwujemy. Jedyne rozwiązanie to ponowne wybory. Alternatywa w postaci rządów oligarchicznych klik, które demokratyczny akt woli narodu traktują wyłącznie instrumentalnie jest początkiem końca państwa.

Ważne słowa

czwartek, 20 listopada 2014

Gra karciana

Wiem, że ten materiał chyba już kiedyś zamieszczałem na blogu, ale doszedłem do wniosku, że warto go przypomnieć. Ekonomista behawioralny Dan Ariely, autor książki "Przewidywalnie nieracjonalni" opowiada o tym jak ludzie potrafią być nierozsądni przy podejmowaniu swych decyzji i jak tę wiedzę o braku rozsądku wykorzystują cyniczni znawcy pewnych mechanizmów. Pasuje jak ulał do obecnej sytuacji, która doprowadziła do kryzysu naszego państwa.

środa, 19 listopada 2014

Sekcja zwłok

Jak dowiedziałem się kiedyś z jakiegoś filmu dokumentalnego o Titanicu, nie ma nigdy jednej przyczyny katastrofy. Zawsze mamy jakiś splot okoliczności, wypadków, zaniedbań i patologii, które przyczyniają się do ostatecznej tragedii. W przypadku wyborczej kompromitacji widzę trzy zasadnicze źródła tej katastrofy:
  1. Okazało się, że rząd przy całym bałaganie, niekompetencji i pozerstwie, zajęty wyłącznie propagandą zaniedbał kwestię przekazania środków PKW na system informatyczny. Ten wąż w kieszeni i odkładanie spraw na później, bo – jak uczy pewien były premier – te odłożone rozwiązują się same, olał sprawę. Ponieważ PKW nie mogła rozpisać przetargu na system nie mając zabezpieczonych środków, zabrakło czasu na profesjonalne opracowanie dokumentacji przetargowej oraz czasu na wykonanie zlecenia. PKW nie dostatecznie mocno „tupało” za sowimi interesami. Jako ciało w dużej mierze niezależne od rządu, mogło użyć nawet mediów do nieposzerzenia Tuska o tym jak sytuacja jest poważna. Warto wspomnieć o samym chorym Prawie Zamówień Publicznych, które gdzieś w tle doprowadza do ruiny ten kraj.
  2. PKW zatwierdziło karty do głosowania w formie książeczek, które wprowadziły w błąd wielu wyborców przyczyniając się do olbrzymiej ilości nieważnych głosów. Gdy ludzie otrzymywali komunikat: należy postawić znak "x" na każdej karcie, kreślili aż miło stawiając znaki na każdej stronie, a samych kart do głosowania otrzymali kilka. Inni stawiali tylko jeden znaczek przy kandydacie PSL będącym na pierwszej stronie uznając, ze to wszyscy kandydaci do sejmiku, czy powiatu. Ordynacja wyborcza nie precyzuje jak powinna wyglądać karta do głosowania, a powinna ona być dokumentem jednostronnym.
  3. Wreszcie czynnik z pozoru mało istotny ale także kluczowy. W komisjach wyborczych podniesiono diety ich członków ze 180 zł na 300 za pracę w komisji. Tak więc do komisji dostało się dużo debiutantów kompletnie nieprzygotowanych do tej roli. Stąd być możne plaga pomyłek i fałszerstw na lokalnym poziomie? Członków komisji rekomendują komitety wyborcze, a trzy setki to już na tylko dużo, aby wskazać, kumpla, przyjaciela królika niż jakiegoś wyborczego weterana. W wyniku tego pojawiła się cała masa drobnych incydentów i niekompetencji.
Tak więc winę za całe zamieszanie ponoszą: rząd, PKW i cała klasa polityczna. Stąd może wynika być może ta dziwna zgodność wszystkich politycznych sił w konieczności posprzątania tego bałaganu. Nawet „czarny koń” tych wyborów czyli PSL, zaczyna przebąkiwać o konieczności ich powtórki. Nawet Miller przemówił ludzkim ludzkim głosem... To dobrze, bo tego rodzaju sytuacja może zostać wykorzystana do destabilizacji kraju przez przeróżne zainteresowane tym faktem siły.
A kto za to wszystko zapłaci? Pan, pani, społeczeństwo.

Mamy chronicznie i systemowo chore państwo, które wymaga generalnego remontu.

I co pan nam zrobi?

„- No, masz pan ten płaszcz!
- Ale... To nie jest mój płaszcz.
- Bo pański numerek jest pusty, więc kolega dał płaszcz sąsiedni. Jasne?!
- Ale ja przecież miałem paszport, dowód osobisty tej pani ! Ja tam miałem papie...
- To pan odbierał ten płaszcz! Mówił pan: dowód osobisty był, paszport, jakieś papiery... Dwie dychy dał za zgubiony numerek.
- Zgubiony numerek to ja trzymam w ręku i proszę, żeby mi pan wydał płaszcz na ten numerek!
- Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika. Ja tutaj jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi ?!
- Cham się uprze i mu daj. No skąd ja wezmę, jak nie mam?!
- Tu pisze ! Niech pan se przeczyta.
“ZA GARDEROBĘ I RZECZY POZOSTAWIONE W SZATNI SZATNIARZ NIE ODPOWIADA””
Powyższy dialog z „Misa” Barei pokazuje jak system jest się w stanie wypiąć na obywatela. Bo nasze państwo i jego instytucje przestają odpowiadać za cokolwiek. Nie chodzi już nawet o informatyczny system czy cuda nad urną. Przede chwilą dowiedziałem się, że w województwie Pomorskim nieważnych jest 40% głosów do Sejmiku, a to tylko jeden z wielu przypadków. To już nie są żarty i za dużo tych przypadków jak na jeden raz. Po wypowiedzi Prezydenta nie mam złudzeń, że system postanowi przyklepać całą tą sytuację. Czy zatem z epoki mediokracji przechodzimy do ery softtotalitaryzmu? To tak jakby system zdał sobie sprawę, że propagandowe ściemy przestawały działać na ludzi. Zaczynam odnosić wrażenie, że ktoś postanowił w sposób systemowy wywołać u nas drugi majdan, a teraz odbywa się testowanie naszej wytrzymałości. Przecież rychłe bankructwo ZUS przypomina do złudzenia bankructwo PRL. Potrzebne jest nowe otwarcie, okrągły stół i takie tam....
Trzeba zachować spokój. Nie możemy dać się sprowokować, ale nie możemy też przejść obok tego co się dzieje obojętnie.

wtorek, 18 listopada 2014

Jakie piękne samobójstwo

Wybory samorządowe skończyły się dwa dni temu. Mamy cuda nad urnami, liczne przypadki fałszerstw i niedziałający system informatyczny, który okazał się tak dziurawy, że jak donoszą niezależne media, każdy mógł wejść na serwer PKW i wprowadzić tam dowolne dane. Do tego jeszcze odchodzi błąd systemowy w postaci druku książeczek do sejmików działających na korzyść PSL, które było wymienione na pierwszej stronie. Dość powiedzieć, że mamy do czynienia być może z największym skandalem III RP, który podważa autorytet państwa, odsłania jego erozję i robi sobie psikusa z największej wartość postokrągłostołowej republiki: podważa istotę demokratycznego państwa. Wszystko wygląda na robotę obcego wywiadu, gdyż zamęt w kraju będzie długotrwały i totalny. Jeśli realni decydenci III RP mają odrobinę zdrowego rozsądku powinni anulować wyniki tych wyborów i rozpisać je od początku. Jeśli tak się nie stanie, to właśnie III RP popełnia rytualne samobójstwo, gdyż w powszechnej opinii wybrani lokalni włodarze będą przez najbliższe cztery lata podejrzewani o to, że nie mają społecznej legitymacji do pełnienia swego urzędu. Innymi słowy III RP w błyskawicznym tempie stanie się prawdziwe oczywistym lustrzanym odbiciem swej protoplastki – PRL. A być może włodarzom zależy na erozji państwa, bo właśnie wchodzimy w kolejną mądrość etapu, czyli w totalną dezintegrację? Taka jest przecież logika utraty suwerenności. Po co komu fasadowe instytucje? Trzeba je rozmontować, albo lepiej niech rozmontują się same. Rewolucje miały zawsze swój początek w powszechnej zmianie sposobu myślenia o istniejącym porządku. Rewolucja październikowa miała swój początek nie w chwili strzału z Aurory lecz w 1905 roku, gdy kazano strzelać do rozmodlonej demonstracji. Przestał być już wtedy w społecznym odbiorze dobrym ojczulkiem lecz stał się krwawym tyranem. 
Fasada staje się już widoczna gołym okiem. Wielu ludzi nie będzie w stanie tego znieść. Pytanie czy rządzący znów powiedzą ludziom, że nic się nie stało? Przecież obecna sytuacja podmywa zaufanie także i do nich? Jeśli mają odrobinę szczurzego instynktu samozachowawczego rychło unieważnią wybory, jeśli nie sięgnęliśmy prawdziwego dna i ostatni gasi światło. 
Mamy więc do czynienia w tej chwili z testem na ile nasze władze są suwerenne, gdyż tylko dureń lub osoby całkowicie niedecyzyjne pozwoliłby na rozpoczęcie procesu demontażu systemu, który wyniósł ich tak wysoko.

środa, 5 listopada 2014

Hibernatus

Gdyby ktoś zapadł w śpiączkę 31 października 1984 roku i ocknął się po trzydziestu latach mógłby doznać szoku. Na ulicach cała masa samochodów, w sklepach zatrzęsienie towarów, które można kupić bez kolejki i bez kartek i do tego jeszcze płaskie telewizory z zatrzęsieniem programów. Co prawda pośród samochodów na ulicach nie zauważyłby rodzimych marek, ale za to przy wnikliwej obserwacji wadziłby Skody i Dacie z bratnich krajów, a na sklepowych półkach dostrzegłby masę towarów z importu, ale na pewno nie wpadłby na to, że ocknął się w innym kraju niż PRL. W przekonaniu tym hibernatusa utrwaliłby program telewizyjny w którym dzielnie puszcza się „klasyki”: od „Czterech pancernych i psa” począwszy, poprzez Klossa, aż na „07 zgłoś się skoczywszy”. Co więcej ten ostatni serial uznałby, że ma kontynuację. Gdyby pierwszego listopada włączył odbiornik zauważyłby z pewnością, że w ramach wspomnień o tych, którzy odeszli wymienia się pośród dziennikarzy i aktorów nieodżałowanego generała oraz to, że EMPIK promuje książki jego córki. Wszystko bez zmian. Przewodnia rola partii została zachowana lecz w wyniku przeobrażeń zmieniła ona nazwę klasowości zastąpiwszy obywatelskością. Oszołomom, warchołom i wichrzycielom, wyciągającym ręce po zdobycze socjalistycznej ojczyzny w toku posuwającej się demokratyzacji życia pozwolono nawet zorganizować się w przeróżne formacje, ale przecież uświadomiony politycznie rodak wie, czyja to sprawka. 
Dawniej socjalistyczne państwo zabierało haracz na poczet uprzemysłowienia i walki o demokrację, dziś haracz zabierają banki pod szyldem normalnego życia. Dziadami więc jesteśmy jak dawniej. Zmieniło się więc niewiele. Zwykły hibernatus nie zauważyłby istotnych różnic.