niedziela, 30 września 2012

Renesans "analogowych" ogłoszeń

"NIE ufiskalniać paragonu 666". Powiem szczerze, że się nie dziwię. Także bym nie zafiskalizował na swój rachunek sumienia takiego paragonu. fot. W.G. opublikowane za zgodą autora.


"Wynajmę mieszkanie może być z garażem". Ostatecznie. fot. Ja.

czwartek, 27 września 2012

Powrót do przeszłości


Usłyszałem dzisiaj w radiu mądruję, który przekonywał mnie, że nasza gospodarka „spowalnia tempo rozwoju”. Czyli jeszcze się turlamy ale szczęki hamulcowe są zaciśnięte już na tarczach i tak właściwie od siły tego zespolenia zależy to, w którym momencie staniemy. Rzecz jasna brzmi to lepiej niż „lecimy na pysk”. Do uszek przeciętnego leminga dobiegnie przesłanie, że zapociliśmy się w tej szaleńczej gonitwie do przodu tak bardzo, że musimy odpocząć, aby rozwijać się jeszcze szybciej.
Nieodrzutowany Jerzy Dobrowolski napisał kiedyś: 
„Ponieważ wiedzeni nieomylnym instynktem, wybieramy, nieomylnie siłą rzeczy, nieomylnych przywódców, którzy nieomylnie wskazują nam jedynie słuszną drogę. [...] Bo jedna rzecz nie ulega zmianie na żadnym etapie. Na etapowych przejściowych trudności niejednokrotnie nie można po prostu uniknąć, ponieważ związane są one z dynamiką naszego rozwoju, natomiast zawsze można je przezwyciężyć. ”
Niewątpliwie nasi umiłowani przywódcy znajdą panaceum i na te problemy, a do mediów nie dotarły jeszcze wytyczne, że te przejściowe trudności to wynik celowej polityki wywołanej naszą dynamiką. Przecież inaczej być nie może. Dostająca do wroga w dupę armia przecież nigdy nie ucieka, tylko zwykle „wycofuje się na ściśle ustalone strategiczne pozycje obronne”, a „wpuszczenie wroga na nasze terytorium” to przecież nic innego jak „genialny zabieg strategiczny władz wojskowych i partyjnych”.

W Hiszpanii tymczasem ludzie bez najmniejszego skrępowania zaczynają grzebać po śmietnikach, a bezrobocie i poziom społecznej frustracji gorzą eksplozją. Oczywiście media w Zielonej Wyspie nawet nie pisną o tym fakcie. Co robią władze w Hiszpanii? Przywracają telewizyjne transmisje korridy, które były przez sześć lat zakazane. Wszak powszechnie wiadomo, że lud potrzebuje chleba i igrzysk. Gdy nie ma chleba trzeba dać im.... więcej igrzysk.
Strategia władzy jest więc niezmienna. U nas igrzyska w postaci Euro 2012 już były, a pomysły na tematy zastępcze typu mama małej Madzi czy Amber Gold już się kończą. Za chwilę przyjdzie być może czas na spojrzenie władzy w oczy. Lecz jak to zwykle bywa nagle może się okazać, że niektórzy umiłowani przywódcy stoją na czele obalających ich tłumów. Za dwa dni w Warszawie planowania jest wielka manifestacja w obronie wolności słowa i wolnych mediów. Całkiem jak za pierwszej komuny!

wtorek, 25 września 2012

Zatrzymanie

            Jakby tak dało się w jakiś sposób zatrzymać świat. Na krótko na piętnaście minut i zrobić tak, aby wszyscy ludzie zatrzymali się w swym pędzie, aby znieruchomieli na chwilę. Wszyscy zatrzymani ludzie pozostaliby w pełni swych władz umysłowych. Przez ich mózgi przetoczyłoby się najpierw uczucie zaskoczenia, później jakieś wewnętrznej paniki, aż w końcu rozpaczy i załamania. Po chwili zaczęliby obserwować swymi znieruchomiałymi oczami znajdujący się wokół nich świat i innych zastygłych w magicznym paraliżu nieszczęśników. Zaczęliby pojmować, że stała się rzecz wyjątkowa. Inni zamknięci samotnie w domach zdaliby sobie sprawę, że ulegli jakiemuś nieszczęściu, jakiejś chorobie. Jednych i drugich dopadałaby w końcu refleksja, jakie cudowne życie wiedli przed paraliżem. Jakim było ono dla nich źródłem radości i szczęścia. Po chwili paraliż by zniknął, a ludzie jakby nigdy nic wróciliby do swoich obowiązków. Jednak w każdym z żyjących na świecie sześciu miliardów istnień zakiełkowałaby zmiana polegająca na docenieniu tego co mają.   Wszyscy na ziemi zdaliby sobie sprawę jaką rozkoszą jest nabieranie do płuc powietrza, jak cudownie jest poczuć krople deszczu na twarzy i jaki piękny jest otaczając ich świat. W każdym rozbłysłaby pewna niewielka iskra dobra i świadomość kruchości ich istnienia. Świat po wielkim zatrzymaniu byłby inny, bo wszyscy niezależnie od wieku, rasy i zamieszkiwanego kraju poczuliby to samo. Ludzi połączyłaby wspólnota prostego szczęścia i życiowej radości.
            Wystarczy piętnaście minut samotnej refleksji aby obalić imperia. Wystarczy poszukanie w sobie głębszego sensu aby stać się lepszym, a wraz ze sobą zmienić wszystko dookoła. Nie chciejmy zatem pokoju na świecie, ani chleba dla głodujących oraz pracy dla tych, którzy jej nie mają. Chciejmy dla siebie piętnastu minut spokoju pozbawionego myśli aby dotrzeć do istoty siebie samych. Chciejmy odcięcia się od otaczającego nas szumu. Chciejmy dystansu i punktu odniesienia. Wtedy wszystko stanie się lepsze.

sobota, 22 września 2012

Opary


Myślałem, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. I znów „życie stawia przed nami wiele niespodzianek”. Oto pewien mieszkaniec Pakistanu uczestniczył w antyamerykańskiej demonstracji, na której postanowiono dokonać rytualnego spalenia flagi tego kraju. Ów nieszczęśnik nawdychał się oparów wydzielanych przez płonącą tkaninę i umarł. Od razu pewnie pojawiła się spiskowa teoria o tym, że był to celowy zabieg CIA, która zatruwa sprzedawane w Pakistanie gwieździste sztandary, a ów nieszczęśnik został natychmiast uznany za męczennika. W końcu sztachnąć się takim syfem, to dopiero coś. Amy Winehouse wymięka. Można powiedzieć, że nieszczęśnik zatruł się oparami demokracji. Podobnie jak Polacy, którzy zaczadzili się swojego czasy okrągłostołową ściemą i stracili kontakt z rzeczywistością. Nauczono ich niczym mieszkańców Korei Północnej, że żyją w kraju wiecznej szczęśliwości, na zielonej wyspie, która rozwija się tak szybko i tak wspaniale, że jeszcze chwila, aż rozpłyniemy się w tej naszej nirwanie. Na razie wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście rozpływamy się nie tylko jako kraj ale także jako naród. Dobija nas niż demograficzny bo młodzi, którzy wyjechali za chlebem wolą rozmnażać się gdzie indziej, a powąchawszy opartów innej demokracji nawet nie zamierzają wracać. Za chwilę pozostaną u nas tylko funkcjonariusze systemu i ci, którym już się nie opłaca budować gdzie indziej życia od początku. Właścicielami masy upadłościowej zostaną banki, które ponoć przejęły przez ostatni rok rekordową liczbę nieruchomości od ludzi niepotrafiących wyrobić na kredyty wywołane ich marzeniami o własnym "M". Ale to nie wszystko. Pozostali w kraju muszą liczyć się ze wzrostem obciążeń wynikających nie tylko z konieczności utrzymania niezdolnych do wyjazdów starców i inwalidów, ale także z bagażem stadionów i innych wodotrysków władzy, która postanowiła sama sobie udowodnić, że jednak krainą szczęśliwości jesteśmy. 
Może przestaniemy przeżerać w bezsensownie przeregulowanym systemie owoce własnej pracy? Może w końcu postanowimy rozłożyć ów system wewnętrznej okupacji? Może pognamy agenturę? Aby tak się stało musimy jako zbiorowość pojąć, że indywidualny sukces będzie trudny albo niemożliwy w kraju skolonizowanym. Czasami trzeba upaść i sięgnąć dna, aby się podnieść. Dno jest wtedy nie tylko trampoliną ale i punktem odniesienia. Aby tak się jednak stało potrzebne jest rozwianie zasłony dymnej składającej się z zatruwających nasze życie opartów propagandy. 

piątek, 21 września 2012

Jak puzzle

"Bliżej" z wczoraj
Cytat:
"Polityke wasalnej zaleznosci od Niemiec wlasnie realizujemy. Nie prowadzi to do pomyslnosci gospodarczej gdyz nie po to sie ma kolonie, zeby do nich dokladac. Nie jest to takze droga do wzmocnienia panstwa. Zlikwidowano juz polska kulture i szkolnictwo na rzecz indoktrynacji prounijnej, w likwidacji sa Polskie Sily Zbrojne a wiekszosc przedsiebiorstw i bankow jest w rekach obcych. Polska jest rzadzona przez niemiecka agenture, ktora zwiazala swoje kariery z uczestnictwem w UE i sluzy obcemu panu podobnie jak to bylo z nomenklatura PRLu. Rozwiazanie polityczne proponowane w ksiazce pana Z. jest fikcja. II RP byla panstwem polskim rzadzonym przez Polakow i w interesie Polakow. Nie po to odzyskali oni niepodleglosc aby znowu stac sie wasalem jednego ze swoich najwiekszych wrogow (http://bobolowisko.blogspot.com/2012/09/filatelistyka-czasow-wyjatkowych.html)."

niedziela, 16 września 2012

Nagłe dymania przyspieszenie

Unia poprosiła ponoć grzecznie rząd w Warszawie o wyznaczenie konkretnej daty przystąpienia naszego kraju do strefy Euro czyli odejścia od Złotego. Nasi umiłowani przywódcy rzecz jasna za chwilę bez zmrożenia oka taki termin podadzą. Taka już ich namiestnikowska rola. Powiedzą jak zwykle, że to sprawa dawno przesądzona i wyłącznie formalna. Unijnym soc - biurokratom zależy tylko i wyłącznie na dywersyfikacji odpowiedzialności za finansowy burdel do którego doprowadzili i którego bez wyrzeczeń cofnąć się nie da. W tej sytuacji pozbawione zdrowego rozsądku ruchy przypominają raczej próbę dokonania przy pomocy kryzysu radykalnych zmian politycznych. Jednakże samo upominające pytanie wyraża pewne zaniepokojenie i sugeruje, że sprawy w Brukseli idą w niewłaściwym dla Komisarzy kierunku. Cała sytuacja przypomina mi tą jaka wielokrotnie pewnie miała miejsce w Warszawskim Getcie, gdzie Niemcy informowali Judenrat o konieczność odstawienia na Unszlag Patc konkretnej ilości polskich obywateli pochodzenia Żydowskiego, a reszta ich już nie obchodziła. Nasi umiłowaniu przywódcy zaczynają chyba zdawać sobie sprawę, że ich rola niewiele różni się do Żydowskiej Rady Starszych lecz nie wypada się do tego przyznać. Będą więc do ostatniej chwili udawać, że jakąś władzę mają i że coś mogą – tak zostali wybrani.
Wyssany niczym cytryna ze wszystkich rozwojowych zasobów i ubezwłasnowolniony kraj będzie rzecz jasna dogorywał jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu stanie się jasne, że jedynym dla niego rozwiązaniem jest jeszcze ściślejsza integracja. Wtedy woal dopiero opadnie. A być może nie opadnie wcale? Wszystko zależy od tego jak długo ów woal będzie potrzeby i czy pozostały jeszcze przy życiu i w kraju lud tubylczy nie połapie się, że został oszwabiony. Na to rzecz jasna też są sposoby i standardy. „Polscy bandyci” jak kilkadziesiąt lat temu będą ścigani z pełną surowością, a że w dobie cyfrowej ukryć się jest niezmiernie trudno...
Ktoś powie, że przesadzam. Chciałbym aby tak było. Gdy ktoś wgłębi się w zasoby tego bloga, to być może znajdzie podobne biadolenia sprzed kilku lat, które właśnie stają się faktem. Nikt przecież nie zmuszał nas do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, który realnie naszą suwerenność zlikwidował, a politycy krzyczący z sejmowej mównicy „Nicea albo śmierć” już politykami nie są, bo pomimo charyzmy nie było dla nich miejsca na politycznej platformie.
Oto właśnie na Opolszczyźnie tamtejsi Niemcy doszli do wniosku, że ich niemiecka szkoła musi być naprawdę niemiecka i że nie będą się tam uczyć polskie dzieci. A co? Kto im zabroni? I bardzo dobrze. Oznacza to, że proces germanizacji się jeszcze nie rozpoczął i Polacy nie zapisują swych dzieci do niemieckich szkół po to, aby miały łatwiej w Rajchu jako hydraulicy i sprzątaczki. Ale na to przyjdzie widocznie jaszcze czas, niczym na późniejszy bunt tychże polskich dzieci, które nie będą
Generalnie można machnąć na to wszystko ręką tak jak robi większość rodaków. Nie potrafię jednak przejść do porządku dziennego nad faktem odbywającego się od ponad 20 lat ciągłego powolnego dymania, które nagle przyspieszyło. Ci którzy nie chcą być dymani mogą wyjechać i robić zawrotne kariery w tych samych branżach w których robili ich przodkowie. Tylko, że tamci wyjeżdżali na roboty przymusowo, a ci współcześni z własnej woli otrzymując kieszonkowe. Zawsze można powiedzieć: macie coście chcieli. Tylko, że w mediokracji przeciętny człowiek jest ubezwłasnowolniony w swych politycznych decyzjach.

poniedziałek, 10 września 2012

Motyla noga Tomka Mazura

W „Misiu” jest taka scena, w której tytułowy bohater ogląda w telewizji serial dla dzieci. W serialu funkcjonariusz radzi dzieciom, aby nie szły drogą Tomka, który mówi brzydkie wyrazy. Mówi, że najlepszym sposobem na wulgarność chłopca jest nie zwracanie uwagi na jego słowa. Mówi też rzecz znacznie donioślejszą. Bo gdy wyłączą prąd i nie będzie ciepłej wody, także drogie dziadki nie zwracajcie na to uwagi.
Polacy wydają iść za przykładem oficera MO. Nie zwracają uwagi nie tylko na pogorszenie ich egzystencji ale w ogóle dociera do nich coraz mniej. Jako społeczeństwo z przetrąconym kręgosłupem zdajemy się coraz bardziej zaciskać swe uszy na nieprzyjemny dźwięk coraz mocniejszej antyrządowej kanonady. Tak więc Bójek Dobra Rada sprawdza się doskonale także poza serialem.
Ale Milicjant ma także radę dla samego Ryśka. Podaje mu sposób na wybranie pieniędzy z londyńskiego banku. Wystarczy, że znajdzie sobie jakąś Irenę... i tak dalej.
Dziś media doniosły jakoby Słońce Peru był typowany na kolejnego przewodniczącego Komisji Europejskiej przez jego koleżankę Angelę. Jak każda potwora znajdzie swego amatora. Co ja mówię? Każdy Misiek znajdzie swoją Irenę. O przepraszam Angelę.
Ale może potoczyć się inaczej. Ludzie przestaną już reagować obojętnością na brak ciepłej wody i prądu. Wtedy nasz Misiek będzie musiał uruchomić plan „B”, czyli wzorem Ryszarda O. poszukać sobie sobowtóra.
Ach! Jak widać ciężkie jest życie polityka w skolonizowanym kraju.

piątek, 7 września 2012

Amputacja

Miałem kiedyś sąsiada, który na skutek wypadku stracił władność swej lewej ręki. Po pewnym czasie, gdy lekarze twierdzili, że z kończyną nie da się już nic zrobić, pogodził się już z tym faktem niepełnosprawności. Twierdził nawet, że gdyby nie kwestia wyglądu chętnie zgodziłby się na amputację chromej ręki. Nie wiem do dziś czy mówił poważnie, ale kilka razy trwał na stanowisku, że owa niewładna i pozbawiona czucia ręka tylko mu przeszkadza i „majta się” niczym przytwierdzony do szyi ciężki łańcuch, albo kula u nogi skazańca.

Polacy wypierają się swego państwa. Część postanawia wyemigrować, reszta tworzy podziemne struktury. Jedni i drudzy na swój własny użytek postanowili amputować majtający się obok nich dawny fragment swojego ciała, który nie tylko jest nieczuły, nie władny, ale i być może zarażony gangreną zadecyduje przeżyciu całego narodowego organizmu. Pytanie tylko czy nie mamy tu do czynienia ze z góry zaplanowanym procesem państwowej erozji, w którym państwo staje się wrogiem obywatela? Czy proces ten nie jest wpisany w szerszą strategię powolnego procesu tworzenia europejskiego cesarstwa? Pytanie tylko czy nadszedł już właściwy czas na zdarcie woalu państwowości i czy targają nami wyłącznie zachodnie żywiły. W tym kontekście tąpnięcie gospodarcze i idąca w ślad za nim wymiana elit nie są czynnikami wpływającymi na odtworzenie naszej wspólnoty i ponowne poszukiwanie przez nią swej tożsamości. 

Dawni Słowianie ponoć w sposób naturalny czują awersję do państwa. Nie było im ono do niczego potrzebne. Gdy nadciągało jakieś militarne zagrożenie po prostu łączyli się i wybierali woda zwanego wojewodą, który na czas wojny miał dyktatorską władzę. Czy tak nastąpi i tym razem?

poniedziałek, 3 września 2012

No Man's Land

Jest taki film. Zwie się „Ziemia niczyja” i przedstawia pewną przedziwną historię z pogrążonej wojną Jugosławii. W finałowej scenie jeden z bohaterów filmu upada na umieszczoną w okopie minę. Pada tak niefortunnie, że każdy jego ruch wywoła eksplozję. Na samym końcu przybyli saperzy stwierdzają, że nic nie da się zrobić. Po chwili jednak na zaimprowizowanej konferencji prasowej jakiś polityk oświadcza, że wszystko jest o.k. po czym także spada. A w okopie pozostaje leżący na plecach na minie nieszczęśnik pozostawiony sam sobie i czekający na nieuchronną śmierć. Jego przyjaciele uwierzyli mediom i odjechali w przekonaniu, że wszystko jest o.k.. Tym czasem nic nie jest o.k. Przepraszam za ten spojler tych wszystkich, którzy nie oglądali tego filmu, ale ja sam oglądałem go tak dawno temu, że na pewno coś pokręciłem i mam nadzieję, że moja szczątkowa relacja zachęci tylko do obejrzenia tego obrazu.
Zdałem sobie dziś sprawę, że ten człowiek leżący na minie, któremu nie można pomóc to uniwersalna metafora. Z jednej strony doskonale ilustruje nasze polityczne realia. Nasz kraj po prostu leży na minie i nikomu specjalnie nie zależy na tym aby go podnieść, bo ryzyko jest za duże i można nie tylko doprowadzić do eksplozji ale także samemu wylecieć w powietrze. Dlatego opozycja specjalnie nie prze do władzy wiedząc o tym, że ów gorący kartofel władzy może poparzyć ich łapki. Wolą liczyć, że koalicja będzie musiała wypić syf, który naważyła i który z piwem nie ma nic wspólnego. I tak trwamy w tej przedśmiertnej, bezsensownej pozycji wmawiając sobie, że tak jest nam dobrze. Wszelkie próby naprawy stanu rzeczy w swym radykalizmie i poprzez wywołanie nieprzewidywalnych konsekwencji nie mieszczą się we łbach naszych polityków. Musieliby oni z jednej strony przyznać się do całego potoku kłamstw i matactw odsłaniając przed ludźmi całą prawdę. W tej sytuacji nawet opozycja staje się filarem trwałości chocholego tańca gdyż tkwi w tym systemie i nie potrafi za niego wyjść. Ale z drugiej przecież strony na podobnej minie w podobnym okopie leży cała Europa, a nawet świat czekając na coś nie wiadomo na co.
Czekamy więc na nowe, które nadejdzie. Ale wiadomo, że będzie ono inne i być może krwawe, a ci którzy przez dekady drukowali fałszywe pieniądze i którzy są prapoczątkiem rozpasania i kryzysu najprawdopodobniej przejdą przez zawieruchę przez tę szwanku.

I w ten oto mało optymistyczny sposób zaczynam swój kolejny blogerski sezon. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.