wtorek, 29 stycznia 2013

Ministerstwo Prawdy

Jeśli zestawimy to ze skalą powszechnej dezinformacji, fatalnej sytuacji gospodarczej i finansowej państwa i kolejną falą zarobkowej emigracji, to przestaje być śmiesznie.
Pamiętam scenę z serialu "Królowa Bona" w której monarchini udaje się do astrologa. Niezadowolona z jego wróżb wychodzi. Gdzieś w progu mistrz tajnych sztuk mówi, że w jego komnacie jest zimno. Na co królowa odpowiada, aby ten sobie piec wyczarował. Zabiegi socjotechniczne przestają wystarczać, a pieca nikt nie wyczaruje. Bo jak uczył klasyk, to jednak byt określa świadomość i nie ma sposobu na dyskusję z pustym żołądkiem i rozpaczliwie próby łatania budżetu. Na razie jednak czeka nas następna fala lewicowych rządów, bo ludzie mają dość i myślą, że PO to prawica. Tym czasem w tej maskaradzie będzie to najprawdopodobniej syndyk państwowej masy upadłościowej. Złodziejstwo nie zna ideologii.
Konieczna jest zmiana filozofii państwa i całkowita sanacja nas jako wspólnoty. Oby jak najszybciej.

sobota, 26 stycznia 2013

Torrent

Miałem już nie pisać o „Rekonfiguracji”, ale wyszło jakoś samo. Oto natknąłem się w sieci na torrenta, którego zrobił jakiś dobry człowiek. W środku audiobook, PDF, EPUB i MOBI. Od razu zapytałem sam siebie: dlaczego ja na to nie wpadłem? Pobrałem plik, a potem błyskawicznie paczka zawierająca książkę znalazła się na dysku komputera na którym powstała. A teraz rozpowszechniam. A co nie wolno mi? 
Postanowiłem udostępnić tego torrenta. W końcu to niezła gratka móc ściągnąć książkę z dysku komputera autora. To nawet lepsze niż autograf. :-)

piątek, 25 stycznia 2013

2 x Gwiazdowski

Prof. Gwiazdowski nie tylko jest medialną gwiazdą na tle politycznie poprawnych gadających głów, ale także bodaj jedynym naukowcem potrafiącym w prosty sposób wytłumaczyć rodakom meandry ekonomii. A wszystko to czyni w taki sposób, że ciężko przylepić mu etykietkę oszołoma. Widocznie system już dawno odkrył, że i tak większość nic nie kuma, albo ma to gdzieś. Przekaz ginie w potoku dezinformacji i śmieciowych informacji.

niedziela, 20 stycznia 2013

Wojna

"Wojna to sztuka wprowadzania w błąd." Sun Zi "Sztuka Wojny"

Środowiska lewicowe za pogłębiającą się biedę winią ludzi zamorzonych. Problem polega na tym, że biorąc pod uwagę wąską grupę globalnych bogaczy jako punkt odniesienia, większość naszych lokalnych bogaczy mogłaby być co najwyżej ich lokajami. Są niczym w porównaniu z właścicielami banków i korporacji. Majątki naszych lokajów powstały na ogół przy okazji rozmontowywania starego systemu. Na jednych i drugich rzecz jasna lewicowa krytyka nie śmie podnieść ręki. Poszukuje tradycyjnie rozwiązań w „wyrównywaniu”, które w praktyce poprzez system publicznych danin oznacza likwidację ledwo powstałej klasy średniej. To ona stanowiła zawsze oazę niezależnego myślenia więc stanowi idealny realny cel wszystkich totalitarnych reżimów będąc jednocześnie „kapitalistą zastępczym”. Znaczna część majątku wielkich tego świata ma charakter wirtualny. Są to elektroniczne impulsy, zadrukowane papierki lub zapisy księgowe. Można zaobserwować proces urealnienia wirtualnych dóbr, poprzez wykup za wirtualne pieniądze realnego majątku należącego do niedawna do klasy średniej. Lewicowy strzał w płot jest więc wojenną dezinformacją, wskazaniem masom nieprawdziwego wroga. Wszyscy są szczęśliwi: wielki kapitał, bo może realizować swój sen od totalnej władzy i socjaliści, którzy zniwelują wszelkie społeczne różnice czyniąc wszystkich tak samo biednymi. W tym bitewnym zgiełku nadal pożyczone na socjalistyczne dyrdymały pieniądze wymagają ciągłego płacenia odsetek, a więc stanowią formę trwałego zniewolenia. Do tego dochodzi wewnętrzny system okupacji przejadający owce naszej pracy. 
Aby wygrać wojnę, należy przeciwnika wprowadzać w błąd. Ostateczne zwycięstwo osiągnięte zostanie wtedy, gdy uwierzy on w naszą dezinformację. Pokonanie wroga jest zatem prostsze niż się nam wydaje. Należy zanegować podstawy potęgi przeciwnika i odrzucić wirtualny pieniądz oraz tradycyjne sposoby „przechowywania” kapitału. Jest to możliwe. Oto w zrujnowanej kryzysem Hiszpanii furorę podobno robią tzw. banki czasu. Proste systemy portalowe pozwalające na wymianę dóbr i usług, gdzie walutą staje się czas pracy. Rozwiązanie być może nie idealne, ale barku pieniądza na rynku i możliwości jego zdobycia, ludzie przynajmniej nie chodzą głodni. Czy zatem w nadchodzących dekadach konserwatyści zrozumieją potrzebę pogodzenia się z marksistowskimi ideałami? Wydaje się być to wręcz niewyobrażalne, ale jednak wizjonerstwo Marksa może porażać. Wszystko dokonuje się jednak bez rewolucji, tzw. „kapitaliści” stają się tzw. „komunistami”, choć jedno i drugie słowo nie oddaje istoty problemu. Musi zatem pojawić się nowy język i nowe terminy opisujące rzeczywistość, gdyż tkwienie w obecnym zamkniętym kręgu zaklęć nie posuwa nas poznawczo ani o milimetr. Jedno jest pewne. Zbankrutowawszy realny socjalizm pociągnął za sobą także realnego kapitalistycznego bankruta. Stare nazwy i etykietki nie przystają już do rzeczywistości. Od prawie stu lat na zachodzie obowiązuje parodia kapitalizmu, gdyż ów pierwotny kapitalizm zakładał antytrustowość jako fundament swojego funkcjonowania. Żadna firma nie mogła opanować znaczących połaci danego rynku. Zachodnie elity zachwycone systemem chińskim być może za chwilę wpadną na pomysł restauracji krytpo - monarchii, jako ustroju idealnego. A my pozostaniemy obszarem skolonizowanym znajdującym się na peryferiach nowego imperium. Tak więc na świecie nic poza etykietkami się nie zmienia. Jak zatem w owym świecie wyciosać sobie choćby minimalną przestrzeń wolności? Gdy zadamy sobie to pytanie, to być może dojdziemy do refleksji jak wielkim wybawieniem było i jest chrześcijaństwo likwidując skurwysyństwo tego świata i usiłując uczynić człowieka wewnętrznie lepszym. Bez systemu, bez przemocy i grabieży. Być może i w tym zakresie powrót do korzeni jest lekiem na nasze problemy? 

"Twoją jedyną bronią jest mózg. Nie mięśnie, nie miecz, ale mózg. To nie będzie tak jak w filmach. Wiele razy zostaniesz osaczony albo zaskoczony. Stracisz broń albo nie zdążysz jej dobyć. Poznasz smak porażki, paniki, zmęczenia walką. Pamiętaj, giną przeważnie ci, którzy przestali myśleć. Poddali się. Opuścili ręce. Nigdy nie przestawaj planować. Nawet na sekundę. Wszystko jest bronią. Krzyk, omdlenie, wezwanie pomocy, łyżka albo kawałek szmaty. Każde przetrwanie to zwycięstwo improwizacji." Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu".

piątek, 18 stycznia 2013

Dziennikarze zniewolenia czyli jak ważne są wolne media?

Dosadniej już się chyba nie da

Dzieci - pozatykać uszka. Będą bluzgać, ale w słusznej sprawie. Bardzo słusznej. Bluzgający celebryci jeszcze nie wiedzą, że "h... z tego".  System nie jest po to, aby z nim negocjować, ale po to, aby przejąć nad nim kontrolę. Ale każdy musi to zrozumieć sam na własnej d...e. 

Ale kierunek słuszny. Bez zmiany świadomości i obywatelskiej partycypacji nic się nie zmieni. Pytanie tylko, czy za wrotami przemian systemu nie stoi kolejna mutacja?

czwartek, 17 stycznia 2013

Ból


Najbardziej boli,
gdy rani ktoś za kogo
dasz się pokrajać.

wtorek, 15 stycznia 2013

Strategia biernego oporu

Rząd postanowił zwiększyć wpływy do budżetu w sposób desperacki. Narzędziem do wypłukiwania złota z coraz bardziej opustoszałych kieszeni rodaków mają być fotoradary. Ustawienie tych urządzeń przy drogach ma zapewnić budżetowi dodatkowe półtorej miliarda złotych. Wszystko to rzecz jasna po to, aby zwiększyć bezpieczeństwo do drogach. To oczywiście jak przekonywał pięć lat temu lider opozycji Donald Tusk filozofia PiSu, a coś takiego może wymyśleć tylko facet, który nie ma prawa jazdy. Nie ma to jak przejąć filozofię swego wroga. Wtedy – jak nauczał Sun Zi – nie jest już potrzebna żadna wojna. Nie wiem jakie gierki odbywają się na górze. Nie chce mi się już nawet śledzić je poprzez analizę odbić w medialnym krzywym zwierciadle. Nie chce mi się już walczyć z systemem tym bardziej, że nie mam do tego instrumentów. Mam swoja filozofię. Jest to tak jak dla większości moich rodaków coraz częściej strategia na przetrwanie. W przetrwaniu postanowiłem niczym Mahatma Ghandi skorzystać ze strategii biernego oporu. Jako potencjalna ofiara radarowych Janosików, postanowiłem… przestać jeździć samochodem. Pojazd pozostawiłem przed domem, korzystam z nie go w sporadycznych wypadkach, a sam zaopatrzyłem się w bilet miesięczny, dzięki któremu docieram codziennie do pracy. Jest taniej i na pewno nie dam się złapać. Czas w autobusie poświęcam na słuchanie muzyki lub książek. Faktem jest, że muszę nieco wcześniej wstać i nieco później wrócić do domu, ale każda walka wymaga wyrzeczeń. Wiosną przesiądę się na rower. Będzie zdrowiej, a prawdopodobieństwo przekroczenia szybkości jest minimalne. Tylko czy to już bierny opór? Nie wiem. W każdym razie niedługo przyjdzie kolej na bierny opór w jedzeniu, bo przecież człowiek nie potrzebuje aż tyle kalorii. Po kulinarnym biernym oporze być może przyjdzie czas na opał, bo po co komu ogrzane mieszanie, tym bardziej, że na jedzenie nawet to w niewielkich ilościach też będą potrzebne pieniądze. Nie ma to jak pogodzić się z losem, a konieczności przekuć na zaplanowane działania. Po takim biernym oporze nadchodzi zwykle pora na podniesienie głów. Ludzie czynią to jednak na ogół tylko w sytuacji, gdy jest już im wszystko jedno, bo każda bierność ma swoje granice.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Odnoszę wrażenie, że wciąż słyszę to samo


"Socjalizm — jak w przeszłości każdy ustrój społeczny, rodzi się w bólu i walce. Ale tak jak każdy przeszły ustrój społeczny, kiedy wszedł na arenę dziejów, był już niezniszczalny i niezwyciężony przez okres czasu, jaki historia wyznaczyła dla jego życia, tak samo i socjalizm, który zrodziło do życia obecne pokolenie ludzkości, jest już niezwyciężony. Przyszłość świata należy do socjalizmu.
Do naiwnych mrzonek należą myśli i wyobrażenia, że skoro raz w jakimś kraju obalony został kapitalizm i jego miejsce zajął socjalizm, natychmiast potem lub w krótkim czasie wszystkie szczytne idee socjalizmu wypłyną niejako automatycznie — szeroką falą na powierzchnię życia. Socjalizm rodzi się w walce starego z nowym, w walce klas, w walce z nawykami przeszłości w świadomości ludzkiej; w walce ideologicznej, w walce o sumienia i serca ludzkie. Ta walka jest nieuchronna, konieczna, nie do uniknięcia.
W tej walce, często bezwzględnej, czysta idea socjalizmu styka się z brudem przeszłości i niekiedy może być tym brudem zaplamiona. Gdy się to zdarza, niektórzy ludzie, widząc plamę na socjalizmie, koncentrują na niej całą swą uwagę, zatracając przy tym z pola widzenia socjalizm. Nic dziwnego, że w takim przypadku socjalizm wygląda w ich oczach jak plama. I wówczas rozczarowują się do socjalizmu. Rozczarowują się sami i sieją zwątpienie w socjalizm wśród innych. Ale jak brud, który się znajdzie na ciele ludzkim, nie jest przyrodzoną właściwością tego ciała i zawsze go można zmyć, tak i — powstałe wskutek tysiąca przyczyn — plamy na socjalizmie nie są jego przyrodzoną właściwością i zawsze dają się usuwać. Plama na socjalizmie nigdy nie jest socjalizmem. [...]
Usuwanie plam z socjalizmu nie może się odbywać przy pomocy rewizjonistycznych szczotek. Można nimi tylko pokrwawić młody organizm naszego socjalizmu. Zwalczać i usuwać błędy można tylko takimi środkami, które przysporzą zdrowia socjalizmowi, wzmocnią go na wewnątrz, a przez to samo i na zewnątrz. [...]
Przejawy ożywienia działalności reakcji widoczne są w szerokiej skali. Nie można z nich wyłączyć ani szczucia przeciwko naszej partii, ani zalewu prasy szmirą i pornografią — tymi znamiennymi cechami zgnilizny reakcyjno-drobnomieszczańskiej."

Wiesław Gomułka
„Trybuna Ludu"
26 kwietnia 1957 r.

Ciągle budujemy w znoju i trudzie, przełamujemy swoje słabości, śrubujemy wszelkie normy w imię wyższych ideałów i świetlanej przyszłości. Zmieniają się frazesy, lecz szkielet pozostaje ten sam. Wystarczy zastąpić słowo  "socjalizm", terminem "europejska integracja" albo "równość szans", a mamy gotową mowę dla kolejnego Jedynie Słusznego.

Footloose

Któż nie pamięta filmu "Footloose" z Kevinem Baconem w roli głównej? Mimo, że od premiery filmu minęło prawie dwie dekady wydaje się on wciąż pełnić w niektórych kręgach rolę edukacyjną. Film opowiada o chłopaku, który po przeprowadzce z wielkiego miasta do małej mieściny postanawia zorganizować tam taneczną imprezę. Miastem rządzi pastor - burmistrz nieprzychylny młodzieżowej muzyce, odrażającym tańcom i wszelkiemu rockowemu graniu. Ale nasi dzielni pionierzy znajdują rozwiązanie niczym Wujek Dobra Rada z innego – tym razem polskiego filmu. Organizują potańcówkę tuż za granicami miasta, gdzie niedobry burmistrz może im nafikać. Na koniec – jakby to ujął Stanisław Michalkiewicz – wszyscy tańczą wesołego oberka i wszystko jak przystało na Hollywoodzie produkcje kończy się szczęśliwie.
I oto po dwóch dekadach do władzy we Francji dochodzi komunista z krwi i kości, który postanawia przytrzeć nosa niedobrym bogaczom i wprowadza dla nich specjalny podatek, dzięki któremu wszyscy będą tak samo biedni i będzie cacy. Będzie biednie, ale sprawiedliwie, mieszkający we Francji jakiś Mustafa albo inny Saddam będzie mógł powiększyć swoją trzódkę o następną piątkę wyznawców Allaha. Ale bogacze jak to bogacze. Wielu z nich oglądało "Footloose" i wiedzą, że wystarczy przenieść się na granicę kraju, aby już nie płacić haraczu. I tak pewien aktor przeniósł się najpierw do Belgii, aby potem uzyskać obywatelstwo Federacji Rosyjskiej, a pewien znany Francuzki muzyk postanowił zostać znanym angielskim muzykiem. W kolejce czekała już pewnie cała plejada gwiazd i gwiazdeczek. Nawet jedna strata, a kiedyś piękna aktorka, której odbiło na punkcie zwierzątek powiedziała, że jak nie uratują słona z Zoo, to też pojedzie do Rosji. Przerażeni taką wizją Francuscy komuniści szybko unieważnili podatkowe prawo dzięki któremu wygrali wybory, bo każdy Mustafa i Saddam głosował na nich wraz ze swoją trzódką. Lepiej bowiem skubać bogatych po trochu niż pozwolić, aby zwinęli manatki i wyjechali. Problem jednak pozostaje, skąd wziąć powiem na pokrycie politycznych obietnic? Ostatnią bowiem rzeczą, jaka przyjdzie do głowy socjalistom rezygnacja ze swych frazesów, obiecanek i rozdawnictwa. Władza, która nie daje traci bowiem swój elektorat i nie tylko Mustafa, Saddam, ale też miłośnicy sodomii gotowi odwrócić się od swych politycznych idoli. Jak bogaci się nie dają wydymać, to jak zwykle przychodzi pora na wydymanie biednych. Ci się bronią słabo, nie uciekną, a do tego jak się im zabierze po cichu sporo, a potem da odrobinkę, to się nie połapią i też będą głosować. Tak więc cicha emigracja francuzów mało lub średnio zamożnych dopiero przed nami, bo to na nich spadnie ciężar płacenia za ideologiczne dyrdymały. W Polsce głównym płatnikiem „dobrobytu” są ci, których jeszcze jakimś cudem stać na samochód. Będą bulić, za akcyzy, fotoradary i samo prawo jazdy. Ale jak nie w kraju bogaczy, to musi pojawić się bogacz zastępczy. Tymczasem Rosja przy tych wszystkich manewrach wydaje się być krajem gospodarczej prosperity, stabilnego i prostego systemu fiskalnego i Mekką. Nie jest dla wielu zwłaszcza tych, którzy zetknęli się z radzieckim państwem ważne, że współczesna Rosja rządzoną jest nadal przez czekistów, a szef tego państwa jest wnukiem ochroniarza samego towarzysza Lenina. Ale w historii były już podobne numery. Nikt inny jak ów Lenin wprowadził NEP i udawał Mekkę dla zachodnich bogaczy.
A Francja? Nie jest więc wykluczone, że po epoce rządów obecnego prezydenta i masowym footloose’ie obywateli tego kraju, ideowa i społeczna integracja osiągnie taki poziom, że nowym prezydentem tego kraju zostanie wybrany dożywotnio Emir Paryża.

A tym czasem we francuskim autobusie

niedziela, 6 stycznia 2013

Królowie trzej

Zgodnie z katolicką tradycją obchodzimy dziś Święto Trzech Króli. Powstało ono na pamiątkę wizyty trzech mędrców, którzy kierowani gwiazdą przybyli złożyć pokłon nowo-narodzonemu królowi. Złożyli mu też dary godne królewskiego majestatu: mirrę kadzidło i złoto.  Mirra to wonna żywica służąca jako składnik kadzideł i pachnideł, ale przede wszystkim dawny medykament, cieniony jako afrodyzjak. Przecież nic nie podnosi tak królewskiego majestatu jak męskość i sprawność. Pamiętam z filmu, że niejaki Zulus Czaka wdzięczny był Anglikom niezmiernie za dar w postaci farby do włosów, która ukrywała ślady siwizny przez co zapobiegała pałacowemu przewrotowi i obaleniu jego rządów. Kadzidło jako królewski miało znaczenie nie tylko rytualne, ale i praktyczne. W obliczu monarchy nie powinno bowiem śmierdzieć. Znaczenia złota tłumaczyć nie trzeba. Król nie może być bowiem gołodupcem. Musi opłacać dworzan, wojsko  i podatkowych poborców, którzy zdobywają kolejne środki na funkcjonowanie państwa i królewskie zbytki. Jak widać trzej królowie wiedzeni przepowiedniami i astronomicznymi znakami nie spodziewali się najprawdopodobniej nadejścia Mesjasza ale narodzin potężnego władcy. Gdyby było inaczej ich misja nie spotkałaby się z tak paniczną i krwiożerczą reakcją króla Heroda. Maryja i Józef musieli mieć głupie miny, gdy ujrzeli trzech jegomości z cennymi darami. A może nie? Przecież Jezus był królewskim potomkiem, a to że zubożałym? Kto raz był królem zawsze zachowa majestat. 
Ciekawe co otrzymałby malutki Jezusek od trzech mędrców, gdyby dzisiaj trafił na nasz łez padół? Viagrę, Chanel 5 i kredytową kartę? Pewnie nie, bo to może mieć każdy plebejczyk. Należy zadać więc pytanie, co współcześnie może uchodzić za symbol prawdziwej monarszej władzy? Jeszcze trzydzieści lat temu odpowiedź na to była dość prosta. Prawdziwy władca miał walizkę z pulpitem uruchamiającym głowice nuklearne. Ale to też była pozorna władza, gdyż co po takim królewskim instrumentarium, które po jego użyciu likwiduje świat a więc i władzę, a niczego się tak nie obawia władca jak utraty swej monarszej pozycji. Jednak aby odpowiedzieć precyzyjnie na postawione wyżej pytanie należałoby zdefiniować co jest głównym atrybutem prawdziwego władcy. Wydaje się, że prawdziwy monarcha stoi ponad prawem. Ale czy są na świecie ludzi, którzy posiadają taki przywilej?
Po chwili refleksji wiem już co przynieśliby w darze mało zorientowani w królewskiej potędze Jezusa mędrcy. Przynieśliby mu małą maszynkę do drukowania dolarów, klacz dostępu do światowego systemu bankowego dzięki któremu mógłby tworzyć elektroniczny pieniądz z powietrza. Dzięki tym darom monarchowie współczesnego świata są tylko marionetkami w rękach władzy bardziej wpływowej i bardziej perfidnej, której oddano niepostrzeżenie w niewolę całe społeczeństwa.
Co rozbili Maryja z Józefem z darami otrzymanymi od mędrców? Nie wiadomo. Wydaje mi się, że gdy ponownie przybędzie Jezus na ziemię i gdy współcześni mędrcy będą chcieli oddać mu królewski pokłon i ofrankować prawdziwe atrybuty władzy, Jezus zniszczy je. Być może na tym będzie polegało wybawienie ludzkości od wpływów sił ciemności? Jednego możemy być pewni. Nie będzie tak łatwo i ostatnią rzeczą jakiej wyrzekną się prawdziwi władcy tego świata będą te atrybuty władzy. Ale to wszystko marność. W targanej bezrobociem i kryzysem Hiszpanii prawdziwą furorę robią banki czasu. Portale w których walutą odpowiednio przeliczany staje się czas pracy i wzajemnych usług. Dzięki niemu ludzie nie chodzą głodni, mają zajęcie i mają gdzieś rządy, centralne banki i kredyty zaciągnięte w ich imieniu. Marność polega także na tym, że wraz z faktem wypięcia się ludzi na system monetarny i skrobiowy w wyniku bankructwa przestanie istnieć także dług, który jest już stratą wierzyciela. A tego drukarze pieniędzy boją się chyba najbardziej. Ale czy do tego potrzebny jest nam Mesjasz? Być może z tym jarzmem ludzkości potrafimy sobie poradzić sami zanim on przybędzie?