wtorek, 26 czerwca 2012

Dwa wywiady i ACTA

"Dziś jest bardzo podobnie, jak było w jaskini, to proste rzeczy, trywialne. Ale z dzisiejszymi makroekonomistami, z politykami jest tak jak z czarnoksiężnikami afrykańskimi, którzy udają, że wywołują deszcz. Muszą udawać, że oni z tymi bogami deszczu porozumiewają się w sposób, który jest niezrozumiały dla innych. Jak ktoś mówi prostym językiem, proste rzeczy to kiep. A jak ktoś bredzi, tak że nic z tego nie można zrozumieć, to mądry musi być."

"Przyjęcie dzisiejszych założeń Brukseli w sprawie CO2 oznaczałoby jednak, że Polski... nie stać na obecność w Unii Europejskiej! Nasi politycy powinni mieć świadomość wyboru: albo chcą dobrobytu obywateli i rozwoju kraju, albo chcą być za wszelką - niemożliwą do zapłacenia - cenę w Unii. Wprowadzenie tych norm skazywałoby Polskę na długotrwały niedorozwój."



ACTA
Wylazło szydło z wora, czyli "wadza" chce i już. Nasze protesty czy opinie są tyle warte co zeszłoroczny śnieg.

wtorek, 19 czerwca 2012

"Rekonfiguracja" - podsumowanie

Nie wiem czy ktoś jeszcze o tym pamięta, ale kilka miesięcy temu postanowiłem w sieci opublikować swoją debiutancką powieść. Zamieszania było co nie miara, zainteresowanie przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przy okazji publikacji postanowiłem przeprowadzić pewnego rodzaju eksperyment. Chciałem sprawdzić czy ludzie są skłonni zerwać ze swym kulturowym przyzwyczajeniem polegającym na płaceniu za dobra kultury przed ich „konsumpcją”. Wynik tego eksperymentu - jak sądziłem – mógłby mieć istotny wpływ w rozwój wolnej kultury. Bo tak naprawdę tylko nasze przyzwyczajenie i kulturowy nawyk ogranicza nas w tej kwestii. Gdy okazało się, że dobrowolne płacenie za kulturę staje się nawykiem, moglibyśmy wtedy dopiero mówić o prawdziwej wolnej kulturze, gdzie wielkość wpłat odpowiadająca satysfakcji widzów czy czytelników w jakiś sposób odzwierciedla jakość działa. Dlaczego możemy rzucić pieniądz ulicznemu grajkowi, a nie możemy zapłacić za doznane wrażenia w literaturze jeśli tylko mamy na to ochotę, a przy okazji zrekompensować autorowi jego wysiłek? Tak więc publikując książkę podjąłem próbę przeprowadzenia pewnego eksperymentu. Rzecz jasna i tak planowałem wrzucić książkę do sieci, co założyłem już nad samym początku pracy nad nią.
Mój problem badawczy brzmiał: Na ile jesteśmy gotowi płacić za dobra kultury z własnej woli? Po stu dniach obecności książki w sieci muszę przyzwać, że eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Pomimo kilkudziesięciu tysięcy pobrań i niezliczonej liczbie kopi książki oraz możliwości jej wysyłania do przyjaciół i znajomych wpłat na konto dokonała zaledwie garstka czytelników.

Dlaczego tak się stało? Hipotez jest kilka:
  • Książka nie jest być może szczytem literackiej wirtuozerii, ale nieskromnie powiem, że czytałem wiele gorszych pozycji.
  • W literaturze jestem nikim, jak niemal każdy debiutant.
  • Jest to publikacja autorska pozbawiona edytorskiego i korekcyjnego wsparcia, choć bardzo wiele pomogli w tym sami czytelnicy.
  • Nie byłem pazerny. Książka była i nadal będzie dostępna za darmo, a o wpłaty prosiłem tylko tych czytelników, którym moje "dzieło" się podobało i którzy poczuli taką potrzebę.
  • Informacja o możliwości wpłat na moje konto znajduje się na samym końcu publikacji.
  • Można też mniemać, że wielu czytelników nie doczytało do końca. Lektura książki na komputerze też nie należy do najwygodniejszych.
  • Można domniemywać, że wiele osób pobrało książkę i jej nie przeczytało w ogóle.
  • Istnieje także spore prawdopodobieństwo, że dla wielu czytelników treść i przesłanie książki nie były zgodne z ich światopoglądem.
  • Dość prawdopodobne jest, że dla wielu książka po prostu się nie podobała, ale jak mawiali klasycy: o gustach się nie dyskutuje.
  • Możliwe jest także, że spora część czytelników to osoby młode, które nie dysponują własnymi pieniędzmi albo nie mają konta bankowego.
  • Generalnie ludzie mają coraz mniej pieniędzy i oszczędzają na czym się da. Przede wszystkim na kulturze.
  • Proces dokonywania przelewu jest kłopotliwy, a darczyńca mógł samodzielnie określić jego kwotę.

Wnioski:
Mniejsza o to, która z hipotez jest bliska prawdy. Z mojego eksperymentu wniosek jest jeden. Wolna kultura i mechanizmy jej samofinansowania to na razie mrzonka i pozostanie nią do czasu, gdy nie zmienimy naszej mentalności i kulturowego kodu. Same nowoczesne media bez wyrobienia kulturowych mechanizmów finansowania wolnej i niezależnej twórczości nie zapewniają jej profesjonalizacji.
Zakończę jednak optymistycznie. Co jest w tym wszystkim najwspanialsze? Ludzie. Dzięki publikacji odezwało się do mnie wiele fantastycznych osób, które wyraziły mi swoją sympatię, uznanie i zaoferowało pomoc. Mortycjan wykonał niesamowitą okładkę, Mateusz zlokalizował całą masę błędów i niejasności, Przemek nagrywa audiobooka, który za chwilę będzie dostępny za darmo. I to w wolnej twórczości jest najpiękniejsze: każde dzieło zaczyna nabierać innego wymiaru dzięki społeczności. Nigdy nie spotkałem tych ludzi, a mimo to uważam ich za moich przyjaciół.

Sprawozdanie
Na książce zarobiłem 212 zł 27 gr. i szczerze mówiąc publikując książkę nie spodziewałem się, że będzie inaczej. Mamy w tej chwili tylko dowód na to, że TO nie działa i tyle. Poniżej przedstawiam listę składającą się z daty przelewu, inicjałów darczyńców i kwoty przelewu.

21.05. J.W. 8,56 zł
21.05. U.M. 50 zł
30.04. M.K. 5 zł
13.04. G.S. 15 zł
10.04. A.A. 7 zł
26.03. P.L. 1 zł
20.03. D.M. 5 zł
19.03. T.K. 20.71 zł
19.03. Ł.W. 10 zł
14.03. I.P. 20 zł
14.03. J.O. 40 zł
14.03. P.B. 10 zł
13.03. B.B. 10 zł
13.03. M.O. 10 zł

Wszystkim, którzy wsparli mnie i docenili w ten sposób moją pracę bardzo serdecznie dziękuję. Dla was warto było stworzyć tę historię.

P.S.
1. Na tym jeszcze nie koniec kłopotów. Przekazywanie darowizn na konto bankowe jest jeszcze legalne. Ale nie wiadomo jak długo. Planowana nowelizacja przepisów ustawy o zbiórkach publicznych może zamknąć i tę drogę wspierania wolnej twórczości. W wyniku nowelizacji zostanie zastosowane pojęcie „środków pieniężnych” w miejsce „gotówki”, przez co konieczne będzie uzyskanie stosownej decyzji administracyjnej na tego rodzaju zbiórkę, a do takiej będą miały prawo wyłącznie organizacje pozarządowe. W tej chwili zbieranie darowizn w sieci nie jest jeszcze publiczną zbiórką, choć zdarzają się podobno przypadki takiej nadinterpretacji przepisów.
Mnożą się zatem ataki na strzępki pozostałej nam wolności. Nie pozwólmy na to.

2. Niedługo – bez względu na zmianę przepisów - zapraszam do pobierania i słuchania audiobooka z „Rekonfiguracją”, który według zapewnień przygotowującego go Przemka jest gotowy w ok. 1/3. Publikacja będzie dostępna rzecz jasna całkowicie nieodpłatnie. Zatem do usłyszenia.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Kolejny idzie do piachu

Rząd Primera Tuska jak żywo przypomina naszą reprezentację pod kierownictwem Smudy. Nadęta propaganda sukcesu, przy braku jakiejkolwiek kontroli sytuacji na boisku. Wydaje się nie możliwe, aby w niespełna czterdziestomilionowym kraju nie znaleźć jedenastu potrafiących kopać facetów, a jednak. Nasz nepotyzm polityczny i realna izolacja pseudo elit przypomina sytuację w selekcji piłkarskich kadr, gdzie od niepamiętnych czasów do szkółek piłkarskich uczęszczają wyłącznie ci, których zapiszą tam tatusie, a nie ci, którzy mają ku temu realne predyspozycje. Ale na tym nie koniec podobieństw. Nasz rząd jeszcze do nie dawna "grał na Euro" udowadniając, że od wspólnej waluty nie ma odwrotu, wprawiając w zdumienie wielu ekonomicznych komentatorów, którzy zaliczali nas do grupy frajerów. Nasza piłkarska reprezentacja grając na Euro nie wyszła z grupy i mała w tym pociecha, że nie udało się to także Rosjanom. Rzecz jasna podobieństwa można znaleźć w wielu innych sferach życia.
Przed meczem "o wszystko" śmierć poniósł generał Petelicki, wpisując się w dziwny peleton zbiegów okoliczności. Po katastrofie Casy i Tupolewa okazuje się także, że bycie w Polsce generałem nawet w stanie spoczynku to wyjątkowo niebezpieczna fucha. Pisał o tym zresztą sam generał Petelicki do Premiera Tuska zaraz po „smoleńskim cesarskim cięciu”, ale Premier albo nie czytał, albo nie odpowiedział.
Co się dzieje w tym kraju i z tym krajem? Dla coraz większej grupy ludzi staje się to aż nazbyt czytelne. Niedawne oszołomstwo zaczyna urastać po woli do rangi wizjonerstwa. Nie długo i rząd niczym nasza piłkarska reprezentacja stanie przed faktem klęski. Tylko kto wtedy zaśpiewa: "Nic się nie stało"?

A tym czasem europejski Titanic nabiera coraz bardzie wody. I co tu robić, gdy wraz z kłopotami, kryzysem i pewnie rychłą koniecznością wzięcia przez Niemców "spraw w swoje ręce", uciekają wyrażone Unijne synekury. Uciekają jak sama Unia.

sobota, 16 czerwca 2012

Chyba zostanę kibicem

Miecz z Grecją. Sędzia dyktuje rzut karny i wręcza naszemu bramkarzowi czerwoną kartkę. Na jego miejsce wchodzi bramkarz rezerwowy, klęka w bramce i czyni znak krzyża. Szklak musi trafiać wszystkich postępowców, palikotów i palibibliów. A potem jeszcze to:


Wszystko wskazuje na to, że zamiłowanie do piłki nożnej pozostaje jedną z niewielu dziedzin naszego zbiorowego życia, gdzie przerwała jeszcze nasza kulturowa, cywilizacyjna, religijna i narodowa wspólnota w nienaruszonym stanie. Być może to nasienie z którego odrodzi się to co naprawdę wartościowe?

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Wojny futbolowe

Czasy wszelkich mistrzostw piłkarskich jak i innych wielkich imprez sportowych są dla mnie czasem nieskończonych cierpień. Więc unikam mediów jak mogę. Jednak czasami coś przez tarczę mojej obojętności zdoła się przebić.
Jeszcze nie wygasły echa słynnego dokumentu BBC o Polsce tuż przed mistrzostwami Europy, w którym przedstawiono nasz kraj jako dziki i groźny, a już mamy kolejnego newsa. Okazuje się, że brytyjska prasa twierdzi, że piosenka Koko Koko Euro spoko jest o kokainie. Skąd owa słaba prasa naszego kraju? Tylko naiwniak sądziłby, że to zbieg okoliczności albo skrajna głupota. Kwestia jest dość prosta. Tuż po Mistrzostwach Europy w piłce kopanej w naszym kraju i na Ukrainie w stolicy Wielkiej Brytanii będzie organizowana kolejna olimpiada. A co ma piernik do wiatraka? A no ma.
Przeciętny brytyjski kibic ma bowiem w roku tylko jeden urlop i określoną kasę do wydania na sportowe wrażania. Jeśli przyjedzie do Polski - to najprawdopodobniej w rodzimym kraju wyda mniej na olimpijskie uciechy. "Obrzydźmy mu zatem wyjazd jak tylko się da - kombinują stratedzy od przechwytywania kasy - a wtedy zarobimy i my i Jej Królewska Mość." Szkoda, że tego typu strategiczne myślenie jest u nas obce, bo dla jego realizacji potrzebne jest stosowny poziom biznesowej integracji, której u nas jak na lekarstwo.
Uczestniczyłem kilka lat temu w pewnej biznesowej naradzie. Spora grupa przedsiębiorców z branży turystycznej z pewnej miejscowości zastanawiało się jak zarobić więcej kasy na swych interesach. Nagle pojawiła się idea. 
- Zróbmy sztuczny długi weekend - rzucił ktoś. 
- Jak to zrobimy? - odpowiedział drugi.
- To proste. Zróbmy imprezę disco polo w czwartek. Ludzie przyjadą, a że popiją to wezmą wolne na piątek i mamy długi weekend. 
- Świetny pomysł! - Wykrzyknęli niemal wszyscy, bo co koniunktura to koniunktura.

I co? I nic. Nic z tego nie wyszło. I to nas różni od Angoli.

Jaki propagandowy koncept mają w zanadrzu Rosjanie, którzy jutro mają zamiar przemaszerować przez naszą stolicę? Pożyjemy zobaczymy.

niedziela, 10 czerwca 2012

Historia ziemi w niespełna dwie miniuty

Prywatność w sieci



Czy właśnie na naszych oczach rodzi się Worm? Kto czytał "Rekonfigurację" ten wie co - lub kogo mam na myśli.

czwartek, 7 czerwca 2012

wtorek, 5 czerwca 2012

Naiwna miłość

Jak cię kochać i twe obyczaje,
gdy pośród medialnego gwaru,
wszystko co wzniosłe karłem się staje,
karykaturą słów i zamiaru.

Makijaż kurtyzany zmyj z lica,
a wróci wnet ład i praw prostota.
Niech dar wolności znów lud zachwyca,
bo w niej - ma Polsko - jest twa istota.

piątek, 1 czerwca 2012

"Coś ważnego" - debiut filmowy mojego syna

Film zakwalifikował się i był prezentowany na Festiwalu Filmów Dobrze Zakręconych w Lublinie i spotkał się z entuzjastycznym odbiorem publiczności.