piątek, 16 czerwca 2017

Coś drgnęło?

Ostatnio przeczytałem nieautoryzowaną biografię zespołu Lady Punk. Czytając jakoś nie sposób nie odnieść wrażania, że powstanie i występny okres działalności kapeli opierał się na szeregu dziwnych zbiegów okoliczności. Zrozumie to tylko ten, kto otarł się o tamte czasy i wie z jakimi trudnościami wychodziło cokolwiek. A to nagle ktoś wypuścił z wojska przyszłego wokalistę, który śpiewał w jakimś propagandowym zespole, a to ktoś przychylnie puścił w radio debiutancką piosenkę świeżo upieczonej gwiazdy. Tak samo było i z innymi „pionierami” rocka lat 80-tych. Oto nagle pojawia się festiwal w Jarocinie. Dziś wiadomo, że działalność całego rockowego cyrku tego okresu była niczym innym jak wentylem bezpieczeństwa bezsprzecznie przez służby bezpieczeństwa zainspirowanym. Lepiej aby dzieciaki krzyczały na koncertach „chcemy bić ZOMO” niż czyniłyby to naprawdę. A z pozoru władza ludowa byłaby głupia gdyby pozwoliła krytykować samych siebie. Jednak krytyka na swoich zasadach jest lepsza od tej nieokiełznanej.
Oto po zamachach w Londynie tamtejsze media zaczęły pokazywać oblicza morderców zastrzelonych przez policję z dopiskiem, że żadnych dziewic w nagrodę nie będzie i że na pewno smażą się w piekle. Już nawet brytyjska telewizja śniadaniowa pozwala sobie na niespotykanie dotąd „pokłady oszołomstwa”. Podobnie i niemieckie media zaczęły w głównym nurcie wiązać fale agresji i zamachów z obecnością wychodźców i z „religią pokoju”. Niby nic odkrywczego, ale do niedawana było to nie do pomyślenia. „Coś drgnęło” - cieszą się ludziska - „polityczna poprawność zaczyna odchodzić do lamusa.” Niestety nic bardziej mylnego. Gdy bowiem rzeczywistość zaczyna się wymykać z narracji medialnego Matriksa do tego stopnia, że każdy idiota widzi, że był robiony w bambuko, media nie mają wyjścia i muszą się uwiarygodnić. Na fundamencie uwiarygodnienia można budować kolejne piętra manipulacji.
To całkiem tak jak w przypadku transformacji ustrojowej w naszym kraju. Nikt już nie łykał wszechogarniającej propagandy i niemal każdy wyczuwał jej fałsz. Stara komuna musiała oddać zewnętrzne znamiona władzy swej agenturze poprzebieranej za opozycjonistów, aby za ich plecami stać się kapitalistami na własnych warunkach, a niemal wszyscy kupili, że komuna upadła i że teraz to będzie cud miód. Tymczasem chodziło tylko o to, aby pod pozorem reform zabrać ludziom resztki godności i oszczędności życia otwierając nasz kraj i jego gospodarkę na pastwę kolonizujących go od tamtej pory zachodnich korporacji. Powoli wychodzimy z dołka i odzyskujemy świadomość tego co się stało, ale jeszcze chwilę to musi potrwać, bo spustoszenia dokonane przez kompleksową dezinformacje było i nadal są przeogromne. Przegrać na własnych zasadach – to wygrać...
Jest dość prawdopodobne, że zachodnie media zaczęły przyznawać się do oczywistych faktów ale tylko po to, aby nadal zachować rząd nad duszami przeciętnych Jurgenów i Johnów. Jest więc wielce prawdopodobne, że za chwilę zacznie obowiązywać nowa narracja: „Tak, zamachy to wina tych łajdaków islamskich łobuzów, ale zostali oni skołowani przez radykalistów, a przecież są też i dobrzy Arabowie, których kochamy i szanujemy.” Wtedy Jurgen z Jonem odetchną z ulgą. Przynajmniej do czasu kolejnej jatki.