Pewne obrazy dopiero z perspektywy stają się ostre i układają się w pewną całość.
Wydaje się, że wiosną ubiegłego roku ostatecznie pożegnaliśmy wiek XX, tak jak wraz wybuchem I Wojny Światowej rozpoczął się początek końca XIX-wiecznego ładu. Wieki to rzecz jasna niewiele więcej jak cyfry, ale tak jak przydroże kamienie milowe informują na swój sposób o podróży, tak samo i upływające wieki mówią coś o ludziach i ludzkiej zbiorowości. Bo jeśli wiek XIX był czasem rozwoju przemysłu, transportu i najbardziej skokowego rozwoju nauki w historii ludzkości, o tyle wiek XX był tego rozwoju kwintesencją i ukoronowaniem, bowiem jeśli ludzie z reguły coś wymyślą, to próbują to ekstrapolować na wszelkie dziedziny życia. I tak XIX-wieczna organizacja masowej produkcji i jej automatyzacja przeszły niepostrzeżenie na XX-wieczną organizację instytucji, a potem na „automatyzację” ludzkich zbiorowości. W przeciwnym razie wiek XX nie stałby się okresem masowej produkcji tak hamburgerów i absolwentów jak i wiekiem masowych systemowych mordów. Jaki zatem będzie ów rozpoczynający się właśnie zgodnie z tradycją o około dwie dekady później kolejny wiek? Wydaje się, że z XIX-wiecznej automatyzacji technicznej, poprzez XX-wieczną automatyzację społeczną doszliśmy właśnie do XXI-wiecznej masowej automatyzacji człowieka jako jednostki. Z wieku maszyny poprzez wiek organizacji doszliśmy do wieku automatycznej, zbiorowej i indywidualnej blagi. Bowiem o ile w minionym stuleciu blaga raziła ludzi masowo i jednokierunkowo i łatwo było ją wykazać, teraz blaga jest indywidualna, fejsbukowa, sprzeczna i perfidna. Z oszukiwanego czyni nosiciela kłamstwa zakorzenionego tak głęboko, że tworzącego nową fałszywą rzeczywistość. Do jej wytworzenia potrzebny jest poza technicznymi możliwościami jeszcze jeden warunek: brak punktu odniesienia do weryfikacji kłamstwa. Można być święcie przekonanym niczym ludzie radzieccy o tym, że żyją w dobrobycie nie znając świata poza krajem szczęśliwości chłopów i robotników, ale można też nie wiedzieć czym jest dobrobyt, a czym nędza. Świat w którym usiłuje się kwestionować podstawowe pojęcia i nawet płeć staje się czymś relatywnym, pozbawia nas instrumentarium do oceny sytuacji. Jeśli nie powstanie zbiorowe przekonanie, nie nastąpi integracja, a jeśli jej nie będzie nie dojdzie do powstania siły zdolnej do jakiegokolwiek oporu. Proste. Wiek XXI będzie być może czasem, w którym każdy będzie miał swoją własną historię, plejlistę, gust, pogląd. Człowiek XXI-wieku będzie taplać się w papce wyobrażeń i ściem przyprawionych odrobiną prawdy dla uwiarygodnienia chwilowego konstruktu.
Cała nadzieja w tym, że wciąż poszczególne wieki jak i lata numerujemy od narodzin Chrystusa choć być może za chwilę zostanie uznane to za przejaw białej supremacji i każdy będzie mógł mieć swój własny system liczenia lat i dni, o ile samo pojęcie dnia i nocy nie zostanie uznane także za rasistowskie i relatywne.