Nagle kibice piłkarskiego widowiska dowiadują się niechcący, że mecz jest ustawiony, bo ktoś puszcza w przerwie spotkania nagranie z tego jak sędzia targuje się o kasę z działaczami jednego z klubów. Jakie intencje ma ten, kto podsunął tam mikrofon? Czy na pewno chce aby wkurzeni ludzie zniszczyli system ligowych rozgrywek, czy chce tylko, aby publika wdarła się do szatni, olała mordę działaczom i sędziemu, pobiła się między sobą, bo każdy pretekst to mordobicia jest dobry, a potem wrócą do domów z poczuciem dobrze spełnionego obowiązki. To co obserwujemy to kolejny spektakl „zarządzania przy pomocy kryzysu”. Ludzie w nadziei, że będzie lepiej obalają starą władzę i obdarzają nową kredytem zaufania. Gdy i ta zawodzi ich oczekiwania pojawia się ekipa kolejna, a ludzie dalej są tak samo sfrustrowani jak byli. W ten sposób usuwano pierwszych sekretarzy w PRL i w ten sposób zrobiono „wielką zmianę” w 1989 roku. Czy coś się zatem zmieni? Niewiele.
Najpierw mieliśmy przegraną koalicji w sprawie immunitetu Kamińskiego, a teraz ni stąd ni zowąd wyciekły taśmy kompromitujące rząd i jego ministrów, z których można się dowiedzieć sporo o kondycji naszego kraju. Można odnieść wrażenie, że ktoś widząc gnicie rządowego układu postanowił pójść za ciosem i upublicznił nagrania, które przecież miały swoją wartość jako narzędzie politycznego szantażu. Skoro ktoś postanowił je upublicznić znaczy to, że nie chciał nimi trzymać nikogo w szachu lecz wykonać kolejne posunięcie zbliżające rozgrywkę w kierunku mata.
Nagania są bulwersujące, ale takie mają być. Gdyby były inne nikt nie zawracałby sobie nimi głowy. Nie one są bowiem ważne dla ujawniającego, lecz efekt który wywołują. Komuś bardzo zależy na tym, abyśmy się zbulwersowali i oburzyli. Nic bardziej jak wydarzenia ostatnich dni pokazuje czym w istocie jest demokracja i jak łatwo można w niej odebrać komuś znamiona władzy. Nie od dziś bowiem wiadomo, że kto ma media i dostęp do wiedzy – ten tak naprawdę rządzi, a gdy figuranci próbują „urwać się ze smyczy”, zmienia się ich na „lepszy model”.
Czego dowiedzieliśmy z tych taśm? Ano niczego szczególnego. O tym, że państwo istnieje tylko teoretycznie pisałem tu tak wiele razy, że aż nie ma sensu tego powtarzać. O tym, że inwestycje realizowane za tzw. unijne fundusze, to „ch.j, dupa i kamieni kupa”, także można się było z lektury tego bloga przekonać. To, że w polityce kupczy się stanowiskami i decyzjami, przestawia ludzi jak pinki na szachownicy, niszczy się jednych, aby w ich miejsce wsadzić drugich wiadomo od tysiącleci. Nie bez kozery Bismarck parafrazując słowa Bismarcka lepiej tego nie oglądać podobnie jak produkcji serdelek. Zatem można by rzec: „nihil novi”.
Nowe jest tylko to, że tzw. opina publiczna dowiedziała się o tym z ust przedstawicieli rządzącej ekipy w sposób bezwzględny i szczery to, co do niedawana szeptały oszołomy. Widać zatem wyraźnie, że ktoś przełożył wajchę i jeśli PO nie rozpadnie się w miarę szybko, to w następnych wyborach uzyska na tyle kompromitujący wynik, że całe lokalne i centralne koterie kolibrów spijające nektar z kwiatów władzy przeniosą się do PiSu, a sama PO uschnie niczym niezapylony kwiat nie rodząc owoców. Problem polega jednak na tym, że wypowiedź Sienkiewicza odsłoniła przed milionami ludzi wierzących w oficjalną propagandę bezmiar ich naiwności, a tego nie da się już cofnąć ani odszczekać. Przez jakiś czas ludzie będą wypierali przekazaną im prawdę, aż z boleścią będą musieli ją zaakceptować.
Potrzebujemy radykalnej zmiany. Nie tylko ludzi, ale całego systemu, a być nawet zmiany ulubionej dyscypliny. Nowych instytucji, praw i paradygmatu. Miejmy nadzieję, że ów „wypadek przy pracy”, kiedy ludzie dowiedzieli się nieco za dużo, jest jednym z kamyków wywołujących lawinę zmian, choć nie jest jeszcze samą lawiną. W końcu parafrazując słowa ministra Nowaka: kamieni kupa obok intymnych części ciała, to jedyne co nam pozostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj