sobota, 6 grudnia 2014

Stirlitz

Zasłyszana dawno temu historia opowiada o pewnej przygodzie dogorywającego Breżniewa. Tenże jedynie słuszny przywódca całej postępowej ludzkości miał pod koniec życia straszliwe problemy z stanem swego zdrowia. Czasami tracił kontakt z rzeczywistością, zasypiał nagle po czym się budził i stawiał na nogi całą świtę. Wiadomo było, że w takim stanie nie może rządzić nie tylko radzieckim państwem ale i całym postępowym światem. Jedyne to pozostawało to tradycyjny wewnątrzpartyjny zamach stanu, ale nie opłacało go się organizować wiedząc, że dni wodza są i tak policzone. Mumia trwała więc przy władzy wprawiając niekiedy w osłupienie całe swe otoczenie.
Otóż pewnego wieczoru Breżniew rozkazał swym podwładnym ściągnąć natychmiast na Kreml Stirlitza – bohatera serialu „17 mgnień wiosny” przedstawiającej losy dzielnego radzieckiego szpiega w niemieckim mundurze. Przerażeni ochroniarze wodza nie wiedzieli co począć. Wsiedli w końcu w samochód i przywieźli na Kreml wyrwanego ze snu przerażonego Wiaczesława Tichonowa – aktora odtwarzającego w serialu rolę Stirlitza. Aktor być może spodziewał się najgorszego, gdy stanął w piżamie i płaszczu przed obliczem Breżniewa. Ten bez słowa wstał, uściskał i swoim zwyczajem ucałował Tichonowa, po czym przypiął mu do piersi medal, po czym poszedł spać. Czy to prawda czy nie? Nie mam pojęcia. Wiem za to na pewno, że Tichonow otrzymał w 1982 r. medal Sierpa i Młota co było równoznaczne z otrzymaniem tytułu Bohatera Pracy Socjalistycznej.
Minęło ponad czterdzieści lat od tego wydarzenia i oto polski parlament w osobie swojego marszałka wpadł na pomysł uczczenia minutą ciszy Stanisława Mikulskiego, który nie zasłynął niczym szczególnym za wyjątkiem kreacji roli Hansa Klossa, w serialu „Stawka większa niż życie”. No może tym, że był komunistycznym działaczem i wielokrotnie użyczał swej popularności w czasach PRL dla celów propagandowych.
Ogłupiające media nauczyły nas rzeczy szczególnej. Zatarły w nas dysonans pomiędzy baśnią a realnością, prawdą a fikcją. Obraz pokazywany w telewizji nawet gdy relacjonuje najbardziej doniosłe czy brutalne wydarzenia nie jest przez nas odbierany do końca realnie. Z kolei z założenia fałszywa historia lub informacja staje się obiegową prawdą, a postać fikcyjnego szpiega NKWD w niemieckim mundurze w opinii przedstawicieli elit III RP staje się realnym bohaterem. Być może mamy do czynienia z symptomem ostatecznej erozji panującego w naszym kraju porządku? Być może nadejdzie odradzenie? Przecież Breżniew nie pożył długo po uhonorowaniu Stirlitza zaszczytnym radzieckim odznaczeniem.
Nie ma się jednak z czego cieszyć. Breżeniwa na cokole umiłowanego przywódcy zastąpił szef KGB przez co bezpieczniacy przejęli bezpośrednią władzę w kraju i według wielu stan ten trwa do dziś dnia pomimo upadku Związku Radzieckiego. Być może bezpośrednie przejęcie władzy przez tych którzy dotychczas pociągają wyłącznie za sznurki nie jest wcale fantazją? Być może wybory samorządowe i ich przebieg były tylko testowaniem społeczeństwa w kwestii zaaprobowania szykowanego nam nowego porządku? W końcu trudno sobie wyobrazić, że „demokratyczna władza” poradzi sobie z bankructwem kraju i towarzyszącym mu społecznym fermentem. Bowiem demokracja, demokracją, a ktoś rządzić musi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj