sobota, 2 maja 2020

Oblężenie

W powszechnie znanych publikacjach starożytnych chińskich strategów zawarta jest wielka mądrość z której można czerpać po dzień dzisiejszy. Opisują one "między wierszami" chińską wizję świata i sposób myślenia. Pamiętam jedną z „chytrych szumek”. Oto wyobraźmy sobie oblężone miasto, w którym oczekuje na pewną śmierć z głodu cała armia. Wróg nie musi robić nic poza oczekiwaniem i sprawdzaniem aby za mury twierdzy nie dostał się żaden transport pożywienia. Pewnego poranka główna brama grodu otwiera się. Gdy na ten widok oblegająca armia staje w gotowości do walki z miasta wychodzi kilku mężczyzn z łukami i koniem do którego grzbietu przytoczono tarcze strzelnicze. Rozstawiają tarcze i nie robiąc sobie wiele z wlepionych w nich z oddali oczu tysięcy wrogów oddają się strzeleckiemu treningowi. Po odbytym treningu łucznicy „zwijają cały interes” i udają się za bramy. Kolejnego dnia o tej samej porze znów wychodzą aby poćwiczyć. I tak dzień za dniem udoskonalali swe umiejętność. Mało który z oblegających zwracał na nich uwagę. Aż pewnego dnia, gdy wrota obleganej twierdzy znów się otwarły z miasta wystrzeliła w pełnym galopie cała załoga obleganej twierdzy. Nim zaspani wrogowie otarli sen z powiek, odziali w zbroje i okulbaczyli konie po uciekinierach pozostał tylko wielki kłąb kurzy gdzieś na horyzoncie i puste mury twierdzy. 
Cały świat walczy z koronowirusem okrzykniętym bezprecedensową plagą w historii świata. Media tygodniami powtarzał i nadal powtarzają jak chronić się przed zakażeniem. Pokazywane są także zatrważające statystyki i komunikaty o konieczność pozostania w domu. Pomimo stosunkowo niewielkiej ilość zgonów skala rozrostu tzw. pandemii była i jest kolosalna. Towarzyszą jest skutki gospodarcze i społeczne jeszcze nie dające się do końca nawet określić i oszacować. Trudno się dziwić władzom na całym świecie, że zareagowały „dmuchaniem na zimne” i wprowadzeniem sankcji. W końcu nie wiadomo było jakie skutki wywoła „nieznane”. Wróg pozostaje nieznany. Potem, gdy okazało się, że większym zagrożeniem są skutki walki z „pandemią” niż sama pandemia ciężko było się z podjętych decyzji wycofać, a medialne straszenie postępowało dalej. Należało ograniczyć kontakty, zadbać o odporność i odizolować ludzi starszych i przewlekle chorych ale… „mądry Polak po szkodzie”. Za chwile dojdzie do podsumowań. Jedni odtrąbią zwycięstwo nad wirusem i powiedzą, że to działania rządu doprowadziły do maksymalnego zniwelowania potencjalnych skutków, drudzy powiedzą, że to ściema i że nie potrzebna była taka panika. Niezależnie od tego kto będzie miał w tym nierozwiązywalnym sporze rację, kryzys i wywołanie nim wszelkie konsekwencje nie przeminą tak łatwo. Upadnie kto upadnie, a majątki przejmie ten kto ma je przejąć. Tylko liczba samobójstw wywołanych kryzysem będzie większa niż ofiar kononowirusa ale kto to policzy? 
Wróćmy jednak do chińskich mędrców i do ćwiczących łuczników. Dla wielu z nas stanie się jasne, że z tym wirusem jest coś nie tak. Za chwilę media być może zostanie odtrąbiona kolejna fala pandemii i wbrew medialnym zapowiedziom nie będzie trupów na ulicach. Wreszcie gdy nadejdzie prawdziwa zaraza przejmie się nią mało kto, bo nasza czujność zostanie skutecznie uśpiona. Być może ta epidemia to nic innego jak kolejne łucznicze ćwiczenia, a my będziemy bezbronni i zignorujemy prawdziwe zagrożenie gdy ono nadejdzie?
Bez względu co się stanie odnoszę wrażenie, że w przypadku wirusa mamy do czynienia z „chińskim myśleniem” tak równym od naszych cywilizacyjnych standardów i z nową - starą formą wojny, na której przy okazji wielu „piesków przydrożnych” postanowiło upichcić swoje interesy. 

W „Próbach” Montaigne'a można znaleźć lapidarny opis innego oblężenia:
„Cesarz Konrad trzeci, oblegając Gwelfa, diuka Bawarii, mimo iż ofiarowano mu bardzo pokorne i upadlające zadośćuczynienie, zgodził się ledwie na tyle, iż niewiastom szlacheckim zamkniętym w mieście wraz z księciem pozwolił, aby wyszły z miasta nieponiżone na honorze, pieszo, z tym, co będą mogły unieść na sobie. Zasię one, zaiste wspaniałego serca, umyśliły wziąć na barki swoich mężów, dzieci i samego księcia. Tedy cesarz zażył tak wielkiej rozkoszy, patrząc na wdzięczny obraz ich męstwa, iż płakał z ukontentowania i złagodził w sercu całą cierpkość śmiertelnej i nieubłaganej nienawiści, jaką żywił przeciw temu książęciu, i obszedł się łaskawie z nim i jego drużyną.”

Jaka standardy oblężnicze będą obowiązywały w przyszłym świecie? Przekonamy się być może szybciej niż nam się wydaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj