... czyli wyższy poziom abstrakcji.
Staram się pisać o rzeczach ważnych i fundamentalnych (przynajmniej dla mnie) ale także o tych, które ze względu na swą ulotność mogą przepaść w odmętach zapomnienia.
czwartek, 30 grudnia 2021
piątek, 12 listopada 2021
Coś poszło nie tak?
Nie tylko przysłowia ale i przesądy są mądrością ludzkości. Na przykład przesąd o czarnym kocie przebiegającym drogę ma ponoć swe źródło w oczywistej mądrości myśliwych przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Do dziś w języku myśliwych zająca określa się mianem kota. Więc jeśli idziesz przez las i widzisz przebiegającymi pod twoimi nogami kota (czyli zająca) oznacza to, że nie boi się on ciebie więc samemu należy zacząć się bać i uciekać.
Jak zwykle wbrew medialnemu gwarowi wiemy bardzo mało, bo strzępki rozproszonych faktów i dezinformacji przenikają się ze sobą, ale kilka kwestii pozostaje oczywistych i czytelnych. Nad polską granicę białoruskie służby dowiozły tysiące zdezorientowanych i oszukanych ludzi, którzy mieli przemaszerować przez polską granicę i dotrzeć do Niemiec. Na polskiej granicy napotkali opór ze strony Straży Granicznej. Piętrzące się kolejne grupy, rozpaczliwe próby przerwania blokady, wściekłość ze strony Łukaszenki i groźby odcięcia gazu. Co poszło nie tak? Próba wywołania kolejnego kryzysu migracyjnego przez – nie oszukujmy się – Rosjan mogła mieć na celu doprowadzenie do upadku UE, bo po co komu Unia, która nie potrafi zapewnić podstawowa bezpieczeństwa swym obywatelom. Byłby to cios w europejską lewicę i czynnik atomizujący całą i tak nadwątloną strukturę. Pytanie po co? A no po to, aby Niemcy wreszcie ręcznie przejęli serowanie „masą upadłościową” i zaczęli budować swe wymarzone od stuleci mocarstwo. Dla Polski taki scenariusz stanowi rzecz jasna śmiertelne niebezpieczeństwo, bo po postunijnym remanencie może okazać się, że wschodnie rubieże naszego kraju są pod wpływami Rosjan. Mamy więc do czynienia ze scenariuszem rozbiorowym. Oczywiście tą ewentualność należy rozpatrywać całkiem poważnie. Wszystko zależy od tego czy komuś nie puszczą nerwy i czy nie dojdzie do eskalacji, ale sądzę jednak, że to mniej prawdopodobne. Gdyby plan taki miał się ziścić, to byłby przygotowany super profesjonalnie tymczasem na każdym kroku widać amatorkę. Durnota krajowych pożytecznych idiotów i rezonansowych pudeł rosyjskiej propagandy jest aż nazbyt czytelna, a masa przewiezionych z cieplejszych krajów tzw. „uchodźców” za chwilę zacznie zachowywać się bardziej agresywnie z zderzeniu z nadchodzącymi mrozami. Nie można było tego przewidzieć? Oczywiście że można było, tylko dziury w całym planie mogły być zostawione celowo, dla budowy wyższego piętra celowości. Zacznijmy jednak od początku. Destabilizacja w tej chwili nie jest na rękę Niemcom i Rosji, chyba że chodzi tu o całą akcję nie tylko ręcznego przejęcia władzy w Europie przez Niemcy i Rosję ale też o wymianę lewicowych elit prowadzących ekologiczny marsz na ścianę całego kontynentu. Scenariusz rozbiorowy i oddanie kontroli nad Europą Środkową Rosji nie jest na rękę Niemcom, a Rosjanie mają aż nadto problemów wewnętrznych, a wojna i agentura to nie są tanie rzeczy – jak mawia pewien serialowy menel z Wrocławia. Odzyskanie wpływów w naszej części kontynentu przez Rosję to i tak kwestia czasu. Putin powinien siedzieć w ciemnych okularach i jeść popcorn patrząc jak wynędzniałe przez Fit for 55 kolejne narody kombinują jak wymiksować się z samobójczego powrotu do epoki jasionowej. Zatem trwały konflikt, psikusy czy wypadek przy pracy?
Wszystko ma sens tylko wtedy, gdy zdamy sobie sprawę, że to nie my jesteśmy daniem głównym i to nie Putin jest tu głównym graczem. Przez Białoruś przebiega główny fragment tzw. Jedwabnego Szlaku czyli mechanizmy trwałej kolonizacji Europy (tego półwyspu na północy – jak mawiał Mao) przez Chiny. I teraz towarzyszom w Pekinie nie koniecznie musi podobać się nieobliczalny łysy podstarzały wieczny prezydent w kraju od którego zależy ich eksport. Putin dostał od nich sugestię: sprzątnij bracie tego pajaca, a ten jak na KGBistę przystało podpuścił Łukaszenkę do całej akcji z uchodźcami. Jeśli by się ona powiodła, to opisany wyżej model rozbiorowy który jest na korzyść Rosji, która wtedy zgodnie z prośbą towarzyszy z KPC robi też porządek z Białorusią. Ale jeśli plan nie wypali – co chyba właśnie ma miejsce – wszyscy od Bałtyku po Atlantyk będą chcieli aby Łukaszenka w końcu odszedł. Wtedy Putin łaskawie zgodzi się na odsunięcie od władzy swego wasala i wszyscy zatańczą wesołego oberka. A że przy okazji posprząta się sprawy na wschodniej Ukrainie… Z punktu widzenia Kremla co się nie stanie to i tak będzie to korzyść. Nerwowe ruchy Łukaszenki w ostatnich dniach wskazują na to, że chyba zdał sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Teraz pytanie kto przejmie Białoruskie zasoby lub komu Putin pozwoli to zrobić? Czy będą to zachodni banksterzy chętni na jak największej utylizacji swych elektronicznych impulsów w zamian za realne wartości czy właśnie chińscy towarzysze chcący mieć spokój w powolnym trawieniu resztek ekonomicznej suwerenności Europy.
Wszystko wskazuje na to, że za chwilę Pan Łukaszenka zostanie zmieniony na lepszy model, a na Białorusi zapanuje demokratyzacja, kredyty na rozwój i wszyscy zatańczą wesołego oberka. Nam pozostanie tylko świadomość dwóch kwestii: pierwszej, że profesjonalna armia nowego formatu jest nam niezbędna podobne jak odbudowa służ specjalnych i drugiej, że musimy coś robić z agenturą wpływu. Oba te warunki są niezbędne nawet nie po to aby zachować zewnętrzne znamiona suwerenności, ale po to, aby zachować swą odrębność kulturowo ekonomiczną i przetrwać jako naród zorganizowany w rodzaj państwa.
środa, 13 października 2021
poniedziałek, 30 sierpnia 2021
Elektrotrutka
Po śmierci sąsiadów zamieszkujące u nich szczury poczuły się widać mało komfortowo i przeniosły się okolicznych zabudowań. Do mnie także dotarła gromada przybyszy, która zadomowiła się w budynku gospodarczym. Decyzja była jedna z możliwych – musimy wytruć to towarzystwo. Udałem się do sklepu i nabyłem trutkę. Dowiedziałem się dzięki temu jako towarzyszy jej perfidny mechanizm. Otóż zaczyna ona działać kilka dni po spożyciu. Szczury najpierw wysyłają ochotnika, który ma spróbować nowego jedzenia. Gdy nic mu nie jest zaczyna ucztować reszta towarzystwa. Chodzi o to aby te inteligentne stworzenia nie zauważyły związku między śmiercią danego delikwenta a spożyciem trucizny. Ponoć starożytni nie zauważali związku między seksem a zajściem w ciążę, a wielu pewnie dziś nie zauważa związku między rozdawnictwem publicznych pieniędzy, a dziurą budżetową i nieuchronnym wzrostem podatków. Pewnie nie wszyscy zauważają także związki między otwarciem się na produkty z innych rynków i koniunkturalną kondycją rodzimych firm. Wbrew obiegowej opinii kapitał posiada jednak swe ojczyzny, ale żeby to zrozumieć nie należy rzucać się na nieznane żarcie nawet jak nic nam po nim nie jest przez pierwszych kilka dni.
Ostatnio czytając książkę Richarda Barbrooka „Przyszłości wyobrażenie. Od myślącej maszyny do globalnej wioski” natrafiłem na ciekawą informację na temat twórcy tego pojęcia czyli Marshalla McLuhana. Okazuje się, że ten wizjoner telekomunikacji był głęboko wierzącym człowiekiem, a jego poglądy były raczej odległe od powszechnie przypisywanej mu afirmacji cyfrowym światem. W prywatnej korespondencji miał on nawet określić globalną sieć przyszłości jako narzędzie Szatana, przy pomocy którego opęta on świat i ludzkie umysły:
„Elektroniczne środowiska informatyczne […] stanowią dziś racjonalne przeciwieństwo świata mistyki, bezczelną manifestację antychrysta. Ostatecznie Książę Świata jest bardzo sprytnym elektronikiem.”*
Jak widać Marshall McLuhan zasłużył na miano wizjonera. Chłepczemy z sieci jak szczury trutkę, a tymczasem zmienia ona nieposzerzenie nasze społeczne relacje i nas samych. Czy zdążymy dostrzec fortel? Nawet jak to uczynimy, to jest już za późno. Trucizna trawi nasze wnętrzności a symptomy są dopiero przed nami. Jeszcze chwila a znajdziemy się w niewoli algorytmów, które sparaliżują nas, a potem staniemy się – jak nazywa to Pan Nikt – elementem zbędnym.
Szacuje się dla krajów OECD, że średnio 57% wszystkich miejsc pracy jest zagrożonych automatyzacją. W Polsce według podobnych szacunków automatyzacją zagrożonych jest średnio 40% miejsc pracy. Jeśli popatrzymy na konkretne profesje, to według amerykańskich badań w perspektywie ćwierćwiecza pracę straci 97% bibliotekarzy, 95 % robotników rolnych i około połowa zawodowych kierowców.
Co jeśli w wyniku powszechnie dostępnych i tanich algorytmów w przeciągu najbliższej dekady przedsiębiorcy postanowią zredukować najbardziej znaczący koszt swojej działalności w postaci tych pracowników których da się zastąpić? Jeśli tak się stanie, świat czeka największy problem nie tylko ekonomiczny ale i cywilizacyjny w całej historii. Zmiana stosunków pracy to przecież zmiana kultury, własności i stylu życia całych społeczeństw w wyniku cichej rewolucji, której chyba nie do końca jesteśmy świadomi. Dlaczego ten globalny, długofalowy trend nie jest źródłem powszechnej ogólnospołecznej debaty w naszym kraju, a cyfryzacja we wszystkich odmianach stanowi raczej przyczynek do powszechnej i bezrefleksyjnej afirmacji a nie do rzetelnej refleksji? Można domniemywać, dwa źródła tej powszechnej beztroski. Pierwsze to powszechna świadomość naszej konkurencyjności na rynku pracy opartej na niskich zarobkach. Problem polega na tym, że raz wyprodukowany algorytm nie stanowi już żadnego kosztu. Drugi powód to dobiegające do nas zewsząd informacje o braku rąk do pracy. Ten drugi powód niestety paradoksalnie w dalszej perspektywie przyczyni się do jeszcze bardziej ochoczej i powszechnej automatyzacji produkcji i usług.
*Cytat ten pochodzi z listu do Jacques’a Maritaina z 6 maja 1969 r.
poniedziałek, 23 sierpnia 2021
Z kamerą wśród zwierząt
Z nieznanych mi bliżej przyczyn w nocy opanowała mnie bezsenność. Z reguły zasypiam gdy tylko dotknę głową poduszki, a tu nagle taka niespodzianka. Co robić gdy wszyscy domownicy śpią słodko a ty przewracasz się z boku na bok? Najlepiej włączyć telewizor i założyć na uszy słuchawki. Tak też uczyniłem i o dziwo odkryłem nieznane mi wcześniej światy. Oto jakiś pan ogląda genitalia pań stojących w gablotach i wybiera te które mu się podobają najbardziej. Potem gdy pani jest już w pełnej okazałości on także się rozbiera. Finałem jest to że idą do knajpy. Na innym kanale jakieś zmutowane kobiety z sylikonem wszędzie gdzie się da i z tatuażami na szyi z trudem potrafią się wysłowić. Na kolejnym kanale grupa młodych ludzi mieszka razem, chleje i spółkuje z radością opowiadając co zaszło w ich życiu. Mówią o romansach, wieczorkach taneczno – bokserskich i wymiotach mając wyraźny problem z dobraniem właściwego słownictwa. Jedni zamknięci w gablotach, drudzy w domach, a jeszcze inni w klatkach swych ograniczeń. Wszystko to przypomina do złudzenia klasyczny już program państwa Gucwińskich, którzy pokazywali zwierzaki zamknięte we wrocławskim zoo. Generalnie, co trzeba mieć w głowie aby zgłosić się do któregoś z tych programów? Odnoszę wrażenie, że na naszych oczach powstaje nowy rodzaj człowieka radzieckiego. Przypominają oni rasę elojów z Wehikułu Czasu Wellsa: ludzi nawet nieświadomych swej marności.
Przez chwilę poczułem się niczym główny bohater tej powieści. Jakbym przełożył wajchę i znalazł się w zupełnie innym świecie. Pytanie: co nas czeka za chwilę i czym nas jeszcze jest w stanie zaskoczyć świat medialnej progresji?
niedziela, 22 sierpnia 2021
Suma wszystkich strachów
Zdjęcie pożyczyłem z tej strony Mam nadzieję, że czcigodne Siostry się nie obrażą. Warto także zerknąć |
wtorek, 3 sierpnia 2021
Etap prowokacji przed czasem chaosu
Przypomniała mi się historia pewnego arabskiego królestwa, które znalazło sposób na werbowanie asasynów. Brano chłopca z ludu, któremu pozwolono zaznać wszelkich rozkoszy na królewskim dworze. Gdy przywykł do luksusów lądował tam skąd wrócił. Po jakimś czasie pojawiał się posłaniec oferując mu zabicie jakiegoś dygnitarza obiecując, że jeśli przeżyje to wróci do „ogrodu rozkoszy już na stałe”. Podobno niewielu odmawiało. Odnoszę wrażenie, że cała masa ludzi zachowuje się dokładnie w taki sposób jak owi zdeprawowani młodzieńcy: nie chcą słyszeć o utracie swej małej stabilizacji dlatego godzą się na strategię gotującej żaby, gdzie niepostrzeżenie odbiera im się wolność czy też ostanie jej strzępy. Człowiek przyszłości bowiem ma być nagi i pozbawiony nie tylko własności ale jakiejkolwiek prywatności. Ale to przyszłość. Na razie wchodzimy w erę chaosu, który jest niezbędny dla wyłonienia się „nowego ładu”. Ludzie zgodzą się na wszystko aby zapanował porządek, a tu proszę bardzo – jest gotowe rozwiązanie ale nie takie jak dawniej – lepsze. Dlatego eksplodują problemy i podziały w przestrzeniach, w których wcześniej nie brano w ogóle pod uwagę. Sposób zaspokajania popędów seksualnych, stosunek do eksperymentów medycznych – wszystko może być kryterium podziału. Trwa też testowanie wszelkich społecznych „racjonalizmów” i nieustająca demoralizacja, która u nas ma swój własny wymiar, bowiem aż strach wieczorem włączyć telewizor aby nie zobaczyć czyichś genitaliów. Do tego jeszcze kabarety i Disco Polo swym debilizmem i prymitywizmem sugerujące, iż ludziom na widowni podają nie koniecznie gaz rozweselający. Słupki nie takie? Niech Kurski wrzuci więcej Zenka. Ale dość dygresji.
Ale prowokacje i podziały mają też doraźny wymiar. Oto Komisja Europejska dwoi się i troi aby obrzydzić życie polskiemu rządowi, a ten niczym niewolnik na plantacji bawełny znosi coraz to nowe upokorzenia. Od narzucenia nam polityki energetycznej, która doprowadzi do katastrofy gospodarczej, po zwinięcie reformy sądownictwa. Pytanie co jeszcze? Gołym okiem widać, że niemieckie imperium postanowiło zrealizować jednak odwieczny plan podboju ziem okolicznych i uczynienia z nich trwałej kolonii. W końcu powiedzą, że tak właściwie to jesteśmy takimi słabiakami, że pieniądze na nie zasługujemy i wtedy podniesie się klangor. W końcu ktoś puści myśl, która do niedawna na salonach od prawa do lewa nie mieściła się w głowie: najlepiej byłoby UE opuścić. Jak na zawołanie pojawi się prawdziwa narodowo – patriotyczna partia złożona z nowych ludzi „bez skazy” i „bez uwikłań”, która zyska powszechne społeczne poparcie tym bardziej, że w sklepach znów będzie tylko pasztetowa. I wtedy jako już tylko o krok do „suwerenności”, która w praktyce oznaczać będzie wejście w Rosyjską strefę wpływów – przynajmniej częściowo. A na poważnie, to jedyne co możemy obecnie czynić, to unikać wszelkich prowokacji i nie dać się wpuścić w chaos. Bo lepiej jest mieć państwo teoretyczne niż nie mieć żadnego choć mała to pociecha.
wtorek, 6 lipca 2021
Obraz z pewnej perspektywy
Pewne obrazy dopiero z perspektywy stają się ostre i układają się w pewną całość.
Wydaje się, że wiosną ubiegłego roku ostatecznie pożegnaliśmy wiek XX, tak jak wraz wybuchem I Wojny Światowej rozpoczął się początek końca XIX-wiecznego ładu. Wieki to rzecz jasna niewiele więcej jak cyfry, ale tak jak przydroże kamienie milowe informują na swój sposób o podróży, tak samo i upływające wieki mówią coś o ludziach i ludzkiej zbiorowości. Bo jeśli wiek XIX był czasem rozwoju przemysłu, transportu i najbardziej skokowego rozwoju nauki w historii ludzkości, o tyle wiek XX był tego rozwoju kwintesencją i ukoronowaniem, bowiem jeśli ludzie z reguły coś wymyślą, to próbują to ekstrapolować na wszelkie dziedziny życia. I tak XIX-wieczna organizacja masowej produkcji i jej automatyzacja przeszły niepostrzeżenie na XX-wieczną organizację instytucji, a potem na „automatyzację” ludzkich zbiorowości. W przeciwnym razie wiek XX nie stałby się okresem masowej produkcji tak hamburgerów i absolwentów jak i wiekiem masowych systemowych mordów. Jaki zatem będzie ów rozpoczynający się właśnie zgodnie z tradycją o około dwie dekady później kolejny wiek? Wydaje się, że z XIX-wiecznej automatyzacji technicznej, poprzez XX-wieczną automatyzację społeczną doszliśmy właśnie do XXI-wiecznej masowej automatyzacji człowieka jako jednostki. Z wieku maszyny poprzez wiek organizacji doszliśmy do wieku automatycznej, zbiorowej i indywidualnej blagi. Bowiem o ile w minionym stuleciu blaga raziła ludzi masowo i jednokierunkowo i łatwo było ją wykazać, teraz blaga jest indywidualna, fejsbukowa, sprzeczna i perfidna. Z oszukiwanego czyni nosiciela kłamstwa zakorzenionego tak głęboko, że tworzącego nową fałszywą rzeczywistość. Do jej wytworzenia potrzebny jest poza technicznymi możliwościami jeszcze jeden warunek: brak punktu odniesienia do weryfikacji kłamstwa. Można być święcie przekonanym niczym ludzie radzieccy o tym, że żyją w dobrobycie nie znając świata poza krajem szczęśliwości chłopów i robotników, ale można też nie wiedzieć czym jest dobrobyt, a czym nędza. Świat w którym usiłuje się kwestionować podstawowe pojęcia i nawet płeć staje się czymś relatywnym, pozbawia nas instrumentarium do oceny sytuacji. Jeśli nie powstanie zbiorowe przekonanie, nie nastąpi integracja, a jeśli jej nie będzie nie dojdzie do powstania siły zdolnej do jakiegokolwiek oporu. Proste. Wiek XXI będzie być może czasem, w którym każdy będzie miał swoją własną historię, plejlistę, gust, pogląd. Człowiek XXI-wieku będzie taplać się w papce wyobrażeń i ściem przyprawionych odrobiną prawdy dla uwiarygodnienia chwilowego konstruktu.
Cała nadzieja w tym, że wciąż poszczególne wieki jak i lata numerujemy od narodzin Chrystusa choć być może za chwilę zostanie uznane to za przejaw białej supremacji i każdy będzie mógł mieć swój własny system liczenia lat i dni, o ile samo pojęcie dnia i nocy nie zostanie uznane także za rasistowskie i relatywne.
środa, 5 maja 2021
Niespodzianki życia
- No dobra, jak chcesz to chodź pojedziemy, kupię Ci kolczyki - mówię do żonki niczym Ryszard O. do Aleksandry K..
- Jedźmy, jedźmy – powiedziała. Dąsy nie wiedzieć z jakiego powodu minęły jakbym chciał kupić jej futro.
- Kupmy też małej nowy kostium kąpielowy bo dziś idzie na basen na 19.30 - dodała.
No to ładnie. Zapomniałem o basenie czyli wrócimy do domu po 21.00, ale co tam. Dziecko musi sobie popływać, bo czemu by nie po tylu miesiącach siedzenia w domu? Ale najpierw kolczyki.
- Czym mogę państwu pomóc? - pyta miła ekspedientka.
- Poproszę tamte z niebieskim oczkiem – mówię. Pani ma minę ambiwalentną czyli z jednej strony jest zadowolona, że bez wysiłku dorwała klienta z drugiej wyraźnie widać, że musiała poczuć się jak sprzedawczyni w mięsnym, gdy ja proszę o pół kilo podwawelskiej.
Wyprawa po kostium i na basen przebiegła bez sensacji. Wracamy. W domu żonka krzyczy po wejściu do łazienki. Okazuje się, że nasz prawie dorosły synek postanowił zmienić swój image i ogolić się na łyso, na kompletną glacę, ale postanowił zrobić to sam przy pomocy tępej maszynki do golenia twarzy. Widać chodziło o grubszy zakład, ale nie wnikam. W wyniku zabiegu wyglądał jak człowiek po chorobie popromiennej. Krwawe fragmenty skóry poprzetykane wyspami włosów. Noc żywych trupów i dziecko z czworaków po ścięciu kołtuna do kwadratu. Przez następną godzinę doprowadzałem jego glacę do ładu. W końcu świeciła się jak u Kojaka lub samego prezesa klubu Tęcza. Na szczęście zaczął wyglądać jak Gurdżijew bez wąsów, a nie jak ofiara wielkiej epidemii tyfusu. Od biedy będzie można mu poowijać głowę szmatami aby wyglądał niczym dziecko z nagonki. A wystarczyło kupić szampon Samson gdzieś w kiosku z mięsem. Idę spać. Zasypiam jakbym napił się jakiejś angielskiej wódy na myszach.
O 5.00 żonka ściąga ze mnie kołdrę i szuka czegoś na prześcieradle.
- Kolczyk zgubiłam – mówi nerwowo i macha mokrymi włosami nad moją twarzą.
- Nie mamy pani kolczyka i co pani nam zrobi – odpowiadam jej w myślach po krótkiej lustracji pościeli.
- Pewnie spadł mi w wannie jak się kąpałam. Na pewno jest w odpływie. Misiu, proszę rozkręć odpływ - powiedziała robiąc przy tym oczy jak Kot w Shreku. Trudno, co robić? Poczułem się ważny i potrzebny niczym D‘Artagnan jadący z misją przywiezienia spinek dla uratowania majestatu królowej. Rozbieram, kręcę i czuję się jak Stach Paluch grzebiący przy wannie u Aleksandry Kozeł. Kolczyka nie ma. Są tylko kłaki z glacy mojej latorośli, która ogolić się jednak pozwolił. W sumie, że dobrze mu się tak stało w łazience, a nie w teatrze, bo jeszcze by więcej tam nie poszedł.
- O jest mój kolczyk. Zaplątał się w ręcznik. Jak dobrze, że się znalazł - mówi żona, gdy skręcam odpływ od wanny.
W końcu życie stawia przed nami wiele niespodzianek.
Wczoraj Sejm przyklepał Krajowy Plan Odbudowy czyli misja wszech czasów, który nie tylko otwiera oczy niedowiarkom ale też powoduje, że my i nasze dzieci stajemy się niemalże własnością lichwiarskiej międzynarodówki. Nasz parlament uczynił to dokładnie w czterdziestą rocznicę premiery "Misia" - arcydzieła Stanisława Barei, składając w ten sposób mu niezamierzony hołd. No cóż, życie stawia przed nami wiele niespodzianek.
sobota, 20 lutego 2021
Dekolt asystentki
- Jest pandemia, bo mówią że jest.
- Nie ma pandemii bo jakby nie zmienili definicji to by nie było.
- Maseczki działają i trzeba je nosić, a nawet jak nie działają to i tak trzeba.
- Maseczki nie działają i to lipa i skandal, a przez długi okres nakaz ich noszenia był bezprawny.
- Trzeba się szczepić.
- Szczepionki to głupota, bo walisz w żyłę nieznaną substancję o nieznanych skutkach w ramach czwartej fazy testu o czym nikt ci nie powiedział. Producenci nie ponoszą odpowiedzialności za ich skutki i nie podają ich realnej skuteczności. Poza tym jest wiele leków potencjalnie skutecznych których nie dopuszcza się do stosowania.
- Ludzie umierają.
- Tak. Ludzie są śmiertelni i umierają. Na koronkę umarło nieco więcej ludzi niż zwykle na grypę a do tego kopyrtnęła cała masa nieleczonych bo tzw. służba zdrowia wymięka.
- Wirus rujnuje zdrowie i jest niebezpieczny.
- Tak i nic się z tym nie zrobi, bo to nowa forma wojny i nowa forma broni nie tylko biologicznej ale i propagandowej. Nie nakręcamy więc jej skutków i przynajmniej nie pustoszy gospodarki bo poważne problemy ze zdrowiem mają nieliczni, których większość w porę trzeba było objąć szczególną ochroną.
piątek, 19 lutego 2021
Nic dziwnego
niedziela, 31 stycznia 2021
O amebach czyli pozdro dla kumatych
czwartek, 7 stycznia 2021
Zbrodnia i osamotnienie
Genialny film „Oto głowa zdrajcy”, który oglądałem jeszcze w pacholęcym wieku kompletnie go nie rozumiejąc ostatnio pokazany w publicznej telewizji zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Film opowiada historię sporu prawnego w jaki wdał się Tomasz Morus i król Henryk VIII. Pomijając już genialną grę aktorską i fenomenalny scenariusz warto skupić się na samej istocie tej historii. Pomimo, że obecnie święty kościoła katolickiego miał rację co do zasady i król nie mógł się rozwieść ot tak, to przypłacił swój doktrynalny upór głową. I nie przeszkadzało nawet to, że obaj panowie przez wiele lat żyli w zażyłości aby nie rzec w przyjaźni. Tomasz miał przez cały film wielu oddanych przyjaciół którym było bardzo przykro gdy musieli go wplątać w spiralę zdarzeń, która doprowadziła go pod katowski topór. Ich zresztą też i to niedługo po nim, ale to inna historia. Tak to drzewiej zarówno oportunizm jak i trwanie przy swoich zasadach prowadziło do zguby. Nie zmienia to jednak faktu, że dane czasy w kwestiach zbrodniczych były po prostu na swój sposób szczere. Gdy rżnięto, to rżnięto. Krew płynęła ulicami i nie było zmiłuj. Tomasz Morus był świadomy, że stoi po stronie dobra i prawy, ale w swej świadomości i postawie był osamotniony.
Wiek dwudziesty przyniósł nową jakość w kwestii zabijania. Zautomatyzował zbrodnię, uprzemysłowił ją i co więcej opakował w odpowiednią dozę propagandowych sztuczek, które pozwalały zabijać w sposób bardziej subtelny pomimo rozmachu zbrodni nowej generacji.
Dlaczego nikt nie osądził SSmanów, NKWDzistów, czy Czerwonych Khmerów odpowiedzialnych za masowe rzezie? To proste. Te dwie ostatnie grupy były na tyle skuteczne, że wyrznęły wszystkich, którzy byli w stanie ich osądzić. Kolejne pokolenia sędziów i oskarżycieli składały się z reguły z ich potomków więc doszło do rozmydlenia systemu, a zbrodnia osiągnęła swoje cele przynajmniej częściowo: nie zlikwidowała nierówności społecznych równając wszystkich (bo to niemożliwe), ale zastąpiła klasę uprzywilejowaną potomkami rewolucjonistów. A jak się sprawa ma z Niemcami? Otóż tu sprawa wydaje się być bardziej złożona ale nie tak skomplikowana. Część zbrodniarzy rzeczywiście stanęła przed sądami i otrzymała wyroki śmieci lub wieloletniego więzienia, ale tylko część i to często poza granicami Niemiec. Dlaczego? Zdecydowania część niemieckich zbrodni była po prostu legalna i dokonywania zgodnie z prawem. Skazać można było tylko tych, którym udowodniono winy niegodne z prawem jak na przykład rozstrzelanie bez sądu jeńca na oczach innych więźniów pomimo, że morderca miał na rękach krew tysięcy ofiar.
Co zatem należy zrobić aby wyrżnąć miliony i nie ponieść z tego tytułu większych konsekwencji? Należy dokonać zbrodni wykorzystując aparat państwa, jego systemy prawy, represji i uczynić to w majestacie prawa wypaczając tylko nieco istotę pierwotnie powołanych instytucji. I tu od czasów Henryka VIII niewiele się zmieniło. Dla przykładu udział Judenratów w Holocauście pozostaje wciąż tematem tabu wśród wielu historyków, a przecież ci biedni ludzie nie robili nic innego tylko autoryzowali swoimi instytucjami zbrodniczy proces tylko za mglistą nadzieję przetrwania.
Całości musi dopełnić propaganda, która dokonuje napiętnowana danej grupy ale racjonalna i dająca poczucie bezkarności dla oprawców. Co więcej uruchamiająca proces bezkarności wśród grup nienapiętnowanych.
Czy to Żydzi, burżuje, kułacy czy niezaszepieni. Nie ma to znaczenia. Ważne, że dana grupa stanowi zagrożenie tak więc jej izolacja z jednej strony uchroni innych. Warto pamiętać o tym, że w czasie wojny Niemcy rozpowszechniali wiadomości jakoby Żydzi byli roznosicielami tyfusu plamistego i innych chorób, dlatego izolowanie Żydów było niezbędnym środkiem zapobiegającym ich rozprzestrzenianiu. Tak naprawdę miało to zniechęcać mieszkańców aryjskiej części miast do ukrywania Żydów. W samych gettach z kolei powszechna była świadomość o zagrożeniach jakie niesie przebywanie poza tą „oazą bezpieczeństwa”.
Aparat państwa wsparty przez propagandę jest więc jedynym środkiem do nowoczesnego masowego ludobójstwa zwanego w tej chwili nowomowie „depopulacją”. Najpierw należy zrobić wszystko, aby jak najwięcej ludzi dobrowolnie stawiło się na wyznaczono plac obok kolejowej ramy lub udało się do odpowiedniego miejsca celem zażycia określnej zbawiennej substancji. A na rampie docelowej stacji grała już wesoło orkiestra niczym Zenek w Sylwestra. Jeszcze tylko strzyżenie, prysznic i do roboty. Rzeczy można pozostawić tutaj na miejscu. Potem się je odbierze.
Tak, jedyny skuteczny aparat zbrodni to państwowy aparat, który może być tej zabroni inspiratorem, wykonawcą lub pośrednikiem. Straszna jest nie tylko sama zbrodnia ale osamotnienie tych nielicznych świadomych, że zbrodnia się dokonuje. To nic się nie zmieniło. Do gett wracali niekiedy ci, którzy widzieli kominy krematoriów na własne oczy, aby ostrzec jeszcze żywych. Z reguły byli traktowani jak wariaci. Do czasu. A potem i tak to nie będzie miało znaczenia. Wszak tylko ci, którzy przeżyją - a więc oprawcy - spiszą jedynie słuszną wersję historii. Na prawdę przyjdzie czas jedynie wtedy, gdy nastąpi tąpnięcie systemu. Te jednak zdążają się rzadko, a i tak dla ofiar zagłodzenia, zamęczenia przez pracę, gazu, strzykawki czy kuli w potylicę nie ma to i tak najmniejszego znaczenia.