Prawdziwy zawodowy szczurołap działa systemowo. Nie interesuje go schwytanie jednego czy kilku szczurów, lecz unicestwienie całego stada. Całego - do zwykłych śmieciowych szczurków po elitę. Szczury jednak wiedzą, jak radzić siebie z zagrożeniem. Ustawienie pułapek zwiększa ich czujność, a nagłe pojawienie się dziwnej żywności może być pułapką. Dlatego w przypadku znalezieniu jedzenia wysyłają kilku degustatorów na jego spróbowanie. Gdy nic się z nimi nie dzieje stado zaczyna traktować zdobycz jako bezpieczną. Szczurołap musi więc nauczyć się omijać procedury bezpieczeństwa stada. Z pomocą idą mu nowoczesne trutki, które działają z długim opóźnieniem i zawierają nie trucizny, lecz substancje zmniejszające krzepliwość krwi. Dzięki temu każde nawet niewielkie uszkodzenie naczyń krwionośnych staje się początkiem końca zwierzęcia. Co najważniejsze jego problemów zdrowotnych a w konsekwencji śmierci nie sposób skojarzyć ze zjedzeniem wiele dni wcześniej pechowego posiłku. Gdy stado pada pozostaje okiełznanie elity. Tu nieocenione są konwencjonalne metody. Na elity należy po prostu zapolować. Prawdziwy szczurołap działa systemowo, a jego działania są rozłożone w czasie. Pośpiech jest największym wrogiem szczurołapa.
Życie i jego meandry sprawiły, że obserwowałem akcję niewidzialnego szczurołapa w skali makro. Po wejściu Polski do UE prawdziwym wyzwaniem była implementacja wspólnej polityki rolnej i dzielenie dopłat. Z początku nieufny lud tubylczy szybko jednak docenił jakie to cudowne rozwiązanie, gdy nie musisz pracować, a kasę dostajesz za darmo. Szczególnie w sytuacji, gdy małe poletka można było wydzierżawić sąsiadowi, a pieniądze brać z powstałej specjalnie w celu dystrybucji środków Agencji. Czas płynął, wyrosło następne pokolenie "rolników" uzależnionych od socjalnej renty jaką stały się dopłaty z Agencji. Obok nich wyrosła klasa rolników wielkoobszarowych, którzy na początku dzierżawili niewielkie poletka, ale z upływem czasu skupowali co się dało. Pomogła w tym biologia i wymieranie starych gospodarzy. Wyposażeni w nowoczesny sprzęt kupiony za "preferencyjne" kredyty i specjalne programy grantowe "nowi rolnicy" mieli stosunkowo niskie koszty produkcji, dzięki czemu żyli całkiem nieźle. Wtedy nagle otwarto granice na śmieciową, ale tanią żywność ze wschodu i zapowiedziano wprowadzenie norm produkcyjnych podszytych ekologią nie zapewniających jakiejkolwiek opłacalności. Po pierwsze z całej dużej ilości pierwotnie funkcjonujących realnie gospodarstw pozostało zaledwie kilka – kilkanaście procent, po drugie cios w nie zadany jest szybki i skuteczny. W odróżnieniu od logiki działalności szczurołapa nie unicestwiono rolniczej politycznej elity lecz ją kupiono. Władze tradycyjne pojmowanej chłopskiej partii zasiadły na urzędach i stały się sztandarowymi orędownikami "nieuchronnych zmian". Byli też tacy, których należało unicestwić, ale tu pomogła zwykła pętla na szyi w siedzibie partii i pozostawione po remoncie elewacji rusztowanie. Ostatnich przywódców rodzącego się buntu wystarczyło kupić miejscem na listach wyborczych i małoznaczącym stołkiem w resorcie rolnictwa.
I w ten sposób przez ponad dwadzieścia lat połykania finansowej trutki udało się unicestwić całą chłopską klasę społeczną, która na początku tego procesu była prawdziwą potęgą. Małe gospodarstwa rolne produkujące metodami nieprzemysłowymi gwarantowały tanią żywność doskonałej jakości. Po zachłyśnięciu się przemysłową produkcją w tej chwili postuluje się powrót do tego co było na początku, ale już bez balastu społecznej klasy, o likwidację której chodziło od początku. „Nie ma już chłopów, jest ludność wiejska” – zapewniał mnie nieżyczący już działacz obecnego PSL. Pamiętam takich działaczy chłopskich, który przeszło dwadzieścia lat temu przekonywali, że plan polega na unicestwieniu rolnictwa jakie znamy, ale przegrali oni z pokusą pieniędzy za nic rozdawanych niczym w przedstawieniu Wolanda w Teatrze Variete. I nic już nie pomogą protesty. Rolnicza brać już dawno połknęła truciznę i przegapiła fakt, że reprezentujące ich elity są tak naprawdę agentami ich wrogów. Agonia potrwa jeszcze chwilę. Być może nawet odniesie jakiś skutek, ale dokonanych spustoszeń nie da się już naprawić, tym bardziej, że czyni się wszystko, aby protestujących odseparować od reszty społeczeństwa i potraktować jako jego wrogów.
P.S. I
Nie wiele wiadomo o spotkaniu Jaruzelskiego z Rockefellerem w połowie lat osiemdziesiątych w Nowym Jorku. Wiadomo jednak, że Jaruzelski miał nakazane słuchać a nie się odzywać i to, że jednym z tematów „rozmowy” była kwestia wdrożenia w Polsce GMO, o istnieniu którego lud tubylczy dowiedział się jakieś dwie dekady później. Prawdziwe plany strategiczne są dalekosiężne i dyskretne, a ich zakładany efekt dla nieprzygotowanych pierwotnie uchodzi za totalny absurd. Ale spokojnie szczurołapy mają swe techniki opanowane do perfekcji. Najgorsze, że nie ma przed nimi gdzie czmychnąć.
P.S. II
Za chwilę czeka nas więc radykalna podwyżka cen żywności. Pytanie tylko co będzie zawierać? Ale to już kolejny etap.