poniedziałek, 13 maja 2024

Logika sikorki

Dawno nie pisałem, ale nie ma czasu załadować. Jak ma się troje dzieci, które zawsze pozostaną dziećmi, trzy psy w różnym wieku i kota cwaniaka, to każda chwila jest cenna. Do tego ktoś powiedział, że jak masz za mało czasu to znajdź sobie dodatkowe zajęcie… Coś w tym jest. Przed weekendem postanowiłem reaktywować ogródek warzywny… Nie miał chłop kłopotu… Ale ile to uciechy! Zamiast wyciąć starą uschniętą śliwkę jej dziuplę przerobiłem na mieszkania zmniejszając otwory wlotowe i organizując daszki w wersji premium z kory starego orzecha. Już na drugi dzień wprowadziły się sikorki. Spokojnie mogę więc nazwać się dziuplodeweloperem. Bliżej jesieni planuję uruchomić na szerszą skalę produkcję budek dla ptaków. No i jak w potoku tych naprawdę istotnych spraw myśleć o jakiejś patopolityce?

Coś tam poczytam, coś tam pooglądam ale są ważniejsze sprawy.

Na razie wszystko idzie jak w Misiu. Jak śpiewał znany posesjonat Wesoły Romek, jego nieruchomość była uzbrojona w wodę, światło i gaz. Jakiś jasnowidz z tłumu jasno mu obwieścił, że mu odetną. No i odcinają. Gaz i światło na pewno. Taka jest polityka eurokołchozu i morda w kubeł. Masz żyć przy ledowej latarce i nauczyć się żreć zimne i najlepiej to, co sobie wygrzebiesz z pod kamienia. Więc niedługo zacznę z sikorkami walkę o pożywienie. Dodatkowo nie jest wykluczone, że osiadłe w dziupli mojej spróchniałej śliwki sikorki za chwilę mogą otrzymać prawa wyborcze i specjalny europejski paszport, a tabuny urzędników będą sprawdzać ich dobrostan. Być może podnosząc standard dziupli popełniłem największy błąd w swoim życiu?

W każdym ranie nie jest tak źle. Jak powszechnie wiadomo, mistrz Bareja wykazał także silną korelację między dostępnością węgla a wojennym zagrożeniem. Tak więc jak nie będzie węgla zapanuje pokój na świecie. Każdy wtajemniczony w Misowe proroctwa wie, że idzie ku dobremu. Będzie zimno, bo jak jest zima to musi być zimno i nic nie poradzisz. W zimie przyfrunie sikorka do kawałka skórki od boczku. Tylko, że niczym parówki w baraniej kiszce będę mógł je kupić co najwyżej w Desie i dumnie pokazać dzieciom niczym w teatrze: zobaczcie – tak wygląda skórka od boczku.

Jak by więc nie było, to będzie przynajmniej wesoło. Przyspieszamy w doniosłym trudzie popełnienia samobójstwa oddając korporacjom ostatnie fragmenty naszej godności. Tak, godności, bo wszystko pozostałe już jest zastawione. Została tylko fasada, którą opuszczają niczym szczury tonący okręt już nawet sędziowie. Jadą do dyktatur, które w porównaniu ze stanem bantustanu okazują się być poważnymi państwami. Gdy kilka lat temu zwracałem uwagę obserwowane empirycznie przesłanki świadczące o masowym wypełnieniu struktur państwa agenturą wpływu, to nikt specjalnie nie traktował tego poważne. Ten konkretny jegomość wydaje się być jedynie takim agentem, któremu wyraźnie puściły nerwy. I to wszystko. Najlepszym wskaźnikiem na masowe wpływy agentury jest ilość idiotów i mikrocefalii na eksponowanych stanowiskach. A to stara jak świat technika osłabiania potencjalnego wroga. Tylko nie wiadomo tak naprawdę czyim my jesteśmy wrogiem i czy w ogóle w kalkulacjach wielkich tego świata występujemy jako jakikolwiek podmiot, a nie jedynie jako element zbędny, który oduraczony, zagłodzony i pozbawiony kulturowego spoiwa rozpierzchnie się po świecie. Chyba, że jak przez ostatnie stulecia jakimś dziwnym zrządzeniem losu obrócą się w perzynę nasi wrogowie, a dobry Bóg pozwoli nam żyć spokojnie.

W filmie "Cienka czerwona linia" jest słynna scena zdobywania działa ustawionego na jednym ze wzgórz tropikalnie wyspy. Jankesi i Japończycy walczą jak oszalali, a miedzy nimi przechadzają się tubylcy nic nie robiący sobie z konfliktu i nawet nie usiłujący zrozumieć tego szaleństwa. Po tym jak Prezydent Nixon sprawił, że Dolar przestał być wymieniany na złoto rozpoczął się wyścig o wszystko co materialne. Ludzie mający maszynki do drukowania pieniędzy zaczęli wyścig o to, o co elity ścigają się od wieków: o złoto, ziemię i niewolników. Trzeba żyć jak sikorka, która "nie sieje i nie zbiera do spichlerzy". Trzeba olać te zawody i żyć pełnią życia nie dając się jednocześnie sprowadzić do roli niewolnika. To jedyny frasunek jaki nam pozostaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj