Pierwszy zasadniczy proces, to budowa unii euroazjatyckiej – wielka rozrywka o suwerenność i podmiotowość kontynentu i wykluczenie z gry potrzeby istnienia imperium morskiego – wielkiej korporacji pirackiej kotrolującej nie tylko globalny handel, ale i sposób rozliczeń i pobieranie z tergo powodu olbrzymiej dywidendy. Wewnętrznie skomunikowany, posiadające własne surowce, technologie i moce produkcyjne kontynent nie potrzebuje żadnego szeryfa pilnującego światowego porządku, bo sam nim jest. Zielone łady, upadek gospodarczy i ideologiczna dywersja w Europie to tylko wzmocnienie przyciągania zachodu Europy w kierunku Chin. Wcześniej próbował tego Napoleon i Hitler – bez powodzenia. Tym razem może się udać, choć jedną z prób podjęta przez Rosję ponad sto lat termu zakończyła się niepowodzeniem. Kontynent naturalnie przez do konsolidacji.
Drugi proces istotny proces, dotyczy odbudowy pozycji imperium morskiego, które nieco przeholowało i dla utrzymania swej pozycji pozwoliło sobie przez ostatnie pięćdziesiąt lat na nadprodukcję pustego pieniądza. Skutkiem tego jest przejmowanie wszystkiego materialne przed koniecznością dewaluacji globalnej waluty, co jest raczej nieuchronne. Będzie to jednak odraczane dopóki będą frajerzy chcący sprzedać cokolwiek za zadrukowane papierki. Proces ten uderzy potencjalnie w Chiny, które tonami zadrukowanego papieru będą mogli palić w swych konwencjonalnych elektrowniach przez niejeden sezon grzewczy. Rzecz w tym, że aby odbudować USA, należy skonsolidować i ściągnąć zasoby nie tylko materialne ale i produkcyjne z obszarów jeszcze od nich zależnych, stosując coś w rodzaju pokojowej strategii spalonej ziemi. Zasobami są moce produkcyjne, które Ameryce wygasły, bo bardziej opłacało się produkować zadrukowany papier niż realne dobra, oraz wszelkie know – how, umiejętności i talenty z tychże obszarów. To wymaga całkowitego przestawienia zasad funkcjonowania państwa, cyfryzacji administracji i wymiany elit, które nie tylko jak te europejskie przeżyły „heglowskie ukąszenie” ale także dzięki niemu nie potrafią niczego użytecznego. Procesy te są niezależne od tego kto rządzi i jakie ma poglądy.
Jest też tak, że bez względu który z procesów ogranie nas w większym stopniu, to i tak nie jesteśmy w stanie w obecnej naszej sytuacji wyciągnąć jakichkolwiek korzyści. Powodem jest indolencja, głupota i przesiąknięcie agenturą naszych elit oraz przez to, że szansa modernizacyjna z przełomu lat 80 i 90 została zmarnowana i zwyciężył u nas trwały model kolonialny. Mamy ostatni moment aby to zmienić, bo w żadnej z rozgrywek nie uczestniczymy jako podmiot, ale to zupełnie inna historia. W każdym razie Azja i Europa zrobią wiele, aby doprowadzić do konsolidacji i powstrzymać projekty modernizacyjne imperium morskiego, a imperium morskie vice – versa. Wyjątkiem w Europie jesteśmy my – amerykański satelita, który da się niczym śniady jegomość powiesić za dobre towarzystwo.
A teraz popatrzmy na to co stało się w Białym Domy nie zwracając uwagi na chamstwo i głupotę faceta w dresie i handlową nachalność gospodarzy, którzy próbowali lansować się na filantropów. Popatrzmy na to chłodno, pamiętając o powyższej układance czynników i często zapomnianych faktach.
1. Wojnę na Ukrainie na pełnej kurtyzanie sprowokowali Amerykanie inwestując tam w tzw. „Majdan”. Po co Amerykanom ta inwestycja? Nie chodziło o wejście w rosyjską strefę wpływów dla samego wejścia, ale o przyszłe blokowanie szlaków handlowych integrujących kontynent azjatycki z jego największym półwyspem czyli Europą.
2. 10 lat temu Ukraińcy organizowali czystki etniczne na wschodzie Ukrainy, co stało się pretekstem i powodem do wtargnięcia tam Rosjan.
3. Ukraińcy otrzymywali "pomoc" z USA, która okazała się inwestycją. Znaczna część tej pomocy zginęła. Jeszcze za czasów wcześniejszej administracji stwarzało to szereg kontrowersji co do zasadności tej pomocy.
4. Trump w swoim stylu chciał zjeść ciastko i mieć ciastko. Chciał od Ukrainy surowców i jednocześnie militarnej obecności USA w tym roku pod pretekstem pilnowania wydobycia. Tak naprawdę chciał mieć wpływ na blokowanie jedwabnego szlaku i podtrzymanie procesu integracji euroazjatyckiej. Lekko się jednak przeliczył.
5. Załęski najprawdopodobniej wie, że podpisanie papierów w Waszyngtonie oznacza dla niego polityczny, a być może i realny koniec. Zaczął więc nieco kozaczyć i wyszło jak wyszło. Papiery i tak pewnie podpisze, chcieć dla Ukrainy lepszym rozwiązaniem byłoby... poddać się Rosji i samodzielnie zaproponować jej rozmowy pokojowe. Nie jest to jednak rozwiązanie dla ukraińskich gangsterskich elit, które są zainteresowane kontynuowaniem modelu biznesowego a’la: „dajte pane”. W wariancie samodzielnego pokoju Ukraina nie utraciliby surowców i nie staliby się kolonią przynajmniej w takim stopniu, ale kogo obchodzi Ukraina, gdy jest kasa na stole.
6. Dla Rosji zakończenie wojny w tej chwili się nie opłaca z uwagi na przestawienie gospodarki na zatrzymanie produkcji militarnej, co jest trudne i kosztowne. Najchętniej Putin poczekałby na wykrwawienie się Ukrainy, a potem i tak wziąłby co swoje zostawiając biedną rolniczą kolonię w rękach zachodnich korporacji nawet pod banderowskim zarządem komisarycznym.
7. Najciekawsze jest to, co ze sprawą Krymu i zastawu jaki na nim poczyniono ponad sto lat temu. Bo jeśli ma on wrócić do macierzy i ma tam powstać Nowa Kalifornia w celu częściowej ewakuacji państwa Izrael, to musiałby na to zgodzić się też Rosja i sama Ukraina.
8. Bez względu na to jak potoczą się rozgrywki polityczne, to los Ukrainy wydaje się być przesądzony. Źle to wróży także i dla nas, bo możemy być kolejnym daniem.
9. Integracja euroazjatycka także będzie postępować, gdy nie powiedzie się wymiana lewicowych - antyamerykańskich elit. Po wyprowadzeniu kapitału z UE do USA i zapaści gospodarczej półwyspu na skutek wprowadzanych ceł Chińczycy chętnie przyjdą z pomocą i wszystko się dopełni. No, chyba, że Polacy znów na ochotnika wystąpią jako kondotierzy i zablokują cały proces własną piersią.
10. Co uzyskał Załęski? Nic, bo być może nic nie miał do zyskania. Jedyne co potencjalnie mógł uzyskać to potencjalnym porozumieniu z Chinami mógł pokazać całemu światu, że nie opłaca się być sojusznikiem USA, bo możesz być potraktowany jak śmieć, gdy twój patron zmieni sojusze.
11. A my? Mamy jak zwykle wybór między zarazą a cholerą. A nie przepraszam. My nie mamy żadnego wyboru. Ewentualny powszechny program zbrojeń mogłyby podnieść naszą siłę negocjacyjną. Jeśli w przeciągu najbliższych kilku lat nie pojawi się w Polsce program powszechnego dostępu do broni – znacznie mniej kosztowny niż rozbudowa armii, to oznacza całkowity brak wyobraźni naszych elit.
12. Co zrobią Amerykanie? Podejmą próbę wymiany Ukraińskiego przywództwa. Jak to nie zadziała, to oddalą kolejną prowokację. Wycofanie wszelkiego potencjału z Europy musi potrwać i mieć właściwą osłonę. My się do tego idealnie nadajemy. Na zmianę elit na konserwatywne w całej Europie nie ma raczej czasu, choć byłoby to rozwiązanie idealne.
Tu nie ma dobrych wojaków. Są łajdacy, cwaniacy i gangsterzy. Tak było od zawsze, tylko czasami wypisywali oni na sztandarach różne fajne idee pod publiczkę. Teraz przynajmniej jest na swój sposób uczciwie: opadły listki figowe i widać jaki kto ma interes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj