Od razu przychodzi na myśl film brzdąc Charliego Chaplina w którym łobuziak wybija szyby a dziwnym trafem przechodzący obok szklarz naprawia wyrządzone szkody. Władimir Putin wydaje się wcielać w postać łobuziaka, a Trump to szklarz. Już tłumaczę tą zawiłą metaforę.
Jak doskonale wiemy, prezydent Trump po srogiej awanturze w Białym Domu postanowił wstrzymać pomoc dla Ukrainy. „Ukraina rzucona na kolana, kto następny” - zadają sobie pytania przerażone europejskie elity tak jakby nikt wcześniej nie zapowiadał perspektywy wyprowadzenia z Europy amerykańskiej armii. „Za chwilę wpadniemy w łapska wrogiego Putina” - myślą przerażone europejskiej owieczki. Rzecz w tym, że wszyscy zauważyli decyzję prezydenta USA o wstrzymaniu pomocy dla Ukrainy, ale chyba znacznie mniej osób zauważyło inicjatywę zrzutki na europejskie doraźnie zbrojenia, która ma wynosić - bagatela - 800 miliardów Euro. Według zapowiedzi szefowej Komisji Europejskiej ma nawet powstać specjalny bank do obsługi tego procesu. Pojawia się pytanie: skąd pozbawiona przemysłu ciężkiego postępowa Europa ma wziąć broń, którą zamierza kupić za te pieniądze. Przecież nie kupi jej od Putina ani sama jej nie wyprodukuje. Kupi ją od USA, które jak na szklarza przystało przypadkiem mają jej stosowne szyby i to od ręki. I tak po raz kolejny zarobi słynny amerykański kompleks militarno-przemysłowy i to bez konieczności prowadzenia jakiejkolwiek wojny przez Amerykanów. Być może łupieżczy plan powstał w głowach strategów znacznie wcześniej, a mianowicie w chwili dokonania w Europie ideologiczno - ekologicznej dywersji?
Perspektywa wycofania się Ameryki z Europy w sytuacji, gdy łobuziak Putin gotowy jest wybić kolejną szybę sprawia, że u europejskich sklepikarzy i drobnych ciułaczy pojawia się potrzeba posiadania szyb czyli posiadania broni, która wcześniej nie występowała. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wróg wrogiem, ale jak trafia się okazja to i on może być doraźnym wspólnikiem. I w ten oto sposób posługując się losem Ukrainy jako przykładem, szykuje się głęboki drenaż europejskich portfeli. Gdy dołożymy do tego nałożone cła, drożyznę energetyczną i ideologiczny klincz w przeciągu najbliższej dekady najprawdopodobniej Europa ze światowego lidera stanie się trzecim światem. A być może nawet czwartym. I tak w przeciągu nieco ponad stulecia Europa z głównego światowego kolonizatora staje się obszarem nowoczesnej kolonizacji i to na własną prośbę.
Prezydent Trump obiecał uczynić znów Amerykę wielką. Jak widać w expressowym tempie spełnia swoją polityczną obietnicę. A Putin? Najprawdopodobniej zarobi na gazie i panowie mogą się dalej nie lubić, ale będą się szanować, bo trzeba szanować swego biznesowego partnera. Być może za jakiś czas przyjdzie okazja żeby zrobić kolejny interes? Kto wie? W Europie chyba mało kto zdaje sobie sprawę, że że trwały sojusz Rosji z Chinami na dłuższą metę nie jest w rosyjskim interesie. Rosja bowiem w przypadku całkowitego uzależnienia od Chin za chwilę może stracić swoją znaczną część terytorium. Wydaje się że Putin przez „romans” z Trumpem będzie próbował balansować między dwoma potęgami, a to już jest zasadnicze geopolityczny interes USA.