niedziela, 9 marca 2014

Ukraiński pojedynek szachowych arcymistrzów

Wszyscy ostatnio zgłupieli na punkcie konfliktu na Ukrainie. Do żadnej wojny nie dojdzie, bo nikogo na nią nie stać. Rosja nadyma się jak żaba, pręży muskuły, ale i tak wiadomo, że nikogo nie zaatakuje, bo nie ma za co. "zachód" odbiera to jako realną retorykę wojenną i dzięki temu może w swej propagandzie odsunąć swe bieżące problemy na dalszy plan. Tylko nasi figuranci wzięli najwyraźniej poważnie rosyjskie pohukiwania i zachowują się jak na pożytecznych idiotów przystało, chcąc ginąć w ramach nie swojej wojennej retoryki. W końcu przysłowiowy Cygan dał się także powiesić dla towarzystwa. Oczywiście na dany problem można zawsze spojrzeć dwojako, bo przecież szklanka jest albo do połowy pełna, albo do połowy pusta. Z jednej strony można powiedzieć, że Rosja doprowadza do przejęcia części Ukrainy, z drugiej można powiedzieć, że pozbywa się balastu pozostawiając pod swym wpływem regiony najbardziej uprzemysłowione, a pozostawiając na pastwę lichwiarzy wschodnią gołotę. Łunia jest w szoku, bo nie wie co począć z tym prezentem. Zagrywka rosyjskich szachistów przypomina zatem działania Fidela Castro, gdy w odpowiedzi na protesty "zachodu" uwolnił więźniów politycznych, ale w towarzystwie wszelkich kryminalistów spod ciemnej gwiazdy gnijących w kubańskich więzieniach i wsadził ich w łodzie płynące na Florydę. Czasami jest bowiem tak, że paradoksalnie w ramach jakiegoś konfliktu interesy stron są wspólne. "Zachód" za pośrednictwem "znanego filantropa" rozpętał "Majdan", zaś Rosja czekała cierpliwie na rozwój wypadków, przygotowując kolejne szachowe ruchy. Zabierze z Ukrainy najpyszniejsze kąski tworząc z nich na wzór Łunii "niepodległe republiki". W tym momencie kończy się wspólny interes. Bo czego chcieli tak naprawdę mocodawcy "filantropów"? Najprawdopodobniej "ukraińskie wypadki" są wypadkową "syryjskiego szacha", którego szachiści z Łubianki zadali szachistom z Pentagonu, na skutek którego wzmocnienie "zachodniej" pozycji na bliskim wchodzie nie miało miejsca, zatem atak na Iran też przestał mieć sens. Zatem według mnie, w tej chwili w przypadku Ukrainy mamy do czynienia ze starą jak świat taktyką związania wroga walką. Jeśli mam rację, to za chwilę sytuacja na Bliskim Wschodzie znów stanie się napięta, ale będzie istniała niemal pewność, że Rosja nie wystąpi w niej jako strona. Czy na pewno? Jak znam życie szachiści z Łubianki już szkolą irańskich pilotów i przygotowują ich na ewentualną interwencję. Dlaczego Rosja tak rozpaczliwie broni swych interesów w tej części świata? Bo nie chce doprowadzić do osaczenia od południa i jest zainteresowana pokojową drogą do Oceanu Indyjskiego. To dalekosiężne geopolityczne cele.
A my? A my nic. Ruszamy w palcem w bucie. Tylko, że dalsza perspektywa pokazuje jakimi jesteśmy słabiakami i jaką wiochę czynią z nas nasi figuranci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj