Dziś pani premiera Kopacz przedstawiła swój gabinet. Nie ma tam wielkich niespodzianek, jest kilka nowych twarzy, ale generalnie po twarzach niektórych z ministrów widać brak umiejętności głębszej refleksji. Organ nieużywany zanika. Ministrowi w marionetkowym kraju nie jest ona do niczego potrzebna. Część mało refleksyjnych została na swych stołkach, a część przesiadła się na nowe. Postanowili się widać sprawdzić na nowych odcinkach niczym kultowy wieczny dyrektor grany przez Jerzego Dobrowolskiego w serialu „Poszukiwany, poszukiwana”. W teoretycznie istniejącym państwie wirtualnymi resortami potrafi kierować nawet krewetka. O dziwo autor słów o teoretycznym istnieniu państwa – minister Sienkiewicz, nie znalazł się w nowym gabinecie i to pewnie nie ze względu na te słowa. Po prostu jego zdolność do szerszej refleksji nie pasowała do reszty „drużyny marzeń”. Patrząc za to na twarz wicepremiera Piechocińskiego odkryłem w nim uderzające podobieństwo do Shreka. Z kolei wiecznie uśmiechnięty Schetyna przejął resort po Radku, co jak żywo przypomina inny klasyk filmowy pt. „Nieoczekiwana zmiana miejsc” i niezapomniany uśmiech Eddiego Murphyego. Widok całego rządu ustawionego na schodach niczym chór starocerkiewny od razu przypomniał mi makabryczny dowcip z czasów pierwszej komuny, w którym na porodówce ojciec dowiaduje się, że urodziło się mu dziecko kończyn. Eeeee – odparł ojciec – ważne aby miał plecy. Ci widać mają plecy, więc wszystko jest o.k. Nie wiadomo jak będzie, ale na pewno będzie wesoło. Po woli będzie płynął lodołamacz politycznej poprawności co gwarantuje bylejakość.
Dość żartów. Teraz na poważnie. Dziś okazało się także, że wczorajsze referendum w Szkocji mające zdecydować o niepodległości tego kraju wygrali przeciwnicy secesji. I dobrze. Generalnie jestem za samostanowieniem narodów, ale przede wszystkim jestem przeciwny neobolszewickiej Unii Europejskiej, a rozczłonkowanie Zjednoczonego Królestwa byłoby jej niewątpliwie na rękę. Bo to właśnie Wielka Brytania najbardziej podskakuje, chce reform, nie godzi się na wiele unijnych polityk, a przy tym ma zagwarantowane liczne przywileje. Jakby tego było mało ciągle podskakuje wyjściem z eurokołchozu. Proces rozczłonkowywania dużych państw będzie więc postępował. Za chwilę Hiszpania, a potem być może Polska. Duże centrum i rozczłonkowane księstwa – idealna konstrukcja nowego europejskiego cesarstwa lichwiarskiej magnaterii, w której jeśli obywatel będzie miał coś do powiedzenia to tylko w księstewku, a co do reszty, to morda w kubeł i siedzieć cicho. Wszak są tacy co wiedzą lepiej. Niepodległość ma sens tylko wtedy, gdy nie jest malowana. Szkoci zatem jak będą chcieli prawdziwej niepodległości niech walczą o nią rozkładając Unię, a w tym przypadku zdaje się, że premier Zjednoczonego Królestwa robi niezłą robotę.