środa, 11 lutego 2015

Nie jedzmy kremówek!

Wszechstronny myśliciel Sir Ken Robinson twierdzi, że współczesna edukacja przypomina wróżenie z fusów. Nie wiemy nic o tym, co stanie się za miesiąc, a beztrosko „programujemy” nasze pociechy na dekady do przodu. Gdy zdamy sobie sprawę, że osoby rozpoczynające naukę w szkole odejdą na emeryturę za 60 lat, sprawa zaczyna być naprawdę poważna. W praktyce znaczna część wiedzy wtłaczanej w czasie edukacji z założenia nie będzie dla większości z nas do niczego potrzebna. Dzieje się tak dlatego, że system edukacji wymyślany w czasach oświecenia i industrializmu był w stanie przewidzieć na jakich fachowców będzie zapotrzebowanie a na jakich nie. Zmiany zachodzą tak szybko, że cała masa ludzi poszukuje kwalifikacji poza oficjalnym systemem edukacji aby trafić w rynkowe zapotrzebowanie. Pojawia się zatem pytanie, czego należy uczyć nasze dzieci?
Wiele lat temu psycholog Joachim de Posada przeprowadził ciekawy eksperyment. Podał kilkuletnim dzieciom ciastko z kremem i powiedział, że jeśli chcą to mogą zjeść smakołyka, ale jeśli odczekają piętnaście minut to dostaną drugie ciastko. Pozostawione same w pokoju z kremówką maluchy musiały przeżywać prawdziwe katusze. W świecie dorosłych czekanie dziecka przez kwadrans na słodycz, odpowiada chyba tylko oczekiwaniu młodego małżeństwa w PRL na przydział spółdzielczego mieszkania. Część maluchów nie zamierzała czekać i od razu spałaszowała ciastko. Inna grupa zdecydowała się przeżyć katuszę aby uzyskać obiecaną nagrodę. Po ponad dekadzie naukowiec odnalazł dzieci uczestniczące w eksperymencie. Odkrył wtedy interesującą prawidłowość. Okazało się, że dzieciaki, które wytrwały w oczekiwaniu na drugą kremówkę odniosły życiowy sukces. Autor eksperymentu postawił tezę, że sukces życiowy zależy od umiejętności oczekiwania na otrzymanie wynagrodzenia za podjęty trud. Być może tego właśnie warto uczyć dzieci?
Z badań przeprowadzonych w naszym regionie wynika, że występuje związek między uprawianiem sportu a wykształceniem. Innymi słowy im wykształcenie respondenta jest większe tym częściej deklaruje on swą sportową aktywność. Lecz który z tych dwóch czynników korelacji stanowi skutek, a który przyczynę? Z jednej strony można powiedzieć, że ludzie lepiej wykształceni dbają o zdrowie, a że prowadzą częściej siedzący tryb życia muszą rekompensować brak ruchu sportową aktywnością. Jednak z drugiej strony może to właśnie sport pcha ludzi w kierunku wykształcenia? Przecież uprawianie sportu zwłaszcza w młodym wieku w doskonały sposób uczy ludzi systematyczność, wytrwałości, radzenia sobie z przeciwnościami, a co najważniejsze osiągania postawionych sobie życiowych celów. Więc być może wykształcenie i sukcesy życiowe osiągają ci, którzy za młodu powąchali prochu sportowej rywalizacji? Można domniemywać, że podobnie jest z muzyką, sztuką i wszelkiego rodzaju kreatywną działalnością, które równie dobrze jak sport uczą nie spoczywania na laurach i życiowej samodyscypliny. Przecież gdyby popatrzeć na życiorysy ludzi, którzy odnieśli sukces w biznesie znajdziemy wielu muzyków, filozofów, lingwistów, a nawet takich jak Richard Branson, którzy byli beznadziejnymi uczniami i mimo ponadprzeciętnych zdolności nie zdobyli wykształcenia.

Wiedząc o tym, że planowanie kierunku edukacji młodego człowieka w dynamicznie zmieniającym się świecie i to kilkadziesiąt lat do przodu jest karkołomnym wyczynem, może warto jest postawić na te dziedziny, które zwiększą znacznie prawdopodobieństwo sukcesu? Może warto postawić na coś co w sposób uniwersalny rozwija człowieka i wszelkie edukacyjne wysiłki czyni racjonalnymi? Może warto uczyć młodych ludzi sportowej rywalizacji, filozofii, sztuki, abstrakcyjnego i krytycznego myślenia oraz samodzielnego zdobywania wiedzy, gdy tylko zaistnieje taka potrzeba? Być może ukształtowane w ten sposób kadry zapewnią lepszą przyszłość naszemu regionowi, bo nie będą kopiować wzorców lecz tworzyć własne wzorce, produkty, rozwiązania i wartości? Kto wie?

Architektoniczna znakomitość XX wieku Richard Buckminister Fuller powiedział kiedyś, że wszystkie dzieci rodzą się geniuszami, a my czynimy wszystko, aby ich tego geniuszu pozbawić. Może nadchodzi więc pora na edukacyjny indywidualizm dopasowany do specyfiki geniuszu naszych dzieci, którego podstawią winna być nauka nie jeść kremówek?



Powyższy tekst ukazał się w 2012 roku w jednym z pism regionalnych. Szkoda, aby przepadł.

2 komentarze:

  1. Już się obawiałem, że dłuższa nieobecność była wywołana jakąś nieświeżą kremówką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)
      Nie. To ferie i konieczność wywiezienia rodziny w "okoliczności przyrody". Przypomniałem sobie to tym tekście tak na okoliczność jutrzejszego tłustego czwartku.

      Usuń

Jak masz ochotę to skomentuj