czwartek, 30 kwietnia 2015

Chytra sztuczka

"Był rok 644 jak Taizong – cesarz dynastii Tang – wyprawił się z ekspedycją przeciwko koreańskiemu państwu Goguryeo.
Wojska pod dowództwem samego cesarza dobrnęły do brzegów rzeki Liao. W kilka dni po tym, jak przeprawiono się przez rzekę, na horyzoncie pojawiła się nowa przeszkoda – Morze Żółte. Cesarz popadł w rozpacz i żałował swej decyzji o ataku na Koreańczyków. Był kompletnie załamany, nie wiedząc, jak przedostać się na drugi brzeg; bał się przecież tak wielkiej wody. Zwrócił się więc do swych generałów o pomoc.
Kiedy rada zebrała się w cesarskim namiocie, Wei Chigong, jeden z generałów, zaproponował, aby Zhang Shigui zajął się tą sprawą. W obecności cesarza Zhang Shigui nie mógł odmówić przyjęcia tego zobowiązania. Powiedział tylko, że potrzebuje więcej czasu, aby obmyślić plan. Kiedy wrócił do swego namiotu, powiedział o wszystkim swemu adiunktowi Liu Junmao. Liu bez wahania odrzekł, iż odpowiednią osobą, do której należy się w tej sprawie zwrócić, będzie Xue Rengui. Zapytany o możliwość przeprawienia się przez morze, Xue Rengui odparł, iż jest na to pewien chytry sposób. Powiedział, że zna jakiegoś starca w okolicy, który to starzec zna się na sprawach morza. Kazano mu więc jak najszybciej skontaktować się z tym starcem i rozwiązać problem. W międzyczasie Zhang Shigui dał znać Synowi Niebios, iż wszystko jest na dobrej drodze, gdyż jest pewien starzec, który zna się na morzu i mówi, że jest na to sposób. W kilka dni później starzec ów zaprosił cesarza na ucztę. Kiedy cesarz ze świtą przybył na wyznaczone miejsce, ujrzał ogromny namiot, przykrywający kilka drewnianych chałup; a kiedy wszedł do największej z nich, gdzie ujrzał miękkie maty na podłodze i bogato haftowane kobierce na ścianach, był zachwycony. Otwarto więc butelki i podano jadło. Były żarty i tańce. Nagle wszystko zaczęło się trząść. Kubki i półmiski zaczęły ślizgać się po stole, a kilka z nich spadło na podłogę. Cesarz mocno się zaniepokoił. Kazał więc jednemu z żołnierzy rozciąć namiot, by zobaczyć co się dzieje. Kiedy cesarz wystawił głowę, zobaczył tylko przepastny błękit morza rozciągający się dookoła.
- Co jest grane? – spytał cesarz.
- To jest właśnie ten sposób – odrzekł Xue Rengui."
Sun Tzu i inni, Sztuka wojny i 36 chytrych sztuczek, 
przekład z języka chińskiego Jarek Zawadzki

Problem bowiem nie polega na tym, że przeprawa jest ciężka i niebezpieczna lecz na tym, iż Syn Niebios lęka się pływania. Właściwa ocena sytuacji to klucz do każdej udanej strategii.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Ich piosenka

Większość moich „rojeń” się niestety sprawdza. Rodacy nie chcą już nawet naprawiać tego kraju. Wolą spakować manatki i wyjechać. Jak żyć bowiem w kraju rozłożonym na łopatki, pozbawionym przemysłu i własnej racji stanu, w którym rolą polityków jest tylko przekonywanie, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Emigracja to tylko wynik braku nadziei, akt rozpaczy i paraliżu uniemożliwiającego każdą zmianę. Niewola na obczyźnie i los obywateli drugiej kategorii wydaje się lepszy, niż patriotyczna wegetacja w kraju, w którym atrapy elit przez ostatnie 30 lat spieszyły wszystko co tylko było do spieprzenia. Tak. Kapitulacja PRL nastąpiła nieco wcześniej niż Okrągły Stół. O ile o tym starym państwie trudno mówić w superlatywach, to dopiero z perspektywy czasu widać rozmiary strukturalnego upadku rozpatrywanego nie tylko w ekonomicznych kategoriach. Wynarodowienie, demoralizacja, rozbicie rodziny, a dopiero potem stare niereformowane instytucje, układy, a przede wszystkim postsowiecka mentalność ubrana w nowe szatki europejskiej egalitarności. A wszystko polane sosem zgodny na kolonializm gospodarczy i finansowy jasyr. Przez ostatnie 30 lat zabito ducha tego kraju, który tlił się nawet w najciemniejszych czasach PRLu.
Zawsze można powiedzieć: „To przecież wasza wina. Sami wybraliście tych ludzi”. Ale czy demokracja, w której media mówią nieprzygotowanym prostym ludziom jak mają myśleć i kreują cały świat iluzji nie przypomina oszustwa?
Brak zorganizowania w tej niemej procesji emigrantów nasuwa refleksję, że mamy do czynienia z procesem długofalowo zaplanowanym, a figuranci niczym sprzedawcy używanych samochodów reklamują swój towar. Czy komuś będzie jeszcze tęskno do kraju tego, gdzie kruszynę chleba? Tęsknotka być może pozostanie, ale z pustym żołądkiem nie ma dyskusji. Mistrz Cyprian Kamil rozumiał to doskonale.

środa, 22 kwietnia 2015

Z faktami się nie dyskutuje

Nie wiem jakim sposobem dopiero teraz dotarłem do tego materiału.

czwartek, 16 kwietnia 2015

e-Sodoma

Mało rzeczy jest w stanie mnie ostatnio zadziwić czego najlepszą ilustracją jest wątła ilość nowych treści na tym blogu. Po prostu wszystko co miało się stać już miało miejsce, a teraz zbieramy tylko pokłosie podjętych drzewiej decyzji i rozstrzygnięć. Tak więc nauczyłem się przedziwnej obojętności i w większości docierających do mnie faktów upatruję skutek, a nie przyczynę. Są jednak z pozoru banalne informacje, które po krótkiej refleksji wciskają w fotel i przy których moje futurologiczne wizje to małe piwo po obiedzie.
Oto przez całkowity przypadek dowiedziałem się o pewnym portalu randkowym, który reklamuje się dość nachalnie w USA. Nie jest to portal dedykowany "singlom z aspiracjami", małolatom czy danej narodowej mniejszości. Jest to portal randkowy dla osób... zamężnych. Szybki numer na boku z czyjąś połowicą i nie ważne, że owo "biznesowe przedsięwzięcie" nawołuje do zdrady i czyni wiele nieszczęścia. Jak daleko odszedł kraj zbudowany przez bogobojnych emigrantów od przyświecających im ideałów? Jak to jest możliwe że pojawia się biznesowa oferta uderzająca w podstawy społecznego systemu?
Mechanizm jest prosty. Bezosobowe korporacje nie mają moralności, bo przy ocenie ich biznesowych poczynań akcjonariusze kierują się wyłącznie kryterium zysku. Na szczęście Ameryka to przede wszystkim świat konserwatywnych wiejskich lokalnych społeczności w dużej mierze odpornych na społeczne eksperymenty. Pamiętam jak jeszcze za pierwszej komuny telewizja wyemitowała film "Oto Ameryka", który był zbiorem szokujących dziwactw rodem z USA. Po mimo upływu prawie trzydziestu lat dziwactwa nadal pozostają dziwactwami, choć jak widać niektórzy dwoją się i troją, aby przewrócić świat do góry nogami. Ideologiczna motywacja bowiem poza biznesową w przypadku owego portalu wydaje się aż nadto czytelna. Rozbicie rodzin to przecież marzenie utopistów spod znaku Nowego Wspaniałego Świata. Tylko co czeka nas dalej? Serwis "przeleć zwierzaka swego rodaka" czeka na swego biznesowego odkrywcę jak i na zwolenników nowych silnych wrażeń.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Nius

Mój młodszy synek dostał z religii pracę domową. Miał przygotować informację prasową ze zmartwychwstania Jezusa. Uczynił to ze znaną sobie ironią i błyskotliwością.

"Gazeta Wyburcza, dnia 6 kwietnia 33 r.

Z ostatniej chwili

    Wczoraj w godzinach porannych w okolicach Jerozolimy dwie kobiety dokonały makabrycznego odkrycia. Nieznany sprawca wykradł z krypty zwłoki skazanego trzy dni wcześniej na ukrzyżowanie Jezusa C. Do zdarzenia doszło pomimo zastosowania nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w postaci straży przy grobie. Świadkowie utrzymują, że Jezus C. zmartwychwstał i był widziany w okolicy dokonując licznych cudów.
    Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że denat wielokrotnie zapowiadał, iż po trzech dniach wstanie z grobu. Utrzymywał też, że jest synem bożym. Poszukiwania trwają."

... już 2000 lat.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rewolucje biorą się z marazmu

Ostatnio trafiłem w sieci na dwa dość ciekawe wywiady z politykami, z różnych "bajek", którzy najlepsze chwile swej politycznej kariery mają już zdecydowanie za sobą. Chodzi o Jacka Soskę z PSL i Aleksandrę Jakubowską byłą działaczkę SLD. On z etykietą szaleńca, ona kryminalistyki i aferzystki. Wspólnym mianownikiem ich wypowiedzi był: "niech coś wreszcie się zmieni", "niech tąpnie". Jakubowska, która trafiła do więzienia za rządów PiS ocenia wyrok na Kamińskiego jako niesprawiedliwy, a Soska twierdzi, że tylko zdecydowana wygrana PiS może doprowadzić do jakiejś jakościowej zmiany. Ciekawa jedność poglądów.
Czy jest tak źle? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że robi się coraz bardziej duszno. Jak widać nie tylko ja mam takiej wrażenie. Nie chodzi mi o pogodę, ani o wpychającą się właśnie wiosnę, ale o klimat społeczny. Odnoszę po prostu wrażenie, że wszystko powoli ale systematycznie "totalnieje". Proces ten postępował od dawna niemal niezauważalnie, ale nagle nabrał dziwnego przyspieszenia. Ludzie w reakcji na to zamykają się w sobie. Uśmiechają się do siebie, ale uśmiechy mają jakby przylepione. Jeszcze do niedawna wyrażali swe opinie, a teraz jakby doszli do wniosku, że nie ma to najmniejszego sensu i milczą. Bo co tu analizować i opisywać? Kogo przekonywać i do czego? Przypomina to próbę przebicia głową ściany, która nie chce ustąpić i po próbach pozostaje tylko nieprzyjemny ból głowy. Bez sensu jest cokolwiek zmieniać. Marazm, zgoda na bylejakość i apatia są silne jak nigdy dotąd.
A może to nie tylko ucieczka, ale zapowiedź czegoś wielkiego i niespodziewanego? Oby tak było. Ale żeby starczyło nam także tyle odwagi i zdrowego rozsądku, aby nie dać się wrobić w kolejną prowokację.