poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rewolucje biorą się z marazmu

Ostatnio trafiłem w sieci na dwa dość ciekawe wywiady z politykami, z różnych "bajek", którzy najlepsze chwile swej politycznej kariery mają już zdecydowanie za sobą. Chodzi o Jacka Soskę z PSL i Aleksandrę Jakubowską byłą działaczkę SLD. On z etykietą szaleńca, ona kryminalistyki i aferzystki. Wspólnym mianownikiem ich wypowiedzi był: "niech coś wreszcie się zmieni", "niech tąpnie". Jakubowska, która trafiła do więzienia za rządów PiS ocenia wyrok na Kamińskiego jako niesprawiedliwy, a Soska twierdzi, że tylko zdecydowana wygrana PiS może doprowadzić do jakiejś jakościowej zmiany. Ciekawa jedność poglądów.
Czy jest tak źle? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że robi się coraz bardziej duszno. Jak widać nie tylko ja mam takiej wrażenie. Nie chodzi mi o pogodę, ani o wpychającą się właśnie wiosnę, ale o klimat społeczny. Odnoszę po prostu wrażenie, że wszystko powoli ale systematycznie "totalnieje". Proces ten postępował od dawna niemal niezauważalnie, ale nagle nabrał dziwnego przyspieszenia. Ludzie w reakcji na to zamykają się w sobie. Uśmiechają się do siebie, ale uśmiechy mają jakby przylepione. Jeszcze do niedawna wyrażali swe opinie, a teraz jakby doszli do wniosku, że nie ma to najmniejszego sensu i milczą. Bo co tu analizować i opisywać? Kogo przekonywać i do czego? Przypomina to próbę przebicia głową ściany, która nie chce ustąpić i po próbach pozostaje tylko nieprzyjemny ból głowy. Bez sensu jest cokolwiek zmieniać. Marazm, zgoda na bylejakość i apatia są silne jak nigdy dotąd.
A może to nie tylko ucieczka, ale zapowiedź czegoś wielkiego i niespodziewanego? Oby tak było. Ale żeby starczyło nam także tyle odwagi i zdrowego rozsądku, aby nie dać się wrobić w kolejną prowokację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj