W Polsce jak powszechnie wiadomo jest zagrożona demokracja. W Turcji zaś wszystko jest cacy i choć wojsko strzela do ludzi demokracja odnosi same tryumfy. Ale zostawmy hipokryzję współczesnego świata. Dla mnie to element geopolitycznej układanki, która ma swój początek na konferencji monachijskiej z lutego bieżącego roku. W jej wyniku Rosja przystąpiła do amerykańskiego bloku przeciwko Chinom. Nie jest wykluczone, że nowi sojusznicy postanowili przy okazji wyjaśnić sobie wszelkie dzielące ich kwestie. Jedną z nich była niewątpliwie kwestia turecka, którą należało jakoś „zniwelować”. Wolta zachodu w stosunkach z Turcją wydawała się tylko kwestią czasu. Kraj ten otoczony przez stado „sojuszników” miał zatem dylemat: albo pójść w kierunku marginalizacji i upupienia – podobnie jak nasza „bananowa”, albo spróbować zawalczyć o suwerenność. To drugie nie wyszło. Kraj ten będzie paradoksalnie nadal posuwał się w kierunku islamizacji, a nieudany zamach wzmocni pozycję obecnych – wrogich nam cywilizacyjnie władz. Dodatkowy dla nas problem polega na tym, że bez wyspy suwerenności jaką mogła stać się Turcja los Europy środkowej w kwestii dalszego jej „upupiania” wydaje się przesądzony, choć to długi i skomplikowany proces.
Sprawy nagle przyspieszyły po tym jak Trybunał w Hadze uznał, że Chiny nie mają praw do swoich wysp, które budują aby rozszerzyć swoją geopolityczną przestrzeń i odsunąć od swego terytorium możliwości manewrowe amerykańskiej floty. Prezydent Chin po tej decyzji wezwał naród do przygotowywania się do wojny. Nikt nie może zabronić krajowi walki o swoją suwerenność, która wydaje się być zagrożona. Amerykanie najprawdopodobniej będą realizować strategię wpychania Chin do wojny podobną do tej jaką zastosowali wobec Japonii w latach trzydziestych.
Sprawy nagle przyspieszyły po tym jak Trybunał w Hadze uznał, że Chiny nie mają praw do swoich wysp, które budują aby rozszerzyć swoją geopolityczną przestrzeń i odsunąć od swego terytorium możliwości manewrowe amerykańskiej floty. Prezydent Chin po tej decyzji wezwał naród do przygotowywania się do wojny. Nikt nie może zabronić krajowi walki o swoją suwerenność, która wydaje się być zagrożona. Amerykanie najprawdopodobniej będą realizować strategię wpychania Chin do wojny podobną do tej jaką zastosowali wobec Japonii w latach trzydziestych.
Niestety wagonik pchnięty w kierunku globalnego konfliktu zaczął znacznie przyspieszać.
Zakończę jednak optymistycznie. Nie jest także wykluczone, że w przypadku owego zamachu mamy do czynienia z grą pozorów, której jedynym celem było wzmocnienie obecnego reżimu i „rozjechanie” prawdziwej inicjatywy przewrotu. Mała to pociecha, ale jednak, bo wtedy całe tureckie zamieszanie ma wyłącznie wymiar wewnętrzny i chodzi w nim tylko o to o co chodzi zwykle: o władzę. I być może przy okazji właśnie na tym polegało uzyskanie geopolitycznej przewagi? Silna władza w państwie w trudnych pomonachijskich czasach jest w końcu niezbędnym warunkiem przetrwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj