Wyobraźmy sobie następującą powieść SF, która rzecz jasna nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale od czego mamy wyobraźnie?
W jakiejś Boliwii lub innej Gwatemali
z laboratorium wydobywa się dziwny wirus, który z nieznanych przyczyn wywołuje
kaszel i zawroty głowy. Wirus nie jest niczym szczególnym, jednak u pewnej części
populacji wywołuje przykre powikłania w postaci biegunki. Niestety, pewna niewielka
cześć populacji przechodzi dość przykre konsekwencje zetknięcia z wirusem, a niektóre
osoby starsze i schorowane umierają. Generalnie jednak nie ma powodów do
niepokoju. Dzieje się jednak coś niesamowitego. Media na całym świecie zaczynają
lansować wizję tysięcy trupów na ulicach i pokazywać boliwijskiego wirusa jako największe
zagrożenie dla ludzkości. Zamyka się ludzi w domach i nakazuje się im nosić maseczki
i przeróżne dziwne stroje. Kolejne fale zamykania instytucji i przedsiębiorstw skutkują
pojawieniem się wielkiego kryzysu i bezrobocia na skalę bez precedensu. Co
ciekawe, według mediów wirus wciąż mutuje i stanowi dla ludzkości trwałe zagrożenie.
Dla wszystkich staje się jasne, że powrót do normalności będzie możliwy tylko i
wyłącznie wtedy, gdy pojawi się szczepionka. Jak jednak skonstruować szczepionkę
nikt nie wie, ale pojawiają się bardzo szybko gotowe rozwiązania. I tu zaczyna się
zasadniczy element całej historii. Otóż w powieści pojawiają się preferencje
dla ludzi którzy poddali się zabiegowi wstrzyknięcia wybawiającej substancji. Generalnie
całe chmary ludzi tęskniących za normalnością ustawiana się w kolejkach przed
ośrodkami rozdającymi szczepionki. Wszyscy czują ulgę. Cała historia skończyłaby
się „wesołym oberkiem”, gdyby nie to, że część restrykcji pozostaje, a ludzie zgnębieni
podatkami ściąganymi na rzecz walki ze skutkami kryzysów zaczynają podnosić
głowy przeciwko rządzącym. Co więcej widać wyraźnie, że z niewiadomych przyczyn
zaczynają umierać przywódcy buntu na skutek błahych chorób. Dla wszystkich staje
się jasne, że oddanie ludzi starszych lub przewlekle chorych do szpitala kończy
się ich śmiercią. Część ludzi tłumaczy to zbiegiem okoliczności lub niskimi
wydatkami na służbę zdrowia związanymi z przebytą właśnie i szczęśliwie minioną
pandemią. Są jednak też i tacy, którzy doszukują się w tej prawidłowości drugiego
dna. Po kolejnych zgonach polityków zintegrowanych wokół ruchu „Chcemy Prawdy”,
dla wszystkich staje się jasne, że coś jest tu nie halo, i że radosny świat szczęśliwości
zmienia się w wielki globalny koncentracyjny obóz bez krat. Kolejne demonstracje
nie przynoszą efektów. Co więcej znaczna część ich uczestników zaczyna odczuwać
dziwne chorobowe symptomy. Dzięki nagraniom udostępnionym przez pewnego nawróconego
funkcjonariusza sprawy stają się oczywiste. Szczepionka, która miała być
wybawieniem na walkę z chorobą stanowiła tak naprawdę truciznę, która wymagała tylko
dodatkowej niewielkiej ilości rozpylonego katalizatora aby uśmiercić danego
człowieka. Nagle stało się jasne dlaczego w słabo zaludnionych obszarach
umierają całe wsie, które nie chciały przesiedlić się do nowo wybudowanych osiedli,
dlaczego z map znikały całe miasta, a okalające je przestrzenie objęte były ścisłą
kontrolą. Wreszcie stało się jasne, że początkowy wirus był tylko pretekstem do
tego, aby ludzie dobrowolnie zgodzili przyjąć do swych organizmów dziwną substancję
zwaną szczepionką. Marzenie prawdziwych elit stało się realnością i depopulacja
nie dość, że dopełniła się, to udało się dzięki niej wychować nowego radzieckiego
człowieka.
Ale to oczywiście pomysł wyłącznie
na powieść SF, której nikt nigdy nie napisze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj