Czasami odcięcie od codzienności pozwala jeszcze lepiej i wyraźniej dostrzec jej meandry. Tydzień spędzony w Tatrach udowodnił mi niezbicie, jak bardzo pofałdowany może być świat. I nie chodzi wyłącznie o górskie szczyty, lecz generalnie o wszystko co nas otacza. Oto idąc na przykład zakopiańską ulicą trafiam na kiosk pełen mydła i powidła, a w nim na pewną gazetę, której brzydzę się wziąć do ręki. Ów dziennik leży tuż przy ladzie, więc nie możliwym wydaje się nie zauważyć krzykliwego tytułu informującego o tym, że „PO płynie w sondażach i że PiSowi skacze”. Przedstawiony wykres o dziwo przypominał nieco widok na panoramę Tatr. I co z tego? Ano nic. Czy musiało dojść do zamieszania koło leków, podwyżek na stacjach paliw i zawierania ukradkiem międzynarodowych podrumień, aby ludzie w końcu zrozumieli, że są robieni w beżowego? Wydaje mi się, że dopiero brak listonosza z rentą lub brak ciepłej wody w kranie sprawi, że spora część rodaków zacznie zastanawiać się, że coś tu nie gra. Kluczowe pytanie: czy jeszcze rodaków, bo wszystko wskazuje na to, że rozpad naszej wspólnoty posunął się tak daleko, że nie możliwym wydaje się na obecną chwilę jej odbudowa. Wydaje mi się także, że jeszcze czas na totalne odrzucenie ściemy nie nadszedł, bo nim wróciłem z wakacji do domu, już w stacjach radiowych odszczekiwano wyniki owego sondażu, publikując wyniki innego, z którego wynika, że PO cieszy się nadal szerokim społecznym poparciem. Jednak sam fakt, że owa gazeta opublikowała coś takiego może świadczyć o dwóch zabiegach. Po pierwsze, nadchodzi pora aby zewrzeć szeregi ludzi bojących się powrotu PiSu, a po drugie być może „wiodąca redakcja” postanowiła zacząć lansować innego politycznego protektora w postaci zjednoczonych sił starej i nowej lewicy czyli stalinowskiego SLD i trockistowskiego Ruchu Palikota. Sojusz ten przez sam fakt jego zawarcia będzie klęską trockistów, gdyż z bagażem starego aparatu na plecach żadna permanentna rewolucja nie będzie już możliwa. Ale to przy założeniu, że we współczesnej post-polityce o jakieś ideały – choćby chore - chodzi. O rzecz jasna nie chodzi więc i to nic nie zmienia.
Coraz dobitniej widać jednak, że pod państwową fasadą odradza się powoli niezależne społeczeństwo. Ów „ruch oporu” przypominający życie pod skorupą skutego lodem oceanu będzie coraz bardziej kipieć ale nie będzie się instytucjonalizował, gdyż każdy tego typu proces natychmiast doprowadzi do mutacji samego ruchu. Ale zanim to nastąpi będziemy tkwić w marazmie coraz bardziej akceptując świat „prawdy ekranu” jako ten rzeczywisty, do czasu, gdy nie zabraknie prądu w elektrycznym gniazdku. To proces długi i skomplikowany, wymagający stworzenia wręcz nowych zasad komunikacji i kulturowego kodu. Będzie on przypominał aktywność pierwszych chrześcijan. Musi powstać od początku anty-systemowa ideologia, a dla jej powstania potrzebna jest refleksja i nowe zdefiniowanie sytuacji świata i Polski. Musi pojawić się spójna wizja. Na to niestety trzeba pokoleń.
Wracając z wakacji zatrzymujemy się z rodziną w jakiejś przydrożnej knajpie. W środku ryczy telewizor prezentujący jakiś program muzyczny. Rzecz jasna to co pokazują z muzyką ma nie wile wspólnego. Widzę tylko migoczące kobiece tyłki i zdaję sobie sprawę jak daleko posunął się upadek masowej kultury. Swoją drogą nie tak dawno temu w MTV oglądałem przez chwilę program w którym jakiś sodomita robił sobie kasting wybierając z kilku młodych kandydatów swego ukochanego. (A pamiętam czasy, gdy w tej stacji można było zobaczyć np. Franka Zappę. Pytałem jakiś czas temu grupę dzieciaków czy wiedzą kto to jest ów Zappa. Jedyną odpowiedzią jaką usłyszałem było pytanie, czy to nie przypadkiem pan który wynalazł zapalniczki na benzynę...)
Myślałem więc, że nic mnie już nie zdziwi. Tym czasem okazało się, że można mnie jeszcze zaskoczyć. Na telewizorze w owej barówie na dole ekranu cały czas pokazywana była reklama jakiejś elektronicznej wróżki: Wyślij SMSem swój wiek i imię, a my odpowiemy ci ile będziesz miał dzieci, ilu partnerów i jak długo będziesz żył. Ot i wszystko jasne! Dla młodych ludzi ma być ważne przekazanie własnych genów, zaliczenie jak największej ilości „towarów” i jak najdłuższe życie. Nic innego ma się nie liczyć. Tak powoli będą nam definiować nasze życie, a my coraz bardziej, z pokolenia na pokolenie, będziemy zmieniać się w stado świń. Machina się toczy, system edukacji zmienia się w system uczenia zdawania egzaminów, a my w bezwładną masę.
Protesty przeciw ACTA jeśli nawet coś wniosą są tylko odstępstwem od reguły. To jeszcze nie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj