Stara modlitwa błagała Boga o uchowanie od największych plag jakie mogą trapić ludzkość. Wydaje się, że dwie z nich w postaci wojny i morowego powietrza mamy właśnie na warsztacie, a trzecia w postaci głodu czeka tuż za rogiem. Tona saletry amonowej – jednego z podstawowych nawozów skoczyła w przeciągu roku niemal pięciokrotnie do astronomicznych sześciu tysięcy za tonę. Rolnicy nie będą więc nawozić pól w wyniku czego nieurodzaj murowany. Ceny paliw przełożą się lada chwila na wzrost cen wszystkiego, a tu dodatkowe gęby do wyżywienia uciekające przed wojną.
Do kompletu nieszczęść brakuje jeszcze tylko ognia. Jeśli na skutek tych wszystkich zjawisk pojawią się masowe bankructwa, pożarów także nie zabraknie.
Czy są to czasy ostateczne? Czy jest to tylko grunt pod nowy porządek świata? Czy jest to preludium do poprzedzającej go wojny totalnej? Nie wiemy? Ale wiadomo jest jedno ludzie zawsze mieli przechlapane, a czasy dobrobytu i względnej prosperity przeplatane były licznymi katastrofami.
Nie wiem dlaczego jednak jestem optymistą. Tak zwana „pandemia” w jakimś stopniu okazała się tworem medialno – propagandowym, a jej skutki koncentrowały się na wielkich projektach biznesowych i tych z zakresu inżynierii społecznej. Wojna na Ukrainie pomimo swojego dramatyzmu, brutalności i morza przelanej krwi pokazała światu, że niezwyciężona armia rosyjska jest bardziej wpojonym propagandowym memem wbitym w głowy zachodu od pokoleń. Być może i inne plagi okażą się także bardziej testem naszych nerwów?
Tak jak wojna na Ukrainie nieuchronnie doprowadzi do upadku Rosji taką jaką znamy, być może i inne plagi sprawią, że w ich wyniku świat będzie kiedyś lepszy ale w stopniu i kierunku, którego nie potrafimy jeszcze przewidzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj