sobota, 19 marca 2022

Teatr wielkich geszeftów

"Plato's cave" by Ella Baron
Gdy jedziemy samochodem i docieramy do przejazdu kolejowego bez zapór widzimy znak drogowy przedstawiający parową lokomotywę z buchającym z komina dymem. Wszyscy kierowcy doskonale wiedzą co oznacza ten znak. Problem w tym, że od być może dwudziestu lat poza specjalnymi muzealnymi pokazami nikt nie widział na torach takiego pojazdu. Symbol pozostał choć za chwilę dla młodych kierowców pozostanie być może całkowitą abstrakcją. Nauczyliśmy się żyć w świecie wyobrażonym i porządkować docierające do nas fakty i dane. Te niepasujące do schematów często ignorujemy. Z jednej strony to pozytywne zjawisko bo kształtuje dialog i kulturę. Z drugiej zaś, nadmierne przyzwyczajenie do całej mozaiki znaczeń sprawia, że stajemy się mało odporni na nagłe i nieoczekiwane zmiany, zatracamy elastyczności i umiejętność dostosowania do nowych warunków nie potrafiąc wykreować nowych kategorii pojęciowych opisujących nową rzeczywistość.

Stare powiedzenie głosi, że generałowie doskonale wiedzą, jak wygrać ostatnią wojnę, co nie jest cechą tylko ostatnich wieków. Legenda głosi, że gdy Aleksander Wielki przygotowywał się do bitwy z Persami nakazał rzemieślnikom przygotowującym łuki wykonać nieco cieńsze cięciwy oraz węższe od standardowych rowki w strzałach, w które wchodzi cięciwa przed wystrzałem. Trzeba wiedzieć, że sprostanie temu kaprysowi nie było łatwe, gdyż konstrukcja strzały ani łuku nie była nigdy rzeczą prostą, ale rzemieślnicy podjęli wyzwanie. Zadawali sobie pewnie tylko pytanie: po co? Ale nie oni byli od myślenia. W każdym razie nowe łuki macedońskich łuczników strzelały równie dobrze jaki i te stare. Doszło do bitwy, którą zwykle rozpoczynała łucznicza kanonada. Po wystrzeleniu całego zapasu strzał, łucznicy zbierali te wystrzelone przez wroga aby kontynuować ostrzał nieprzyjaciela tym razem wystrzelonymi przez niego wcześniej pociskami. Wtedy dopiero okazało się, że rozkaz Aleksandra nie był wcale kaprysem. Persy łucznicy z przerażeniem odkryli, że ich cięciwy nie mieszczą się w wąskich rowkach strzał wroga. Za to Macedończycy mogli bez problemu strzelać ze strzał Persów pustosząc ich bezbronne szeregi i to ich własnymi pociskami.

„Wojna jest dla państwa sprawą najwyższej wagi, sprawą życia lub śmierci, drogą wiodącą do przetrwania lub upadku. Dlatego też należy poświęcić jej poważne studia.” - napisał dwa i pół tysiąca lat temu w pierwszym zdaniu najważniejszego chińskiego dzieła jego autor Sun Zi. To dzieło, to „Sztuka wojny” i paradoksalnie traktat ten nie dotyczy tylko państw i bitew. Jest on swojego rodzaju metaforą sprawdzającą się podobnie jak VUCA w wielu obszarach ludzkiej aktywności.

Czym różni się ta wojna od innych? Powszechnym wykorzystaniem mediów i dezinformacji? Nie tylko. Jeśli popatrzymy na konflikt na Ukrainie jako na element szerszej układanki, to nawet nie wiadomo tak naprawdę gdzie przebiega linia frontu i kto jest stroną konfliktu. Jak nigdy chyba dotąd w historii rację miał Platon używający metafory teatru cieni na ścianie jaskini dla opisu naszego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Pierwszym etapem tej wojny była nagła powszechna zgodna na istnienie niezwykle śmiertelnego wirusa, który dziesiątkuje ludzkość i konieczność podjęcia bezprecedensowych działań dla walki z nim. Wiele z planowanych w trakcie tego eksperymentu biznesowo – farmakologicznego inicjatyw nie przebiegła zgodnie z wolą jego inicjatorów choć być może jest jeszcze za wcześnie na pełną ocenę tego zjawiska. Teraz nagle wszystko przysłoniła wojna, a o zarazie postanowili zapomnieć wszyscy. Co jest tak naprawdę celem Rosjan? Dlaczego Putin brnie drogą ludobójstwa? Być może jest on tylko zapalnikiem szerszego procesu, a za swe usługi otrzyma po właściwiej wojnie jakiś ochłap? Być możne chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której ukraińskie pola nie zostaną zasiane przez co na świecie zapanuje głód? Zamieszanie na rynku gazu powoduje, nawozy drożeją wielokrotnie więc rolnictwo innych krajów także napotka na niespodziewane problemy w wyniku czego żarcie będzie drogie na tyle, że do w miarę sytej Europy zaczną napływać fale głodnych uchodźców. Niedożywieni i osłabieni wcześniejszym wirusowym etapem inwazji ludzie zaczną padać jak muchy i to wcale nie na skutek bombardowań.

Bronią w tej wojnie są więc wirusy, głód i medialne wyobrażenia. A kto jest stroną? Elity z kieszeniami wypchanymi masą bezwartościowych elektronicznych impulsów i ogarnięte manią depopulacji oraz reszta ludzkości. Ci którzy przeżyją, wodzeni na manowce, głodni i zdezorientowani zaakceptują nowy porządek jaki by on nie był. I o to być może toczy się wojna inna od wszystkich, a jednocześnie taka sama. Bo w każdej wojnie chodzi o złoto, ziemię i niewolników. Reszta jest bez znaczenia. Bo w końcu wojna to też taki sam interes jak każdy inny tylko super dochodowy. Pewna rodzina od stuleci pożyczająca kasę na wojny obu stronom konfliktów wie to najlepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj