Przypadające na dzisiejszy dzień święto pracy ponoć po raz pierwszych na ziemiach polskich było obchodzone w 1940 roku, a więc w czasie, gdy nasi "strategiczni partnerzy" po raz kolejny rozdrapali nasz kraj. Nic więc dziwnego, że po mimo zmian systemowych i przeróżnych transformacji święto pozostało świętem. Po pierwszej zdobycze socjalizmu nie tak łatwo odłożyć do lamusa. Po drugie pokazuje to w sposób dobitny jaką farsą były te zapowiadane transformacje.
Sądzę, że praca sama w sobie i pozbawiona kontekstu jest absurdem. Z tego co koniecznie, instrumentalne i często mało przyjemne, bolszewicy uczynili swój symbol i obiekt afirmacji. To tak jakby ważny był kilof, łopata oraz kopanie dołu a nie potrzeba umiejscowienia w nim rury doprowadzającej wodę czy prąd do jakiegoś domostwa. Ważny jest przecież cel do którego się dąży, a im da się go osiągnąć prostszymi metodami tym lepiej. Dlatego zawsze jako urodzony leń, będę miał prace w pogardzie w odróżnieniu od umiejętność twórczego, abstrakcyjnego myślenia i sztuki osiągania celów. „Ludzie chcą mieć pieniądze, a nie pracę” - śpiewał niegdyś Kazik. Ludzie powinni się rozwijać i realizować siebie, a nie zapieprzać dla samego zapieprzania. Gdy życiowe powołanie pozwoli zarobić na chleb – mamy chyba pełnię szczęścia.
Ale jak święto - to święto. Postanowiłem je uczcić. Dzisiejszy dzień poświęcę na pracę w ogrodzie, czy się to komu podoba czy nie. Bo jak najlepiej uczcić święto pracy? Oczywiście pracą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj