Andrzej Raczko, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego ogłosił, że będziemy pomimo tego, że jesteśmy zieloną wyspą nie jesteśmy odizolowani, więc czekają nas negatywne skutki kryzysu i musimy przyzwyczaić się do skromniejszego życia. Nie mam nic przeciwko. Osobiście mam dość skromne wymagania.
Tylko co ta zapowiedź tak naprawdę oznacza? Gdy zaczyna się kryzys ludzie mają mniej pieniędzy lub siłą nabywcza pieniądza się zmniejsza. Nie ma skąd zdobyć dodatkowych środków. Co robią wtedy ludzie? Zaczynają ograniczać swe konsumpcyjne zapędy, co powoduje mniejszy popyt i spiralę ograniczenia koniunktury. Bo firmy mniej sprzedają a więc muszą ciąć koszty w tym pracownicze i tak dalej. To tylko z pozoru prawda. Ludzie mając mniej środków zaczynają także poszukiwać tańszych produktów więc przedsiębiorstwa takie zaczynają dotaczać na rynek. Powstają więc nowe produkty i generalnie zaczyna być „innowacyjnie”. Ale jak ludzie zaczynają wybierać tańsze produkty to wcale nie znaczy, że są one gorsze jakości. Ponieważ jak głosi stara zasada: ludzie zaczynają postępować racjonalnie, gdy inne sposoby postępowania zawiodą, w „człowiekach” uruchamia się pewnie pokłady inteligencji i zaczynają poszukiwać na sklepowych półkach alternatywnych produktów zaspokajających ich potrzeby. Więc ograniczenie dochodów wcale nie musi oznaczać ograniczenia poziomu życia. Ale przecież Pan Raczko powiedział co powiedział, a widocznie jest dobrze poinformowany. Będzie skromniej. Więc dlaczego będzie skromniej? Ano dlatego, że rząd wiedząc o tym, że ludzie jednak uruchomią pokłady swej kreatywności i intelektu, którego z reguły używają tylko w ostateczności, podniesie podatek VAT, aby zabezpieczyć przy dekoniunkturze wpływy do budżetu. Wtedy rzeczywiście zaczniemy żyć skromniej bo, przy podwyższonym VATcie za tańsze produkty zapłacimy tyle samo co za droższe. Zatem logicznym wydaje się, że skoro taki dobrze poinformowany człowiek jak pan Raczko zapowiada skromniejsze życie, oznacza to w prostej linii antycypację rządowych poczynań.
A przecież można inaczej. Rząd może obniżyć VAT i wtedy ceny produktów nawet przy problemach finansowych konsumentów nie spadną tak bardzo. Utrzymana zostanie w ten sposób koniunktura łagodząca skutki kryzysu. Rząd decydując się na to powinien wprowadzić cięcia budżetowe łatając zawczasu powstałą tam dziurę. Ale rząd tego nie zrobi. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że zapowiedział już tak pan Raczko, a on wie co mówi, a po wtóre dlatego, że cięcia budżetowe uderzyłby przede wszystkim w tych podpiętych pod budżet, a więc żelazny elektorat i zaplecze polityczne rządu. Nikt nie jest przecież samobójcą. Więc mamy różnicę między myśleniem w kategoriach koryta i w kategoriach racji staniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj