Po wieloletnich próbach,
eksperymentach i testach udało mi się skonstruować latający
samochód. Wyjechałem (a właściwie wyleciałem) nim dzisiaj
pierwszy raz. Wzbiłem się ponad bramę, zgranie skręciłem w
powietrzu, po czym zgrabnie wylądowałem u siebie na podwórku.
Oczywiście prototyp jest tak tajny, że nie zamierzam publikować
jego zdjęć, bo koncerny samochodowe i lotnicze czekają tylko, aby
podkraść moje innowacyjne rozwiązania. Gdy przyleci do mnie Święty
Mikołaj, oddam mu ten prototyp. Wtedy będzie mógł znaczne
sprawniej rozwozić prezenty, a renifery pójdą na emeryturę.
A tu o innym prezencie. Tym razem dla nas wszystkich.
A tu o innym prezencie. Tym razem dla nas wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj