poniedziałek, 8 czerwca 2015

Subtelne przełożenie wajchy

Na wstępnie pragnę przeprosić za źródło do moich dzisiejszych dociekań, ale bez wiwisekcji materiałów źródłowych byłby one bez sensu. Dotyczą one bowiem dwóch opiniotwórczych tekstów opublikowanych w Gazecie Wyborczej. Pierwszy to wywiad z prof. Kozakiem, drugi z prof. Zielonką. Oba ukazały się w mniej więcej tygodniowym odstępie i oba na różnych płaszczyznach podważają całą serię dogmatów przeciętnego leminga o Unii, jej funkcjonowaniu oraz o "korzyściach" wynikających z członkostwa we wspólnocie. 

Jeśli takie medium publikuje tego typu teksty to nie może być w tym przypadku. Po latach piania z zachwytu... Czyżbyśmy mieli do czynienia z propagandowym zaczątkiem zwijania jedynie słusznej idei? Nie wykluczone, że na naszych oczach rodzi się nowy paradygmat. Czyżby Niemcy - prawdziwi władcy Europy postanowili zwinąć ten cały odrobinę drogi cyrk i przejść do ręcznego rządzenia? Nie wykluczone. Pan prof. Zielonka wcale tego nie ukrywa. W końcu Niemcy osiągnęli już swoje geopolityczne cele, a teraz trzeba przygotować ludzi do tego, że za chwilę coś się zmieni. Atrapa stanie się bardziej widoczna, a wszyscy "umiłowani przywódcy" za przykładem pana Sikorskiego będą prosić Republikę Federalną o bycie liderem... A manipulacja medialna w tej skali rządzi się jak zwykle swoimi prawami. Najpierw pokazany zostanie problem i utarta "oczywista" opinia, a potem lansowane będzie jedynie słuszne rozwiązanie...
Mówiłem o tym lata temu tylko, że jak powiedział Nicolas Gomez Davila: "Nikogo nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne – ani po kilku latach, bo wówczas wydaje się to oczywiste." Coraz więcej będzie przychodziło poleceń, a nie zaleceń i coraz więcej będzie ręcznego sterowania. Najgorsze jest to, że Europa staje się w coraz większym stopniu w wymiarze globalnym gospodarczym i technologicznym skansenem. A tego problemu nie rozwiąże zaklinanie rzeczywistości jak w historii o radzieckich umiłowanych przywódcach.
Kres kolonializmu po II WŚ miał swoje drugie dno. Powstały w Afryce niepodległe państwa ale ich system społeczno - gospodarczy do dziś opiera się na uzależnieniu od dawnej centrali. O ile dawniej kolonizatorzy musieli łożyć na utrzymanie kolonii czerpiąc z nich zyski, o tyle po fazie przejścia niepodległe już państwa za inwestycje musiały już zapłacić, a wyzysk - tym razem nie państwowy a korporacyjny trwał w najlepsze. Nadchodzi więc być może epoka niepodległych europejskich państewek. Niepodległych w sensie formalnym, a tak naprawdę pozbawionych gospodarczej suwerenności. 
Czyżby zmiana frontu mediów "głównego ścieku" była zapowiedzą nadchodzących zmian? Nie ma się z czego cieszyć. Nikt nikomu nigdy nie podarował wolności. Postkolonialna Polska po rozpadzie wspólnoty z postpeerelowskimi elitami i częścią styropianu będzie nadal tym samym czym była wcześniej: pozbawioną złudzeń prowincją. Ale urabianie świadomości "elity" co do obecnego okresu błędów i wypaczeń trwa w najlepsze. Unikajmy zatem mogących za chwilę się pojawić piewców narodowo - wyzwoleńczej frazeologii z namaszczenia Gazety Wyborczej. Unikajmy tabunów "lepszych narodowców". To, że się pojawią szczególnie w czasie wzrostu nastrojów patriotycznych jest pewnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj