Dziś z innej beczki.
Wczoraj mój przyjaciel przypomniał mi scenę z serialu
Zmiennicy, w której do opuszczonego ale zastawionego antykami mieszkania wchodzi
komisja aby wycenić „majątek byłego towarzysza Winnickiego”. Po ukończonej
pracy zamurowują w mieszaniu włamywacza, którego grał niezrównany Jan Kobuszewski.
Biedak usiłuje uciekać przez balkon… Nie to wszak jest w całej całkowicie
marginalnej scenie interesujące. Otóż moim odkryciem jest fakt, że skoro
komisja przyszła wyceniać majątek po byłym towarzyszu Winnickim, to co to może
oznaczać. Gdyby Winnicki został wyrzucony z partii najprawdopodobniej nie byłoby
potrzeby odbierania mu majątku. Bowiem: „Partia daje i partia odbiera, ale jak
odbiera to nie do końca” - jak nauczał mnie dawno temu stary komunista. Z
drugiej strony zajmowanie majątku bez obecności zainteresowanego nie wchodzi w
grę. Mieszkanie wydawało się być dawno porzucone, a jago wyposażenie pokryte
kurzem. Co więc się stało? Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się być banalna.
Albo były towarzysz trafił za kratki za jakieś straszliwe przestępstwo co w realnych
PRL było raczej mało prawdopodobne, albo…. uciekł na zachód, bo na przykład był
agentem obcych służb. Zostawił majątek i zaczął nowe życie, a wyrok i wydalenie
z partii to była tylko formalność. I teraz z tą wiedzą inaczej wygląda postawa Winnickiego
z Alternatywach. Cały czas puszcza on antysystemowe oko do mieszkańców blok, co
uchodziło za hipokryzję, a po tym odkryciu może uchodzić za przejaw szczerości.
Wyklęty, okradziony, zmuszony do ucieczki agent CIA, który walczył z komuną i
próbował rozmontować system od środka… W tej chwili Winnicki mógłby uchodzić za
bohatera walczącego z komuną i mógłby być to znakomity temat na jakiś film AD
2022, o ile leciwy już Janusz Gajos zgodziłby się na taką kreację.
Winnicki doskonale wiedział, że jesteśmy obserwowani, bo kto miałby to wiedzieć lepiej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj