Kilka dni temu odbyła się po raz kolejny ceremonia wręczenia statuetek Oscara. Któryś z komentatorów powiedział, że spośród wszystkich nagrodzonych filmów nie znajdzie się ani jeden, który można by było z czystym sumieniem wpisać na listę stu najlepszych filmów wszechczasów Wyczerpała się formuła opowiadania historii – skończył swój komentarz nieznany mi dziennikarz. Stoimy więc przed czasem przełomu i to nie tylko filmowego. Muzyka pop składa się podobno tylko z kilku powtarzanych na okrągło akordów. W filmie dominuje stary sprawdzony schemat, bo ludzie są inżynierami Mamoniami – smakują im tylko znane potrawy i niczym na Facebooku „lubią to”. Konkretnie „to”. A że wiedzą o tym producenci i twórcy reagujący na zachwiania gustów, mamy do czynienia z zamkniętym kręgiem z którego wyrwać się nie sposób. A wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy awangarda nie pełni już swojej roli kreatora nowego, zamknęła się w sowich własnych schematach przekraczania barier. Być może czeka nas radykalna zmiana optyki patrzenia na świat, upadek starych schematów i przyzwyczajeń. Istnieje bowiem ogromna lecz skończona liczba potraw, które można upichcić z tych samych składników. Czyżby świat popkultury i konsumpcji dogorywał właśnie na naszych oczach i czy tylko świat popkultury?
Jeden z moich potencjalnych czytelników napisał, że nie zamierza czytać mojej książki tylko dlatego, że jestem nieznany, a on ma na "Kindlu" parę tysięcy pozycji ze światowej klasyki do przeczytania i najprawdopodobniej nie starczy mu życia na przetrawienie i moich wypocin. Woli pewnie, aby zrobili to za niego inni, a gdy książka stanie się znana i polecana wtedy być może sięgnie po nią i on. Dziwię się i się nie dziwę. Pewien mój znajomy postanowił nie tak dawno temu ściągnąć i obejrzeć wszystkie filmy, które otrzymały Oscara przez ostatnie 10 lat. Po co? Nie mam pojęcia. Dla mnie Oscar to symbol tandety. Czy żyjemy w czasach kulturowego getta popularności, szkolnych lektur i miernoty bestselerów? Wiele na to wskazuje, ale i w świecie przewidywalnych superprodukcji od wielu lat widać wyraźnie erozję. W tej sytuacji tytuł popularnego serialu o wampirach „Zmierzch” urasta do miana alegorii.
Podobno coraz większą popularnością cieszą się mikrobrowary, gdyż ludzie znudzeni ofertą masówki oferowanej przez wielkich tego rynku poszukują innych smaków. Być może zatem owa względna cisza jest czasem podskórnego wrzenia doprowadzającego do eksplozji wszelakiej twórczości lub przynajmniej zmian w paradygmatach, tematyce i sposobie narracji? Odnoszę wrażenie, że w kulturze żyjemy w czasach wielkiej pozornej ciszy. Podobnie jak w polityce, w której coraz większa rzesza wyborców jest świadoma nieistotności swych wyborów nad urną i rezygnuje z głosowania, być może w kulturze nastał czas „głosowania nogami”? Co wyłoni się z tego milczenia? Na razie nie wiadomo. Oby tylko nie nowe pomysły na zbiorową tresurę.