Dziś kolejny raz obchodzimy tzw. Święto Pracy. Ciekawostką jest, że po raz pierwszy na ziemiach polskich oficjalnie obchodzono to święto 1 maja 1940 roku. Dla obu okupujących nasz kraj socjalistycznych reżimów było to święto ideologicznie poprawne i tak już zostało. Bezpośrednią okupację zastąpiła auto okupacja połączona z płaceniem międzynarodowym gangom i organizacjom haraczu. Tradycyjny jasyr zastąpił autojasyr, a kontrybucję - kredyty bankowe bez względu czy zaciągnięte samodzielnie czy przez Umiłowanych Przywódców na spełnianie przeróżnych socjalistycznych dyrdymał. Nic wiec dziwnego, że ponoć Leszek Miller w czasie oficjalnego pochodu lewicowych niedobitków pierwszego nurtu mówił, że w Polsce nie ma pracy, a jest jej święto. Dobrze, że go zauważył, bo to w wyniku działań między innymi jego rządu mamy to co mamy. Praca staje się luksusem, a gdyby za wskaźniki sytuacji społeczno - gospodarczej potraktować przyrost naturalny znajdujemy się w sytuacji gorszej niż w czasie, gdy 1 Maja stawał się oficjalnym świętem na naszych ziemiach.
Najgorsze wydaje się jednak to, że na rozwiązanie współczesnych problemów nie ma idiologicznej kalki. Żyjemy w czasach bez precedensu. Odnoszę wrażenie, że świat czeka na kogoś, kto wpadnie na nowy pomysł opisu naszych problemów. Współczesne ruchy społeczne i polityczne nie wystarczają. Ktoś musi przeciąć gordyjski węzeł oczekiwań, frazesów, pustych i dezinformacji.
Mamy tzw. długi weekend, kiepską pogodę i dużo czasu. A w ramach pogody pod psem nie ma nic gorszego niż nudzenie się jak mops, polecam następujący materiał odsłaniający nieco poziom naszej dezinformacji.
Wolne media wydaja się zatem kluczem do rozwiązania problemów tego świata w drodze do normalności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj