sobota, 23 stycznia 2016

MASH po polsku

Przedwczoraj skręciłem nogę i trafiłem na szpitalny Szpitalny Oddział Ratunkowy. Po sześciu godzinach oczekiwania zajął się w końcu mną pan doktor ortopeda. Świetny facet. Rzeczowy i szczery. „W krótkich lekarskich słowach” wytłumaczył co się dzieje nie tylko z moją nogą ale i ze służbą zdrowia. W każdym razie naczekałem się i naoglądałem nie tylko ludzkiego nieszczęścia ale i głupoty. Na SOR nikt się specjalnie nie patyczkuje. Siostra pana, który przyjechał z prawie pięcioma promilami alkoholu we krwi, dowiedziała się od lekarza, że jej brat nie ma już wątroby i że zostało mu może dwa dni życia. „Ale 5 promili to nie wynik. Do nas to i z sześcioma przyjeżdżają zawodnicy” - żartował medyk chcąc chyba w ten specyficzny sposób pocieszyć kobietę. 
„Jala, masz ochotę na ciacho” - powiedziała jedna pielęgniarka do drugiej, gdy skończyły płukanie żołądka jakiegoś innego przepitego jegomościa. 
„Jola, Jola” - powtórzył młody cygański ćpun z uśmiechem odprowadzając wzrokiem jedną z pielęgniarek. Nałykał się ponoć nie wiadomo czego. Nagle rozwiązał mu się język. Opowiedział całe swoje życie i zaczął snuć plany na przyszłość. Ma zamiar ożenić się. „Bo wie pan, u nas jest taka tradycja, że żona będzie mi usługiwać” - mówi. Opowiada też o mieszkaniu, które wynajmie i o dzieciach, którymi obdarzy swoją przyszłą małżonkę. Na pytanie po co ćpa, odpowiada, że jak weźmie to robi mu się dobrze, ale potem jak przestanie, to robi mu się bardzo niedobrze i nie chce aby tak było. Na pytanie czy żyje po to aby robić sobie dobrze popatrzył na mnie spod oka, pod którym widniała cygwajsa i zaniemówił na chwilę. Siedział tak nieruchomo przez jakieś 10 minut. „Cappuccino!” - wrzasnął nagle i wybiegł do automatu z kawą stojącego na korytarzu. 
Na noszach wjeżdża nieprzytomny facet. Z relacji załogi karetki wynika, że gość uciekł z innego szpitala i wyniósł jakieś leki, które łyknął w zatrważających ilościach i popił duszkiem butelką wódki. „No i wreszcie prawidłowo przygotowany pacjent. Nie trzeba go przebierać” - powiedziała salowa widząc tego nieprzytomnego nieszczęśnika ubranego w pidżamę i szpitalny szlafrok. „Co łyknął?” - zapytał lekarz. Ratownik wzruszył ramionami. - „A to damy mu glukozę. Jak wyżyje to dobrze, jak nie to stanie się zgodnie z jego wolą”
„Przepraszam. Skoczyła mi się kroplówka” - mówi kolejny nawalony jegomość. „A co to restauracja?” - odparła pielęgniarka. „Ale mi się pić chce.” - odpowiada pacjent. „Jeszcze panu mało? Nic pan nie dostanie, bo ma pan dziurę w szyi. Zaraz przyjdzie chirurg i pana zbada.” - powiedziała widocznie wprawiona w tego rodzaju dialogach pielęgniarka. 
„Da mu pani worek bo zaraz puści pawia” - mówi pacjent patrząc na niepokojące odgłosy wydobywające się ze środka gościa z prawię pięcioma promilami. „Dzięki” - odpowiada salowa. 
„Panie B., co pana boli?” - pyta lekarz starszego mężczyznę na wózku. „Wszystko.” Odpowiada cienkim głosem wysuszony mężczyzna najprawdopodobniej przywieziony przez rodzinę po to, aby zgasł poza domem.
Około trzydziestoletnia kobieta podaje swojemu mężowi precyzyjne instrukcje: gdzie i na której półce leżą czyje rzeczy, co kto lubi i które z dzieci bardziej lubi którą babcię. Facet wyraźnie nie chce odejść. „Idź już” - powiedziała kobieta jakby uprzedzając słowa ortopedy, który właśnie skończył operację na swoim oddziale i został ciągnięty aby rozładować „korek” z „połamańcami”. „Kibice, proszę opuścić to pomieszczenie. Zostają tylko pacjenci” - krzyknął lekarz i kilka osób podniosło się z krzeseł.
Naćpany cygan wrócił z cappuccino ale nie usiadł na żadnym z krzeseł, tylko położył się na leżance i udał, że śpi. Widać wie jak działa system. W ferworze walki nikt go przecież nie zapyta co mu jest i kto go tu położył. Widać ktoś położył... A tymczasem po kawci „teraz pan ma relaks”. „Eee dziewczyna. Choć posunę się trochę razem się zmieścimy” - mówi do siksy, która przyszła z bólem głowy i była wpatrzona w ekran swojego różowego telefoniku. „No chodź, odpoczniemy razem” - ciągnął podrywacz i puszczał oko. Obiekt westchnień udawał, że nie słyszy, ale wbity w nią wzrok śniadego „Cyrano” robił na niej wyraźne wrażenie. Gdyby nie okoliczności... Gdy wybranka zmyka czuje się zawiedziony i znowu zaczyna monolog, z którego wreszcie wynika po co tu przybył. Chce się leczyć, ale tak dla picu. Jest zimno, a jak go przyjmą na oddział to skierują do ośrodka dla narkomanów, a tam micha dobra. Tylko nie chce do Łukowa. bo nudno i trudno o towar. Gość ma w głowie listę wszystkich takich "pensjonatów". Najlepiej chciałby gdzieś w góry. I wtedy staje się jasne, czemu cały personel go olewa.
Na SOR nie mam „miętkiej” gry i czasu na sentymenty. Jest walka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj