czwartek, 7 stycznia 2016

Podmyty fundament

Z opowiadań pewnej starszej pani wiem jak sprawy się miały, gdym jeszcze nie przyszedł na ten świat. Oto owa pani na początku lat siedemdziesiątych jako młoda mężatka pracowała w pewnej mieścinie w tamtejszej restauracji. Któregoś razu przyszedł do niej jej świeżo upieczony mąż. Stanęli na chwilę i porozmawiali. Głębokie spojrzenia w oczy, uśmiechy, szepty i ściśnięte dłonie na pożganie. Mężczyzna odszedł, a do kobiety zbliżył się jeden z klientów. 
- Proszę pani – powiedział. - Pani z nim nie rozmawia, bo on jest żonaty. 
- Ach,tak – powiedziała owa pani siląc się na powagę. Klient odszedł z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

Mija kilkadziesiąt lat i oto w innej niewielkiej miejscowości. Pewien mężczyzna (nazwijmy go X) udaje się na przystanek autobusowy. Kilka kroków za nim idzie przytulona para, która wymienia się co chwila namiętnymi pocałunkami. Niby nic. Tylko, że obserwatorzy całej sceny wiedzą doskonale, że owa idąca za panem X pani, to jego żona tuląca się do sąsiada, którego dla uproszenia nazwiemy Y. Nikt nie robi z tego sensacji, bo po co. Nagabnięty kiedyś od niechcenia przez jednego z sąsiadów X przyznaje, że woli jak jak jego żona szlaja się z Y po sąsiedzku, niż chodzi „na miasto”, bo „jeszcze do domu jakąś zarazę do domu przywlecze”. 

Co takiego właściwie się stało przez tych kilkadziesiąt lat? Ano nic specjalnego. Rozpadła się tylko wspólnota, a media, a nie lokalna grupa odniesienia i ksiądz mówią nam jak żyć. Rozpad wspólnoty i jej sformalizowanie poprzez oficjalny system zakazów i nakazów oznaczają nie tylko brak kontroli ale i brak sankcji. Ale nie tylko to. „Możemy teraz żyć pełnią wolności i nie tłumić naszych pragnień w odmętach zabobonów.” Mamy to co chcieliśmy. 
Tradycja jako zbiorowa mądrość przygotowuje nas nie tylko na sytuacje doraźne ale i uodparnia na mody i kulturowe wahnięcia. Nie jednemu w upalne lato przychodzi do głowy rozbiórka pieca. Jednak ludzie rozsądni wiedzą, że za kilka miesięcy nadejdzie zima i owa „zawalidroga” będzie prawdziwym wybawieniem. Mądrość przodów uczy reguł wykraczających nawet poza życie jednego pokolenia, których należy się trzymać, aby przetrwać i żyć bezpiecznie, godnie i dostatnio. My tymczasem wykańczamy nasz fundament przeświadczeni w swej pysze o tym, że doraźne zaspokojenie żądz jest najważniejsze. Tymczasem pozostanie po nas jedynie zgnilizna, ferment i upadek, które właśnie się rozkręca. 

Były niemiecki szef służb specjalnych ostrzega przed możliwością rewolucji w tym kraju, której przyczyną mają być napięcia społeczne powstałe na skutek niekontrolowanego napływu do tego kraju imigrantów z krajów Arabskich. Tymczasem dopiero po pięciu dniach od sylwestrowej nocy niemieckie media „napomknęły” o masowych gwałtach i przemocy stosowanej wobec kobiet w  kilku miastach tego kraju. Związkowcy z niemieckiej policji przyznają, że stracili kontrolę nad pewnymi miejscami w kraju, gdzie panują gangi i prawo szariatu. Nie, to nie jest durny film SF. Rzeczywistość wyprzedza SF. Politycy z Niemiec - kraju borykającego się z największymi od kilkudziesięciu lat problemami społecznymi i politycznymi mają jednak czelność pouczać polski rząd co do kwestii demokracji i wolności mediów. Tymczasem w naszym kraju obóz obecnej opozycji sięga po coraz bardziej wyrafinowane, perfidne i bezczelne środki. Donoszenie na własny kraj i zasłanianie faktów już nie wystarcza. W mediach zaczynają głos zabierać coraz ciekawsze indywidua w roli pożytecznych idiotów. Głos zabrał niejaki Saleta: podstarzały bokser obecnie celebryta. Powiedział, że przez PiS musiał wyprowadzić się z Polski do Tajlandii. Wcześniej inny wybitny specjalista od mordobicia niejaki Michalczewski promował w Polsce homozwiązki. Jak widać duża liczba urazów na ringu może mieć wpływ na kondycję układu nerwowego. Ale żarty na bok. Rzeczywiście Europa zaczyna być miejscem niebezpiecznym i półdzikim. Ale pracowała na to przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Dziczała, bo odrzucała fundamenty własnej cywilizacji. Proces postępu politycznej poprawności jest powolny ale spustoszenie nieuchronne. 
Czy można zawrócić z owej opętańczej drogi ku przepaści? Sądzę, że tak. Właśnie to się dzieje na naszym rodzimym gruncie. Oby jeszcze nikt nie przeszkadzał.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj