Jedna z anegdot dotyczących Talleyranda mówi, że w czasie obrad francuskiego rządu, którego był premierem wychylił się przez okno i wykrzyknął: „nasi idą”. Za oknami szła rewolucyjna demonstracja, której celem było obalenie rządu. Geniusz tego ”łajna w jedwabnych pończochach” jest przedmiotem wielu legend jednak zdolność utrzymywania się przy władzy bez względu na to kto ją sprawuje do dziś wywołuje podziw.
W Kanadzie rozpoczął się długo oczekiwany bunt. Dziesiątki tysięcy ciężarówek w gigantycznym konwoju ruszyło no Ottawę. Super postępowy premier od razu dał dyla, ale protest poparł…Elon Musk. On już wie po której warto jest być stronie. Być może za chwilę za jego przykładem cały korporacyjny establishment zmieni poglądy i poprze demonstrantów, potem potępią winnych i wszyscy zatańczą wesołego oberka. Ważne, że kasa, która miała być na całej hucpie zarobiona została zarobiona i powstała przestrzeń dla kolejnych „mądrości etapu”. Kolejna upupiona rewolucja, kolejny bunt, który staje się mechanizmem legitymacji władzy. Rzecz jasna – tej prawdziwej. Po pozornym tryumfie nikt nie będzie przecież rozliczać starych rachunków i zaglądać za bardzo w zarejestrowane rozmowy telefoniczne.
Z jednej strony wygląda na to, że autorzy nowego porządku świata zdali sobie sprawę, że ponieśli fiasko. Po prostu nie wyszło. Straszak nie zadziałał. Nie tym razem. Wchodzimy w etap: ratujmy co się da, ale pewne przyczółki do kolejnego podejścia stworzenia globalnego zamordyzmu.
Jest też inna hipoteza. Kiedyś we wspomnieniach pewnego prominentnego działacza PZPR znalazłem intersujący fragment, w którym opisuje on w jaki sposób udało się spacyfikować antyradziecką demonstrację w Katowicach. Sposób jest prosty. W chwili, gdy powstaje spontaniczny ruch społeczny a nie wyłoniły się jeszcze elity tego ruchu, trzeba, aby przejęła go agentura. Historia pewnego związku zawodowego i jej charyzmatycznego przywódcy o pseudonimie Bolek to podręcznikowy przykład tego podejścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj